W Beskidzie Żywieckim 17-21.09.2012

Dokładnie dwa tygodnie po operacji wyjęcia złomu z nogi postanowiłem zapodać w plener, w ramach akcji lato.
Pech chciał, że padło na Beskid Żywiecki.

16.09.2012

Wrocław - Sól




Wybrałem Beskid Żywiecki ponieważ wcześniej cykałem rzeczone pasmo na raty, a to Worek Raczański, to znowu jakieś wiatowanko babiogórskie. Tym razem postanowiłem poszlajać się troszkę dłużej. Podjąłem się imprezy z Soli, bo Zwardonia mam już dosyć:)). Poza tym, w Zwardoniu ciachnęli poczekalnię na dworcu, likwidując znakomitą metę dla fanów noclegów alternatywnych i w związku z tym zbytnio nie było w czym przebierać. Z Wrocławia grzecznie zapodałem "Szyndzielnią" InterRegio do B-B, tamże przesiadka i chwilę po północy w poniedziałek ląduję w Soli. Na dworcu ciemno, wietrzno i straszno. Nieśmiało zachodzę do zawiadowcy stacji z zapytaniem, czy mogę skorzystać z noclegu w poczekalni dworca? Pani kulturalnie mnie odparła, że jest otwarte i czym chata bogata. Nie śmiałbym się opierać czy coś takiego, więc poprosiłem jeszcze o litr wody i byłem w siódmym niebie. 

17.09.2012

Sól => Bacówka PTTK "Na Rycerzowej"


Bladym świtem pobudka. Imprezę zaczynam z Soli, ostatnio tu byłem chyba z 5 lat temu. A miasteczko wcale takie małe nie jest. Po drodze mijam pokrytą gontem zabytkową dzwonnicę loretańską z 1837 roku. Znajdujący się wewnątrz dzwon ma 46 cm średnicy i został odlany również w 1837 roku w Ołomuńcu na Morawach przez Leopolda Franciszka Stańkiego:


Kieruję się na Rachowiec. Ranek mam przepiękny. Gdzieś z Podrachowca:


I dalej w takiej scenerii podążam na Rachowiec 954 m n.p.m. Gdybym wcześniej wylądował w Soli, zdecydowanie posiłkowałbym się noclegiem na Rachowcu. Pasmo Baraniej Góry prezentuje się naprawdę zacnie:


Zejście ze szczytu i na Kosarzyskach ucinam gawędę z dwoma autochtonami, uwagę moją przykuł ten oto pojazd na podzespołach Mercedesa:


Okazuje się, że nie tylko Ukraina dysponuje takimi furmankami. Nasi też mają polot i fantazję. Nawet dane mi było zasiąść za sterami wehikułu:


Na "Dworzec Beskidzki" poszedłem czarnym łącznikiem, mijając m.in. kapliczkę z 1951 roku:


Schronisko nadali stoi puste.


Chwilkę zipnąłem i zapodałem do Chatki Skalanka na śliwki:


Odnotować należy lichy stan wody na szlaku, źródełko z którego czerpałem wodę niedawno, obecnie wyschło. Docieram do schroniska na Wielkiej Raczy 1236 m n.p.m. :


Furorę robi schroniskowy kocur:


Kilka dat odnośnie schroniska na Wielkiej Raczy:
W 1933 roku prywatna firma góralska rozpoczęła budowę schroniska na szczycie, a oddział "Babiogórski" PTT w Żywcu zwieńczył dzieło w roku 1934. W 1937 r. tenże oddział doprowadził do schroniska linię telefoniczną. W wyniku działań wojennych obiekt został zniszczony i splądrowany. W 1966 roku ukończono remont kapitalny obiektu. Natomiast w latach 80-tych doprowadzono do schroniska wodę.
Piszę się na niezły żurek. Długo nie bawię. Zawijam się, bo czasu mało, a chciałbym temat Worka 'szybko' zakończyć. Po drodze nie mogę się oprzeć widokowi na Małą Fatrę:


Przegibek odpuszczam, ostatni postój robię w okolicy Kikuli 1119 m n.p.m. Do Bacówki PTTK na Wielkiej Rycerzowej docieram wieczorem, rozbijam namiot i mimo zmęczenia zadowolony,  od jutra nowe ściechy Beskidu Żywieckiego.

