Wzgórzowo, ale bojowo

Wracam na wzgórza z premedytacją, no bo kto biednemu zabroni?

Ale poważnie rzecz ujmując, powrót jest efektem lutowej wtopy na zielonym szlaku, kiedy to w Gorzuchowie Kłodzkim postanowiłem przerwać wędrówkę z powodu lichych warunków pogodowych. Mając do dyspozycji ponad dwa dni z majowego łyk-endu szarpię się z myślami co robić? Początkowo klecę marszrutę w Masywie Śnieżnika w wariancie "zadupia". W czwartek wieczorem plan na MŚ kładzie się cieniem. Okazuje się, że atrakcyjniejszym wariantem będzie dla mnie powtórka, a raczej dokończenie zielonego szlaku z Wambierzyc do Gajowa. Już się pakuję, dalsze popychanie farmazonów to strata czasu...

29.04.2022 

Wrocław - Chocieszów - Wambierzyce - Czeskie Wzgórze 427 m

W piąteczek robotę kończę jak normalny biały człowiek po godzinie 12-tej. Szybki wjazd do "markietu" celem dokupienia niezbędnych wiktuałów, wjazd na "kwadrat", dopakowanie szafy, szybki ogląd czy wszystko zabrałem i dajemy dyla. Dagmara kula do Kudowy, zatem pojedziemy przez Wambierzyce. Wcześniej jednak należy nam się zacny posiłek w Chocieszowie. "Wiadomix", że sprawdzonymi lokalami gastronomicznymi się nie gardzi. Chwila relaksu z ukochaną przy dobrym posiłku to podstawa:
Posileni opuszczamy lokal i za chwilę lądujemy w Wambierzycach. Żegnamy się, Dagmara jedzie do Kudowy, ja bez zbędnego marudzenia docieram do punktu startowego:
Niebawem zostawiam Wambierzyce i wkraczam w las:
Mijam Rozwidlenie pod Golcem, kulam dalej do łącznika z czarnym szlakiem pod Drzewną, następnie przejście przez drogę nr 388 i "kołuję" do Raszkowa:
Na wyrównanie oddechu instaluję się w wiacie przystanku autobusowego. Warto uzupełnić wodę, podbijam zatem na posesję i ruszam dalej. Przerwę na słodycza robię w wieży widokowej "Suszynka", łypnąłem zapobiegawczo:

Opuszczam Suszynkę rozważając nad miejscem noclegowym. Nagle olśniło mnie. Przecież rejon Czeskiego Wzgórza może okazać się dobrym pomysłem. Jestem prawie na miejscu, odbijam do szczytu i widząc ambonę myśliwską sensownie usytuowaną, kieruję się w jej kierunku. Będąc pod nią widzę, że lokal okupuje myśliwy. Chwilę rozmawiamy i oddalam się w kierunku szczytu, tak będzie bezpieczniej :). Wyklepałem sobie co nieco na szczycie, namiot rozbijam już "po ćmoku". Z przyjemnością ląduję w puchu, odpadam niemal natychmiast. Dobranoc.

