Buchnęło!

Udało się coś wykroić z wyjątkowo długiego majowego łyk-endu.

1 maja miałem imprezę rodzinną, czekam zatem do piątku. W piąteczek mieliśmy ogarnąć z Redem z bloga Góry ponad chmurami "jakie" ognisko, bo aura sprzyjała, ale z powodów zawodowych tegowoż temat poczekać musi niestety na inną okazję. Od kilku lat temat startu imprezy z Ludwikowic Kłodzkich czeka na realizację, zatem okazja czyni "złodzieja" :))

6.05.2023 

Wrocław - Ludwikowice Kłodzkie - wiatunia na Przełęczy Woliborskiej 711 m n.p.m.

W piątek kończę robotę w samo południe. Dzień jest tak piękny, że aż strach siedzieć w domu. Na sobotę niestety jest "straszone" załamaniem pogody w postaci obfitych opadów deszczu i znacznym ochłodzeniem. W końcu to normalny stan rzeczy gdy nadchodzi wolny łyk-end. Ja się jednak nie poddaję, spakowana szafa czeka na swój czas. W sobotę "srana" zaciągnęło, lunęło, itd. Magowie od pogody wieszczą, że ok. godziny 13-tej nadejdzie koniec opadów :)) I ja im wierzę! "Bez" internet dokonuję zakupu biletu i przed godziną 11-stą kulam na przystanek komunikacji miejskiej w srogim opadzie, jak normalny biały człowiek. Na dworzec kolejowy docieram w zdrowiu, lekko zmoczony. Wtaczam się na peron 4, loguję w wagonie i do strefy zrzutu wiozę się SPRINTER BYSTRZYCĄ. Na miejsce docieram planowo ok. 13.30. Nie ma absolutnie żadnej wątpliwości, gdzie jestem :))
Z pogodą "magowie" nie kłamali. Ba, nawet o słońce się ocieram. Docieram do szlaku zielonego, bo od tego koloru zacznę imprezę i co moje biedne oczy widzą? Wiatunię! Nie ma to jak zacząć wędrówkę od odpoczynku:
W wiacie uwalony dociera do mnie, że majowa zieleń buchnęła! Ptasie trele mają się znakomicie, jednym słowem, czad! No nic, obieram kierunek na Lisie Skały. Jest ciepło, słońca również nie brakuje. Za chwilę wyjdę na łąki. Dzieje się:
Dalsza trasa wiedzie zboczem Gruntowej 683 m n.p.m. Wspomnieć należy, że tereny przepiękne na biwaki. Docieram do Skrzyżowania pod Gruntową 592 m n.p.m.
Dla odmiany trochę odcinka leśnego, ruszam:
Nie wiem, czy mija 10 minut? Przede mną kolejna porcja widoków, cel mojej wędrówki:
No trudno, jakoś to będzie. Docieram do granicy Sokolca i Jugowa. Pach! Leje. Na szczęscie opad krótkotrwały i ostatni tego dnia. Docieram do Rozdroża pod Lisimi Skałami:
Od Lisich Skał zmienię szlak na niebieski. Tymczasem zbliżam się...Lisie Skały 870 m n.p.m.:
Warto odsapnąć, tym bardziej że wyszło słońce. "Duże 10" nikomu nie zaszkodzi:
Ruszam na Grabinę 946 m n.p.m.:
Na Rozdrożu pod Kozią Równią łoję dalej szlakiem niebieskim, to był błąd. Trza było mnie kulać czerwonym szlakiem przez Polanę Jugowską. Wizyta w nowej wiacie na polanie tejże musi poczekać do kolejnej wizyty. Na dodatek przegapiłem odbicie szlaku niebieskiego i ku mojemu zdziwieniu dotarłem do "Bukowej Chaty" :)). Muszę kawałek podejść do szlaku, a zdrowie mam i tak nietęgie:
Niebawem docieram do schroniska PTTK "Zygmuntówka", ileż czasu mnie tu nie było!
Wpadłem na chwilę przerwy. Miło jest dupę uwalić w bufecie. A co mnie tam, zamówiłem "bigos leśniczego" pierdząc za ten luksus całe 24 zyla. Posilony ruszam w plener. "Zygmuntówka" na do widzewa:
Przerzucam się na szlak czerwony, fragment GSS. Na Zimnej Polance wiatunia:
Widoki się zakończyły. Łoję na Słoneczną, Kalenicę 964 m n.p.m.:
W związku z warunkiem zastanym odpulam wejście na wieżę. Dochodząc do Żmija 887 m n.p.m. liczyłem na widoki, bo się "jakby" trochę przejaśniło. Nie, nie, to myślenie życzeniowe:
Kulam przez Bielawską Polankę, Popielak 856 m n.p.m i schodzę na Wigancicką Polankę, która rozjechana jest na maksa. Do Przełęczy Woliborskiej mam ok. 2,5 km. W planie miałem nocleg na Czeszce 742 m n.p.m. Drugie podejście kończy się fiaskiem, warunki są zbyt podłe aby popełnić ten krok. Znam kolesia, który za ósmym razem zobaczył "coś" ze Śnieżnika. Także wszystko przede mną :)). Wracając do tematu, na szczęście jest poczciwy pensjonat w ramach awarii. Ostatnie kroki:
I upragniona wiata na Przełęczy Woliborskiej 711 m n.p.m.:

