Dokładnie dwa tygodnie po operacji wyjęcia złomu z nogi postanowiłem zapodać w plener, w ramach akcji lato.
Pech chciał, że padło na Beskid Żywiecki.
16.09.2012
Wrocław - Sól
Wybrałem Beskid Żywiecki ponieważ wcześniej cykałem rzeczone pasmo na raty, a to Worek Raczański, to znowu jakieś wiatowanko babiogórskie. Tym razem postanowiłem poszlajać się troszkę dłużej. Podjąłem się imprezy z Soli, bo Zwardonia mam już dosyć:)). Poza tym, w Zwardoniu ciachnęli poczekalnię na dworcu, likwidując znakomitą metę dla fanów noclegów alternatywnych i w związku z tym zbytnio nie było w czym przebierać. Z Wrocławia grzecznie zapodałem "Szyndzielnią" InterRegio do B-B, tamże przesiadka i chwilę po północy w poniedziałek ląduję w Soli. Na dworcu ciemno, wietrzno i straszno. Nieśmiało zachodzę do zawiadowcy stacji z zapytaniem, czy mogę skorzystać z noclegu w poczekalni dworca? Pani kulturalnie mnie odparła, że jest otwarte i czym chata bogata. Nie śmiałbym się opierać czy coś takiego, więc poprosiłem jeszcze o litr wody i byłem w siódmym niebie.
17.09.2012
Sól => Bacówka PTTK "Na Rycerzowej"
Bladym świtem pobudka. Imprezę zaczynam z Soli, ostatnio tu byłem chyba z 5 lat temu. A miasteczko wcale takie małe nie jest. Po drodze mijam pokrytą gontem zabytkową dzwonnicę loretańską z 1837 roku. Znajdujący się wewnątrz dzwon ma 46 cm średnicy i został odlany również w 1837 roku w Ołomuńcu na Morawach przez Leopolda Franciszka Stańkiego:
Kieruję się na Rachowiec. Ranek mam przepiękny. Gdzieś z Podrachowca:
I dalej w takiej scenerii podążam na Rachowiec 954 m n.p.m. Gdybym wcześniej wylądował w Soli, zdecydowanie posiłkowałbym się noclegiem na Rachowcu. Pasmo Baraniej Góry prezentuje się naprawdę zacnie:
Zejście ze szczytu i na Kosarzyskach ucinam gawędę z dwoma autochtonami, uwagę moją przykuł ten oto pojazd na podzespołach Mercedesa:
Okazuje się, że nie tylko Ukraina dysponuje takimi furmankami. Nasi też mają polot i fantazję. Nawet dane mi było zasiąść za sterami wehikułu:
Na "Dworzec Beskidzki" poszedłem czarnym łącznikiem, mijając m.in. kapliczkę z 1951 roku:
Schronisko nadali stoi puste.
Chwilkę zipnąłem i zapodałem do Chatki Skalanka na śliwki:
Odnotować należy lichy stan wody na szlaku, źródełko z którego czerpałem wodę niedawno, obecnie wyschło. Docieram do schroniska na Wielkiej Raczy 1236 m n.p.m. :
Furorę robi schroniskowy kocur:
Kilka dat odnośnie schroniska na Wielkiej Raczy:
W 1933 roku prywatna firma góralska rozpoczęła budowę schroniska na szczycie, a oddział "Babiogórski" PTT w Żywcu zwieńczył dzieło w roku 1934. W 1937 r. tenże oddział doprowadził do schroniska linię telefoniczną. W wyniku działań wojennych obiekt został zniszczony i splądrowany. W 1966 roku ukończono remont kapitalny obiektu. Natomiast w latach 80-tych doprowadzono do schroniska wodę.
Piszę się na niezły żurek. Długo nie bawię. Zawijam się, bo czasu mało, a chciałbym temat Worka 'szybko' zakończyć. Po drodze nie mogę się oprzeć widokowi na Małą Fatrę:
Przegibek odpuszczam, ostatni postój robię w okolicy Kikuli 1119 m n.p.m. Do Bacówki PTTK na Wielkiej Rycerzowej docieram wieczorem, rozbijam namiot i mimo zmęczenia zadowolony, od jutra nowe ściechy Beskidu Żywieckiego.
18.09.2012
Bacówka na Rycerzowej => Hala Rysianka
Turystyka plecakowa chyba kładzie się wielkim cieniem, bo przy śniadaniu na dworze pewna młoda kobieta pyta mnie:
- pan nie zmarzł w nocy?
A mamy 2 połowę września. Odpowiedziałem całkiem poważnie, że nałożyłem na siebie wszystko co miałem + nogi w plecak i jakoś przetrwałem. Po śniadaniu zwijam majdan, zaczyna się chmurzyć.