30.04.2022

 Czeskie Wzgórze 427 m - Gajów - Guzowata 501 m., taras widokowy - Kudowa Zdrój

Spałem jak "zabity". Budzę się po piątej "srana". Około godziny jeszcze dojrzewam i wywlekam się na zewnątrz. Czeskie Wzgórze jest bardzo widokowe, jest również zaśmiecone czego wieczorem nie zauważyłem. Szkoda, że tak piękny i widokowy pagór jest tak zaśmiecony przez lokalnych mieszkańców. Zszedłem poniżej obciąć na wczorajszy dzień:
Czas na śniadanie, klasycznie leci "żużel" z cebulką ze skromnymi dodatkami:
Po posiłku pakuję bajzel i do szlaku schodzę na szagę. Uznaję ten szczyt dobrym miejscem na biwak, jednak wolałbym się uwalić przy ambonie. Może kiedyś, zobaczymy. Jestem już na zielonym szlaku i docieram do asfaltu, przede mną ostatnia prosta do Gorzuchowa. Żegnam Czeskie Wzgórze:
Za chwilę melduję się w Gorzuchowie:
Od tego miejsca rozpoczynam nowy rozdział mojej wędrówki :). Kawałek przemieszczam się asfaltem do skrętu w prawo i łoję pod wiadukt:
Szlak wyprowadza do rozwidlenia dróżek. Za chwilę moje życie nabierze rumieńców :), operuję na Wzgórzach Włodzickich:
Klimat wzgórz rozbija mnie w proszek. W kwietniu 2015 roku szedłem innym wariantem, to było chyba jeszcze chwilę przed wytyczeniem szlaku zielonego:
Pławię się w luksusie z widokiem na Szczeliniec Wielki:
Mam też chwilę z wieżą widokową "Suszynka":
Pierwszym pagórem na który zajrzę to na mapach oznaczona kota 364 m n.p.m., spotkałem się już z nazwą tego pagórka Stein-Berg. Będąc w 2015 roku na przechadzce kimałem tutaj. Był wówczas na tym szczycie krzyż pokutny, który został postawiony w 2003 roku z inicjatywy Zespołu Szkół Agrotechnicznych w Bożkowie, zdjęcie 04.2015:
Obecnie nawet śladu po nim nie ma:
Zatem rzut oka na Bożków:
I kulam na Grodziszcze 396 m n.p.m.:
Melduję się na szczycie. Wyrównanie oddechu przy ruinie wieży widkowej z 1813 roku, którą wybudował hrabia von Magnis - właścieciel dóbr Bożkowa - w formie, która miała przypominać ruinę zamku z wysoką na ok. 20 m wieżą widokową:
Ruszam dalej. Uwagę moją przykuwa pewien zestaw, czyli maszt z przydrożnym krzyżem:
Na rozdrożu odbijam w lewo celem obcięcia interesującego mnie zestawu. Przy krzyżu "małe 5" się należy:
Polna ścieżka sprowadza do Ścinawki Dolnej. Dodatkową zachętą dla mnie aby na chwilę odbić, była Sobkowa Góra 351 m n.p.m., na mapie mam zaznaczoną ruinę kaplicy św. Sebastiana, która w swoim czasie cieszyła się popularnością. Niestety, w latach 50 -tych XX wieku budowla została rozebrana. Mimo wszystko warto było podejść, bowiem widok na Ścinawkę Dolną z tego pagóra to wartość dodana:
Sobkowa byłaby genialnym miejscem na biwak z ogniskiem gdyby nie pewien mankament:
Wracam do szlaku, Sobkowa Góra na "do widzewa":
Sielskiej trasy przede mną dalszy ciąg. Mijam po drodze zbiornik retencyjny przy którym znajduje się chatka, zamknięta co prawda na "cztery spusty", ale odpocząć na werandzie zawsze można:
Klamota zrzucę kawałek dalej. Walory krajobrazowe Wzgórz Włodzickich niszczą. Przycupnąłem na pieńku podziwiając piękne widoki włącznie z Górami Bystrzyckimi na ostatnim planie:
Za chwilę dotrę do kolejnego punktu, Zagórze 351 m:
Miejsce okazuje się bardzo kameralne, schodzę w dolinkę zboczem Wesołej 492 m:
Ścinawkę Średnią witam kapitalnym pustostanem:
Na tyłach tego domu jest możliwość postawienia namiotu, smaczku dodaje prowizorka stołu i ławki. Idąc do "city" po drodze spotykam plecaka, że jemu się chciało :)). Ścinawka Średnia również w remoncie:
Mijam stację kolejową, atakuję wiadukt:
Zbliża się pora obiadowa. Zanim wbiję do "Kuchni Smaków" odwiedzam "Biedę" celem zakupu "dwupaku" imperialistycznego chłamu, bo "promka" była. Teraz idę na obiad, wyczuwam schabowego w pakiecie, a lokal znany z ubiegłorocznego melanżu. Łapię się na flaki z pieczywem i wcześniej wspomniany schabowy w zestawie:
Wzmocniny obiadem szykuję się na atak Ścinawki 535 m n.p.m. Po drodze:
Za chwilę trochę potu uronię, wcześniej jednak:
Pot z czoła ogarniam przy figurze św. Jana Nepomucena, poniżej wyrzeźbiona scena zrucenia św. Jana z mostu Karola do Wełtawy. Jestem na podejściu, chwila na wyrównanie oddechu z obcinką na Wzgórza Włodzickie - Góra św. Anny w roli głównej:
Ostry zakręt w prawo nadal obowiązuje:
Melduję się w miejscu znanym i lubianym, czyli punkt widokowy nad Ratnem Dolnym 477 m. Uwielbiam z niego widok na Hejszowinę jak i Wambierzyce, skąd zacząłem:
Po chwili odpoczynku ruszam dalej, doczłapię niebawem do Rozdroża nad Piekłem 388 m, z jedyną spotkaną na trasie wiatą turystyczną:
Do końca imprezy, czyli zielonej kropki w Gajowie zostaje mnie ponad godzina, czas zatem się zbierać. Bujam się w okolicach Kamionki. Końcówka dokazuje, jest pod górę :)). Wychodzę z lasu i zadaję sobie pytanie, gdzie ja k***a jestem?!
Po chwili dociera do mnie, że to przecież hałdy kopalni melafiru w okolicach Gardzienia. Kulam na ostatnią prostą spoglądając jeszcze za siebie:
No i masz, docieram do Gajowa, łapczywie obcinając za końcową kropą:
Ale tu się należy w cierpliwość uzbroić i "odpękać" defiladę przez osadę. Jest i w końcu ona - kropa końcowa:
Przed godziną 17-stą melduję się na mecie, kończąc niniejszym przejście sielskiego szlaku zielonego z Wambierzyc do Gajowa. Na "duże 10" zaległem w trawie kapkę dalej, pozwalając sobie na delikatne "upodlonko" napojem wiadomym :)). Zanim ruszę "na dogrywkę", należy się słowo w temacie. Otóż czytając komentarz Patryka z bloga Ścieżką w bok, ten mnie napisał abym nie kończył imprezy w Gajowie. Jako, że znam gościa osobiście, stwierdziłem, że nie będę "się szarpał" i posłucham sugestii. Pozwoliłem sobie przed imprezą zadzwonić i dogadać pewne szczegóły. Opity jak bąk zbieram się do Radkowa granicą pozaszlakowo. Kulam ściechą na zachód, omijając szerokim łukiem ostatnie polskie gospodarstwo z uwagi na psy, kołuję "w kapuście":
Robiąc obejście docieram do słupków granicznych:
Podoba mnie się czasem posunięta ambona myśliwska, która dodaje pewnego kolorytu:
Będąc już na ścieżce granicznej mogę w końcu pobyć sam na sam z naturą. Jest pięknie, nade mną jedynie śpiew skowronków:
Docieram do krzyża, uwalę się na dłuższą chwilę:
Miejsce, które gwarantuje ciszę i spokój. Jeszcze wspomnienie z trasy:
Graniczny odcinek był krótki, ale w pamięć zapadający. Temat jest godny polecenia, docieram do nieczynnego przejścia granicznego Radków-Božanov:
Imprezę zakończę na tarasie widokowym na Guzowatej 501 m n.p.m. Wcześniej jednak głowę moją zaprzątała sosna, z oddali odnosiłem wrażenie, że za nią znajduje się kapliczka w szczerym polu. Jak się okazuje, to był wytwór mojej wyobraźni. "Kapliczką" okazało się stanowisko obserwacyjne zamontowane na sośnie rzeczonej, pewnie myśliwych:
Zajrzałem jeszcze na posesję celem uzupełnienia wody, podczas gawędy zostałem uraczony darami w postaci boczku z grilla, zarzuciłem trzy plastry :). Dziękując za gościnę ruszam na ostatnie 800 metrów i za chwilę docieram na taras widokowy na Guzozwatej:

Rozważałem nocleg w tym miejscu, który mógłby być nielichym przeżyciem. Po chwilach rozważań odpuściłem temat z dwóch powodów: 

- łyk-end majowy w pełni, diabli wiedzą co może młodzieży strzelić do głowy :) 

- miejsce jest "oklejone" oświetleniem i tego się "wystraszyłem" najbardziej :))

Dzwonię do Dagmary, która bawi w Kudowie, "płacząc" jej w słuchawkie: 

- "przyjedziesz po mnie?"

W oczekiwaniu na transport dokonuję standardowego rytuału na zakończenie imprezy, czyli za cudowne ocalenie:
Wzgórza sudeckie oferują kapitalny klimat. Warunkiem jest pogoda, w którą trafiłem raczej. Na mojej liście kolejna sielska trasa z Wambierzyc do Radkowa via Gajów. Krótki odcinek poza szlakiem Gajów - Radków to fantastyczne podsumowanie imprezy, tłumów tutaj nie ma. Jest za to święty spokój, trochę historii, piękne widoki i ptasie trele. Należą się podziękowania dla Patryka za podpowiedź wydłużenia trasy do Radkowa granicą, co niniejszym czynię. Rozpoczął się maj, najpiękniejszy miesiąc w roku. Za chwilę ruszam na przygodę życia, czyli drugie przejście "świętości", jak to mawia Krzysiek z kanału YT I gdzieś tam się idzie. Widzę, nadjeżdża Dagmara wozem bojowym. Dopiję herbatę i pstryknę na odchodne. Jeszcze tu wrócę:

W błogim nastroju zawijamy się do Kudowy. Moja majówka dobiega końca, pora odpocząć :). Fajnie będzie "nura rzucić" przed spaniem. Jutro pewnie przed obiadem w karty pogramy...

Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Trzymam kciuki za powtórkę (chyba jesteś już w trasie?). Polanka na zboczu Wesołej wydała mi się fajnym miejscem na biwaczek, a te górki nad miejscowościami chyba namiotowo odpuściłbym, wyglądają na regularne imprezownie. Ciekawe czy wieżę na Grodziszczu kiedyś odremontują, przy rekonstrukcji historycznej mogłaby mieć klimat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hola, Dave! Wrotki odpalam w poniedziałek. Polanka na zboczu ma W. ma moc możliwości. Zapewne nawiązujesz do bajzlu na Sobkowej. Tak, miejsce cudowne, ale chlew tam nie z tej ziemi :))

      Usuń
  2. Strasznie są te okolice Radkowa i Wambierzyc fajne, nikt tam nie szwęda przez co można poczuć się jak odkrywca nowych krain. Ostatnio leźlim w rozkwitającej wiośnie ze Szczelinca przez Radków, Wambierzyce do Ścinawki na zug i autentycznie chciałem minąć pekape w Ścinawce i zasuwać dalej, tak mi tam dobrze było ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładna wzgórzowa trasa! Niektóre odcinki są mi już znane, Wzgórza Ścinawskie i Wodzickie lubię. Co to za przejście "świętości" ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niebieski Szlak Karpacki. Pozdrawiam z Dynowa :)

      Usuń
    2. świetna sprawa! :) Powodzenia na wędrówce i czekam na relację! :) Ja jutro też ruszam popatrzeć na wiosenny Beskid Żywiecki, ale tylko na 2 dni ;)

      Usuń
    3. Taaa, przyznać trzeba, że 'niechcący' pogoda trafiła się w pytę: któryś już dzień z rzędu ani chmurki na błękitnym niebie ;)
      To już nawet zaczyna być nudne, ale... spokojnie, zlewy już nadciągają, ku uciesze 'kanapowych obserwatorów' imprezy niebieskim szlakiem ;)

      Usuń
    4. Lapetti, w Kalwarii Pacławskiej pojawił się alert RCB o burzach i wichurach. Zrobiłem krok do przodu i się zainstalowałem w agro :)). Z pozdrowieniami 😎

      Usuń
    5. Pffff, burze i wichury, już myślałem, że uiściwszy za pensjon z TV, dostałeś info o zmianie standardu ;)

      ps. Menel, rozważałeś uruchomić na blogu jaki mini-czat?

      Usuń
  4. Ten rejon jest świetny na spokojną wędrówkę i odpoczynek od tłumów. Wiosna chyba najładniej wygląda, bo nisko, więc i dużo zieleni można spotkać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maj w moim mniemaniu to najpiękniejszy miesiąc w roku. Wzgórza w okolicach tego miesiąca to czad, warunkiem jest oczywiście pogoda.

      Usuń
  5. Wreszcie wędrówka jak się patrzy. Odpowiednia pogoda, odpowiedni miesiąc, wszystko gra. Bardzo smacznie te wzgórza wyglądają, o wiele lepiej niż poprzednio, gdy o wiośnie można było tylko pomarzyć. Kilka kapitalnych miejscówek widokowych widzę u Ciebie, kiedyś może się uda tam poszwendać. A "świętości" zazdroszczę. Ile już w trasie i ile jeszcze przed Tobą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bry! Bardzo Państwa przeprasam, ale nie wiem czy można :)
      Taa, no więc , mając nadzieję, że nie będzie z tego jakiej draki, pozwolę sobie uchylić rąbka tajemnicy, mianowicie wg. źródeł zbliżonych do dobrze poinformowanych ;) Pan Menel jutro wykroczy do Beskidu Niskiego :)

      Usuń

Prześlij komentarz