Mija kolejny miesiąc odkąd pierdzę w krzesło.
Dostanę szału albo odwiozą mnie do Tworek, parafrazując klasyka. Pojawia się cień nadziei na wyjazd. W środę kończę robotę przed godziną 11-stą, a czwartek mam wolny. Zacieram łapy i rozważam, na co mogę sobie pozwolić w ramach jednego noclegu. Grzebiąc w internetach wpada mnie informacja, że mam bezpośrednie połączenie kolejowe z Bielawą. I tu mnie mają. Jak mogę nie skorzystać z tak zacnej oferty. Kufa, no jak?! Pakuję szafę, licho nie śpi.20.04.2022
Wrocław - Bielawa Zachodnia - Przełęcz Woliborska 711 m n.p.m.
O mały włos bym nie pojechał. Magowie od pogody straszyli opadem od godziny 13-tej, a zaczęło ok godziny 11-tej. Aby przerwać kombinacje wyjazdowe szybko kupuję bilet "bez internet" i opuszczam kwadrat, o 12.21 kulam "Ślężą" do strefy zrzutu. Trasa przebiega bezproblemowo. Przed godziną 14- stą jestem na miejscu, orzeł wylądował: Uwagę moją zwraca pomarańczowe tło tablicy z nazwą miejscowości. O tym fakcie informował mnie wcześniej Red, a mnie zastanawia z czego to wynika? Cały czas pada, nie jest to może poważny opad, ale jednak. Wbijam do wiatki celem obcięcia w mapkie i przyodziania "membrany". Jestem w gotowości bojowej, start! W ramach rozruchu odrobina asfaltu. Za chwilę muszę zrzucić polara, bo się ugotuję. Szlak żółty wyprowadza do dużego akwenu Sudety, wcześniej jednak kilka stopni pod górę: Oddech wyrównuję obcinką na zbiornik Sudety z Parkową 452 m w tle: Kontynuuję żółty szlak. Docieram do miejsca, w którym muszę odetchnąć - Kamieniczki 412 m: Deszcz nadal siąpi. Żegnam się z żółtym kolorem szlaku i dalej idę zielonym w kierunku Nowej Bielawy, do której wkraczam dumny i blady: Za chwilę czeka mnie podejście na Koci Grzbiet. Na północnym stoku Kuczaby 651 m znajduje się taras widokowy, wbijam na chwilę odpoczynku: Szkoda, że warunki mam słabe. Rzut oka na Ciemny Jar, Słoneczna niestety tonie w chmurach: Muszę zweryfikować swoje plany odnośnie noclegu. Początkowo miałem uwalić się na Czeszce, bardzo honornym szczycie Gór Sowich. W związku z warunkami zastanymi nie byłby to dobry pomysł. Jako, że w niewielkiej odległości znajduje się Przełęcz Woliborska, która oferuje znakomity wariant noclegowy, tam skieruję swoje kroki. Schodzę do skrzyżowania i kolejna zmiana szlaku, tym razem na kolor niebieski. Wcześniej uzupełniłem wodę do peta i krokiem równym kulam na nocleg. Gdzieś na niebieskim szlaku: Zdaje mnie się, że dni tej tablicy są policzone: Schodzę do drogi nr 384, przede mną "ostatnia prosta". Mijam odbicie na Czeszkę i za chwilę docieram na pierwszy nocleg. Jestem przed godziną 18-stą. Klamota zrzucam w wiacie i idę po opał, którego o dziwo jest od groma. Z racji wilgoci rozpalenie ogniska chwilę mnie zajmuje. Na biwaku ognisko to fajna sprawa, miło jest się ogrzać:Po godzinie 22 polazłem na salony, odpadłem niemal natychmiast. Dobranoc.
