Wracam w Beskid Niski niczym bumerang.
Plan mam ambitny. Będąc w 2013 roku na szlajanku, a kimając na jednym z noclegów w bazie namiotowej w Radocynie, bazowy wówczas pokazał mnie pewien temat, który do chwili obecnej spędza sen z powiek. I to jest jeden z powodów mojej wizyty w Beskidzie Niskim. Szafa spakowana, przede mną parę dni wolnego. Ruszam, szkoda czasu...24.05.2025
Wrocław - Krynica-Zdrój - Mochnaczka Niżna, miejsce piknikowe
Uwalony w wagonie kulam do Tarnowa. Droga mija bez ekscesów i przed 13-stą jestem na miejscu. Dałem sobie stację przesiadkową w Tarnowie z powodu Reda, tenże mnie niedawno zdenerwował barem "Dworcowym" w Tarnowie, w którym to serwują smaczne obiady w normalnej cenie. Musiałem to sprawdzić, no bo jak?! W związku z tym, że mam chwilę na "wehikuł czasu" do Starego Sącza, wbijam na obiad. Stać mnie! Okazuje się, że Red nie kłamał i pyszny posiłek regeneracyjny przed dalszą podróżą będzie jak znalazł. Niech mnie będzie jeszcze wolno zauważyć, że za całość wypierdziałem całe 32 pln. Tak posilony z przyjemnością wtaczam się do pociągu TLK i kulam do Starego Sącza na przesiadkę ZKA do Krynicy-Zdroju. Przed 18-stą "orzeł wylądował". Nie marudzę. Krokiem równym i tempem miarowym ogarniam centrum Krynicy: i łoję do spożywczego celem uzupełnienia wiktuałów. Pod sklepem chwila gawędy z turystką i ruchy. Pot z czoła ogarniam przy tabliczce: Do Mochnaczki idę szlakiem zielonym, dawno tym wariantem nie szedłem. Melduję się na Huzarach 864 m n.p.m. Majowa zieleń urzeka, jest czadowo i wilgotno. Schodzę do potoku Mochnaczka. Niestety muszę wyskoczyć z obuwia: Przekraczając Mochnaczkę melduję się w Beskidzie Niskim. Z noclegiem nie zamierzam kombinować. Wbijam w miejsce znane i lubiane. W 2014 roku kimałem w bardzo konkretnym miejscu: Byłem tutaj także w 2017 roku podczas przejścia GSB, wówczas trafiłem na zabawę z okazji Dnia Dziecka. Z noclegu wyszła klapa, ale z zaproszenia na obfitą kolację skorzystałem :)) Obecnie wbijam na nocleg do miejsca nieco odmienionego:Nie żebym narzekał, biorę co dają. Instaluję się, szybka kolacja i sen, jestem zmęczony. Dobranoc.
25.05.2025
Mochnaczka Niżna, miejsce piknikowe - Vyšný Tvarožec, utulnia
Spałem snem sprawiedliwego. Przeważnie pierwsza noc jest u mnie czujna, nie tym razem. Bladym świtem zwlekam się "z wyra" celem ogarnięcia sytuacji. Wygląda na to, że warunek będzie wyborny. Czas zatem na śniadanko: Po posiłku zwijam bajzel. Dzisiaj mam dzień bez przebaczenia. Program dnia rozpocznę od ataku na Lackową tzw. zachodnią ścianą płaczu, może dam radę. Szafa spakowana, ja posilony i wypoczęty, zatem w drogę! Na Dzielec mam 45 minut: Zabrałem ze sobą namiot tradycyjnie. Obawiam się, że posłuży jako podgłówek. Wcześniej musiało tu nieźle padać, łąki oferują grzęzawisko. W zdrowiu stawiam się na miejscu, Dzielec 793 m n.p.m. Niebawem łączę się ze szlakiem czerwonym. Ani chybi, jestem na Szlaku Wschodniokarpackim /Východokarpatská magistrála/: Najlepsze przede mną. Zasapany docieram na Lackową 997 m n.p.m. Nie ma to jak poranna rozgrzewka. "Duże 10" się należy. Po przerwie ruszam. Jako, że nie mam problemu z czasem, mogę sobie pozwolić na odbicia. Na gorącego garnucha zejdę do Bielicznej. Przed Przeł. Pułaskiego odbiję w lewo. Schodząc z Lackowej uwagę przykuwają fragmenty okopów: Tia, nie ma to jak w Beskidzie Niskim. Morale rośnie, ten grzbiet przede mną: Jeszcze chwilka, jeszcze momencik: Z przyjemnością uwalę się za cerkwią św. Michała Archanioła, Bieliczna wita z klasą: Tak, idę na tyły i czas postawić na herbatę. Mam czas. Uwielbiam odpoczywać przy cerkwiach, te miejsca emanują ciszą i spokojem, do tego majowa zieleń i ptasie trele. Jestem normalnie porobiony, zielona herbata wchodzi wybornie. Opity jak bąk kończę sjestę. Kulam do Przełęczy Perehyba: I na odchodne spojrzenie na Lackową, potęga :)) Docieram na miejsce, Przełęcz Perehyba 820 m n.p.m.: Jestem bardzo mile zaskoczony, będąc tutaj w 2014 roku zastałem taki stan:Po kolacji ogarniam nocleg, kimam klasycznie w dostawce, a z nowinek zapodam, że w wiacie jest piecyk! Kolejny nocleg na wypasie. Szybko się uwijam i oddalam na salony, zmęczon jestem. Dobranoc.
