Majówka AD 2024 jak nigdy trąciła piękną pogodą.
O całym łyk-endzie mogłem zapomnieć, ale dwa dni udało się wykorzystać uczciwie :)). Na imprezę jedziemy wspólnie z Frankiem. Początkowo plan był na Karkonosze, na szczęście zmieniliśmy plany i daliśmy dyla do Czech, w miejsca zapomniane przez ludzi.4.05.2024
Wrocław - Teplice nad Metují - Altana Na Signálu
Zbiórkę uzgadniamy na Dworcu Głównym, bilety kupujemy w kasie biletowej i kołujemy na peron. Trasa przebiega bez zarzutu, poza krótkim postojem w polu :). Około godziny 10.15 docieramy do celu, stacja Teplice nad Metují město wita nas piękną pogodą: Opuszczamy stację kolejową, nieopodal mamy otwarty supersam, wbijamy na zakupy. Spiżarnie uzupełnione, wszystko mamy, zatem ruszamy w drogę. Od dłubania w nosie drogi nie ubędzie :) Ruszamy szlak zielony, ten temat to dla mnie nowość. Mijamy pole campingowe i niebawem Teplice n/Metuji będzie miłym wspomnieniem: Pogoda trafia się wybitna, do tego ptasie trele i majowa zieleń robią fenomenalną robotę. Docieramy do miejsca Nad Kamencem 562 m n.p.m.: Urobiliśmy może kilometr z okładem. Z racji, że dobrymi miejscówkami się nie gardzi, a głód zaczyna zaglądać w oczy, zarządzamy przerwę, pośpiech nie jest wskazany :)) Wzmocnieni posiłkiem zbieramy się, za chwilę będziemy się zachwycać panoramą Gór Suchych: Ładnymi widokami będziemy się jeszcze zachwycać, waruneczek bowiem dopisuje. Przed nami "atak" na Lokomotywę :) Z kropelkami potu na czole docieramy na miejsce, Lokomotiva 615 m n.p.m. wita: Rzeczony szczyt w pełnej krasie, poza Waligórą, Suchawą, Kostrzyną i Włostową podziwiamy także Bukowiec, Stożek Wielki i Lesistą Wielką: Na szczycie byliśmy sami, wcześniej widokami zachwycało się kilkoro Czechów. Zatem i my czerpiemy garściami :). Marudzenie kończymy, widok z Lokomotivy na "do widzewa": Kulamy na kolejny punkt programu. Cały czas mowę mnie odbiera :) Mijamy okolice szczytu Kraví hora 734 m n.p.m., z racji odpoczywających tam turystów nie zatrzymujemy się i worki na chwilę zrzucimy Pod Bludištěm 646 m n.p.m.: Przed nami ok. 2 km odcinek na najwyższy szczyt Adrszpasko - Cieplickich Skał, czyli Čáp 786 m n.p.m., zatem w drogę. Już prawie: Jeszcze tylko wypada uporać się z "drzewnianymi" schodkami i meldujemy się na szczycie, Čáp 786 m n.p.m. wita. Wieża widokowa robi robotę: Ostasz 700 m n.p.m. ma się dobrze, w dalszej części wędrówki będziemy go "okrążać": Karkonosze jak na dłoni, tam pewnie padają rekordy frekwencji turystów przybyłych na majówkę, pozdrawiamy Karkonosze :)) Góry Kamienne już z Ruprechtickim Szpiczakiem w tle: Ponownie Ostasz wraz z Broumowskimi Ścianami i Szczelińce, Wielki i Mały: Napasieni widokami schodzimy celem dupy uwalenia na kamiennym fotelu: Pod szczytem znajduje się bar samoobsługowy, który w czeskich górach jest zjawiskiem znanym. Z racji braku koron "obsłużyłem się" napełniając butelkę: I tak chwilę posiedzieliśmy w barze: Ruszamy dalej. Miejsce jest fantastyczne: Meldujemy się w magicznym miejscu, osada Skály: Z wizyty w restauracji dajemy sobie spokój, ilość zaparkowanych samochodów nas przeraziły. Nieco dalej zrzuciliśmy