Z Małej Rycerzowej odbijam na szlak zielony w kierunku płn-wsch do Ujsoł. Pod Małą Rycerzową trafiam na perełkę:
W drodze do Ujsoł/Ujsołów, kufa, nie wiem jak ma być poprawnie :)
Na Przełęczy Kotarz 975 m :
Dalsza trasa wiedzie lasem, na Kotarzu 1007 m robię przerwę na łyk wody i kulam na Muńcuł 1165 m :
Bardzo kameralne miejsce, około 50 m od wierzchołka w lewo znajduje się wychodnia piaskowca. Idąc dalej szlakiem zielonym, schodzę przez piękną halę. Miejsce na biwak jak ta lala. W rejonie znajduje się "pensjonat":
Niestety, zbagatelizowałem sprawę. W pewnym momencie zniknęła mnie z pola widzenia a cofać się? Nie, nie, za wcześnie. Może ktoś z Was był?? Przed Ujsołami trafiam na pierwsze bijące źródło gdzie robię zapas do dwóch Pet-ów:
Wjeżdżam do Ujsoł/Ujsołów. Bardzo ładne miasteczko, pierwsze co mnie urzeka to Noclegi w Starej Poczcie:
Info naprzeciwko - tak głosi napis. Kiedyś z tego skorzystam. Tymczasem zbaczam ze szlaku i idę "przybić piąteczkę" w IT. Następnie odwiedziny w Urzędzie Pocztowym - przez Hoffiego wracam do lat 80-tych XX wieku, czyli wysyłam kartkę z pozdrowieniami. Następnie, śmiem twierdzić, że zasłużyłem na posiłek. Uwalam się na schodach przed delikatesami i na dzień dobry maślanka góralska 1l + banan i tak się pławię w luksusie. Napojony i posilony wracam na szlak. Chwilka zadumy przy kapliczce z 1866 r. i znowu czeka mnie całkiem niezłe podejście na Kiczorę 785 m. Grupa Lipowskiego Wierchu i Romanki już w zasięgu wzroku:
Przy kapliczce czas na wyrównanie oddechu i czekoladę gorzką, klimacik niesamowity:
I się turlam przez Zapolankę:
Kolejna pauza na Hali Redykalnej. Do schroniska na Hali Lipowskiej mam ok. godziny. W drodze, zboczem Boraczego Wierchu 1244 m :
Docieram do schroniska PTTK na Hali Lipowskiej:
Część restauracyjna bardzo fajna, obsługa miła. To schronisko zostało sklasyfikowane wg "npm" na I miejscu. Schronisko na Hali Lipowskiej powstało w 1931r. przez Niemieckie Towarzystwo Turystyczne "Beskidenverein". W czasie wojny pełnił funkcję domu wypoczynkowego dla Wehrmachtu. W latach 1973-80 trwał kapitalny remont obiektu, który sprowadził się do budowy schroniska od nowa. Zewnętrzna sylwetka schroniska uległa zmianie, ponoć na gorsze. Pole namiotowe w cenie 8 zyla/bez prysznica od łba. Zarzuciwszy pomidorową z makaronem za 6 pln-ów poszedłem na Rysiankę. I widok "kopców", które mnie zachwycają:
Schronisko PTTK na Rysiance:
Kolejny nocleg, pole namiotowe przy schronisku PTTK na Rysiance. Opłata 12zyla/od łba, w cenę wliczony wrzątek, prysznic. Obsługa miła.
Schronisko zostało uruchomione w 1937 roku przez Towarzystwo Tatrzańskie Narciarzy z Krakowa. Remontowane w latach 1958-59 i 1965-70. Fantastycznie położone, będąc pierwszy raz tutaj w 2006 roku, także kimałem pod namiotem na tutejszym polu. Niestety, trafiłem wówczas na dupówę, że ho,ho.
19.09.2012
Hala Rysianka-Studencka Baza Namiotowa, Przełęcz Głuchaczki 830 m n.p.m.