21.04.2022
Przełęcz Woliborska 711 m - Nowa Ruda - Wrocław
Wczoraj po godzinie 20-tej mgła zaczęła opadać i w pewnym momencie było jak w angielskim horrorze. Dzisiejszy dzień ma być w opadzie, tak twierdzili "różdżkarze" od pogody. Oko otwieram po piątej srana. Oczywiście około godziny dojrzewam, po czym zwlekam się z koja i czas zweryfikować waruneczki zastane, nie jest dobrze. Mgła wisi, lekko dżdży. Żar w ognisku się tli, zatem dorzucam co nieco "do pieca". Skromne śniadanko, ogarniam bajzel, ze dwa kwadranse dogrzewam się przy ognisku. Dzisiejszy dzień planuję zejście w doliny, co okaże się znakomitym pomysłem, bowiem czarny Szlak Trudu Górniczego jest tematem nie w kij dmuchał, o czym po części się niebawem przekonam. Przy tak podłych warunkach przechadzki grzbietem okazałyby się fiaskiem. Czas zatem kończyć z marudzeniem i szafę spakowawszy ruszam w Dolinę Piekielnicy. Kolejny plus dodatni tego wariantu to fakt, że zawsze tam nie byłem. Proch odkryłem! Okazuje się, że ponad 100 m niżej przełęczy znajduje się woda, co skutkuje tym, że na nocleg nie trza tachać zapasów. Spoglądam co zostawiam: Niebawem oczom moim okazują się łąki, klimat niczym z Beskidu Niskiego. Nie byłem przygotowany na spotkanie z muflonem, którego nie zdążyłem sfotografować. Nieco dalej przy skrzyżowaniu ścieżek wpadła mnie w oko ta oto budowla: Piekielnica, "mała" rzecz a cieszy: Bawię dalej w dolinach i "gdzieś tam się idzie": Wtaczam się do Przygórza niesamowicie kameralnej wioski w Górach Sowich: Kołuję do sklepu celem upodlenia się pewnym napitkiem: Wcześniej jednak byłoby nietaktem pominięcie tego "szczegółu". Skoro jestem na Szlaku Trudu Górniczego szacunek się należy: Dawniej pod postacią górnika znajdował się napis: "1000 lat Państwa Polskiego". Na początku lat 90-tych XX wieku w związku z likwidacją miejscowego klubu górnika "ciachnięto" pomnik wywożąc postać "w nieznane". Mieszkańcy postanowili zaprotestować z dobrym zresztą skutkiem. Po trzech dniach "wakacyjnego wyjazdu" postać górnika wróciła na swoje miejsce. Ja tymczasem kulam do wiaty przystankowej zdjąć kurtkę, bo opadu jak nie ma, tak nie ma. Przede mną jeszcze ok. trzech godzin marszu: Żegnam się z Przygórzem. Ubolewam nad pogodową marnością: Niebawem wkroczę w las i do Zatorza w Nowej Rudzie będę się przemieszczał w kameralnym terenie. Zdawać by się mogło, że koniec imprezy tuż, tuż. Nic bardziej mylnego. Przede mną kolejna atrakcja, czyli stalowy most nad Piekielnicą: Most zbudowany jest z pięciu przęseł stalowych długości 36,2 m każde. W dniu 8.05.1945 roku wycofujące się oddziały niemieckie wysadziły most co skutkowało unieruchomieniem linii kolejowej. Po wojnie priorytetowo potraktowano odbudowę mostu/jednego przęsła/, które wykonano z drewna wg projektu inżyniera Ptaszyńskiego, stąd również nazwa "Most na zapałkach". Tymczasowy drewniany most miał także niechlubną nazwę "Most śmierci", jeden z powodów to m.in. śmierć cieśli Felixa Matznera - upadek z wysokości. Podobno most ten był tak niebezpieczny, że skład jechał przez most bez ludzi i wsiadali do wagonów dopiero po drugiej stronie przeprawy. Metalowe przęsło wykonała Huta Kościuszko w latach 40-tych. Przęsła i filary mostu to polska budowa: Zajrzałem na górę. 181 metrów długości, wysokość 30 m do dna potoku, 27 m do drogi, jedna z atrakcji na linii kolejowej Wałbrzych - Kłodzko. Łypnąłem w kierunku końca imprezy: Idę stamtąd: Uff, zdążyłem: Podbijam do dzielni Nowej Rudy - Drogosław. Przede mną kolejna perełka NR - niszczejący stadion piłkarski. Wbijam legalnie i oficjalnie :)) Miło by było wpaść tutaj kiedyś na nocleg. To byłoby coś: Można także odpocząć "poza murawą" :)) W zdrowiu docieram do Muzeum Górnictwa: Jako, że czasem nie grzeszę zwiedzanie podziemnej trasy odpuszczam, ale mam to zapisane na przyszłość. Druga sprawa to dosyć spora ilość ludzi, w tym szkolna wycieczka. W takich sytuacjach włącza się moja aspołeczna natura, wolę to zostawić i daję dyla. Przede mną ostatnia godzina marszu, zatem problemy