worki ma "małe 5": Kontynuujemy szlak zielony. Mimo, że kulamy asfaltem widoki wbijają w ziemię. Trafia się ławeczka z widokiem na Ostaš więc czemu nie? Trasa nas wzrusza, lądujemy nawet w rzepaku: Cały czas w sielskim klimacie: Schodzimy do miejsca Solovický Dvůr i dalej szlakiem zielonym do łącznika ze szlakiem niebieskim U Vysokého kamene, z którego to zejdziemy do Stárkova: Odwiedzimy sklep spożywczy i uwalimy się na ławce wśród drzew :)). Miło będzie coś przekąsić i rozprostować stare kości: Po odpoczynku zmienimy szlak na niebieski: W Stárkov-ie naszym oczom ukazuje się taka oto "choina": Pogrzebałem trochę w "internetach" i okazuje się, że to tzw. májka i Czesi stawiają majkę w nocy z 30.04 na 1.05 w czasie obchodów święta św. Jerzego lub przesilenia letniego. Jest to pozostałość pogańskiego zwyczaju. Drzewko, jako symbol leśnego ducha sprowadza się do wioski i przyozdabia, żeby poprosić o błogosławieństwo dla mieszkańców, czy coś takiego :). Spotkamy się jeszcze trzykrotnie z takimi choinkami. Nam tymczasem nadal fart dopisuje: Docieramy do rozwidlenia szlaków, oczom nie wierzymy: Mieliśmy ponownie się przerzucić na szlak zielony, który wyprowadza w las. Dochodzimy do wniosku, że jednak pociągniemy niebieską farbę dalej i niniejszym kulamy na przepiękny widokowo szczyt Turov. Trudno, musimy z tym jakoś żyć :). Zatem w drogę: Zapomniałem wspomnieć, że burza nas ominęła. Zaledwie pokropiło. Gdybyśmy jedna byli w Karkonoszach lub okolicach Kudowy - Zdroju, "lanie" byłoby w zestawie gwarantowane. My tymczasem w znakomitych humorach docieram na Turov. Góry Orlickie w pas się kłaniają: Bukowina Kłodzka sklejona z Błędnym Skałami również: Jest i miejsce pod namiot: No i masz, Turov 602 m n.p.m. wita: Stamtąd idziemy, Čáp 786 m n.p.m. z wieżą widokową widoczny: Oczywiście Ostasz z Górami Kamiennymi na ostatnim planie obowiązkowo: Broumowskie Ściany, Szczeliniec Wielki oraz Błędne Skały z Bukowiną Kłodzką: Po chwilach zachwytu klecimy dalsze kulanko do Hronova szlakiem niebieskim, bo 1,5 km krócej :). Ale wcześniej Rokytnik z kapliczką w roli głównej: Mijamy kościół w stanie "wczesnej ruiny" i wbijamy do wiaty przystankowej celem odpoczynku: Z racji kończącego się dnia do Hronova ogarniamy temat skrótem :), czyli w opcji asfalt. Mały przerywnik przy domu rodzinnym Aloisa Jiráska: I parkujemy na chwilę w centrum: Franek poszedł do sklepu po małe co nieco, ja uwaliłem się na ławce i zadzwoniłem do domu przypomnieć się, że żyjemy i mamy się świetnie. Przed nami ostatnia atrakcja dzisiejszego dnia, czyli nasz nocleg. Zwieramy poślady, zaczyna się ściemniać. Zmęczenie daje znać o sobie, ja już myślami jestem w "kolibce" :). Ostatnie dwa kilometry...i jest pięknie! Altana na szczęście pusta. W zaparkowanym nieopodal samochodzie kima rodzina, my instalujemy się w "kolibce", z przyjemnością odtrąbiamy koniec imprezy :)Ja się rozkładam na podłodze, Franek rządzi w hamaku. Wieża widokowa usytuowana w pobliżu bunkra piechoty, poszedłem przed snem "zyrknąć" na Karkonosze:No cóż, zostaje kolacja, gawęda z Frankiem i odpadamy w objęcia Morfeusza. Dobranoc.