Ranek, wczasowicz:
Wyszedłem jakoś przed 8.00. Pogoda wyraźnie się psuje, z opalania guzik. Opuszczając pole namiotowe zajrzałem do miejsca z możliwością awaryjnego noclegu:
Skoro wersalka jest na stanie, znaczy się miejsce jeszcze aktualne. Docieram na Halę Cudzichową, w bacówce robię przerwę na "potrawę chińską". Okazuje się, że w chatce kima 3 fanów wiatingu - "przepraszając za najście", uwaliłem się w środku i zacząłem rozkładać majdan. W międzyczasie gawęda o ciężkich czasach, itp. Bacówka na Hali Cudzichowej 1250 m n.p.m., miejsce przecudne:
Nasycony, żegnam się z kolesiami i zawijam się na przełączkę, z której odbijam na szlak niebieski. Postanowiłem, że na dzień dobry Pilsko, później frykaski w schronisku na Hali Miziowej. Podejście na Supurzeń 1356 m n.p.m. godne. W drodze na Pilsko:
Góra Pięciu Kopców - wtaczam się w kosówkę i "OeS-ik" na Pilsko robię migiem:
Pilsko 1557 m n.p.m. :
Zwijam się, chmurzy się coraz bardziej. Ponownie znajduję się na Górze Pięciu Kopców 1542 m., skąd widok na Babią Górę raczej lichy:
Na Halę Miziową schodzę żółtym szlakiem. Po drodze spotykam usypaną z kamieni mogiłę F. Basika, żołnierza Korpusu Ochrony Pogranicza, jako pierwsza ofiara wojny na stokach Pilska, który zginął w wyniku pomyłki, podchodząc od słowackiej strony na szczyt, z rąk polskiego żołnierza:
Docieram w zdrowiu na miejsce. Schronisko to ma zasadniczą pozytywną cechę: jest kuchnia turystyczna więc uwalam się po całości, jestem tak pochłonięty przerwą na I obiad, że z niedowierzaniem patrzę jak w jednej chwili pogoda klęka. Mleko, dosłownie mleko w jednej minucie. Chwila mija i jest komplet - zlewa. Siedzę na ławie przyprawiając czekoladę na gorąco i już mam czarny scenariusz, że przyjdzie mi tu kimać nie,nie,nie. Ulewa na szczęście mija, mleko wisi nadal. Postanawiam nie ryzykować, pakuję się i wypierdziocha, nic tu po mnie. Idę na Przełęcz Glinne. Panorama sprzed schroniska na Hali Miziowej :
Waruneczki czad, ledwo widzę własne lacze! W lesie się "jakby" przejaśnia:
Chwilę później dopada mnie zlewa, za dobrze by było. Aparat chowam do plecaka i daję dyla na przełęcz. W taką pogodę nie wierzę, że spotkam kogoś na szlaku... a jednak. Na Przeł. Glinne 809 m nadal leje. Po naszej stronie standard:
- dwa kantory
- płatny kibel
- jakaś czerstwa buda z oscypkami, wafelkami, srafelkami, ja pier***ę! I jeszcze właściciel kantoru wyjeżdża wielce zdziwiony z frachą: "W taką pogodę, tutaj?"
Do wiaty nie było sensu, polazłem do Słowaków za "bramkę". Trąciłem jak biały człowiek zasmażany syr z hranolkami, poparłem temat dwoma garnuchami Kofoli. Na drogę uprzejma Słowaczka uzupełniła mnie wodę na drogę. Wracam na szlak. Dla zdrowia asfalcik następnie granica, kramy - to na szczęście już za mną. Nagle patrzę, ktoś schodzi z góry. Uskuteczniamy gawędę w strugach deszczu, okazuje się, że Mirek zostawił bajzel na Głuchaczkach bo zgubił szalik i zajrzał na Glinne poszukać czy aby tu mu nie wypadł. Jako, że też mam w planie nocleg na Głuchaczkach, umawiamy się, że w bazie namiotowej rozkminimy różne tematy, a tymczasem komu w drogę temu kopa w dupę... bo leje. Mijam Studenta 935 m n.p.m., Beskid Korbielowski 955 m n.p. m. Przestaje padać! Na Przełęczy Półgórskiej zawijam do szałasu:
Coś Wam powiem, szałas wygląda licho, ale dach jest konkret. W środku suchutko. Zrzucam szafę, leci gorzka czekolada na chęć życia. Nawodniam nadwątlone morale i robię wyjazd, a przełęcz żegna mnie uroczym krajobrazem:
I znowu do góry. Tym razem Jaworzyna 1047 m n.p.m. Chyba oszaleję, stromizną po błocie. Ale już, już prawie. Docieram do bazy za dnia, wyrobiłem się poniżej 3 godzin:
Ale w szoku jestem, Mirek już jest i mówi do mnie:
- nie zdążyłem postawić na herbatę.
Zaczęliśmy gawędzić i się okazało, że Mirek idzie z lacza z Kłodzka w Bieszczady i był to jego 28 dzień wędrówki. Dowiedziałem się też, że jest fanem survivalu i macza paluchy w Akademii Przygody - Srebrna Góra. W związku z tym pomienialiśmy się telefonami bo taki kontakt mnie się raczej przyda. Póki co, uwaliłem się na stryszku i szybko odjechałem. Lało całą noc.
Proszę bardzo, takich trzech, jak nas dwóch, nie ma ani jednego:
20.09.2012
Studencka Baza Namiotowa, Przełęcz Głuchaczki 830 m n.p.m. - Przeł. Lipnicka 1012 m n.p.m.