18.09.2012

Bacówka na Rycerzowej => Hala Rysianka


Turystyka plecakowa chyba kładzie się wielkim cieniem, bo przy śniadaniu na dworze pewna młoda kobieta pyta mnie:
- pan nie zmarzł w nocy?
A mamy 2 połowę września. Odpowiedziałem całkiem poważnie, że nałożyłem na siebie wszystko co miałem + nogi w plecak i jakoś przetrwałem. Po śniadaniu zwijam majdan, zaczyna się chmurzyć.
Z Małej Rycerzowej odbijam na szlak zielony w kierunku płn-wsch do Ujsoł. Pod Małą Rycerzową trafiam na perełkę:


W drodze do Ujsoł/Ujsołów, kufa, nie wiem jak ma być poprawnie :)


Na Przełęczy Kotarz 975 m :


Dalsza trasa wiedzie lasem, na Kotarzu 1007 m robię przerwę na łyk wody i kulam na Muńcuł 1165 m :


Bardzo kameralne miejsce, około 50 m od wierzchołka w lewo znajduje się wychodnia piaskowca. Idąc dalej szlakiem zielonym, schodzę przez piękną halę. Miejsce na biwak jak ta lala. W rejonie znajduje się "pensjonat":


Niestety, zbagatelizowałem sprawę. W pewnym momencie zniknęła mnie z pola widzenia a cofać się? Nie, nie, za wcześnie. Może ktoś z Was był?? Przed Ujsołami trafiam na pierwsze bijące źródło gdzie robię zapas do dwóch Pet-ów:


Wjeżdżam do Ujsoł/Ujsołów. Bardzo ładne miasteczko, pierwsze co mnie urzeka to Noclegi w Starej Poczcie:


Info naprzeciwko - tak głosi napis. Kiedyś z tego skorzystam. Tymczasem zbaczam ze szlaku i idę "przybić piąteczkę" w IT. Następnie odwiedziny w Urzędzie Pocztowym - przez Hoffiego wracam do lat 80-tych XX wieku, czyli wysyłam kartkę z pozdrowieniami. Następnie, śmiem twierdzić, że zasłużyłem na posiłek. Uwalam się na schodach przed delikatesami i na dzień dobry maślanka góralska 1l + banan i tak się pławię w luksusie. Napojony i posilony wracam na szlak. Chwilka zadumy przy kapliczce z 1866 r. i znowu czeka mnie całkiem niezłe podejście na Kiczorę 785 m. Grupa Lipowskiego Wierchu i Romanki już w zasięgu wzroku:


Przy kapliczce czas na wyrównanie oddechu i czekoladę gorzką, klimacik niesamowity:


I się turlam przez Zapolankę:


Kolejna pauza na Hali Redykalnej. Do schroniska na Hali Lipowskiej mam ok. godziny. W drodze, zboczem Boraczego Wierchu 1244 m :


Docieram do schroniska PTTK na Hali Lipowskiej:


Część restauracyjna bardzo fajna, obsługa miła. To schronisko zostało sklasyfikowane wg "npm" na I miejscu. Schronisko na Hali Lipowskiej powstało w 1931r. przez Niemieckie Towarzystwo Turystyczne "Beskidenverein". W czasie wojny pełnił funkcję domu wypoczynkowego dla Wehrmachtu. W latach 1973-80 trwał kapitalny remont obiektu, który sprowadził się do budowy schroniska od nowa. Zewnętrzna sylwetka schroniska uległa zmianie, ponoć na gorsze. Pole namiotowe w cenie 8 zyla/bez prysznica od łba. Zarzuciwszy pomidorową z makaronem za 6 pln-ów poszedłem na Rysiankę. I widok "kopców", które mnie zachwycają:


Schronisko PTTK na Rysiance:



Kolejny nocleg, pole namiotowe przy schronisku PTTK na Rysiance. Opłata 12zyla/od łba, w cenę wliczony wrzątek, prysznic. Obsługa miła.
Schronisko zostało uruchomione w 1937 roku przez Towarzystwo Tatrzańskie Narciarzy z Krakowa. Remontowane w latach 1958-59 i 1965-70. Fantastycznie położone, będąc pierwszy raz tutaj w 2006 roku, także kimałem pod namiotem na tutejszym polu. Niestety, trafiłem wówczas na dupówę, że ho,ho.

