24.02.2025
Wrocław - Jelenia Góra, "Apartament na skałkach"
O 8.12 jadę do Jeleniej Góry. Trasa przebiega bezproblemowo. Na miejscu ląduję planowo. Warunek trafia się tak piękny, że chyba poszwendam się po starówce Jeleniej Góry. Mam czas nigdzie mnie się nie spieszy: Wpadłem również na jakie jadło, po co się męczyć :)W trakcie oczekiwania na posiłek wyklepałem sobie nocleg przez apkę. Zostaję dzisiaj w Jeleniej Górze, sił mnie brak :)) Mając kwadrat na nocleg poszedłem zrzucić klamoty i oczywiście odpocząć. Opieprzam się na maksa. Wieczorem obowiązkowa wizyta na pizzy u Szprycera, wizyta w NETTO m.in. po jajka, bo oświeciło mnie, dlaczego mam niby nie zapodać sobie jajecznicy na biwaku? No kto biednemu zabroni?! Wracam do pensjonatu, zmęczon jestem. Dobranoc.
25.02.2025
Jelenia Góra "Apartament na skałkach" - Okole 725 m n.p.m.
Bladym świtem zwlekam się z "pryczy", szykuję śniadanko i pakuję bajzel. Ranek jest rześki, ale warunek jednak gorszy niż wczoraj. Zanim wyjdę też trochę czasu mija, mam jakiegoś nieokreślonego lenia. No ale dobra, czas w drogę. JG opuszczam szlakiem zielonym i idę do łącznika ze szlakiem żółtym, którym to kiedyś zadałem szyku. Po starej kropie początkowej szlaku żóltego śladu brak, jest natomiast coś takiego: Cały czas trzymam się dla odmiany zielonego Szlaku Zamków Piastowskich. Atakuję Wzgórze Krzywoustego 375 m n.p.m. z zawartą na niej wieżą widokową zwaną "Grzybkiem": Klaszycznie obciąłem na Karkonosze: Obowiązkowo w stronę Gór Kaczawskich, czyli temat w który zmierzam. Łysa Góra 708 m n.p.m. jak na dłoni: Po zachwytach czas się żegnać ze wzgórzem, schodzę do Cudownego Źródełka/zdj. 02.2024/ uzupełnić wodę: Do gościńca "Perła Zachodu" idę szlakiem zielonym, niebawem dotrę do ruin, to Świątynia Apollina. Zasadniczo ostały się jakieś resztki podmurówki: Kolejna atrakcja to punkt widokowy Trafalgar: Widok na Wapienną 507 m n.p.m. koi moje zszargane nerwy:) Niebawem tam dotrę. Ruszam dalej, muszę zagęszczać ruchy. Docieram do asfaltu, dalsza trasa zawiera trochę lodu, dobrze że są poręcze, bo byłoby słabo. Melduję się przy obiekcie PTTK "Perła Zachodu". Muszę przyznać, że rzeczony obiekt robi na mnie ogromne wrażenie. Jest niemal pewne, że kiedyś wbiję tu na nocleg: Od "Perły Zachodu" zaczyna się szlak czarny, na który się przestawię. Do Wieży Książęcej w Siedlęcinie kulam wspólnie z zielonym: W zdrowiu melduję się w Siedlęcinie. Powoli trza się żegnać z Kotliną Jeleniogórską, przekraczam Bóbr: Bardzo serdecznie wita mnie Wieża Książęca: Przy przejściu Szlaku Zamków Piastowskich miło będzie tutaj odtrąbić "duże 10": Przede mną szlak czarny. Wtaczam się na Grzbiet Mały, nieniejszym rządzę w Górach Kaczawskich. Dla poprawy sprawy panorama Karkonoszy ze Śnieżką w roli głównej: Jest i ona, mijam Wapienną 507 m n.p.m.: Docieram wkrótce do szlaku niebieskiego, schodząc do asfaltu zostawiam szlak czarny: Na podstawie przebytego odcinka niebieskiego szlaku relacji Szklarska Poręba Dolna-Pasterka - bo na nim się obecnie znajduję - zastanawia mnie taka rzecz? Otóż znakomitą alternatywą dla GSB jest Niebieski Szlak Karpacki, który dla mnie jest najciekawszym szlakiem długodystansowym w Polsce. Zatem, czy nie jest tak, że odpowiednio dla GSS szlak tenże nie jest tym samym, czym dla GSB Niebieski Szlak Karpacki? Dopóki nie przejdę, dopóty wszystko się kręci w sferze pytań. Melduję się w Płoszczynce. Loguję się w wiacie przystankowej na małe co nieco. Smaczku dodaje widok na Stromiec 551 m n.p.m.: Po odpoczynku czas na przechadzkę do Płoszczyny w towarzystwie Stromca: Mijam Płoszczynę i odbijam na polną ściechę. Chrośnickie Kopy witają: Pod Grodziskiem widzę bardzo zacny apartament wybudowany przez Koło Łowieckie "Szarak". Musiałem zajrzeć. Góry Kaczawskie słyną z niewielkiej ilości alternatywnych noclegów, więc każdy taki obiekt należy odwiedzić :)) Obiekt położony genialnie, zamykany, z podłogą w kostce. W środku duże stoły i szerokie ławy. Jest jedno ale. Jest tabliczka z napisem teren prywatny. Przede mną przejście do Chrośnicy. Wioskę opuszczam już po ćmoku:Na nocleg jeszcze trochę drogi zostało. Docieram do wiaty pod Leśniakiem. Rozważam o noclegu tutaj, ale trochę wieje. Poza tym Okole to Okole :)). Ruszam na ostatnią prostą. Styrany docieram na szczyt przy blasku czołówki, zajmuję "swoje sześć kątów" :)). W zdrowiu melduję się na Okolu 725 m n.p.m. Aż strach pisać, że to najwyższy szczyt w Górach Kaczawskich, bo swojego czasu był z tym niezły bajzel. W każdym razie loguję się na stole. Wiatka oferuje nocleg dla jednej osoby. Wieczór na szczęście ciepły. Czas zatem na szybką kolację, bo zmęczenie daje się we znaki. Dobranoc.