Z bazy wyszedłem dosyć późno, około godziny 11-tej - opady jeszcze mnie nękały w paśmie Mędralowej. Hala Mędralowa zrobiła na mnie tak fantastyczne wrażenie, że ani chybi jak tam zajrzę. Załapałem się na moment widoków, a bacówka jest niczym wisienka na torcie. Zrobiłem naturalnie przerwę na lancz:
Ruszam dalej. Chcąc nie chcąc wkraczam w Pasmo Babiogorskie. Kolejne miłe zaskoczenie, wiata. To o ile mnie pamięć nie myli Żywieckie Rozstaje, ale głowy nie dam:
Pogoda kiepawa, przejście szlakiem zielonym przez Małą Babią Górę sobie daruję. Odbijam w lewo szlakiem czerwonym. Na mapie Compass-u Beskid Żywiecki, zaznaczona tam wiata nie istnieje, spłonęła raczej. W końcu PeT się na coś przydał:
A ja dalej się toczę w znakomitym humorze:
W końcu moim oczom się ukazuje Schronisko PTTK Markowe Szczawiny:
Trąciłem kwaśnicę i polazłem dalej, na Babią Górę Percią Akademików-uchodzący za najtrudniejszy szlak w Beskidach:
Jestem na Diablaku 1725 m n.p.m, najwyższy w Beskidach Zachodnich:
Miałem zostać na legendarny zachód słońca, ale zmarzłem kapkę. Znaczy się, przekładam to zjawisko do następnej razy. Zejście z Babiej Góry pokonywałem w dużym skupieniu, śniegu było nawet po kostki i o wypadek nie trudno. Z Sokolicy 1367 m n.p.m. też zacnie:
Na nocleg docieram na Krowiarki / Przeł. Lipnicka. Okazuje się, że w wiacie przewiew jak diabli. Instaluję się na werandzie Budynku Informacji Turystycznej w towarzystwie kota:
Wieczorem na obchód przyjechali Panowie se Straży Parkowej, okazało się, że to całkiem przyzwoici ludzie. Po krótkiej rozmowie pojechali a ja poszedłem w kimę.
21.09.2012
Przeł.Lipnicka 1012 m n.p.m.- Osielec PKP - Kraków - Wrocław
Przede mną ostatnie pasmo, Pasmo Polic. Ranek przyjemny, chwila zadumy:
Żegnam Przełęcz Lipnicką i kieruję się na Cyl Hali Śmietanowej 1296 m. Do Policy 1369 m przemieszczam się lasem:
Dopiero od Policy robi się miło. Babia Góra dalej tonie w chmurach:
Pomnik ku pamięci poległych w katastrofie lotniczej w 1969 roku:
Następnie schronisko PTTK na Hali Krupowej. Ładnie położone schronisko, ale pani w nim obsługująca sprawiała wrażenie jakby to za karę robiła. Trąciłem kwaśnicę, w trakcie oczekiwania na posiłek zapodałem esa do Michuna. Po posiłku toaleta. No i cyrk, wychodząc z kibla za mocno drzwi otworzyłem skutkiem czego okno spadło na ziemię. Huk na całe schronisko. Uważajcie w kiblu a najlepiej chodzić tam na palcach bo licho nie śpi.
Mega atrakcją jest kapliczka MB Opiekunki Turystów:
I zostaje mnie droga na Cupel 887 m n.p.m. skąd zielonym szlakiem zejście do Osielca. Ale póki co,mmmmmmmmmm...
Wiatunia na Narożu:
Łypnięcie na Pasmo Jałowieckie z okolicy Soski 1062 m n.p.m.:
Przełęcz Malinowe :
I schodzę do Osielca, na stacji PKP:
Tutaj kończę pieszą wędrówkę. Następnie pociąg do Krakowa => Wrocław. W Beskid Żywiecki zapewne wrócę, mam jeszcze gdzie połazić po tym pięknym paśmie. Wielkim plusem są bacówki, z których można skorzystać. Trasę, którą pokonałem da się przejść bez namiotu, a noclegi w oparciu o bacówki, wiaty również dają moc atrakcji i co ważne noclegi mamy darmowe, bo skoro jest darmocha ,to po co przepłacać?
Dziękuję za uwagę.
Pech chciał, że padło na Beskid Żywiecki.
16.09.2012
Wrocław - Sól
Wybrałem Beskid Żywiecki ponieważ wcześniej cykałem rzeczone pasmo na raty, a to Worek Raczański, to znowu jakieś wiatowanko babiogórskie. Tym razem postanowiłem poszlajać się troszkę dłużej. Podjąłem się imprezy z Soli, bo Zwardonia mam już dosyć:)). Poza tym, w Zwardoniu ciachnęli poczekalnię na dworcu, likwidując znakomitą metę dla fanów noclegów alternatywnych i w związku z tym zbytnio nie było w czym przebierać. Z Wrocławia grzecznie zapodałem "Szyndzielnią" InterRegio do B-B, tamże przesiadka i chwilę po północy w poniedziałek ląduję w Soli. Na dworcu ciemno, wietrzno i straszno. Nieśmiało zachodzę do zawiadowcy stacji z zapytaniem, czy mogę skorzystać z noclegu w poczekalni dworca? Pani kulturalnie mnie odparła, że jest otwarte i czym chata bogata. Nie śmiałbym się opierać czy coś takiego, więc poprosiłem jeszcze o litr wody i byłem w siódmym niebie.