26.05.2025
Vyšný Tvarožec, utulnia - Radocyna, Studencka Baza Namiotowa
Spałem dobrze, ze dwa razy dokładałem do ogniska. Bladym świtem otwieram oko, wygląda na to, że dzisiaj będzie dobra pogoda. Czas na śniadanie: Posilony i spakowany zbieram się do wymarszu. Uwielbiam tę utulnię, z pewnością jeszcze tu wrócę na nocleg. Na pożegnanie: Kieruję się do grzbietu granicznego, kierunek Płaziny 825 m n.p.m.: Zejście z Płazin daje do wiwatu. Na Przełęczy Wysowskiej zrobię "małe 5": Niebawem połączę się z Niebieskim Szlakiem Karpackim :)), cały czas rozważam trzecie przejście. Ponownie zmieniło się miejsce startu, co daje do myślenia. Docieram do szlaku niebieskiego: Niebawem się zdziwię. Otóż pod Jaworzynką 780 m n.p.m. wybudowano platformę widokową: Ze szlaku należy odbić, ścieżka jest wyraźna. Można się czepiać budowli, że taka, czy owaka. Tatry widziałem, więc trzymam twarz krótko: Jeszcze spojrzenie na Lackową i kulam dalej: Przede mną kolejny cel imprezy, Jaworzyna Konieczniańska 881 m n.p.m., osiągam szczyt szczytów :)) Tutaj także znajduje się platforma widokowa, która robi robotę. Nie mogę sobie pozwolić, aby nie obciąć na Chełm...w mordę misia: Na szczyt niebawem dociera sympatyczne towarzystwo, mamy chwilę na gawędę, itd. Po ponad dwóch kwadransach rozchodzimy się. Ja tutaj mam temat do ogarnięcia. Otóż, jak wspominałem we wstępie do relacji pod szczytem znajduje się tablica pamiątkowa, która prawdopodobnie ma związek z polowaniem. O ile pamięć mnie nie zawodzi, coś takiego usłyszałem od bazowego w bazie naiotowej w Radocynie w 2013 roku. No i masz, jest i ma się dobrze: W pełni ukontentowany wracam do szczytu, mijam cmentarz wojenny projektu Dušana Jurkoviča i na chwilę odpoczynku uwalę się na Dujawie: Do Koniecznej mam już dwa kroki. Z przyjemnością odwiedzę cerkiew p.w. św. Bazylego Wielkiego: Jako, że zaczyna wiać, na obiad zmuszony jestem wbić do wiaty przystankowej: Spotykam tutaj ziomów z Jaworzyny, którzy czekają na autobus do Krakowa. Po obiedzie wymarsz robię do Radocyny. Zmieniam również przebieg szlaku. Żegnam się ze Szlakiem Karpackim i kulam dalej żółtym: Celem skrócenia sobie dojścia do bazy namiotowej odbijam szlakiem czarnym za kilka momentów :)). Wiecie co, chyba przestanę chodzić skrótami :)), ściecha rozryta przez leśników niemal na całym odcinku. Na niezłym wkurwie docieram do celu: Zanim zaloguję w SBN-ie odwiedzę "stare śmieci", czyli Ośrodek Szkoleniowo - Wypoczynkowy, który w 2013 jako hotel robotniczy wyglądał tak: Obecnie to już wypas nad wypasy: Oprócze tego, że uzupełniłem wodę to udało się kupić w ośrodku chlebek domowego wypieku. Tak zaopatrzony z głodu nie zginę, kulam na bazę:Zostaję na nocleg. Mam farta, zaczyna się chmurzyć, po czym niebo szarzeje. Mając szansę na opad to dobrze będzie się wykąpać, nie ma na co czekać, idę rzucić nura. Odnowiony duchowo i moralnie szykuję kolację i legowisko, po czym odpadam. Czas na sen. Dobranoc.