się piętrzą :)). Kulam na Rudą Górą, którą wg szlaku mam osiągnąć za 45 minut. Czarny szlak w pewnym momencie się kończy, a mam na stanie mapę ze starym przebiegiem szlaku. Odpalam wobec tego mapy.cz i tam o dziwo również stary przebieg czarnego szlaku. Należy pamiętać, że w niedużej odległości przebiega inny czarny szlak - młoteczkowy, zatem na ekranie smartfona można się pomylić :)). W porę się jorgnąłem i zapodałem starym przebiegiem czarnego szlaku, który jest zamalowany, w końcu to też jakieś oznaczenie :)). W drodze na hałdę okazało się, że ktoś wykupił ten teren - jest tabliczka, że teren prywatny i wstęp wzbroniony - dlatego nastąpiła zmiana przebiegu szlaku. W związku z moim "zamotaniem" straciłem trochę czasu. Z tego co mnie wiadomo, nowy przebieg szlaku omija Rudą Górę. Wiem, bo na szczycie musiałem golnąć wody pomocnej. Schodząc z Rudej Góry odbiłem w bok do ściechy z nowym przebiegiem czarnego szlaku. Będąc na końcówce trasy skusiłem się na "małe 5" w wiatuni: Rządzę nad Nową Rudą: I "zaskoczka" na koniec imprezy, uwielbiam taki klimat, kolejny wiadukt czasem posunięty: Czarny Szlak Trudu Górniczego trzyma fason do końca, ja już rządzę w centrum: Imprezę muszę podsumować w "Kolorowej". Bez odwiedzin tego lokalu moja wizyta w Nowej Rudzie byłaby nieco zubożona, a na taki stan rzeczy mnie nie stać. Wbijam! W barze zarządziłem, dwudaniowy obiad + 2 szklaneczki pysznego kompotu w cenie 23,40 pln. Gdzie mnie będzie lepiej? Posilony i opity jak bąk kulam na stację kolejową. Po drodze gawędzę z lokalsem i moja impreza dobiega końca: Nie mam najmniejszej wątpliwości, że popełnię przejście całego czarnego Szlaku Trudu Górniczego, z pewnością ruszę dupę z Nowej Rudy. Szlak rzeczony został wydłużony do Kamieńca Ząbkowickiego i obecny jego dystans to ok. 60 km. Idealny temat na dłuższy łyk-end. Z reguły na zakończenie szlajanka wznoszę toast puszeczką imperialistycznego chłamu. Obecny toast nieco odbiegnie od tej reguły. Tym razem w ramach pierwszego dania w "Kolorowej" jako "toast" za cudowne ocalenie padł talerz pysznego rosołu: Dziękuję za uwagę.
Znam się to się wypowiem :)) Pomarańczowe tablice są tam, gdzie właścicielem zarządcą linii kolejowej nie jest PKP, a województwo dolnośląskie. Prywatnie uważam, że są wyjątkowo paskudne.
OdpowiedzUsuńSowie w tym mgłodeszczu mają fajny klimat, muszę powiedzieć, sympatyczne szlajanko:)
Dziękować za oświatę :)
UsuńNo wreszcie, bo już się o Ciebie bałam! Widać żądza przygody wielka, bo mimo barowej pogody się wybrałeś.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z ciekawością, bo parę dni wcześniej kulałam się po okolicach. W planach były Wzgórza Ścinawskie lub okolice Wambierzyc "odgapione" z Twojej relacji (a przy okazji, wskażesz mi dokładnie, gdzie jest ten punkt widokowy nad Ratnem?), ale mąż nie pozwolił ;) Pokręciliśmy się po Wzgórzach Włodawskich (z Ludwikowic Kłodzkich) i zamiast kolejnych wzgórz teleportowaliśmy się pod Książ, bo na północy więcej wiosny było. Ale wrócę tam!
Ze Ścinawki Średniej należy iść zielonym szlakiem w kierunku Ścinawki - wzgórza lub z Wambierzyc czarnym szlakiem na punkt widokowy nad Ratnem - wg szlaku czas 1,15 h.
UsuńDzięki, już namierzyłam. Sprawdziłam na innej mapie i rzeczywiście ten punkt tak się nazywa. Mam nadzieję, że się tam pokręcę kiedyś.
UsuńBardzo polecam ten zakątek. Z punktu nad Ratnem można się "pyknąć" z buta polami do Radkowa, przy dobrych warunkach widokowych temat z gatunku dla koneserów :)
UsuńJak ja Cię rozumiem, człowiek w depresję może wpaść jak niemoc wyjazdowa się przedłuża :)
OdpowiedzUsuńJak kilka lat temu łaziliśmy wokół Nowej Rudy, to co i rusz były zmiany szlaku względem map (2 ludzi, 3 różne mapy i zupełnie inna rzeczywistość) , w końcu nas oświecono, że praktycznie tam co rok jest inaczej, bo zależy kto akurat co na polu uprawia, więc trzeba iść na czuja :)
Tak jest. Może zmiany na szlaku staną się znakiem rozpoznawczym Nowej Rudy ? Dobrze piszesz, że trza iść na czuja. Ba, a nawet na bezczela :).
