Z archiwum zgreda 28-30.06.2013

Doczekałem się w końcu wspólnej imprezy z Michunem.

Początkowo miały być Tatry, ale jak stwierdził Poznaniak, moknąć to se można w Masywie Śnieżnika, ale nie w Tatrach.

28.06.2013

 Wrocław - Zagórze Śl. - Michałkowa, agro "Zielony Jar"

Dochodzimy z Michunem do wniosku, że Góry Sowie to będzie to czego potrzeba sfrustrowanym zgredom. Spotykamy się na trzeźwo we Wrocławiu, mieście marzeń i ambicji. Widzę minę Michuna i nie jest dobrze, ten się rozkleja i sapie, że pociąg na dzień dobry się opóźnił ponad 30 minut, docelowo ok. 1,5 godziny, czyli całkiem niewiele jak na dystans 180 km :)) Mimo wszystko z uśmiechem do ósemki zapodajemy na obrzeża dworca autobusowego, z którego udajemy się busem do Świdnicy i dalej Zagórza Śląskiego, bo stamtąd postanowiliśmy zrobić sobie przechadzkę do Barda. Droga układa nam się znakomicie. W Świdnicy już czeka bus do Zagórza Śl.:
Parę minut po godzinie 19-stej robimy szopkę w sklepie uzupełniając wiktuały. Dobra nasza, gięta + dodatki zakupione. Michun jeszcze wykonuje telefon rezerwując pensjonat "Zielony Jar" w Michałkowej. Zadajemy lansu!

Wszystko jest klarowne jak nigdy dotąd. Zaczynamy od przechadzki na zamek następnie oesik, czyli "moja droga asfaltowa". Pomimo asfaltu to piękny odcinek. Udaje nam się nawet namówić Nucteę na wspólną imprezę ,która dotrze do nas w dniu następnym. My tymczasem docieramy do Agro gdzie wita nas sympatyczny z dużym poczuciem humoru właściciel. Trafiamy na jakąś większą wycieczkę młodzieży z okazji zakończenia roku szkolnego, jest rojno i gwarno, noc mija spokojnie i bez skandalu.

29.06.2013 

Michałkowa, agro "Zielony Jar" - Przełęcz Woliborska 711 m n.p.m.

Ranek mamy piękny. Pakujemy się sprawnie i opuszczamy agro. Zanim ruszymy do Glinna, chwilę krzątamy się w "city":
Po drodze jest i taki smaczek:
Są to okolice zapomniane turystycznie i w tym chyba tkwi ich piękno. Meldujemy się w Glinnie. Przy kościele zwracam uwagę na wkomponowany krzyż pokutny w ogordzenie:
Opuszczamy Glinno. Szlak raczy nas wyprowadzić nad, robi się mmmmmmmm. Podziwiamy Glinno a także nieco zamglony Masyw Ślęży:
Odcinek z Zagórza Śl. => Przełęcz Walimska jest dla mnie tematem mniej znanym, piękno tego odcinka wręcz powala. "Duże 10" się należy, starsi panowie na melanżu :)
Pasiemy się widokami na maksa, a co! stać nas. W kierunku Gór Wałbrzyskich:
Zagęszczamy ruchy, kierunek Wlk. Sowa 1015 m n.p.m. Punkt zborny już w zasięgu wzroku:
Wcześniej jednak lądujemy na Przełęczy Walimskiej:
Frapuje mnie baaaardzo mocno ten pensjonat:
A teraz na na Wielką Sowę 1015 m n.p.m.:
W zdrowiu docieramy na szczyt, robimy przerwę:

Ja tam swoim oczom nie wierzę,mówię do Michuna:

 - patrz! Zaraz wciągam gulaszową z kotła! 

Na Wielkiej Sowie tuż przy wiatuni stoi kuchnia polowa w menu której serwują gulaszową, grochówkę w cenie 10 zyla i gotowaną kukurydzę. W wieży też trąca duchem nowoczesności bowiem sklecono bufet, w którym serwują napoje na bogato. Po posiłku czas się zbierać:

Mamy wieści, że Nuctea podąża za nami i umawiamy się, że szczekamy w Zygmuntówce. Wcześniej "przelot" przez Polanę Jugowską:
Jeszcze chwila i meldujemy się na miejscu. W "Zygmuntówce" uwalamy się na dłuższy popas. Michun idzie do bufetu zamówić naleśniki, ja natomiast zagadnąć turystów, czy możemy się z własną giętą wkręcić na pieczenie. Nuctea zapewne chętnie trąci giętą z ognia na dzień dobry. Frustraci w akcji:
Dociera Nuctea. Całuski, wygłupy i szydera:
Pławimy się w luksusie,ale co dobre szybko się kończy i trza się zbierać bo jak wiadomo czas nie ch**,nie stoi. Zbieramy się na Kalenicę, której okolice wieży widokowej oblegane są przez imprezowiczów przy ogniu. Zawsze mnie wzrusza widoczek na Masyw Ślęży, ale to zzzawsze:
I jeszcze jedno ujątko z wieży. Nuctea robi jakiś wykład Michunowi. Nie będę przeszkadzać :))
Żegnamy Kalenicę 964 m n.p.m.:
I spadamy niżej kapkę na Żmij 887 m n.p.m.,foteczka obowiązkowa:
Natomiast na Bielawskiej Polance kolejna niespodzianka, zza traktora wyłania się kolejny pasażer, niejaki Łowca!
Teraz we czwóreczkę toczymy się na Przełęcz Woliborską 711 m n.p.m. na nocleg, do wiaty. Uzyskawszy wcześniej info nt rzeczonego przybytku od niejakiego Satana. Przed nami podejście na Popielak 856 m n.p.m., Wigancicka Polanka 788 m n.p.m.:
I już prawie. Miejsce odpoczynku - Przełęcz Woliborska 711 m n.p.m. Do stołu zasiadamy w pełnym składzie. Wcześniej ogień rozpaliwszy:
Rozumiecie, jak to jest. Ogień, gięta ,napoje, gawęda, śmichy, chichy. Wiata nie pomieści 4 osób. Łowca na szczęście przyodziany w "kontraktową płachtę",to załatwiło sprawę. Michun uwalił się w wiacie, cwaniaczek, pozostali na powietrzu, przy ogniu. Ciepło od ogniska, bezwietrznie, mmmmmm:

Około 2.00 w nocy czar prysł. Zaczęło kropić. Zrobiliśmy z Nucteą wycof do wiaty. Michun naturalnie niczym nie wzruszony "jechał z koksem" aż zęby bolały. Mówię Wam, większego chrapacza od Michuna nie ma. Dobranoc

30.06.2013

 Przełęz Woliborska 711 m n.p.m. - Bardo Śl. Wrocław 

Ranek zapowiada się nieciekawie. Dżdży, jest mglisto:
Zwijamy bajzel i żegnamy się z Łowcą, który wraca na Bielawską Polankę. My się turlamy do Srebrnej Góry. Jako, że cały czas siąpi nie marudzimy przy Fortach:
Zachodzimy do dawnego schroniska turystycznego PTTK, obecnie Villa Hubertus na "śniadanie mistrzów". Nie wiem jak to się stało, byliśmy godzinę przed otwarciem restauracji, a obsłużono nas bez focha, poleciała jajecznica z dodatkami. Wzmocnieni śniadaniem ruszamy:
Minąwszy Przełęcz Srebrną wkraczamy w Góry Bardzkie. Pamiątkowa foteczka na Sowiogórskim Wiadukcie:
Rzuciwszy okiem na "amfiteatr" - to naturalnie jedna z opcji noclegowych:
Przed nami malowniczy bardzo odcinek do Żdanowa:
Na uwagę zasługuje także przystanek autobusowy w Żdanowie:
Następnie powoli schodzimy do drogi asfaltowej i kierunek Przełęcz Wilcza 532 m n.p.m.:
Tam ci odnowiona wiata, pozbawiona ścian. Dobrze, że jest "kominek". To miejsce zawsze będzie w mojej pamięci. W końcu to, jak mnie się zdaje, pierwsza miejscówka, w której doświadczyłem wiatingu, czyli alternatywnego noclegu. Pogoda się poprawia, przestaje padać, wychodzi słońce i tak będzie już do końca imprezy. Przed nami podejście na Wilczak 633 m n.p.m. Wilczak z 588 metra, jeden z wyższych wzniesień, który należy do Grzbietu Zachodniego:
Przed nami jeszcze dosyć spory odcinek do Barda, lasem ale w fantastycznym klimacie. Ten odcinek zdecydowanie należał do Nuctei. Dobrze, że miała bąbla na pięcie, trochę ją to spowalniało : Ostatnia pauza na szlaku:

Ok. godziny 15.00 wtaczamy się do Barda na z góry upatrzone pozycje. Wozem bojowym toczymy się do Wrocławia, gdzie żegnam się z Nucteą i Michunem. No cóż, Góry Sowie urzekają i za czas jakiś znowu coś se wyklepię w tym rejonie, może "cosik" poza szlakiem?? Wypada również podziękować Nuctei, Michunowi, Łowcy za czadowo spędzony łyk-end. 

Dziękuję za uwagę.

Komentarze

Prześlij komentarz