27.05.2025
Radocyna, Studencka Baza Namiotowa - Ożenna, wiata Marco Kwolo
W nocy padało. Kimam pod dachem więc mnie to nie rusza. Rankiem wychodzę na zewnątrz ogarnąć sytuację, jest pochmurno. Chwilę się krzątam po okolicy i ogarniam barłóg. Na śniadanie kuchnia poleca jajecznicę na masełku. Patelnia na biwaku się przydaje :)) Dzisiaj trasa nie będzie zbyt wymagająca. Aby do Ożennej. Po śniadaniu pakowanko i wymarsz. Żegnam Radocynę: Przejście przez Wisłokę: I melduję się przy cmentarzu łemkowskim: Dawno nie szedłem przez Długie: Obowiązkowa wizyta na cmentarzu wojennym: No i aby do Wyszowatki, żegnam Długie: W Wyszowatce jest sklep, może uda się uzupełnić zapasy. Moja spiżarnia robi się bardzo uboga co powoduje u mnie dyskofort :)). Docieram do Wyszowatki. Niestety, jak pech to pech. Przybywam ok. 20 minut za późno. Sklep jest czynny od 7.00 do 10.00 i od 15.00 do 18.00.Usiadłem celem zastanowienia się jak dalej ma wyglądać moja wędrówka. Rozważałem wariant podklepania do Krempnej stopem i powrót do Grabia 0 14-stej z hakiem PęKaeSem. Kulam do skrzyżowania drogi, może się trafi hojny i do Krempnej zabierze. Jak na złość nikt nie jedzie. Tym oto sposobem doszedłem do Grabia. Widząc po drodze chyżę, którą remontuje jakaś ekipa zadałem pytanie szefowej o sklep w Ożennej, wiedząc że tam sklepu nie ma , ale co tam, zagaić nie zaszkodzi. Szefowa, jakby dostrzegła, że na głodnego nie ujadę :)), zapytała co potrzebuję?
- jakbym miał makaron i jajka, to dałbym radę, rzekłem
Szefowa na to:
- po jajka podejdzie pan do domu obok, a ja zobaczę co da się zrobić
Zrobiłem jak "szefowa kazali" i za chwilę odchodzę z kupioną dyszką w wytłoczce jak normalny biały człowiek i z uśmiechem do ósemki melduję się przy chyży szefowej, która raczy mnie paczką makaronu. Chwilę jeszcze pogadaliśmy, bo chciałem zapłacić za co szefowa mnie sprowadziła na ziemię i na odchodne odparłem, że m.in. za to kocham Beskid Niski. Teraz z kolei fart mnie nie opuszcza. Docieram do Ożennej: W dniu następnym jestem umówiony z Krzysztofem, który ma swój kanał na YT I gdzieś tam się idzie , a ja ponownie jestem na na Szlaku Karpackim. Idąc przez Ożenną do miejsca mojego odpoczynku dostrzegam małą zmianę. Widzę kozy: Rozmawiam chwilę z właścicielem i umówiłem się na kupno mleka koziego, mam zajrzeć po godzinie 18-tej. Nagle podjeżdża obwoźny sklep spożywczy, to się obkupiłem na maksa :)), poleciały owoce, nabiał i bułki. W Ożennej jest fajnie:)) Objuczony w wiktuały kulam do pensjonatu: I tu kolejna zaskoczka, wiata zmieniła nazwę! Otóż ostatnio jak pamiętam w lutym 2023 roku "stało": Obecnie nazwa uległa zmianie i mamy Marco Kwolo :)), trudno, jakoś to będzie: A tak w ogóle to pozdrawia Was Darc O'Polo :)) Do godziny 18-tej mam czas, zatem jakoś trza se radzić. Przed obiadem mała przekąska się należy: Natomiast na obiad zapodałem sobie janosikowe. A co! Tylko dokonałem drobnej zamiany. Z braku kartofli dałem makaron, to było to! I tak czas jakoś leci, po 18-tej poszedłem po mleko kozie. No i aby do zachodu słońca. Miejsce dzisiejszego noclegu jest wręcz fenomenalne:Spać poszedłem z kurami. Tak, nie ma to jak odpoczynek :)) Dobranoc.
