Szlak Graniczny Słonecznik - Tłumaczów 2021 by menel

Postawiłem tym razem na Sudety. Od dłuższego czasu przymierzałem się do powtórki szlaku granicznego w wariancie nieco wydłużonym, czyli Słonecznik 1423 m - Tłumaczów.

W lipcu 2012 roku byliśmy na tym szlaku wspólnie z Gryfem, popełniając trasę graniczną z Tłumaczowa na Przełęcz Okraj. Odcinek ze Słonecznika na Przełęcz Okraj  przebiega poza granicą - dlatego wówczas postanowiliśmy zakończyć naszą wędrówkę na Przeł. Okraj - ale skoro tak to oznaczono, więc należało zapodać tę, tą, taką trasę. Obecny przebieg trasy wynosi za mapa-turystyczna.pl ok. 107 km. Z satysfakcją otwieram tym szlakiem sudeckie 100+,  z przyjemnością również dodając ten szlak do długodystansowych w moim umownym podziale, z którym nie każdy musi się zgadzać. Jeszcze jedna drobna uwaga, będzie dłużyzny kapkę, w ramach której startuję z Jeleniej Góry. Tyle tytułem wstępnego lania wody i zapraszam do lektury. 

20.07.2021 

Wrocław - Jelenia Góra - kaplica św. Anny

Na Dworcu Głównym we Wrocławiu wtaczam się do "Kamieńczyka" przed godziną 9.30. Jest klasycznie, planowe opóźnienie 30 minut i ruszam ku przygodzie. Trasa przebiega "bez zaburzeń" i do Jeleniej Góry docieram planowo opóźniony w samo południe. Wychodząc z dworca w JG liczyłem, że odwiedzę "hamburgerownię". Niestety, lokal nieczynny. Odwiedziłem zatem sklep spożywczy i dokupiwszy co nieco polazłem dalej. Docieram do tabliczki początkowej żółtego szlaku im. Tadeusza Stecia, którego nazwę nadano 19 listopada 2016 roku:
Przechadzkę zaczynam od terenów zupełnie mnie nie znanych. Nigdy nie startowałem z tej części Jeleniej Góry. Kulam przez Parkową Górę 382 m z Czarcią Amboną, syf koło niej pokaźny. Szlak jest pociągnięty zakamarami, co niewątpliwie dodaje mu uroku. Melduję się na Wzgórzu Tadeusza Kościuszki, dawniej Wzgórze Szubieniczne. W płd-wsch części wzgórza znajduje się obelisk Fryderyki Schönau, zmarłej żony Johanna Christopha Schönau, który od 1780 roku sprawował funkcję burmistrza Jeleniej Góry i w ówczesnym czasie przekształcił wzgórze w park miejski/1780, Tadeusz Steć w przewodniku Sudety Zachodnie cz. I podaje lata przebudowy 1779-86/. Obelisk powstał w 1795 roku przez nieznanego autora, którego fundatorem był J. Ch. Schönau:
Przez chwilę poczułem się jak w Międzyzdrojach :)
Opuszczam park. Przyznaję się bez bicia, że wizytę w parku tymże kiedyś ponowię, miejsce jest bardzo urokliwe. Jeszcze chwilę kulam miejską częścią szlaku i docieram do dzielni Jeleniej Góry, Czarne. Na rozstaju szlaków:
Zanim wbiję w konkrety Wzgórz Łomnickich, sycę się chwilą z malinami! Pierwsze maliny z dzikiego krzaka, mmmmmm...Pora się zbierać, przede mną Witosza 484 m. Na szczyt docieram nieco zasapany, który w zamian za trudy oferuje piękne widoki. Łypnąłem na Staniszów z Karkonoszami w tle:
Na szczycie poza mną jest jeszcze grupa turystów, która za parę minut się zawinie. Zrzucam klamota. I jeszcze jedno ujęcie:
Należy wspomnieć, że szczyt Witoszy posiadał wieżę Bismarcka 14 m wysokości. Uroczystego odsłonięcia i poświęcenia dokonano 22.09.1901 roku. Niestety, po wojnie w 1947 roku wieża została wysadzona w powietrze przez WP. Pozostał po niej jedynie cokół:
Schodzę do Staniszowa w bardzo sympatycznej scenerii:
Będąc "na dole" mijam pomnik ofiar I wojny światowej:
Na dłuższą przerwę uwalam się na ławce obok wiaty przystankowej. Parno jest jak diabli. Zajrzałem do spożywu po banany i napoje. Czas kończyć pauzę i w drogę. Staniszów żegnam widokiem na Witoszę w towarzystwie bardzo urokliwego kościółka p.w. Przemienienia Pańskiego:
Ze Staniszowem się nie żegnam, niebawem zamelduję się na najwyższym wzniesieniu Wzgórz Łomnickich, Grodna 504 m, która zaliczana jest do Korony Sudetów Polskich. Na szczycie znajduje się zamek myśliwski, wybudowany w 1806 roku jako romantyczna ruina - Zamek Księcia Henryka:
Obecnie obiekt jest własnością prywatną. Stempla przybiłem, wysupłałem 5 zyla i zajrzałem na wieżę. Co mi tam, niech mam! Wzruszyłem się widokiem na Śnieżkę:
Pod Śnieżką, niemal w lini prostej widoczny jest biały punkt, to moje miejsce noclegu. "Okiem" rzuciwszy na zbiornik "Sosnówka":
Nacieszywszy się widokami pora schodzić. Na dole przysiadłem jeszcze na uzupełnienie płynów i w drogę. Idę do Sosnówki, która zaskoczyła mnie jak diabli:
Mijam odbicie do restauracji, przy której nic się nie dzieje. Może jeszcze nieczynna? Nie sprawdzam tego. Kulam do "Krasnoludków" i mając przed oczami schabowego wielkości klapy od kibla, zarzucam tempo. Ze szlaku odbijam kawałek, niemal "dobiegam" na miejsce i...z obiadu guzik. Cisza jak po śmierci organisty. Łoję we framugę, po chwili wita mnie właścicielka z lichą wiadomością. Niestety zamknięte, ale od najbliśzego łyk-endu otwiera przybytek. Jakbym dostał w papę! Przysiadłem zatem na łyk wody i łypnąłem w mapkie. Pomyślałem, nie schodzę do szlaku, podejdę kawałek do góry, zaraz będzie odbicie. Idę, idę, idę...najprawdopodobniej przegapiłem odbicie, idę dalej. Po drodze widząc wyraźną leśną ścieżkę, postanowiłem w nią skręcić. Jedyny plus mojego "skrótu" to przyzwoity apartament, który serwuje godne waruneczki noclegowe:
Z racji dosyć wczesnej pory nie mam odwagi się w nim uwalić, wracam do asfaltu celem kontynuacji "mojego skrótu". Kto na skróty chodzi, ten późno na nocleg przychodzi - ta maksyma kilka razy mnie się sprawdziła. Dzisiaj również, w mordę misia. Docieram do skrzyżowania dróg. Na mojej mapie nie ma jeszcze oznaczonego luksusowego Seidorf Mountain Resort, zatem drapię się w czapkę, czy aby na pewno jestem w tym miejscu :)) Przede mną jeszcze krótki odcinek do niebieskiego szlaku, niebawem melduję się przy miejscu odpoczynkowym:
Wiata okupowana przez grupę "wczasowiczów", którzy postawili na kampery. Jeszcze odrobinę wysiłku i wtaczam się na salony, melduję się przy kaplicy św. Anny. Jakże jest miło! Dalej nie idę, mowy nie ma :)
Obok kaplicy znajduje się gospoda "Dobre Źródło", lokal zamknięty. W domku myśliwskim również cisza, nie żebym żałował. Mój skorumpowany wzrok dostrzega zadaszony ołtarz, gdzie mnie będzie lepiej? Loguję się. Pod ołtarzem znajduje się "Dobre Źródło", problem z wodą nie istnieje:
Zaopatrzony w dobra wszelakie rozejrzałem się po okolicy:
Na początku XIII wieku przy źródle stanęła kaplica chrześcijańska. Wcześniej mógł się znajdować ośrodek jakiegoś przedchrześcijańskiego kultu. Zdają się świadczyć o tym znaleziska archeologiczne, które potwierdzają odwiedzanie źródła przez człowieka od schyłku neolitu, przez cały okres epoki brązu i żelaza, a także nazwy terenowe w okolicy źródła: "Babia Ścieżka", czy "Pogańska Dolina". W 1366 roku Bolko II w dokumencie wystawionym w Cieplicach przeznaczył znaczne środki na konserwację kaplicy. W czasie wojen husyckich budowla popada w ruinę. Obecna kaplica barokowa to efekt przebudowy w 1718-19 roku, fundatorem był hrabia Antoni Schaffgotsch. Słońce chyli się ku zachodowi, zasiadłem do wieczerzy. Z kubanem gorącej herbaty żegnam dzisiejszy dzień, obcinając na Góry Izerskie:

Przed snem odpoczywam puchem otulony. Nie wiem kiedy odpadłem. Dobranoc.

21.07.2021

 Kaplica św. Anny - Słonecznik 1423 m

Dobrze spałem. Bladym świtem nie nękany przez nikogo powoli zaczynam ogarniać bajzel. Na czczo nie wypada podejmować trudnych wyzwań, czas zatem na śniadanie. Jest bidnie. Wziąłem pieczywo chrupkie, które nie spełniło moich oczekiwań. Abym coś poczuł, musiałbym jednorazowo zarzucić z pół paczki:
Po marnym śniadanku czas na pakowanko. Ostatnie sprawdzenie terenu, czy czegoś nie zapomniałem spakować i ruszam w drogę. Opuszczam miejsce pierwszego noclegu:
Wyjątkowo sprawnie ogarnąłem odcinek do Karpacza. Mijam ośrodek/Lubuszanin/, Czoło 874 m, zejście do Przeł. pod Czołem 819 m i już...cywilizacja. Nie marudzę, Karpacz chcę mieć jak najszybciej za sobą. Chwilę oddechu łapię na ławce z widokiem na Wang:

Ciszą cieszyłem się chwilę. Nagle słyszę liczne grono turystów ze Śląska, za chwilę nadciągają koloniści...k***a, czar prysł! Daję dyla, to nie na moje i tak już nietęgie zdrowie. Wbijam do punktu kasowego. Dobrze, że kupiłem bilet i zachowałem kwit. Uczestniczę w "pielgrzymce". Trochę luźniej się robi na rozstaju szlaków/żółty,niebieski/. Na żółtym szlaku zdecydowanie spokojniej. Docieram do Polany, to miejsce jest już dla mnie nie do poznania. "Dawno temu" była tutaj wiata, w której nie raz się spało. Komu to przeszkadzało?  

Zdjęcia 09. 2011:

Przy miejscu na odpoczynek stoją parkowi i sprawdzają bilety. Zostałem "ofiarą kontroli" :))Na chwilę uwaliłem się na ławce. Jest środek tygodnia, liczyłem na mniejsze obłożenie na szlaku. W miesiącach wakacyjnych Karkonosze mam wybite z głowy na długi czas. Ruszam na Słonecznik, od siedzenia drogi nie ubędzie. Z dala od zgiełku:
Obcinka na Kotki:
Cel już w zasięgu wzroku:
I odpocznę na Pielgrzymach, na których rojno i gwarno. Udało się coś tam wyklepać na wyrównanie oddechu. "Jeden" z pielgrzymów:
Oddech wyrównawszy ruszam na "ostatnią prostą". Upocony i z zadyszką docieram na miejsce, melduję się na Słoneczniku 1423 m:
Będąc w tym miejscu nie wyobrażam sobie nie zajrzeć na kamienną ławkę RGV:
Rzeczoną ławkę postawiono z okazji 25-lecia powstania wrocławskiego oddziału RGV /Riesengebirgsverein/, który powstał 27.02.1881 r. Nad środkową tablicą z nazwiskiem prof. dr Wilhelma Körbera /pełnił od 1888 roku funkcję prezesa/ jest widoczny napis, który biegnie po łuku: R.G.V. 1881 Ortsgruppe Breslau 1906