Wtaczam się na salony, zrzucam klamota i idę po wodę, aby się później po ćmoku nie szwendać. Przygotowując kolację okazuje się, że nie zabrałem plastikowego, "ultralekkiego" kubka na herbatę. Trza było "chlipać" z garnka, w mordę misia! Grunt, to się nie poddawać. Opity i posilony pora szykować się do snu. Pogoda i tak klękła, nie ma co siedzieć. Dobranoc.

7.05.2023 

Wiata na Przełęczy Woliborskiej 711 m n.p.m - Bielawa - Wrocław

To co miało przyjść wczoraj, przyszło dzisiaj. Z worka nie chce mnie się wychodzić. W powietrzu sama woda, do tego wietrznie. Nie mogę w nieskończoność "pierdzieć" w śpiwór, czas zatem się zbierać. O poranku:
Pora na śniadanie. Kuchnia wydała "żużel z cebulką", jest owoc i warzywko:
Po tak zacnym posiłku pora się zbierać. Oczom nie wierzę:
Ruszam naturalnie na kolejny fragment Szlaku Trudu Górniczego. Już wiem, że temat ruszę w całości, choćby skały srały. Trasa licząca ok. 60 km będzie idealnym wyborem na dłuższy łyk-end. Przede mną fragment czarnego szlaku, ale w przeciwnym kierunku do imprezy z kwietnia ub. roku Ruszam, Zamkowa 601 m czeka! Początek fatalny. Nie dość, że nic nie widać, to na dodatek dżdży. Niebawem muszę odpalić mapy.cz, przy odbiciu szlaku w lewo jest chwila "ciszy" :)), nic nie ma. Łapię właściwy kurs schodzę niemal na szagę do leśnego duktu i dalsza trasa nie nastręcza problemów. Na grzbiecie Zamkowej nieciekawie:
Docieram na miejsce resztek zameczku Hannigburg:
Obiekt pochodził prawdopodobnie z XIV wieku, stanowiąc zabezpieczenie rubieży Księstwa świdnicko-jaworskiego. Ruszam przed siebie:
Docieram do cywilizacji:
Wiatraczyn 436 m n.p.m., w tym miejscu kończę przygodę ze szlakiem czarnym. Do Bielawy kulam poza szlakiem, przez pola. Ostanie spojrzenie w kierunku Zamkowej:
Łapię się nawet na rzepak:
No cóż, wędrówka polami dobiega końca. Aby nie iść do Jodłownika asfaltem, polazłem bokiem polami. Dotarłem do przystanku komunikacji miejskiej. Niebawem zjawił się autobus, w który się zapakowałem. Przed rondem wysiadłem, udałem się na stację kolejową Bielawa Zachodnia:

W związku z tym, że PęKaeS będzie szybciej zrobiłem nawrotkę do ul. I maja i tam po niemal godzinnym oczekiwaniu na autobus. Wypizgawszy mnie jak diabli :)) Góry Sowie nie zawodzą, jest to dla mnie kawał zacnego pasma, w które zawsze chętnie wrócę. Na Szlak Trudu Górniczego już jestem zakodowany, tematu nie odpuszczę. Dam se pewnego razu 60 km, bo kto biednemu zabroni?

Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Jednak w tym roku lepiej było się wybrać w majówkę niż już po ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tym razem prognozy się nie sprawdziły in plus na majówkę. W sumie w tygodniu też było pięknie, dopiero weekend kończący długi, się spier...liła pogoda.
      Za to menel miał klimatyczną aurę ;)

      Usuń
    2. Niestety, nie każdy ma "wolną" majówkę. Ale...lepsze to niż nic :)

      Usuń
  2. No proszę, maszerowałeś po terenach, które mam już upatrzone na tygodniowy, czerwcowy wypad. :) W Sowich trochę mnie nie było, zatem pora nadrobić zaległości. Szkoda że druga część trasy mokra i niewidokowa, ale czas gdzie wszystko bucha i kwitnie, ma urok nawet podczas załamania aury. Dodatkowo jak zauważył laynn, klimacik był... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. G. Sowie mają to coś... klimacik? Tak, laynn kąsa fabułkę 😎 Medart, w czerwcu i mnie prawdopodobnie "zobaczo" w Sowich, więc gdyby termin się zgrał...

      Usuń
  3. Jak wszystko dobrze pójdzie, "meldujo" się tam najprawdopodobniej 18-go. :) Przyjadę z moją niewiastą i będziemy mieć bazę w Jugowie. Stamtąd planujemy śmigać w różne miejsca. Jakby coś, napisz mi w komentarzu na blogu odnośnie swoich planów. Może złapiemy się gdzieś na szlaku?
    Pozdrowionka. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak wrażenia po odwiedzinach w Zygmuntówce? Daaawno tam nie byłem, chociaż już wielokrotnie przechodziłem obok. Bardzo się do tego miejsca zraziłem po odwiedzinach w dawnych czasach, gdy najemcą był ciągle pijany gość.

    Szlak Trudu Górniczego znam z fragmentów, ale nie wiedziałem, że on ma tyle kilometrów. Bardziej się spodziewałem, że to jakiś krótszy, lokalny pomysł. Więc również wpada na długą listę pomysłów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zygmuntówka" to skansen :)). O przewlekle wstawionym najemcy jedynie słyszałem . Zawsze tam nie spałem :)) Ostatnio tam byłem w 2013 roku na jakimś naleśniku. Co do Szlaku Trudu Górniczego, chciałbym go przejść tego lata, może się uda.

      Usuń
  5. W zeszłym roky na jesieni byłem w "Zygmuntowce", rezerwowałem nocleg. w wakacje, a miedzyczasie zmieniły się ceny ale policzyli mi po staremu. Żarcie też dobre. Dostęp do wrzątku jest teraz całą dobę.

    OdpowiedzUsuń
  6. P.s. Czekam na Twój Szlak Zamków Piastowskich. Ja go kończę w piątek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super. Gratulacje. Będzie jakaś relacja z przejścia?

      Usuń
    2. Nie mam takiego daru do pisania jak Ty. U mnie kończy to się na wpisie do kroniki wypraw, którą prowadzę już z 15 lat.

      Usuń

Prześlij komentarz