19.09.2012

Hala Rysianka-Studencka Baza Namiotowa, Przełęcz Głuchaczki 830 m n.p.m.


Ranek, wczasowicz:


Wyszedłem jakoś przed 8.00. Pogoda wyraźnie się psuje, z opalania guzik. Opuszczając pole namiotowe zajrzałem do miejsca z możliwością awaryjnego noclegu:


Skoro wersalka jest na stanie, znaczy się miejsce jeszcze aktualne. Docieram na Halę Cudzichową, w bacówce robię przerwę na "potrawę chińską". Okazuje się, że w chatce kima 3 fanów wiatingu - "przepraszając za najście", uwaliłem się w środku i zacząłem rozkładać majdan. W międzyczasie gawęda o ciężkich czasach, itp. Bacówka na Hali Cudzichowej 1250 m n.p.m., miejsce przecudne:


Nasycony, żegnam się z kolesiami i zawijam się na przełączkę, z której odbijam na szlak niebieski. Postanowiłem, że na dzień dobry Pilsko, później frykaski w schronisku na Hali Miziowej. Podejście na Supurzeń 1356 m n.p.m. godne. W drodze na Pilsko:


Góra Pięciu Kopców - wtaczam się w kosówkę i "OeS-ik" na Pilsko robię migiem:


Pilsko 1557 m n.p.m. :


Zwijam się, chmurzy się coraz bardziej. Ponownie znajduję się na Górze Pięciu Kopców 1542 m., skąd widok na Babią Górę raczej lichy:


Na Halę Miziową schodzę żółtym szlakiem. Po drodze spotykam usypaną z kamieni mogiłę F. Basika, żołnierza Korpusu Ochrony Pogranicza, jako pierwsza ofiara wojny na stokach Pilska, który zginął w wyniku pomyłki, podchodząc od słowackiej strony na szczyt, z rąk polskiego żołnierza:


Docieram w zdrowiu na miejsce. Schronisko to ma zasadniczą pozytywną cechę: jest kuchnia turystyczna więc uwalam się po całości, jestem tak pochłonięty przerwą na I obiad, że z niedowierzaniem patrzę jak w jednej chwili pogoda klęka. Mleko, dosłownie mleko w jednej minucie. Chwila mija i jest komplet - zlewa. Siedzę na ławie przyprawiając czekoladę na gorąco i już mam czarny scenariusz, że przyjdzie mi tu kimać nie,nie,nie. Ulewa na szczęście mija, mleko wisi nadal. Postanawiam nie ryzykować, pakuję się i wypierdziocha, nic tu po mnie. Idę na Przełęcz Glinne. Panorama sprzed schroniska na Hali Miziowej :


Waruneczki czad, ledwo widzę własne lacze! W lesie się "jakby" przejaśnia:


Chwilę później dopada mnie zlewa, za dobrze by było. Aparat chowam do plecaka i daję dyla na przełęcz. W taką pogodę nie wierzę, że spotkam kogoś na szlaku... a jednak. Na Przeł. Glinne 809 m nadal leje. Po naszej stronie standard:
- dwa kantory
- płatny kibel
- jakaś czerstwa buda z oscypkami, wafelkami, srafelkami, ja pier***ę! I jeszcze właściciel kantoru wyjeżdża wielce zdziwiony z frachą: "W taką pogodę, tutaj?"
Do wiaty nie było sensu, polazłem do Słowaków za "bramkę". Trąciłem jak biały człowiek zasmażany syr z hranolkami, poparłem temat dwoma garnuchami Kofoli. Na drogę uprzejma Słowaczka uzupełniła mnie wodę na drogę. Wracam na szlak. Dla zdrowia asfalcik następnie granica, kramy - to na szczęście już za mną. Nagle patrzę, ktoś schodzi z góry. Uskuteczniamy gawędę w strugach deszczu, okazuje się, że Mirek zostawił bajzel na Głuchaczkach bo zgubił szalik i zajrzał na Glinne poszukać czy aby tu mu nie wypadł. Jako, że też mam w planie nocleg na Głuchaczkach, umawiamy się, że w bazie namiotowej rozkminimy różne tematy, a tymczasem komu w drogę temu kopa w dupę... bo leje. Mijam Studenta 935 m n.p.m., Beskid Korbielowski 955 m n.p. m. Przestaje padać! Na Przełęczy Półgórskiej zawijam do szałasu:


Coś Wam powiem, szałas wygląda licho, ale dach jest konkret. W środku suchutko. Zrzucam szafę, leci gorzka czekolada na chęć życia. Nawodniam nadwątlone morale i robię wyjazd, a przełęcz żegna mnie uroczym krajobrazem:


I znowu do góry. Tym razem Jaworzyna 1047 m n.p.m. Chyba oszaleję, stromizną po błocie. Ale już, już prawie. Docieram do bazy za dnia, wyrobiłem się poniżej 3 godzin:


Ale w szoku jestem, Mirek już jest i mówi do mnie:
- nie zdążyłem postawić na herbatę.
Zaczęliśmy gawędzić i się okazało, że Mirek idzie z lacza z Kłodzka w Bieszczady i był to jego 28 dzień wędrówki. Dowiedziałem się też, że jest fanem survivalu i macza paluchy w Akademii Przygody - Srebrna Góra. W związku z tym pomienialiśmy się telefonami bo taki kontakt mnie się raczej przyda. Póki co, uwaliłem się na stryszku i szybko odjechałem. Lało całą noc.


Proszę bardzo, takich trzech, jak nas dwóch, nie ma ani jednego:


20.09.2012

Studencka Baza Namiotowa, Przełęcz Głuchaczki 830 m n.p.m. - Przeł. Lipnicka 1012 m n.p.m.


Z bazy wyszedłem dosyć późno, około godziny 11-tej - opady jeszcze mnie nękały w paśmie Mędralowej. Hala Mędralowa zrobiła na mnie tak fantastyczne wrażenie, że ani chybi jak tam zajrzę. Załapałem się na moment widoków, a bacówka jest niczym wisienka na torcie. Zrobiłem naturalnie przerwę na lancz:


Ruszam dalej. Chcąc nie chcąc wkraczam w Pasmo Babiogorskie. Kolejne miłe zaskoczenie, wiata. To o ile mnie pamięć nie myli Żywieckie Rozstaje, ale głowy nie dam:


Pogoda kiepawa, przejście szlakiem zielonym przez Małą Babią Górę sobie daruję. Odbijam w lewo szlakiem czerwonym. Na mapie Compass-u Beskid Żywiecki, zaznaczona tam wiata nie istnieje, spłonęła raczej. W końcu PeT się na coś przydał:


A ja dalej się toczę w znakomitym humorze:


W końcu moim oczom się ukazuje Schronisko PTTK Markowe Szczawiny:


Trąciłem kwaśnicę i polazłem dalej, na Babią Górę Percią Akademików-uchodzący za najtrudniejszy szlak w Beskidach:


Jestem na Diablaku 1725 m n.p.m, najwyższy w Beskidach Zachodnich:


Miałem zostać na legendarny zachód słońca, ale zmarzłem kapkę. Znaczy się, przekładam to zjawisko do następnej razy. Zejście z Babiej Góry pokonywałem w dużym skupieniu, śniegu było nawet po kostki i o wypadek nie trudno. Z Sokolicy 1367 m n.p.m. też zacnie:


Na nocleg docieram na Krowiarki / Przeł. Lipnicka. Okazuje się, że w wiacie przewiew jak diabli. Instaluję się na werandzie Budynku Informacji Turystycznej w towarzystwie kota:


Wieczorem na obchód przyjechali Panowie se Straży Parkowej, okazało się, że to całkiem przyzwoici ludzie. Po krótkiej rozmowie pojechali a ja poszedłem w kimę.