Dobiegła końca pierwsza część mojej przechadzki, w ramach wstępu. Chwilę odpocznę i ruszam do Tłumaczowa, nic tu po mnie. Tę część trasy na południe zakończę jej profilem:

 

 

21.07.2021

 Słonecznik 1423 m - Przełęcz Okraj, schronisko PTTK

Na odpoczynek odbiegłem trochę od tłumu. Przede mną zejście na Polanę, ale innym wariantem. Od teraz obowiązuje mnie zielony szlak. Jestem trochę głodny, na obiad zejdę do Karpacza. W drogę! Zaczynam od najwyższego punktu na trasie:
Podczas zejścia odpoczynek robię przed Polaną. Chwilę odspanąłem i ruszam dalej. Mijam Polanę i za chwilę odbiję do Karpacza. Dłuży mnie się trasa. W końcu docieram do asfaltu. Głód doskwiera, uwalę się w restauracji Pensjonatu "Paradise":
Kuchnia ma awarię. Na zamówienie czekam ok. 40 minut. Żalu nie mam, dłuższy odpoczynek dobrze mi zrobi. Mam czas na pogaduchy z małżeństwem, które również czeka na posiłek. W końcu doczekaliśmy i dary kuchni wjeżdżają na stół. Posilony domawiam deser, czyli herbatę i szarlotkę z lodami, należy mnie się :)) Najedzony i opity jak bąk opuszczam lokal. Miłym akcentem był 10% upust z powodu długiego oczekiwania na posiłek spowodowanego awarią. Kulam do Białego Jaru => Wilcza Poręba. Po drodze mijam ruinę, od biedy miejsce pod namiot jak znalazł:
Niebawem dotrę do wiaty na szerokim Moście. I tu dobra informacja. Wiata jak za starych dobrych czasów:
Po chwili odpoczynku kulam dalej i docieram do kolejnej wiaty:
Ocieram pot z czoła, jest duszno. Jeszcze odrobinę wysiłku i dłuższy odpoczynek zrobię w Budnikach:
Zauważyłem, że przy ruinach zostały postawione tabliczki z informacją, co się znajdowało w danym miejscu w czasach świetności tej tajemniczej osady. Po odpoczynku ruszam na ostatni odcinek - Przełęcz Okraj. Czując już zmęczenie nie forsuję się. Docieram na miejsce, Przełęcz Okraj 1046 m:

Na nocleg wbijam do schroniska. Kąpiel dobrze mi zrobi. Dostaję pokój w bacówce w cenie 60 pln, jestem sam. Z balkonu widzę, że grupa studentów z Katowic robi ognisko. Dobrze by było upiec giętą, która "towarzyszy" mnie od Jeleniej Góry. Dosiadłem się, chwila gawędy, jest gitara, są śpiewy. Po kolacji odbijam na pokoje, kąpiel, salto na tapczan i odpoczywam. Jest dobrze. Dobranoc.

22.07.2021 

Przełęcz Okraj, schronisko PTTK - Worek Okrzeszyna, pod Bogorią

Zwlekam się bladym świtem. na śniadanko pójdę do schroniska na jajecznicę, wcześniej pakuję dobytek. Przed godziną ósmą jestem na czatach:
Jest ze mną rowerzysta, który również czeka na otwarcie. Minęła 8.00, bomba w górę, wtaczamy się do środka :). Zamawiam najbardziej męskie śniadanie, jajecznicę. Po posiłku przybijam stempla na pamiątkę, rozliczam się za pobyt i ruszam, przede mną najniższe pasmo Karkonoszy, Grzbiet Lasocki. Szlak Graniczny przeł. Okraj - Tłumaczów/ok. 80 km długości/ wyznakowany został w 1992 roku przez grupy znakarskie z Kamiennej Góry i Wałbrzycha. Docieram do kamienia:
w 2012 roku był to nasz koniec imprezy:
Ruszam ku pokrzepieniu serc, na Łysocinę 1188 m:
Warto wspomnieć, że przez szczyt Łysociny szlak wyznakowany został dopiero w 2000 roku. Jest parno, spokojnie nabieram wysokości. Przez grzbiet "przelatuję". Zaczyna kropić, na szczęście fałszywy alarm. Chwilę na wyrównanie oddechu robię w lesie, licho nie śpi:
Docieram do "znajomego" asfaltu, Pod Lysečinskou Boudou 915 m:
Przez jakiś czas będę się cieszyć widokowym odcinkiem:

Przede mną przejście graniczne Niedamirów - Horní Albeřice 850 m:
Zwracam uwagę na bardzo malowniczo usytuowaną kapliczkę słupową z 1914 roku, która znajduje się ok. 100 m od przejścia granicznego:
Stąd do HA można kontynuować szlajanko Starą Drogą Celną, którą w 1620 roku uciekali na śląską stronę czescy uchodźcy religijni, którzy zostali wypędzeni przez jezuitów, m.in. luterański ksiądz Zacharias Schmiedt z Maršova. Można również ponapawać się zacnymi widokami np. na zbiornik "Bukówka":
Nie mogę pominąć informacji, że rzeczone przejście graniczne to również dobry punkt noclegowy, znajdująca się tutaj wiata/ze stryszkiem/ oferuje schronienie strudzonym wędrowcom:
Na miejscu dwóch czeskich turystów, z którymi chwilę rozmawiam. Na mnie czas, ruszam:
Kręcę do narożnika granicy, po drodze towarzyszy mnie widok na Śnieżkę:
Docieram na miejsce, Roh hranic 944 m:
Muszę odsapnąć, zaduch jest jak diabli. Po chwili odpoczynku ruszam w drogę. Po około godzinie docieram do kolejnego przejścia granicznego, Bobr - Niedamirów 604 m:
Rządzę w Dolnym Zagajniku. Pot po dupie leci na bogato. Nikt nie mówił, że będzie łatwo:
Przebrnąłem przez "chaszcze" i melduję się w kolejnym pięknym miejscu, Růžový palouček 626 m:
Znajduje się tutaj pomnik pedagoga Jana Amosa Komeńskiego, który głosił pogląd by edukacją objąć wszystkie warstwy społeczne. Miejsce upamiętnia jego ucieczkę w 1628 roku z Czech przez Śląsk do Polski, gdzie otrzymał schronienie na dworze Leszczyńskich:
W 2012 roku tego "labiryntu" nie było, ale i tak przeoczyliśmy to miejsce:
Na tym kamieniu znajdowała się kiedyś płaskorzeźba J.A. Komeńskiego, która trafiła do muzeum w Zaclerzu:
Pobyt na RP kończę widokiem na Zaclerz:
oraz Góry Krucze, z Kralowieckim Szpiczakiem/881 m/ w roli głównej, w które zapodaję:
Nieco dalej mam czas na chwilę relaksu:
Przełęcz Lubawską 516 m atakuję czeską stroną:
Powodem jest budowa drogi, musiałem wobec tego odbić kapkę do sąsiadów:
Melduję się "u Wietnamca" w markiecie:
Zakupiłem Kofolę, wody z kranu skubaniec nie chciał nalać do pustego peta. Będąc na zewnątrz sklepu widzę rzecz zaskakującą, do sklepu podjeżdża pani na koniu, którym "parkuje" przed sklepem:
Po zakupach niczym niewzruszona "odjeżdża":

A ja kulam na parking. W 2012 roku zaparkowaliśmy z Gryfem w bardzo kameralnym miejscu. 

Zdjęcie 07.2012:

Zapytałem panią, która pracuje w kantorze wymiany walut znjadujący się na parkingu, co się stało z ławką? Podobno właściciel postanowił usunąć z powodu libacji, jakie urządzali sobie "lokalni patrioci". Nieco zmartwiony poszedłem po wodę do najbliższej posesji, po czym uwaliłem się pod żyrafą w ramach przerwy obiadowej:
Rzecz, którą uwielbiam. Podano do stołu!
Potrzebowałem dłuższej przerwy. Przekonam się "na własne nogi" podczas uroczystego otwarcia w Górach Kruczych. Na razie cieszę się przerwą... i konsumpcją. Czas przerwy dobiega końca, pakuję bałagan i ruszam. Przede mną Góry Krucze. Podejście na Mravenčí vrch 842 m dało popalić. Poza tym odbicie zielonego szlaku przeoczyłem i wejścia dokonałem "po słupkach granicznych":
Z przyjemnością zrobiłem chwilę na wyrównanie oddechu widząc "zgubiony" szlak zielony. Mv jest szczytem zalesionym, zatem pokonując stromiznę i docierając do szczytu nie marudzę, bowiem za chwil parę dotrę na Szeroką 842 m, najwyższy szczyt w polskiej części Gór Kruczych. Wysokości podaję za Słownikiem Geografii Turystycznej Sudetów, tom 9, Góry Kamienne. Na mapach widnieją wysokościa dla Mv 831 m, Sz. 857 m. Melduję się na Szerokiej 842/857 m. Z przecinki ładnie prezentuje się Královecký Špičák 881 m, najwyższy szczyt w Górach Kruczych, położony na terenie Czech:
Nie mogę pominąć widoku na Śnieżkę 1602 m:

Robi się późno, zaczynam rozważać o noclegu. Dalsza część trasy to grzbietówka. W głowie układam sobie plan, że najbliższe miejsce z odrobiną widoku będzie dobrym wyborem, oczywiście jak na złość nie ma mowy o dobrej miejscówce. Docieram na Bogorię 645 m. Podczas zejścia słyszę szum Beczkowskiego Wodospadu, z racji późnej pory odpuszczam wizytę. Odbiłem w ścieżkę, którą biegnie zielony szlak dydaktyczny. Za chwilę zrzucę klamota, ląduję w trawie zajechany jak kucyk fotografa. Rozbijam namiot, ląduję w puchu. Na kolację nie mam sił. Golnąłem "wody pomocnej", czas spać. Za mną w lesie słyszę dziki. Zrobiłem trochę "szumu", wbijam do namiotu, cykanie świerszczy "położyło" mnie. Dobranoc.