28.05.2025
Ożenna, wiata Marco Kwolo - Huta Polańska, schronisko "Hajstra"
Ptasi budzik stawia mnie na nogi. Od bladego świtu się krzątam. Odwiedziłem wychodek, klasa! Następnie pakowanie bajzlu i śniadanie. Z Krzysztofem jestem na łączach. Spotykamy się ok. godziny 13-tej na Wysokim. Na spokojnie ogarniam ekwipunek i ruszam. Zostawiam Ożenną: Niebawem przestawię się na szlak zielony. Oddech wyrównam w wiacie Czumak. Dostaję esa od Krzysztofa, że ruszył z Krempnej: Krokiem spokojnym ruszam na Wysokie. Na szczycie poczekam na kompana. Wysokie 657 m n.p.m.: Mając trochę czasu obcinam na Jaworzynę i Busov, stamtąd idę: Za chwilę cierpieć dolę będziemy wspólnie, dostojnie podchodzi Krzysztof: Obowiązkowa procedura powitalna: Na szczycie serwujemy posiłek regeneracyjny, mamy czas. Przy posiłku naturalnie omawiamy plan lekcji na resztę dnia. Mamy zamiar nocować na Baranim, może się uda. Schodzimy do Ożennej: Zasadniczo przez Ożenną robimy przemarsz: Pilno nam do Pasma Granicznego. Proszę: Na grzbiecie robimy chwilę przerwy. Mamy tutaj bardzo ważną misję :) Otóż w październiku 2005 roku Magurski Park Narodowy zamknął niebieski szlak przez Dolinę Ciechani i przesunął przebieg do granicy. Wspólnie z Krzysztofem mamy czelność spróbować odnaleźć fragment dawnego przebiegu. Ruszamy! Idziemy powoli, każdy szczegół może być istotny. Odbijamy na czuja, zobaczymy. No i jest! Idziemy dobrym tropem: Szukamy dalej. Niebawem łapiem kolejny znaczek, a raczej dwa! Tu jest chyba kawał historii, grubszy pień jakby starsze oznaczenia: Nie poddajemy się, odnajdujemy kolejny znak: Po jakimś czasie kolejny znak, skręt w lewo: Oznaczenia w pewnym momencie giną, trafiamy jeszcze na dwa znaki i do wodopoju schodzimy na słowo honoru, aczkolwiek idziemy dobrym kierunkiem: Do szczytu Nad Tysowym idziemy prawie dobrze, ale już bez oznaczenia. Jednym z naszych celów było dotarcie do szczytu Nad Tysowym 713 m n.p.m., ten cel osiągnęliśmy. Herbatka na Nad Tysowym smakuje wybornie: Przed nami drugi cel naszej eskapady, przejście przez Ciechanię. Jako, że z Krzysztofem w tym temacie nadajemy na tej samej fali idziemy za ciosem. Trudno, najwyżej nas capną parkowi. Ruszamy, może się uda. Nie ma już mowy o znakach, idziemy większość część trasy na czuja. W pewnym momencie wychodzimy, gęby nam się radują: Jest i cmentarz: Cerkiew greckokatolicka w Ciechani w miniaturze: Kierujemy się do Przełęczy Tepajec: Okolicą jesteśmy wstrząśnięci: Kończymy eskapadę, za chwilę dotrzemy do przełęczy: Przełęcz Tepajec, Ciechania smakuje wybornie: Na przełęcz dotarliśmy w warunku wzorowym, niebawem zaczyna się chnmurzyć. Krzysztof filuje w telefon celem ogarnięcia pogody i mówi, że u niego w telefonie już pada :)) Faktycznie, tak jakby zaczyna robić się czarno na niebie i pytanie czy zdążymy?? Zwijamy się, szkoda czasu. Na Mazgalicy podejmiemy decyzję. Z lekką zadyszką docieramy na Przełęcz Mazgalica. W wiacie wyrównujemy oddech. Do Baraniego mamy jeszcze ok. 2 godzin. To, że lunie jest pewne, pytanie tylko kiedy? Decydujemy się na nocleg w Hajstrze, Baranie odpuszczamy. Nagle do wiaty wtacza się dwóch turystów, łoją Szlak Karpacki, ale tu spuszczam zasłonę milczenia :)) Idziemy do Hajstry. Ostania foteczka przed ulewą:Ledwo przekroczyliśmy próg schroniska i zalogowaliśmy się w pokoju, zaczęło padać. Początkowo niewinnie, później jednak na bogato. My tymczasem idziemy do kuchni na kolację, po czym kąpiel i spanko. To był dzień pełen wrażeń. Dobranoc.