26.02.2025
Okole 725 m n.p.m. - Dłużek 592 m n.p.m.
Wczesnym rankiem przelotnie popadało. Wiatka oparła się, co cieszy. Przestało padać, wyległem na punkt widokowy: Łysa Góra przedstawia się tajemniczo przed wschodem słońca: Widok na Karkonosze obowiązkowo: No i oczywiście spojrzenie na dzisiejszą trasę, czyli w kierunku szczytów Baraniec, Skopiec: Po "jutrzni" czas na śniadanko. Dzisiaj jest mój debiut. Otóż od Jeleniej Góry, w której nabyłem 10 sztuk niosę na grzbiecie surowe jajeczko w normalnej wytłoczce i przy odrobinie rozwagi ma to sens. 4 jajka padły w JG a reszta przeznaczona na trasę. Zatem dzisiejszego ranka kuchnia wyda na śniadanie jajecznicę na masełku z trzech jaj! Po posiłku czas na pakowanko. Robi się cieplej i nawet słońce się przedziera. Schodzę z Okola ponownie do Chrośnicy, ale z drugiej strony i podejście zboczem Łysej Góry: Pod schroniskiem "Łysa Góra" stoi na miejscu bardzo widokowym taka "kolibka": Obiekt oczywiście zrujnowany, ale w ciepłą noc uwalić się na "werandzie" z widokiem na Okole, kto wie? Schodzę do parkingu: Od tego miejsca trasa mnie kładzie. Kwestia tylko przejścia przez Dziwiszów i zaczyna się sielsko a nawet anielsko:) Muszę coś przekąsić, czas na "małe 5": Po czym ruszam w drogę: Łysej Górze na do widzenia: Ze zbocza wzgórza Źróbek 615 m n.p.m. również można się zdziwić: Trasa nadal wiedzie w takim klimacie. Docieram "z tych nerwów" do ruin folwarku Oberammergau: Pyknę się w drugą stronę: I dalej tkwię w takim warunku, aż wierzyć się nie chce. Trudno się mówi, docieram do cywilizacji. Dla odmiany takie urozmaicenie trasy: Widokami się pasę. Melduję się w Komarnie. Wodę uzupełniam u gościa, który jest twórcą przydrożnej kapliczki. Dwa słowa zmieniliśmy i w drogę. Docieram do Przełęczy Komarnickiej 622 m n.p.m.: Zanim zrobię przerwę na obiad, podklepię na Folwarczną 723 m n.p.m. celem ogarnięcia sprawy: Czas na posiłek, schdozę do wiaty: Niejednokrotnie się przekonałem, że dobrymi miejscówkami się nie gardzi. Pół godziny mnie nie zbawi. Chwila odpoczynku poparta gorącą strawą to miód na mój żółądek:)). Wtaczam się do miejsca znanego i lubianego: Dobrze jest zrzucić szafę i odpocząć. W ramach obiadu daem se makaron ryżowy z sosem śmietanowo-pieczarkowym: Lekko "podładowany" pora ruszać. Żegnam się z niebieskim szlakiem i do Wojcieszowa schodzę żółtym. W pewnym momencie łapię się na widok najwyższego szczytu Pogórza Kaczawskiego, czyli Ostrzyca 501 m n.p.m.: W Wojcieszowie odwiedzam PizzoManię, lokal znany i lubiany. Wbijam jak do siebie: Nad Wojcieszowem jest szczyt Dłużek okraszony wieżą widokową. Tam pójdę zlec na nocleg. Czas się zbierać na ostatnią prostą. Trasa również należy do przyjemnych i widokowych. Pod Chmielarzem miejsce odpoczynku: I już za chwilę... Rogacz 615 m n.p.m. na mnie łypie: No i docieram na miejsce. Dłużek 592 m n.p.m. Melduję się przy wieży widokowej: Póki jest jeszcze szansa na jakiś widok wchodzę na wieżę. Miło jest obciąć na miejsce poprzedniego noclegu. Łysa Góra z Okolem, mmmmmm...Teraz ze spokojnym sumieniem schodzę i chwilę się miotam, bo jakieś miejsce na namiot muszę wyklepać. "Dom" stoi, pakuję się do środka. Na kolację leci gorąca herbata z termosu i ląduję w puchu. Dobranoc.