23.07.2021

 Pod Bogorią - Autocamp Loděnice/CZ/

Noc była gorąca. Kimałem częściowo nakryty śpiworem przy otwartym namiocie. Dzisiejszy dzień będzie kolejnym dusznym dniem. Ogarniam się sprawnie, szybki posiłek i opuszczam miejsce biwaku, rządzę w Worku Okrzeszyna. Uważam, że to jedno z piękniejszych miejsc w Sudetach. Na dłuższy postój zamierzam zatrzymać się przy źródełku pod Jańskim Wierchem. Wracam do miejsca wczorajszego odbicia ze szlaku i kontynuuję trasę graniczną. Stamtąd idę:
Okolica jest bardzo kameralna. W Worku Okrzeszyna:
Oczywiście podczas opadu okolica może się kazać mniej kameralna :) Za chwilę wkraczam w las i zaczynam podejście na Janský vrch 697 m w Górach Jastrzębich. Upocony docieram na miejsce:
Jański Wierch uchodzi za znakomity punkt widokowy. Nie sposób się z tym nie zgodzić:
Na J.W.:
Szczyt oferuje również górnokarbońskie piaskowce i zlepieńce, które serwują nawet dobre miejsce schronienia. Schodzę do źródełka pod Jańskim Wierchem:
Robię dłuższy odpoczynek. Uwalam się w wiacie, którą w całości mam do dyspozycji. Miałem w planie drzemkę, ale nagle zjawia się czeski rowerzysta, chwilę później "czeski plecak". Czas na kolejny garnuch gorącej herbaty. Czesie się zwiajają, kilka minut po nich również opuszczam bardzo biwakowe miejsce, przede mną Okrzeszyn. Po drodze:
Schodząc z grzbietu trafiam na grzyba, którego jeszcze nigdy nie widziałem:
Jestem w Okrzeszynie:
Wioskę biorę z marszu. Mijam ruinę kościoła cmentarnego z lat 1580 - 85 pw św. Michała:
Po czym nurkuję w chaszcze. Szlak stopniowo wyprowadza na piękne widokowo tereny. Na czeską stronę, hop! Obcinam na wieś Chvaleč:
Mijam czereśnię, pod którą w 2012 roku schroniliśmy się przed opadem. Klamota zrzucam na parę minut:
Klimaty sielankowe się skończą za chwilę. Po odpoczynku ruszam na odcinek chaszczowy, który daje w kość. Upocony wychodzę na szutrową drogę i nie wierzę własnym oczom. Widzę motocyklistę, z którym chwilę rozmawiam. Spotkamy się jeszcze na Przeł. Strażnicze Naroże. Zbliżam się od odbicia szlaku w prawo. Bardzo godne podejście na pasmo Zawory, płn. kraniec Gór Stołowych. Na odcinku szlaku, który przebiega przez Zawory początkowo był odsunięty od granicy. Zmiana nastąpiła w 1994 roku podczas odnawiania przebiegu szlaku przerzuczając go na granicę. Jestem na podejściu:
Czując dosyć mocno w nogach rzeczony odcinek zbliżam się do progu skalnego:
Jeszcze odrobina wysiłku i jestem na grzbiecie Zaworów, pod szczytem Martwiec. Zachowany jest tutaj stary kamień graniczny, na którym są wykute liter "C + A":
Prawdopodobnie jest to oznaczenie granic posiadłości opactwa krzeszowskiego. Na grzbiecie spotykam również takie oznaczenie:
Pozdrowienia z grzbietu granicznego/Trupina/:
Mam również widoki na Chełmsko Śląskie:
Docieram do Przełęczy Chełmskiej 571 m. Chwila przerwy się należy. Czekam mnie teraz dosyć stromy odcinek, podchodzę do leśnej drogi, którą przecina szlak niebieski. Znajdująca się tutaj wiata zawsze robi na mnie wrażenie:

Dodatkowego smaczku dodaje napis, zwróćcie uwagę. 

Zdjęcie 07. 2011:

I dla odmiany,

 zdjęcie 07.2012:

Przede mną kolejne podejście, tym razem Zielonka 701 m. Schodzę na Przeł. Strażnicze Naroże, w wiacie robię odpoczynek:
Chwilę zastanawiam się nad dalszym przebiegiem trasy, spotykam również motocyklistę, którego spotkałem wcześniej w WO. Chwila gawędy i się żegnamy, kulam do Łącznej. Po drodze uzupełniam wodę. W Łącznej ostatni odpoczynek w wiacie przystankowej. Odczuwam zmęczenie. Na nocleg chcę się zalogować w wiacie/po naszej stronie/ na granicy Łączna - Zdoňov. Ruszam, przede mną trochę asfaltu, mijam prywatne ZOO, szlak w pewnym momencie odbija pod kątem 90 stponi w lewo do ścieżki na skraju lasu. Końcówka trasy bardzo widokowa, m.in. na Adršpašskoteplické skály:

Docieram do wiaty. Jest, stoi, ale... syf w niej straszny. Druga sprawa, z tyłu za wiatą wywalona jest kupa słomy w belach, która już kiśnie. Wali tam jak cygance z tobołka. Fetor w wiacie jest nie do wytrzymania. Zastanawiam się, co za jełop wpadł na ten pomysł? Nie ma życia. Lekko wk*****ny zawijam się do Czechów na camping. Na mojej zmęczonej gębie pojawia się jednak uśmiech, bo jest czynny jeszcze bufet. Załatwiając sprawy formalne zamawiam prażony ser z frytami, "napój bogów" i idę się rozbić na polu namiotowym. Wieczorny prysznic stawia mnie na nogi. Gorąca herbata...i dobranoc.

