Ostatki w Małej Fatrze Luczańskiej 26 - 30.12.2010

To ostatnia wyrypa  2010 roku.

Z racji, że przejście całego grzbietu Małej Fatry Luczańskiej na rakietach dalej było tematem otwartym, postanowiliśmy zapodać całość, czyli Strečno  - Klak i zejście szlakiem żółtym na Fačkovské sedlo.

26.12.2010

 Wrocław - Opole Gł - Zwardoń

Pojechaliśmy w składzie:

- Gryf 

- Hoffi

- menel.

 Trasę oparliśmy o 1 nocleg pod namiotem i 2 nocki w chatkach:

 - Grand Hotel Partizan

 - Chatka pod Klakiem.

 Warty odnotowania jest nasz trzeci dzień wędrówki, odcinek Grand Hotel Partizan => chatka pod Klakiem,najdłuższy i chyba najtrudniejszy. Pokonaliśmy go w ok.15 godzin. Można wydłużyć ten odcinek o biwak na Vríčanskim sedle 686 m, przy odbiciu szlaku żółtego w stronę Rajeckiej Leśnej znajduje się woda. My zapodaliśmy wariantem "po całości", gdzie odcinek Vrićanske sedlo - Klak był dla mnie mega wyczerpujący spowodowany zmęczeniem i dużymi przewyższeniami. Z pogodą wbiliśmy się znakomicie. Zdołaliśmy przejść cały grzbiet Małej Fatry luczańskiej. Była to dla mnie jedna z najcięższych wyryp na rakietach i najtragiczniejsza w mojej blisko 10-letniej karierze łaziora. Przy zejściu z Klaka na Fačkovské sedlo 802 m n.p.m. doznałem kontuzji:

- złamałem nogę a dokładniej staw skokowy, dwukostkowe złamanie goleni lewej. 

 Dotarcie do Zwardonia to też eskapada ,którą można podpiąć pod wyczyn. Jako, że świętowałem w Kudowie - Zdroju, zbióreczkę na trzeźwo zrobiliśmy w Opolu."Strzała Południa", którą przemieszczał się Hoffi uległa opóźnieniu ok. 3 godzin. Z Gryfem modliliśmy się oby nie było większego. Przechwytujemy Hoffiego w Opolu i już się turlamy wozem bojowym do Zwardonia. O rannym pociągu do Żiliny => Strečno możemy zapomnieć. Nie pozostaje nam nic innego jak rozłożyć klamoty i dać se ze 2 godzinki snu.

27.12.2010

 Zwardoń - sedlo Javorina 967 m n.p.m.

O ile dobrze sięgam pamięcią, był to mój ostatni nocleg w poczekalni dworca w Zwardoniu. Trochę nam zejdzie, zanim się wygramolimy z "naszej nory". Po śniadaniu spakowani, zwarci i gotowi opuszczamy Zwardoń:
Kulamy do Skalite - Serafinova stałym traktem na pociąg. Na stacji Strečno stawiamy się późnym popołudniem. Startujemy, Nezbudská Lúčka 360 m: n.p.m.:
Czas mamy raczej słaby, mijamy zamek i nabieramy wysokości. Rakiety chwilowo nie są potrzebne. Mijamy sedlo Rakytie 712 m n.p.m. Na nocleg docieramy przy świetle czołówek na sedlo Javorina 967 m n.p.m. Zadaszenie na przełęczy traktujemy jako kuchnię i skład klamotów. Rozbicie namiotów chwilę nam zajmuje:

Miło wbić do namiotu i utulić się w w ponad 1000 gramach puchu. Odpadamy, dobranoc.

28.12.2010 

Sedlo Javorina 967 m n.p.m. - Grand Hotel Partizan

Ranek na przełęczy wietrzny. Celem ograniczenia straty gazu na herbatę postawiłem w przedsionku namiotu:
Po "śniadaniu mistrzów" zwijamy bajzel, przed nami wymagający dzień. Pogoda kiepawa, śniegu niewiele. W rakiety wskakujemy dopiero przed Uplazem, a ze szczytu rzeczonego schodzimy już bez - powodem jest żenująca ilość białego pod stopami. W okolicach sedlo Okopy odrobina rewii:
Wyszliśmy z lasu, doświadczamy zimowego klimatu w Małej Fatrze. Niejaki Gryf przy armacie :)
Hoffi:
Autor relacji z zamarzającym aparatem mowy:
Docieramy na Mincol 1364 m n.p.m.:
Schodzimy z Mincola, robi się miło i ciekawie:
Pogoda niestety nie rozpieszcza. Pochmurno, wietrznie czasami opad śniegu. Bawimy na Martińskich Halach:
Z widoków nadal klapa. W takiej scenerii miniemy najwyższy szczyt MFL, czyli Veľká lúka 1476 m n.p.m.:
Gryf mimo wszystko uśmiechnęty:
Są też fani innych sportów zimowych:
Kulminacji wygwizdowa doświadczamy na szczycie Veterné 1441 m n.p.m.. "Tatonka Team":
Klapą zaczynaliśmy, klapą kończymy. Czas schdzić do hotelu. Z polikami czerwonymi jak dupa pawiana meldujemy się na miejscu. Grand Hotel Partizan wita w swoje jakże zacne progi:

Można odetchnąć, w końcu nie wieje :). Klasycznie wywalamy nasze worki, aby się w nich zagrzać. Następnie kolacja, wieczorna gawęda i czas na zasłużony sen. Dobranoc.

29.12.2010 

Grand Hotel Partizan - Útulňa Javorina pod Kľakom

Ranek wita nas, a raczej niszczy. Warunek w pyte! Aż nie do wiary:)
Cel dzisiejszej wędrówki jast jasno nakreślony. Kulamy ku Klaku 1352 m n.p.m.:
Za nami Martińskie Hale. Żal dupę ściska, o jeden dzień za daleko:
Z wejściem na Hlinicką Kicerę 1218 m n.p.m. radzimy sobie dosyć dobrze:
Trochę gorzej było z zejściem z niej, Gryf dachuje:
Na przełęczy pod Hlinicką Kiczerą robimy postój, 2 min jest woda - musimy uzupełnić zapasy gorącej herbaty i odetchnąć:
Po ponad godzinie kontynuujemy dalej marsz. Niestety, dzień zaczyna się kończyć. Jesteśmy w pupie:
Docieramy na Uplaz. Zmęczenie daje się we znaki. Klak z lewej, Ostra Skała z prawej. Cel coraz bliżej:
W ciemnościach mijamy Skałki 1191 m n.p.m., zmęczenie daje mi się we znaki coraz mocniej. Schodzimy na Vríčanské sedlo. Tam kwadrans na odpoczynek i dla mnie najgorszy odcinek drogi. Podejście na Ostrą Skałę 1220 m n.p.m., myślałem że ducha wyzionę. Klaka podejmujemy parę minut po 21.00:

Z Klaka odbijamy zielonym szlakiem w kierunku Klackiego Wodospadu, tam gubimy szlak. Na szczęście Gryf odnajduje ściechę do chatki i ok. godz. 23.00 meldujemy się zajechani jak konie po westernie w chatce pod Klakiem na ostatni nocleg. Trasa z Vríčanskégo sedla do chatki na długo utkwi mnie w pamięci, bowiem poza podejściem na Ostrą Skałę jest jeszcze zacne podejście na Klaka. No ale...w utulni jest jeszcze kilkoro Słowaków.Ja z Hoffim instalujemy się na stryszku, Gryf kima na dole. W chatynce ciepło, posilamy się jeszcze i w kimę. Przed snem mówię do Hoffiego: - no to grzbiet przeszliśmy, teraz możemy kimać do "obiadu". Z tego zmęczenia długo nie mogłem zasnąć, w końcu "poległem". Dobranoc.

 30.12.2010

 Útulňa Javorina pod Kľakom - Zwardoń - Wrocław

Źle spałem. Nad ranem się budzę i czuję wczorajszy trip. Na szczęście warunek nadal wspaniały. Wyległem obciąć niczym komornik na szafę. Martińskie Hale na do widzewa:
Opuszczamy kwaterę. Żegnamy zacnego Klaka:
I schodzimy do Reváňskego sedla. Po drodze ostatnie akordy imprezy. Chwila zadumy z widokiem na Wielką Fatrę:
I tu zasadniczo kończy się moja impreza. Z Reváňskego sedla po pewnym czasie zejście prowadzi zakosami. Mniej więcej na półmetku zejścia do Fačkovskégo sedla wywinąłem orła na skutek czego doznałem złamania dwukostkowego goleni lewej. Pragnę podziękowąć Gryfowi i Hoffiemu za troskę i pomoc podczas transportu do przełęczy i do kraju. Bywają i takie zakończenia imprezy:

Przede mną pół roku rekonwalescencji. Trudno, jakoś to będzie.

 Dziękuję za uwagę.

Komentarze