27.02.2025
Dłużek 592 m n.p.m. - Bolków - Strzegom - Wrocław
Noc z przymrozkiem. Kładąc się spać to niebo było gwiażdziste. Rankiem niestety się pochmurało na tyle, że wizytę na wieży odpuściłem. Wygramoliłem się z namiotu: Jest na tyle ciepło, że śniadanie spożyłem na świeżym powietrzu: I czas się zwijać. Zapodaję czarnym szlakiem, odwiedzę Rogacz 615 m n.p.m. Po drodze taki lokal: Przejdę przez Marciniec 624 m n.p.m. i odbiję na szlak niebieski. Wycinka lasu trwa w najlepsze: Docieram do Szybu Louis/142 m dł./, czyli szyb dawnej kopalni miedzi Wilhelm: Wracam do szlaku, niebawem będzie odbicie na szczyt Żeleźniak 664 m n.p.m., ale wejście odpuszczam. Za chwilę melduję się w osadzie Radzimowice, dawniej Stara Góra: Miejscem jestem porobiony. Centrum osady bajeczna: W Radzimowicach przerzucam się na żółty szlak do Mysłowa: W Mysłowie chwila odpoczynku w sklepie. Z okazji tłustego czwartku zarzuciem dwie bułki i luksus ten zapiłem mlekiem. Jako, że impreza zbliża się ku końcowi, w dobrym tonie jest zamieszać. I oczywiście skręciłem nie tu gdzie trzeba no i "chwila" zeszła zanim wróciłem na dobre tory: Przede mną jeden z większych nieczynnych kamieniołomów w Górach Kaczawskich Mysłów-Sobocin: Do skrzyżowania drogi Płonina - Stare Rochowice ok. 4km. Jeszcze taki widok z trasy. Szkoda, że to nie maj: Docieram do skrzyżowania, skręcam na Stare Rochowice i chwilę odpoczynku zrobię, bo jest okazja:) Korzystając ze słonecznej aury podsuszę namiot i śpiwór. Przede mną ostatnia prosta do Bolkowa:W Bolkowie czas na obiad, wbijam pod arkady. Miałem w planie przejść jeszcze czerwony Szlak Brzeżny, ale po dłuższym namyśle odpuszczam. Zostawiam temat na inną okazję. Posilony wracam na przystanek autobusowy. Do odjazdu ostatniego autobusu mam ponad 20 minut. I w ciągu tych 20 minut dzieje się. Okazuje się, że autobus do Wro o 16.05 został odwołany :)) i do Wro już jakby nie ma czym wrócić, a ostatni bus do Legnicy właśnie odjechał sprzed nosa. Mój marny tyłek uratowała sympatyczna pani, która liczyła, że wsadzi swojego syna do autobusu i dowiezie do Strzegomia. Nie, nie, to brzmi zbyt pięknie. Autobus odwołany:))
- no to jestem w dupie, mówię.
Pierwsze co przyszło mnie na myśl, trza było iść do Złotoryi. Ale moja wybawczyni zachowała się bardzo charakternie. Zadzwoniła do męża i tłumaczy co się stało.
- no i zabierzesz jeszcze pana z plecakiem?
Za ok. 20 minut wiozę się do Strzegomia jak normalny biały człowiek. W Strzegomiu żegnam się i kulam na stację kolejową:W Jaworzynie Śląskiej mam ostatnią przesiadkę i o 19.02 jadę do Wrocławia. Góry Kaczawskie ponownie zaskoczyły pozytywnie. W tym pasmie nikt nie chodzi! Dlatego m.in. wrócę tu niebawem.
Dziękuję za uwagę.
Ja też już po nim nie chodzę, tylko jeżdżę rowerem :P Większość miejscówek kojarzę, a nocleg w wiacie na Okolu wspominam pozytywnie.
OdpowiedzUsuńJa też mam plan na jajecznicę na śniadanie w górach, ale muszę kupić patelnię. Bo jeść jajecznicę z garnka, to nie przystoi ;)
Mam wrażenie, że obecnie z każdym rokiem jest coraz dłuższy okres takiej ponurej wiosny. Śniegu brak, a trawy jeszcze żółte. Mało fajne okoliczności przyrody do wędrowania, ale co robić. Przecież w domu nie będzie się siedzieć.
Cisza i spokój, takie rzeczy w Górach Kaczawskich to norma :)). Co do okresu ponurej wiosny to fakt, ale co zrobić, takie czasy :))
Usuńps. Też się rozglądam za patelnią, mam coś na oku :))
Szkoda, że to nie wiosna i nie było zielono. I fajny temat, bo sam nad Kaczawskimi myślę więc teren z moich planów się nieco pokrył i trochę mi Twoja relacja spadła z nieba ;)
OdpowiedzUsuńLaynn, temat jest naprawdę godny. Będzie Pan zadowolony :))
UsuńWiem, wiem, ale odległość - wymaga kilku dni i nie wiem jak to ugryźć w całość.
Usuń