17.09.2012
Sól => Bacówka PTTK "Na Rycerzowej"
Bladym świtem pobudka. Imprezę zaczynam z Soli, ostatnio tu byłem chyba z 5 lat temu. A miasteczko wcale takie małe nie jest. Po drodze mijam pokrytą gontem zabytkową dzwonnicę loretańską z 1837 roku. Znajdujący się wewnątrz dzwon ma 46 cm średnicy i został odlany również w 1837 roku w Ołomuńcu na Morawach przez Leopolda Franciszka Stańkiego:
Kieruję się na Rachowiec. Ranek mam przepiękny. Gdzieś z Podrachowca:
I dalej w takiej scenerii podążam na Rachowiec 954 m n.p.m. Gdybym wcześniej wylądował w Soli, zdecydowanie posiłkowałbym się noclegiem na Rachowcu. Pasmo Baraniej Góry prezentuje się naprawdę zacnie:
Zejście ze szczytu i na Kosarzyskach ucinam gawędę z dwoma autochtonami, uwagę moją przykuł ten oto pojazd na podzespołach Mercedesa:
Okazuje się, że nie tylko Ukraina dysponuje takimi furmankami. Nasi też mają polot i fantazję. Nawet dane mi było zasiąść za sterami wehikułu:
Na "Dworzec Beskidzki" poszedłem czarnym łącznikiem, mijając m.in. kapliczkę z 1951 roku:
Schronisko nadali stoi puste.
Chwilkę zipnąłem i zapodałem do Chatki Skalanka na śliwki:
Odnotować należy lichy stan wody na szlaku, źródełko z którego czerpałem wodę niedawno, obecnie wyschło. Docieram do schroniska na Wielkiej Raczy 1236 m n.p.m. :
Furorę robi schroniskowy kocur:
Kilka dat odnośnie schroniska na Wielkiej Raczy:
W 1933 roku prywatna firma góralska rozpoczęła budowę schroniska na szczycie, a oddział "Babiogórski" PTT w Żywcu zwieńczył dzieło w roku 1934. W 1937 r. tenże oddział doprowadził do schroniska linię telefoniczną. W wyniku działań wojennych obiekt został zniszczony i splądrowany. W 1966 roku ukończono remont kapitalny obiektu. Natomiast w latach 80-tych doprowadzono do schroniska wodę.
Piszę się na niezły żurek. Długo nie bawię. Zawijam się, bo czasu mało, a chciałbym temat Worka 'szybko' zakończyć. Po drodze nie mogę się oprzeć widokowi na Małą Fatrę:
Przegibek odpuszczam, ostatni postój robię w okolicy Kikuli 1119 m n.p.m. Do Bacówki PTTK na Wielkiej Rycerzowej docieram wieczorem, rozbijam namiot i mimo zmęczenia zadowolony, od jutra nowe ściechy Beskidu Żywieckiego.
18.09.2012
Bacówka na Rycerzowej => Hala Rysianka
Turystyka plecakowa chyba kładzie się wielkim cieniem, bo przy śniadaniu na dworze pewna młoda kobieta pyta mnie:
- pan nie zmarzł w nocy?
A mamy 2 połowę września. Odpowiedziałem całkiem poważnie, że nałożyłem na siebie wszystko co miałem + nogi w plecak i jakoś przetrwałem. Po śniadaniu zwijam majdan, zaczyna się chmurzyć.