29.05.2025
Huta Polańska "Hajstra" - Tarnów - Wrocław
Mój urlop dobiega końca. Ja w Hucie Polańskiej kończę bieg. Krzysztof ma dalsze plany na szwendanko: Idziemy do kuchni na śniadanie, po czym wracam do pokoju i pakuję się do wyjścia. Żegnam się z Krzysztofem i opuszczam schronisko: Idę do Polan w opadzie. Na przystanek docieram z ok. 15 minutowym zapasem, niebawem będę się wiózł do Tarnowa via Jasło. W Polanach kończę pieszą wędrówkę: Trasa do Jasła minęła błyskawicznie, kierowca autobusu okazał się sympatycznym kompanem do rozmów. Jeszcze lądowanie na dworcu w Tarnowie: I Fałatem wiozę się do Wro: Mam w zapasie jeszcze jeden dzień wolnego, to w ramach zejścia na ziemię. Był to mój jeden z lepszych wypadów w Beskid Niski, udało się zrealizować wszystkie plany. Nie ukrywam, że przejście przez Ciechanię i herbatka na Nad Tysowym, tematy te dopełniły sprawy. Z podziękowaniem dla Krzysztofa za kawał pięknego odcinka jaki zapodaliśmy i myślę, że będzie może niebawem nawet jakaś powiedzmy powtórka z rozrywki? Oby tak i jak najszybciej. Krzysztof, dziękuję i do następnej razy. Na zakończenie zdjęcie zrelaksowanego :)) z Wysokiego: Dziękuję za uwagę.
Genialna eskapada - i plany co ważne zrobione.
OdpowiedzUsuńDC zazdroszczę, choć ja w niej byłem na legalu (spaliśmy z żoną w Hajstrze i w niedzielę poszliśmy ze strażnikami na wycieczkę) i to miejsce ma w sobie to coś, szczególnie w takim stylu jak u Was.
Dzięki Laynn. Tak, Ciechania klimatem miażdży, tym bardziej, że zakazany owoc smakuje najlepiej... 😎🤘
UsuńSześć dni w plenerze - piękna wyprawa, krajobrazy i miejsca w pytę. Nie wiem, czy fizycznie bym podołał takiemu wyzwaniu. Gratuluję i zazdraszczam.
OdpowiedzUsuńDzięki, najważniejsze że zdrowie i pogoda dopisała ;)
UsuńPod niedawnym testem patelni, miałem zapodać, że zdecydowanie wiarygodniejszy byłby test w... BN, no i masz :)
OdpowiedzUsuńNie pozostaje napisać nic innego: impreza i towarzystwo klasycznie w pytę, a sam 'skrót' na Sedlo Tepajec... pierwszorzędny ;)
Lapetti, dziękować :))
Usuńps. Nie wyobrażałem sobie wyjechać bez patelni na ten wyjazd :)
Menelu, Ty z każdą kolejną relacyją robisz się przystojniejszy! :)
OdpowiedzUsuńNo i , kurde blaszka, tereny znane mi z jesiennych spacerów, wiosną mają zupełnie inny charakter. Chyba pora sprawdzić organoleptycznie, czy nie ściemniasz :) Ściskam serdecznie.
Lidka, nie wiem co... napisać :)) , ale za ten piękny komplement dziękuję. Maj to najpiękniejszy miesiąc, chociaż w tym roku mam wrażenie przyroda jakby przyspieszyła.
UsuńRównież ściskam i pozdrawiam z Wro!
Pewnie nie dodam tym już zbyt dużo od siebie, ale z całą stanowczością podkreślę: na tej wędrówce absolutnie wszystko pasowało :) No i czytając dostałem kopa aby przyspieszyć prace montażowe ;)
OdpowiedzUsuńZatem czekam z niecierpliwością na Twoją filmową wersję wydarzeń :)
OdpowiedzUsuńBar w Tarnowie widzę dalej serwuje godne posiłki w dobrej cenie.