24.07.2021 

Autocamp Loděnice/CZ/ - Rozdroże pod Słoneczną 666 m

Pobyt na polu namiotowym oceniam bardzo pozytywnie. Tę opcję noclegu będę brał zdecydowanie pod rozwagę przy kolejnej wizycie w tym rejonie. Zwlekam się o świcie:
Wspólna kuchnia na polu namiotowym oferuje m.in. elektryczny czajnik. Udałem się na śniadanie. Z racji wczesnej pory nie ma tłoku. Na spokojnie zarzucam posiłek następnie toaleta i pora się zwijać. Przede mną Mieroszowskie Ściany. Żegnam się z gospodarzami pola namiotowego, przechodzę koło "obornika" nieopodal wiaty. Z obrzydzeniem na to patrzę i nie daję wiary temu co widzę i czuję. Odbijam w prawo. Dzisiejszy dzień zanosi się upalnie. Mieroszowskie Ściany bardzo szanuję, przyda się odrobina ochłody:
Przez chwilę obcinam na Broumowskie Ściany i Szczelińce na ostatnim planie:
Schodzę z grzbietu. Zanim pożegnam MŚ przejdę przez bardzo atrakcyjny około kilometrowy odcinek. Serdecznie polecam, normalnie "uciech 100" :))
Przerwa się należy:
Kończąc przechadzkę przez chaszcze, szlak wyprowadza na polną drogę i za chwilę dotrę do miejsca, w którym kimaliśmy w 2012 roku:
Niestety, to miejsce jest już ogrodzone i zagospodarowane. Golińsk żegnam wiatą, do której nie dałem rady się dostać:
Żar z nieba się leje. Czeka mnie asfalt do przygranicznej wioski Nowe Siodło. Po drodze muszę odsapnąć i namiot podsuszyć:
Nieco zregenerowany ruszam. Przede mną Góry Kamienne. Ruprechtický Špičák 880 m już w zasięgu wzroku:
Docieram do rowerowo-pieszego przejścia granicznego Nowe Siodło - Vižňov. Integracja z lokalną społecznością:
Pogaduchy czas kończyć. Żegnam się z chłopakami i ruszam odcinkiem, na którym mam kryzys. Dojście do grzbietu sprawnie pokonuję. Podejście na Średniak 782 m mocno odczuwam, poza tym muszę oszczędzać wodę, co dodatkowo mnie pogrąża. Na szczycie padam w trawę, muszę się napić. Nieco zblazowany docieram do Przełęczy Sokołowskiej 710 m:
Jeszcze chwila i melduję się na szczycie Kozi Róg 785 m/jest tabliczka z tą nazwą szczytu/. Nie jestem pewien, czy nie chodzi tu o niższy wierzchołek Koziny? Łypnąłem na m.in. Włostową:
Za chwilę minę Kozinę 796 m. Grzbietówka daje mnie w kość. Do wiaty na Przełęczy pod Granicznikiem/780 m/ docieram na oparach. O ile nie stanie się jakiś cud to na bank braknie mnie wody. Jednak cuda się zdarzają. Zaczepiłem dwoje turystów, czy mogą poratować wodą - dostałem bezcenne 0,5 litra! Kolejnego "cudu" doświadczam od samotnego turysty, który się trochę zamotał przed podejściem na RS, wskazałem mu szlak zielony do szczytu. Podczas kiedy on schodził ze szczytu, ja szykowałem się do wymarszu z wiaty. Chwilę pogadaliśmy i rzekłem, że cieniutko z wodą stoję. Po chwili mój "znajomy" wyciąga z plecaka 1,5 litra wody i wręcza mnie całą butelkę. Odżywam! Za chwilę wyciąga drugą butelkę, z której odlał do mniejszej butelki i kolejne pół butelki mnie przekazuje. Tę porcję "wytrąbiłem na hejnał". Jeszcze chwilę pogadaliśmy i dziękując mu za ogromne wsparcie rozchodzimy się w dobrych humorach. Na podejściu rozważam sytuację, są jeszcze dobrzy ludzie. Zasapany docieram na Ruprechtický Špičák /880 m/:
To drugie podejście po Średniaku, można ducha wyzionąć. Klamota zostawiam na ławce i idę na wieżę:
Delektuję się widokami łypiąc m.in. na moją dalszą trasę, Góry Sowie na ostatnim planie i Głuszycę w górnej lewej części kadru:
Nie mogę pominąć "stałego pakietu" Gór Suchych:
Schodzę do stolika. Rozkładam mapę i rozważam swoje położenie. Ustalam plan minimum - Przełęcz pod Czarnochem 660 m, tam jest wiata. Jeżeli "klęknę" z wodą, instaluję się w wiacie, po wodę zejdę do Janoviczek i tej wersji się trzymam. W tak zwanym międzyczasie na szczyt wtacza się grupa turystów, chwilę rozmawiamy. Oni idą na wieżę, ja kontynuuję szlak graniczny, ruszam żwawo. Dwukrotnie odpoczywam na łonie natury. Ciszę i spokój zakłóca mnie znajoma grupa turystów. Kufa, tak długo leżałem w trawie? Pozdrawiamy się, jeszcze chwilę leniuchuję i ruszam. Ostatni odpoczynek robię pod Bukową Górą i po raz drugi widzę grupę "znajomych". Aż podniosłem szanowne cztery litery ze zdziwienia. Tym razem ku ogólnej uciesze rozmawiamy dłużej. Okazuje się, że idą do Głuszycy i nie chcieli iść grzbietem, więc odbili na czeski szlak niebieski, który co jakiś czas pokrywa się z zielonym. W trakcie rozmowy pytam szanowne grono jak stoją z wodą? I dzieje się kolejny "cud", kolejna grupa dobrych ludzi ratuje mój marny tyłek, rzutem na taśmę wpada mnie niecały litr "wody pomocnej". Wygląda na to, że jestem uratowany. Żegnamy się, kulam na Przełęcz pod Czarnochem 660 m:
Czas mam dobry, o dziwo. Pragnienie mnie męczy, a wodę i tak muszę reglamentować, co mnie nie pomaga. Spróbuję doczłapać do Trójpańskiego Kamienia. W drogę. Mijam Czarnoch-a 725 m:
Jedna rzecz mnie dziwi. Na Przełęczy pod Czarnochem na szlakowskazie "stoi" Tłumaczów 4:15 h, a na Czarnochu 4:30 h. Przepraszam, ki ch** wodę mąci? Nie zrażam się, ja chcę pić! Idę do Trójpańskiego Kamienia. No i jestem:
Jestem padnięty, chcę dojść do Rozdroża pod Słoneczną 666 m. Wcześniej i tak nie bardzo jest gdzie się rozbić. W końcu docieram na oparach, jestem na miejscu. Pierwsza próba wejścia do namiotu kończy się fiaskiem. Okazuje się, że rozbiłem się przy mrowisku, żeż ja p*****le! A z kącików ust spływa mnie żółta ciecz, to jad! Muszę się "przegrupować", co kosztuje mnie dodatkowe cenne minuty, które uniemożliwiają uwalić się w namiocie i nakryć puchem.

W końcu ląduję w swoim królestwie. Dzisiaj dostałem po tyłku jak nigdy. W Jeleniej Górze zakupiłem m.in. puszeczkę mazutu/pepsi/ na czarną godzinę. I wiecie co, nie mam żadnych wątpliwości, ale nadeszła czarna godzina. Jest noc, trawa wrze od cykania świerszczy, do tego koncertu wyciągam puszeczkę i pssssst...ten syk otwieranej puszki to wręcz magia :)) Pierwszy łyk niszczy wszystko. Do tego świadomość, że jutro do śniadanka będzie gorąca herbata, miazga! To był ciężki dzień. Dobranoc.