Z Małej Rycerzowej odbijam na szlak zielony w kierunku płn-wsch do Ujsoł. Pod Małą Rycerzową trafiam na perełkę:
W drodze do Ujsoł/Ujsołów, kufa, nie wiem jak ma być poprawnie :)
Na Przełęczy Kotarz 975 m :
Dalsza trasa wiedzie lasem, na Kotarzu 1007 m robię przerwę na łyk wody i kulam na Muńcuł 1165 m :
Bardzo kameralne miejsce, około 50 m od wierzchołka w lewo znajduje się wychodnia piaskowca. Idąc dalej szlakiem zielonym, schodzę przez piękną halę. Miejsce na biwak jak ta lala. W rejonie znajduje się "pensjonat":
Niestety, zbagatelizowałem sprawę. W pewnym momencie zniknęła mnie z pola widzenia a cofać się? Nie, nie, za wcześnie. Może ktoś z Was był?? Przed Ujsołami trafiam na pierwsze bijące źródło gdzie robię zapas do dwóch Pet-ów:
Wjeżdżam do Ujsoł/Ujsołów. Bardzo ładne miasteczko, pierwsze co mnie urzeka to Noclegi w Starej Poczcie:
Info naprzeciwko - tak głosi napis. Kiedyś z tego skorzystam. Tymczasem zbaczam ze szlaku i idę "przybić piąteczkę" w IT. Następnie odwiedziny w Urzędzie Pocztowym - przez Hoffiego wracam do lat 80-tych XX wieku, czyli wysyłam kartkę z pozdrowieniami. Następnie, śmiem twierdzić, że zasłużyłem na posiłek. Uwalam się na schodach przed delikatesami i na dzień dobry maślanka góralska 1l + banan i tak się pławię w luksusie. Napojony i posilony wracam na szlak. Chwilka zadumy przy kapliczce z 1866 r. i znowu czeka mnie całkiem niezłe podejście na Kiczorę 785 m. Grupa Lipowskiego Wierchu i Romanki już w zasięgu wzroku:
Przy kapliczce czas na wyrównanie oddechu i czekoladę gorzką, klimacik niesamowity:
I się turlam przez Zapolankę:
Kolejna pauza na Hali Redykalnej. Do schroniska na Hali Lipowskiej mam ok. godziny. W drodze, zboczem Boraczego Wierchu 1244 m :
Docieram do schroniska PTTK na Hali Lipowskiej:
Część restauracyjna bardzo fajna, obsługa miła. To schronisko zostało sklasyfikowane wg "npm" na I miejscu. Schronisko na Hali Lipowskiej powstało w 1931r. przez Niemieckie Towarzystwo Turystyczne "Beskidenverein". W czasie wojny pełnił funkcję domu wypoczynkowego dla Wehrmachtu. W latach 1973-80 trwał kapitalny remont obiektu, który sprowadził się do budowy schroniska od nowa. Zewnętrzna sylwetka schroniska uległa zmianie, ponoć na gorsze. Pole namiotowe w cenie 8 zyla/bez prysznica od łba. Zarzuciwszy pomidorową z makaronem za 6 pln-ów poszedłem na Rysiankę. I widok "kopców", które mnie zachwycają:
Schronisko PTTK na Rysiance:
Kolejny nocleg, pole namiotowe przy schronisku PTTK na Rysiance. Opłata 12zyla/od łba, w cenę wliczony wrzątek, prysznic. Obsługa miła.
Schronisko zostało uruchomione w 1937 roku przez Towarzystwo Tatrzańskie Narciarzy z Krakowa. Remontowane w latach 1958-59 i 1965-70. Fantastycznie położone, będąc pierwszy raz tutaj w 2006 roku, także kimałem pod namiotem na tutejszym polu. Niestety, trafiłem wówczas na dupówę, że ho,ho.
19.09.2012
Hala Rysianka-Studencka Baza Namiotowa, Przełęcz Głuchaczki 830 m n.p.m.
Ranek, wczasowicz:
Wyszedłem jakoś przed 8.00. Pogoda wyraźnie się psuje, z opalania guzik. Opuszczając pole namiotowe zajrzałem do miejsca z możliwością awaryjnego noclegu:
Skoro wersalka jest na stanie, znaczy się miejsce jeszcze aktualne. Docieram na Halę Cudzichową, w bacówce robię przerwę na "potrawę chińską". Okazuje się, że w chatce kima 3 fanów wiatingu - "przepraszając za najście", uwaliłem się w środku i zacząłem rozkładać majdan. W międzyczasie gawęda o ciężkich czasach, itp. Bacówka na Hali Cudzichowej 1250 m n.p.m., miejsce przecudne:
Nasycony, żegnam się z kolesiami i zawijam się na przełączkę, z której odbijam na szlak niebieski. Postanowiłem, że na dzień dobry Pilsko, później frykaski w schronisku na Hali Miziowej. Podejście na Supurzeń 1356 m n.p.m. godne. W drodze na Pilsko:
Góra Pięciu Kopców - wtaczam się w kosówkę i "OeS-ik" na Pilsko robię migiem:
Pilsko 1557 m n.p.m. :
Zwijam się, chmurzy się coraz bardziej. Ponownie znajduję się na Górze Pięciu Kopców 1542 m., skąd widok na Babią Górę raczej lichy:
Na Halę Miziową schodzę żółtym szlakiem. Po drodze spotykam usypaną z kamieni mogiłę F. Basika, żołnierza Korpusu Ochrony Pogranicza, jako pierwsza ofiara wojny na stokach Pilska, który zginął w wyniku pomyłki, podchodząc od słowackiej strony na szczyt, z rąk polskiego żołnierza:
Docieram w zdrowiu na miejsce. Schronisko to ma zasadniczą pozytywną cechę: jest kuchnia turystyczna więc uwalam się po całości, jestem tak pochłonięty przerwą na I obiad, że z niedowierzaniem patrzę jak w jednej chwili pogoda klęka. Mleko, dosłownie mleko w jednej minucie. Chwila mija i jest komplet - zlewa. Siedzę na ławie przyprawiając czekoladę na gorąco i już mam czarny scenariusz, że przyjdzie mi tu kimać nie,nie,nie. Ulewa na szczęście mija, mleko wisi nadal. Postanawiam nie ryzykować, pakuję się i wypierdziocha, nic tu po mnie. Idę na Przełęcz Glinne. Panorama sprzed schroniska na Hali Miziowej :
Waruneczki czad, ledwo widzę własne lacze! W lesie się "jakby" przejaśnia:
Chwilę później dopada mnie zlewa, za dobrze by było. Aparat chowam do plecaka i daję dyla na przełęcz. W taką pogodę nie wierzę, że spotkam kogoś na szlaku... a jednak. Na Przeł. Glinne 809 m nadal leje. Po naszej stronie standard:
- dwa kantory
- płatny kibel
- jakaś czerstwa buda z oscypkami, wafelkami, srafelkami, ja pier***ę! I jeszcze właściciel kantoru wyjeżdża wielce zdziwiony z frachą: "W taką pogodę, tutaj?"