UsuńCzęsto jest tak, że rzeczywistość wygląda lepiej niż prognozy. Mokry las uwielbiam, musiało być bardzo klimatycznie. Informacja o wodzie bardzo przydatna, a fota rosołu (zwłaszcza w połączeniu z wywieszką na wiacie) już w ogóle zrobiła mi dzień. :)
OdpowiedzUsuńFakt, napis wielce wymowny :))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie znoszę takich długich przerw od bytności w górach, zawsze zaczyna mi siadać na dekiel. Także wiem jak to jest! Zaciekawił mnie ten "Szlak Trudu Górniczego", ale coś niewiele o nim wie wujek Google. Może ty dysponujesz jakimiś informacjami? Dobrze zrozumiałam, że zaczyna się na Przełęczy Woliborskiej a kończy w Kamieńcu Ząbkowickim? Dobry dystans na ogarnięcie w dwa dni pieszo bądź lajtowo-rowerowo.
OdpowiedzUsuńSkadi, pierwotnie ten szlak wiódł z Przeł. Woliborskiej do Kamieńca Ząbkowickiego, to robota SKPS Wrocław. Obecnie jest wydłużony do Nowej Rudy, czyli aktualny przebieg Szlaku Trudu Górniczego to Nowa Ruda - Kamieniec Ząbkowicki. Wydłużenie szlaku do Nowej Rudy można zawdzięczać członkowi Koła PTTK im. Gwarków Noworudzkich panu Witoldowi Telusowi. Nie wiem, czy pierwotnie wyznaczony szlak przez SKPS również się nazywał Szlakiem Trudu Górniczego?
UsuńPoprzedni komentarz usunąłem. Próbowałem wstawić link do zdjęcia, ale coś się nie udało. Zamiast tego wspomnę więc, że w dolinie Niedźwiedziego Potoku mijałeś być może "Gospodę pod pstrągiem". Blisko parkingu i "Leśnego Dworku". Nie wiem, czy jeszcze działa. Kilka razy tak ustawiałem sobie trasę by tam kończyć i jechać do Dzierżoniowa autobusem. To było przed przywróceniem połączenia kolejowego. A przed odjazdem zaglądałem na pstrąga dla podniesienia morale. Zawiodłem się tylko raz, gdy silny wiatr zwalił drzewo na wędzarnię i odgrzewali (wędzone wcześniej) w mikrofali. Przyjmujący zamówienia lojalnie informował, ale mimo to zamówiłem. Było czynne po południu, więc na zakończenie łażenia w sam raz.
OdpowiedzUsuńByłem nad Leśnym Dworkiem. Ale z tym "pstrągulcem" to dobrze wiedzieć, z pewnością będzie brany pod uwagę. Dzięki.
UsuńTutaj to było, na tyłach białej budowli:
Usuńhttps://goo.gl/maps/HDBfgzZpUhsvbtnk8
W internetach znalazłem, że jakoby zamknięte na stałe. Może tak być.
W tle na górze przez drzewa prześwituje taras widokowy na Kuczabie.
Tym bardziej muszę to sprawdzić :))
UsuńW końcu się ruszyłeś, więc może to otworzy okres częstszych wyjazdów. Oby tylko wiosna nie okazała się nadto deszczowa.
OdpowiedzUsuńTak jak pisze Cyryl, gdzie jesteś?, pomarańczowe tabliczki montują przy liniach należących do województwa dolnośląskiego.
Wiata na Przełęczy Woliborskiej wygląda fajnie, ale mnie trochę zniechęca do niej bliskość drogi.
Nie, nie, już nie będzie padać :))
UsuńTe wyjazdowe rozterki, ta mokra pogoda i ta doskonała fotka rosołu w Kolorowej skojarzyły mi się z wierszem Adama Ziemianina ''Kałużowo w Nowej Rudzie'' :))
OdpowiedzUsuńA kiedy nogi przestaną cię nosić
Choć do chodzenia były stworzone
Dalej wędruj choćby wśród myśli
Żeby dojść na chwilę do siebie
Przynajmniej w wyobraźni
Bo to też jest jakieś wyjście
Z kłopotliwej sytuacji
I nie szukaj dziury w całym
Tylko pytania stawiaj
Takie jak dziecko
Gdy siebie zobaczy
W odbiciu kałuży
Krzysiek, nawet nie wiesz jak wielki wpis/komentarz wysmażyłeś. Dziękuję!
Usuń