25.07.2021 

Rozdroże pod Słoneczną 666 m - Tłumaczów, granica

Nie pamiętam kiedy odpadłem. Bladym świtem budzie mnie wiatr, będzie zmiana pogody. Mnie do pełni szczęścia brakuje ponad 3 godziny. Zaczyna kropić! Noc była gorąca, spałem przy otwartym namiocie nakryty śpiworem. Zabieram się za śniadanie, za dużo nie zostało. Zeruję spiżarnię. Po posiłku pakuję bajzel. Ogarniam, czy czegoś nie zostawiłem i przede mną "ostatnia prosta". Prawdopodobnie mijam fragment pomnika, który postawiono w związku z jedną z ważniejszych potyczek w tym rejonie podczas wojen napoleońskich, która miała miejsce w 15.02.1807 roku. Kolejne uroczystości odbyły się w 1907 roku, w stulecie potyczki. Po 1945 roku pomnik został obalony. Został po nim cokół i szczątki płyty:
Zdjęcia z 07. 2011 roku:
Docieram na Łąkę Strzelecką 673 m:
Miejsce znane, poniżej Dworki. W 2012 roku z Gryfem schodziliśmy do wioski po wodę. Podczas melanżu z Michunem i jego kolegą w 2016 roku, mieliśmy tutaj dłuższą przerwę. A mnie się pogoda zaczyna filcować, zaczyna padać. Do tego idąc słupkami, serwuję sobie na koniec kolejny "pion". Na szczęście jestem w lesie. Las się kończy. Przede mną cywilizacja, wysoka trawa i solidny opad deszczu:
Około półmetka drogi  jestem zlany do majtek, w butach chlupie aż miło. Na koniec imprezy trafia mnie się gratka, przejście graniczne Tłumaczówek - Šonov łoję przez Šonovsky potok:
Mijam zabudowania Tłumaczówka, po czym szlak wyprowadza mnie...w pole, dosłownie :)) Chwilę się motam, po pewnym czasie dostrzegam znajome z 2012 roku drzewo, do którego się kieruję. Do Tłumaczowa schodzę polną drogą. Docieram do asfaltu, chwila konsternacji. Nie widzę kropy końcowej. Co jest, nie ma?! Kulam do granicy, przy której stawiam się ok. godziny 11-tej. Odtrąbiam koniec imprezy. Tradycji musi stać się zadość. Z bocznej kieszeni plecaka "odbezpieczam" puszeczkę imperialistycznego chłamu, którą targam z Wrocławia i wznoszę toast za cudowne ocalenie:
Po części oficjalnej idę do auta. Dagmara na mnie czeka na parkingu. Muszę się przebrać w suche rzeczy, co jest nieprawdopodobnie cudowną rzeczą. Wracam do miejsca, z którego zszedłem do asfaltu. Okazuje się, że kropa końcowa jest i ma się dobrze:
Znalazłem!

W pełni usatysfakcjonowany jedziemy do Kudowy na obiad. Na zakończenie muszę stwierdzić, że coś zadziało się w mej biednej głowie. Otóż, pomyślałem sobie, że jak zacznę od najwyższego punktu na trasie, czyli ze Słonecznika w Karkonoszach, to dalsza trasa będzie nieco lżejsza. Nic podobnego. Interwałowo jest cały czas, taki urok szlaków granicznych. Muszę stwierdzić, że od podejścia na Średniak/Góry Kamienne/ doświadczałem kryzysu, bardzo pomogło wsparcie/wodą/ w zasadzie nieznanych ludzi, a wiara w ludzi to ogromna motywacja. Po raz kolejny doświadczyłem, że woda to cenna rzecz. W wybranych rejonach tego szlaku z pewnością się pokręcę. Szlak w całości oceniam bardzo wysoko, bo...od początku do końca jest pod górę :) Na zakończenie "dane techniczne" szlaku granicznego Słonecznik - Tłumaczów, granica:

Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Gratulejszyn! Zdobyte cztery kropki! Kilka tygodni temu żółty szlak stał się moim pomysłem na jednodniowy wypad. Start z Jeleniej Góry z buta i zgarnięcie kropy na Słoneczniku, a następnie powrót autobusem z Karpacza do Jelonki. Szlak graniczny zielony właśnie najlepiej połączyć z tym żółtym, tak jak Ty zrobiłeś! No nic, ja wtedy miałam dostępny tylko jeden dzień, więc szlak zielony (który mam na uwadze), wymusi ponowne odwiedzenie Słonecznika. co by "w papierach" wszystko się zgadzało. ;) A co do, interwałowości szlaku, zaznałam tego na "Worku Okrzeszyńskim", więc letko na trasie nie ma :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękować. Start z Tłumaczowa w 2012 roku,to jeden z powodów, dla których chciałem zacząć ze Słonecznika. Czekam na Twoją opowieść z żółtego szlaku :)

      Usuń
  2. Bardzo fajny wypad. Zobaczyłeś ciekawe szlaki, nawet dwa, bo ten żółty z Jeleniej na Słonecznik ma kilka bardzo ciekawych miejsc na swojej trasie. Mnie bardzo podobał sie Zamek Księcia Henryka oraz skały na zboczu Witosza.

    Chciałeś sprawdzić chrupkie pieczywo na trasie? Dla mnie to może być tylko jako przekąska, bo tym nie idzie się najeść.

    Budniki super miejsce na nocleg. Może jesienią uda mi się tam ponownie pojawić.

    Zielony szlak graniczny cały czas na mnie czeka, ale jakoś znajduję ciekawsze projekty na razie. W każdym razie większość znam z wędrówek, więc warto byłoby to połączyć.

    Dobrze widzę, że wiata pod Jańskim Wierchem ma zabudowane miejsce grillowe? A obok jest źródło?

    Graty za graniczny, bo kawał trasy zrobiony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Red, dziękować. Co do wiaty pod Jańskim Wierchem, wszystko się zgadza.

      Usuń
  3. Dzięki za chwilę resetu przy oglądaniu . To zdjęcie obiadku z Cofolą mnie rozczuliło . Pozdrawiam Dynidor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dobre paliwo" podczas szwendania to podstawa :)), również pozdrawiam.

      Usuń
  4. Jak zwykle - menelska klasa ;-)
    Kilka miejsca poza utartymi szlakami bardzo ciekawe - już Red powymieniał przede mną.
    Graty za pomysł i realizację. Syr + Kofola...ech! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Satan, jak wyżej - dziękować. Jesień nadchodzi wielkimi krokami...