Do wiaty nie było sensu, polazłem do Słowaków za "bramkę". Trąciłem jak biały człowiek zasmażany syr z hranolkami, poparłem temat dwoma garnuchami Kofoli. Na drogę uprzejma Słowaczka uzupełniła mnie wodę na drogę. Wracam na szlak. Dla zdrowia asfalcik następnie granica, kramy - to na szczęście już za mną. Nagle patrzę, ktoś schodzi z góry. Uskuteczniamy gawędę w strugach deszczu, okazuje się, że Mirek zostawił bajzel na Głuchaczkach bo zgubił szalik i zajrzał na Glinne poszukać czy aby tu mu nie wypadł. Jako, że też mam w planie nocleg na Głuchaczkach, umawiamy się, że w bazie namiotowej rozkminimy różne tematy, a tymczasem komu w drogę temu kopa w dupę... bo leje. Mijam Studenta 935 m n.p.m., Beskid Korbielowski 955 m n.p. m. Przestaje padać! Na Przełęczy Półgórskiej zawijam do szałasu:
Coś Wam powiem, szałas wygląda licho, ale dach jest konkret. W środku suchutko. Zrzucam szafę, leci gorzka czekolada na chęć życia. Nawodniam nadwątlone morale i robię wyjazd, a przełęcz żegna mnie uroczym krajobrazem:
I znowu do góry. Tym razem Jaworzyna 1047 m n.p.m. Chyba oszaleję, stromizną po błocie. Ale już, już prawie. Docieram do bazy za dnia, wyrobiłem się poniżej 3 godzin:
Ale w szoku jestem, Mirek już jest i mówi do mnie:
- nie zdążyłem postawić na herbatę.
Zaczęliśmy gawędzić i się okazało, że Mirek idzie z lacza z Kłodzka w Bieszczady i był to jego 28 dzień wędrówki. Dowiedziałem się też, że jest fanem survivalu i macza paluchy w Akademii Przygody - Srebrna Góra. W związku z tym pomienialiśmy się telefonami bo taki kontakt mnie się raczej przyda. Póki co, uwaliłem się na stryszku i szybko odjechałem. Lało całą noc.
Proszę bardzo, takich trzech, jak nas dwóch, nie ma ani jednego:
20.09.2012
Studencka Baza Namiotowa, Przełęcz Głuchaczki 830 m n.p.m. - Przeł. Lipnicka 1012 m n.p.m.