21.09.2012

Przeł.Lipnicka 1012 m n.p.m.- Osielec PKP - Kraków - Wrocław


Przede mną ostatnie pasmo, Pasmo Polic. Ranek przyjemny, chwila zadumy:


Żegnam Przełęcz Lipnicką i kieruję się na Cyl Hali Śmietanowej 1296  m. Do Policy 1369 m  przemieszczam się lasem:


Dopiero od Policy robi się miło. Babia Góra dalej tonie w chmurach:


Pomnik ku pamięci poległych w katastrofie lotniczej w 1969 roku:


Następnie schronisko PTTK na Hali Krupowej. Ładnie położone schronisko, ale pani w nim obsługująca sprawiała wrażenie jakby to za karę robiła. Trąciłem kwaśnicę, w trakcie oczekiwania na posiłek zapodałem esa do Michuna. Po posiłku toaleta. No i cyrk, wychodząc z kibla za mocno drzwi otworzyłem skutkiem czego okno spadło na ziemię. Huk na całe schronisko. Uważajcie w kiblu a najlepiej chodzić tam na palcach bo licho nie śpi.


Mega atrakcją jest kapliczka MB Opiekunki Turystów:


I zostaje mnie droga na Cupel 887 m n.p.m. skąd zielonym szlakiem zejście do Osielca. Ale póki co,mmmmmmmmmm...


Wiatunia na Narożu:


Łypnięcie na Pasmo Jałowieckie z okolicy Soski 1062 m n.p.m.:


Przełęcz Malinowe :


I schodzę do Osielca, na stacji PKP:


Tutaj kończę pieszą wędrówkę. Następnie pociąg do Krakowa => Wrocław. W Beskid Żywiecki zapewne wrócę, mam jeszcze gdzie połazić po tym pięknym paśmie. Wielkim plusem są bacówki, z których można skorzystać. Trasę, którą pokonałem da się przejść bez namiotu, a noclegi w oparciu o bacówki, wiaty również dają moc atrakcji i co ważne noclegi mamy darmowe, bo skoro jest darmocha ,to po co przepłacać?


Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. O, a tej relacji to nie znałem. Dworzec Beskidzki jest ponoć wystawiony na sprzedaż, nikt nie chce kupić. Z tą kobietą przy schronisku to w sumie nic dziwnego, dla wielu spanie pod namiotem poza okresem letnim to jakaś kompletna abstrakcja. Kiedyś w okolicach przeł. Kocierskiej jedna, hmm, turystka po wskazaniu na przytroczoną do plecaka Z-Lite zadała mi całkiem poważne pytanie "po co panu ten akordeon w górach?". Od tamtego czasu przestałem się czemukolwiek dziwić. ;)

    Akcja z szybą w kiblu doskonała, żałuję że mnie tam nie było. ;) Ekstra wypad, wszystkie "żelazne punkty" zwiedzone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stare dzieje ;))

      Darować sobie nie mogę szałasu na zboczu Muńcuła. A "akordeon" to przednia fraszka :).

      Usuń
  2. Prawie moje okolice! A z tymi Ujsołami to ani tak, ani tak: w dopełniaczu wypada Ujsół :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie tu też byłeś . Rycerzową z przyległościami udało mi się opanować we wrześniu , skończyłem na dworcu w Soli. Gdzie się ruszę okazuje się że to podróże Szlakiem Menela - no trudno. Pozdrawiam Dynidor . PS polecam wieżę widokową na Ferdlu (BN Wapienne - Bartne)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, wieża będzie brana pod uwagę przy kolejnej wizycie w BN.

      Usuń

Prześlij komentarz