      Usuń
  5. Satan się kłania z Północy :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Na tym kamieniu znajdowała się kiedyś płaskorzeźba J.A. Komeńskiego, która trafiła do muzeum w Zaclerzu"

    We wrześniu 2016 była płaskorzeźba i stosowna tablica.
    Była też wiązanka kwiatów od uczniów (?) szkoły z Leszna, której JAK jest patronem.


    https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLVbzD1u2iFuJwdLxKVfpV-2jBT3e4FaMmzY20CmPqN97p1GcRTJOYBrDVBRQKwxT63hUUHcBuUbO0SO8oMnyd9ngg2rBMko0F6-c_2jl3maGiI0xUayDb-7ym5PFgUhIj40R4WC47kbpnpOloZgA0pC=w882-h662-no?authuser=0

    https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLWZ6hs2yCaum6ZFVKONPLQ_117Ieicme0NnhsjorFlWK2BkbfVQcuQizoa6hsBskMKenrYEyVsoIOFVGagtkkXJbst1-g-_6McEu6cj1-FTzfJWYirmUOK4QJ08wb3ird8mkFPeB-_NHNNppy6luuur=w882-h662-no?authuser=0

    https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLUTjvVDOsaIWXS8GavT9bWW8KOF63g6p-mpK-1m3X0tHSawqtTt1do8K0IbkH8NsVJPzBE4og-nqwultkINudvTmvif0siXmbzDeHTtIIdX5-P9OZNey35j4FvKiQpqSMBM-Nj7BWTuwNKgzlk-OziS=w882-h662-no?authuser=0

    https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLWCA6TyLEoWwupSUAUibVYKHGT2rVbl4KW4hAKGPQZw8anAo0dGVpwTtXhRfUy3EywQUoj1G-PrsnIqVX3vXME7D1AUAtxICnuqkoOmE3_421-F61ZPeYZC3BUwjTY1t7aZCs-RSY5v2Wh38qsXxOYj=w626-h834-no?authuser=0

    https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLXv1VfU5gQOrvpx9hdBTQoO5FdZM9IZGuGzZ8bl3SnRHjkaNvus8OPr-_x1_9-tjDZmADCljCYKuNW2W4lHr02npVEftVWFgPcy069WOiHOJBEpW9GT6yvhvA47kNTVq1J9PvRlOMXLhDfaGUCftJ1f=w626-h834-no?authuser=0

    https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLVL0jXHiLeIuH70jgneJXMHcqG1S3TCKnrIRKqtYNSnAaIMTGtyP6UkGdIb1MZ2bSb3_T0zpyCZtRTEbPj3cNXTjLifEtHiZdC5Zoh6IXs8JRfwH04oCsGXtTA0c9sjQ7qtUU9wF7dbVorZO6pqFSds=w626-h834-no?authuser=0

    A miejsce jest faktycznie przeurocze.
    https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLU_y8JSMEbJqiPFtibEg5glFNxh39fG5RFEuwh-FaB5q4fmXxEqR5CJVePLZK6rto6CM-bHHfZNIFoQcBHSCYezYAQzcxTWzs5S7l0YTJMLQRIVoK2WaK5Zfuk6dV4-O6KIEixT-omwt3TdvhTm1qfD=w882-h662-no?authuser=0

    OdpowiedzUsuń
  7. PS. Czy jest jakiś bardziej elegancki sposób wstawiania w komentarzu zdjęć lub linków do zdjęć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jakbyś wrzucił link do albumu z wybranymi zdjęciami?

      Usuń
    2. No fakt, jest to pomysł ...
      Następnym razem spreparuję osobny album, teraz wykorzystam stary album

      https://photos.google.com/share/AF1QipO66krVO_c2SWPnY60ZlS6Sk5RKvkIiwbb0khenQDbcBDTiXv7SRsHwaWYkLP63Nw?key=emNUQUFxVktBOW9pQUZVWDRETXlvR3o1R2xhYlhR

      To zdjęcia z trzech dni, podczas dnia drugiego występuje fragment szlaku granicznego.
      Pierwszy dzień: Kostrzyca > Budniki > Okraj > Srebrny Potok
      drugi: wokół Zbiornika Bukówka, Zadzierna, Różowa Polana, forsowanie Bobru :), zamknięta Rychorska Bouda,
      trzeci: Srebrny Potok > Szarocin > Wielka Kopa > Kolorowe > Ciechanowice

      Jakby to ująć ... minimum słów komentarza :) Więcej treści było w relacji na forum n.p.m. dla której powstał ten album.

      Usuń
    3. Pamiętam tę relację na forum. Impreza godna. Rejon Zadziernej w planach, zawsze tam nie byłem. Panorama, którą zapodałeś w albumie zacna.

      Usuń
    4. Miło mi :) Autopoprawka i reasumpcja! bo pamięć zawodzi. Pierwszego dnia ominąłem Budniki. Lazłem bezszlakowo przez Ścięgny (to tam żaby wlazły na znak), potem wokół Łysej Góry i Wołowej do Tabaczanej Ścieżki.
      A propos - gdy szedłeś przez Okraj nie było problemu w rejonie Amelkowej Chaty? Podobno nastąpiły tak jakieś turbulencje w temacie użyteczności dróg.

      Usuń
    5. Nic mnie nie wiadomo. Przeszedłem "bezkolizyjnie"nie zwracając na nią uwagi.

      Usuń
    6. Trzeba użyć kodu HTML w komentarzu, by linki były normalne i "eleganckie".

      Po kliknięciu poniższego linku pojawi się obrazek z kodem, jaki trzeba wpisać ;)

      https://1.bp.blogspot.com/-qxdl2ICD4nA/YSTauS2NYAI/AAAAAAAAG_k/GOdjwZSb7DUGIa8lxAJrsf3758VtS64AQCPcBGAsYHg/s357/indeks.png

      Usuń

Prześlij komentarz