OdpowiedzUsuńJa w tym roku też straszyłem bobry w terenie.
Takie spokojne te góry na wędrówkę. Na fotkach wydają się idealne na nieśpieszną wędrówkę z namiotem. Do tego świeże mleko kozie z butelki... Tak można urlopować, a nie tylko tatrzańskie skały ;)
Ta słowacka utulnia w rejonie Vyšný Tvarožec dostępna jest dla ogółu? Te fotki straszące terenem prywatnym to tylko tak na wszelki wypadek?
Ta platforma w lesie ma dać przyczynek do rozejrzenia się po okolicy. Gdyby nie ona, to byś nawet nie pomyślał, by spojrzeć na Tatry :P
Jajecznica na śniadanie to super patent. Gdy można sobie pozwolić na niesienie patelni, to jest to warte wysiłku. Dobrze, że jajecznica Ci się nie zrobiła już w plecaku, bo stan pudełka na jajka straszy.
Tarkę i drewnianą deskę też ze sobą nosisz? Widać, że Light&Fast to nie Twoje klimaty ;)
Red, to po kolei :))
Usuń- tak, bar Dworcowy w Tarnowie robi robotę
- takie rzeczy tylko w Beskidzie Niskim :)
- tak, utulnia VT stoi otworem dla wszystkich, na info o terenie prywatnym też się nabrałem :)
- zgadza się, miejsce okazuje się być całkiem w porzo także pod namiot!
- jajecznica na biwaku mmmmm... warto nosić patelnię :)
- F&L za bardzo by mnie ograniczał :), drewniana deska u mnie obowiązkowo w plecaku, tarka czasem bywa
Ach, ech. och....ten Beskid Niski :-)
OdpowiedzUsuńTam będzie co robić do końca życia.
Piękna wędrówka, piękne tereny, piękna pora roku i alternatywne noclegi.
Dobrze się się oglądało, dobrze się czytało ;-)
Pozdro z Północy
Satan
I jeden dzień dłużej. 😎 Pozdro!
UsuńPodczytuję czasem anonimowo i po cichutku Twojego bloga i ten właśnie wpis skłonił mnie do ujawnienia się :P
OdpowiedzUsuńDo Beskidu Niskiego również pałam silnymi uczuciami, a w tegoroczną majówkę odwiedziłam właściwie te same miejsca (plus parę innych), ale ruszając z Iwonicza-Zdroju na zachód. Nocleg w Hajstrze wspominam bardzo miło, mimo braku miejsc właściciel zaoferował przytulny stryszek, no a baza w Radocynie to już klasa sama w sobie!
Co do sklepu w Wyszowatce - ja czekałam prawie godzinę na popołudniowe otwarcie, bo z zapasami było już krucho. I...było warto! Sklepik ma klimat, sprzedawczyni i zagada, i kawkę zaproponuje, i nawet chleb na kromki sprzeda jak cały to za dużo ;) Niestety z rozmowy wynikło, że z końcem wakacji sklepik prawdopodobnie się zawinie, bo po prostu już się nie opłaca. Więc polecam korzystać, póki jeszcze jest taka możliwość :)
Serdeczne pozdrowienia,
AA
Szkoda będzie sklepu w Wyszowatce mimo, że podczas tej imprezy zastałem zamknięty. Hajstra zawsze mnie się kojarzy z miłym przyjęciem, podobnie było i tym razem. Dla mnie ten lokal jest bardzo ważnym miejscem na szlaku,
Usuńmenelsko pozdrawiam :))
Taaa, no, tego ten. Co roku sobie obiecuję, że to jest ten rok, kiedy wrócę w Niski na dłużej, i co roku jakoś to odkładam. Po raz kolejny przypominasz mi, że to niesamowity błąd, oddałbym teraz wiele, żeby tak sobie posiedzieć w Bielicznej...
OdpowiedzUsuńBieliczna to samo dobro, fakt :) Jeden z celów w moim życiu to uwalić się w Bielicznej na nocleg poparty ogniskiem :))
UsuńNiby wyjazd skromny, a ocieka luksusem. Noclegi i prowiant robią robotę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
mikel
Dzięki Mikel.
Usuń