Z bazy wyszedłem dosyć późno, około godziny 11-tej - opady jeszcze mnie nękały w paśmie Mędralowej. Hala Mędralowa zrobiła na mnie tak fantastyczne wrażenie, że ani chybi jak tam zajrzę. Załapałem się na moment widoków, a bacówka jest niczym wisienka na torcie. Zrobiłem naturalnie przerwę na lancz:
Ruszam dalej. Chcąc nie chcąc wkraczam w Pasmo Babiogorskie. Kolejne miłe zaskoczenie, wiata. To o ile mnie pamięć nie myli Żywieckie Rozstaje, ale głowy nie dam:
Pogoda kiepawa, przejście szlakiem zielonym przez Małą Babią Górę sobie daruję. Odbijam w lewo szlakiem czerwonym. Na mapie Compass-u Beskid Żywiecki, zaznaczona tam wiata nie istnieje, spłonęła raczej. W końcu PeT się na coś przydał:
A ja dalej się toczę w znakomitym humorze:
W końcu moim oczom się ukazuje Schronisko PTTK Markowe Szczawiny:
Trąciłem kwaśnicę i polazłem dalej, na Babią Górę Percią Akademików-uchodzący za najtrudniejszy szlak w Beskidach:
Jestem na Diablaku 1725 m n.p.m, najwyższy w Beskidach Zachodnich:
Miałem zostać na legendarny zachód słońca, ale zmarzłem kapkę. Znaczy się, przekładam to zjawisko do następnej razy. Zejście z Babiej Góry pokonywałem w dużym skupieniu, śniegu było nawet po kostki i o wypadek nie trudno. Z Sokolicy 1367 m n.p.m. też zacnie:
Na nocleg docieram na Krowiarki / Przeł. Lipnicka. Okazuje się, że w wiacie przewiew jak diabli. Instaluję się na werandzie Budynku Informacji Turystycznej w towarzystwie kota:
Wieczorem na obchód przyjechali Panowie se Straży Parkowej, okazało się, że to całkiem przyzwoici ludzie. Po krótkiej rozmowie pojechali a ja poszedłem w kimę.
21.09.2012
Przeł.Lipnicka 1012 m n.p.m.- Osielec PKP - Kraków - Wrocław
Przede mną ostatnie pasmo, Pasmo Polic. Ranek przyjemny, chwila zadumy:
Żegnam Przełęcz Lipnicką i kieruję się na Cyl Hali Śmietanowej 1296 m. Do Policy 1369 m przemieszczam się lasem:
Dopiero od Policy robi się miło. Babia Góra dalej tonie w chmurach:
Pomnik ku pamięci poległych w katastrofie lotniczej w 1969 roku:
Następnie schronisko PTTK na Hali Krupowej. Ładnie położone schronisko, ale pani w nim obsługująca sprawiała wrażenie jakby to za karę robiła. Trąciłem kwaśnicę, w trakcie oczekiwania na posiłek zapodałem esa do Michuna. Po posiłku toaleta. No i cyrk, wychodząc z kibla za mocno drzwi otworzyłem skutkiem czego okno spadło na ziemię. Huk na całe schronisko. Uważajcie w kiblu a najlepiej chodzić tam na palcach bo licho nie śpi.
Mega atrakcją jest kapliczka MB Opiekunki Turystów:
I zostaje mnie droga na Cupel 887 m n.p.m. skąd zielonym szlakiem zejście do Osielca. Ale póki co,mmmmmmmmmm...
Wiatunia na Narożu:
Łypnięcie na Pasmo Jałowieckie z okolicy Soski 1062 m n.p.m.:
Przełęcz Malinowe :
I schodzę do Osielca, na stacji PKP:
Tutaj kończę pieszą wędrówkę. Następnie pociąg do Krakowa => Wrocław. W Beskid Żywiecki zapewne wrócę, mam jeszcze gdzie połazić po tym pięknym paśmie. Wielkim plusem są bacówki, z których można skorzystać. Trasę, którą pokonałem da się przejść bez namiotu, a noclegi w oparciu o bacówki, wiaty również dają moc atrakcji i co ważne noclegi mamy darmowe, bo skoro jest darmocha ,to po co przepłacać?
Dziękuję za uwagę.
O, a tej relacji to nie znałem. Dworzec Beskidzki jest ponoć wystawiony na sprzedaż, nikt nie chce kupić. Z tą kobietą przy schronisku to w sumie nic dziwnego, dla wielu spanie pod namiotem poza okresem letnim to jakaś kompletna abstrakcja. Kiedyś w okolicach przeł. Kocierskiej jedna, hmm, turystka po wskazaniu na przytroczoną do plecaka Z-Lite zadała mi całkiem poważne pytanie "po co panu ten akordeon w górach?". Od tamtego czasu przestałem się czemukolwiek dziwić. ;)
OdpowiedzUsuńAkcja z szybą w kiblu doskonała, żałuję że mnie tam nie było. ;) Ekstra wypad, wszystkie "żelazne punkty" zwiedzone.
Stare dzieje ;))
UsuńDarować sobie nie mogę szałasu na zboczu Muńcuła. A "akordeon" to przednia fraszka :).
Prawie moje okolice! A z tymi Ujsołami to ani tak, ani tak: w dopełniaczu wypada Ujsół :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za podpowiedź :)
UsuńNo nie tu też byłeś . Rycerzową z przyległościami udało mi się opanować we wrześniu , skończyłem na dworcu w Soli. Gdzie się ruszę okazuje się że to podróże Szlakiem Menela - no trudno. Pozdrawiam Dynidor . PS polecam wieżę widokową na Ferdlu (BN Wapienne - Bartne)
OdpowiedzUsuńDzięki, wieża będzie brana pod uwagę przy kolejnej wizycie w BN.
Usuń