5.05.2024
Altana Na Signálu - Kudowa Zdrój - Wrocław
Spałem dobrze. O świcie wyległem na zewnątrz. Franek piłuje aż miło, zatem wbiłem na wieżę widokową. Dzień zanosi się na piękny. Jeszcze przed nami: Chwila zadumy i pora na śniadanie. Wracam do altany: Franek już wstał, czas zatem coś pzrekąsić. Kuchnia wydała tortillę z kaszanką + dodatki: Czesi już odjechali. Warto wspomnieć, że miejscówka posiada sławojkę, co nie jest bez znaczenia:). Szykujemy się do wymarszu, pamiątkowa foteczka się należy: I w drogę: Za chwilę odbijemy w lewo: Idziemy z rozdziawionym gębami :), piejemy z zachwytu: Mijamy Pavlišov, w wiacie przystankowej można mieszkać, kącik czytelniczy w razie dupówy :)) Przestawiamy się na chwilę na szlak czerwony. Kierunek Nachod: W tym miejscu żegnamy czerwony szlak, dalej idziemy w opcji poza szlakiem: Impreza zbliża się ku końcowi, szkółka dla psów: Náchod - Malé Poříčí: Końcowa część wędrówki to rajd polami do granicy następnie przez Kudowę Słone i już jest koniec balu: Dagmara wcześniej mnie poinformowała, że musimy być na obiedzie :)). Skoro tak, nie zamierzam się upierać :)). Zatem wbijamy na obiad. Po obiedzie wracamy do domu wozem bojowym. Pora podsumować nasz wyjazd. W moim mniemaniu był to jeden z najlepszych wypadów po czeskiej stronie mocy. Będąc wcześniej umówiony z Frankiem, oczywiście na niego "spadł" ciężar wyboru trasy, który okazał się strzałem "w dyszkie". Wyżyna Broumowska po prostu wymiata, a że dopisała pogoda i towarzystwo, to trudno...życie się po prostu kręci! I niech tak zostanie:Z podziękowaniem dla Franka za trudy przechadzki, chwile radości i cóż, do następnego!
Dziękuję za uwagę.
Już zdjęcie tytułowe robi smaka niesamowicie, a te alejki dalej wśród kwitnących drzew...miodzio!
OdpowiedzUsuńŚwietna majówka! Wcależ nie gorsza od całego weekednu
Warunki dopisały jak nigdy 😎
UsuńPiękne okolice i widoki!
OdpowiedzUsuńA te "drzewka" stawiają nie tylko w Czechach, na Górnym Śląsku też się takowe zdarzają.
Mnie ten rejon również wzruszył. Co do "choinek", chyba wcześniej nie widziałem.
UsuńTaką "choinkę" widziałem kilka razy na pewno na Słowacji, właśnie w okolicach majówki chyba. Zastanawiałem się co to za oryginalny zwyczaj.
OdpowiedzUsuńWieża Na Signálu rzuciła mi się w oczy jakoś w kwietniu, powoli zacząłem się zastanawiać co można w jej temacie podziałać, a tu masz, relacja u Ciebie ;)
Tortilla widzę u Ciebie w każdej wersji. Nocleg już z karimatą ;)
Tak! Pod zadem karimata 😎 Biwak na Turovie to plan na przyszłość😎🙃
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńJa też kręciłem się w okolicy w tym samym czasie :-)
Padła m.in. Velká Deštná ;-) Mój wypad rodzinny z 6-latkiem, więc raczej dolinnie i lajtowo. Czechy na majówkę, to bardzo dobry wybór, tym bardziej, że pogoda lepsza niż miała być ;-)
Pozdro,
Satan
Witam :),
Usuńpogoda dopisała wybitnie, fakt.
ps. "Do zo" niebawem :)
Trasa świetna. Już w Teplickych Skalach, które na co dzień oblegane są niemiłosiernie, przeszliście bardzo kameralnym szlakiem, bo zielony w istocie taki jest. Bardzo go lubię. Obok wsi Skály, są też bardzo malownicze ruiny zamku zaraz przy jeziorku, a dalej- Jiraskovy skaly, które też robią robotę. Da się tam pobuszować. ;) Dalszego ciągu trasy nie znam, ale zaskoczyły mnie jej możliwości widokowe. Ale to w sumie część Broumovskej vrchoiviny, zatem spodziewać można się tylko najlepszego. :)
OdpowiedzUsuńTak, ten wariant BV wyjątkowo mnie wzruszył..
Usuń