Nie wszystkie zimowe imprezy to nieustające pasmo sukcesów. Nie, nie :)). Porażka bywa również elementem górskich wyjazdów, to oczywiście sytuacja z mojego podwórka i chciałem zapodać jedną z nich.
Będąc tydzień wcześniej w Karkonoszach, poczułem się "prawie" w pełnej formie. Jak wiadomo "prawie" czyni ogromną różnicę. To już 4 lata od ostatniej wizyty w Bieszczadach zimową porą. W związku z tym, że dostałem urlop do końca roku, więc mogłem pozwolić sobie na parę dni w Bieszczadach, taki miałem plan.17.12.2011
Wrocław - Tarnów
W sobotę 17.12.2011 r. o godz.7.22 wyruszam z Wrocławia "Strzałą Południa" TLK "Dolnoślązak" do Tarnowa, celem odwiedzin kolegi Czisa, którego ze 4 lata nie widziałem, a z którym to przeszliśmy wspólnie kilka ładnych tras. Po wcześniejszych ustaleniach, ten mnie przechwytuje na dworcu kolejowym w Tarnowie. Nocleg z soboty na niedzielę mam zapewniony u Wojtka i Moniki. Za wspaniałą gościnę wielkie dzięki. Osobne podziękowania za dwa ogromne kotlety schabowe/w tamtym czasie obowiązywała metafora: wielkości "klapy od kibla"/, które Czis obiecał, a ja będę je pamiętał przez ho, ho, ho, a może i dłużej:).
18.12.2011
Tarnów - Pod Worwosoką
O 6.50 mam autobus do Sanoka. Wojtek mnie dostarcza na dworzec autobusowy i oświadcza, że autobus już stoi, ja z kolei zadowolony, że nie będę musiał stać na chłodzie w oczekiwaniu na transport. Z Tarnowa wyjeżdżam o czasie i bez przygód. W Sanoku melduję się po 9.30. Sypie śnieg, który szybko topnieje i robi się plucha. Do 10.40 mam wolne więc wbijam do baru na herbacinę, a później na szwendanko. Sanok, dworzec autobusowy: W końcu autobus podjeżdża na stanowisko 6 i na tyłach uwalony odjeżdżam. Ok. południa Cisna wita mnie ładną pogodą i waruneczkami zdecydowanie zimowymi. W Cisnej: Uzupełniam zapas wody w potoku dopływającym do Żwiru i w drogę. Początek trasy nie zapowiada takiej ilości śniegu. Do wys. ok. 800 m idę bez rakiet. Na szlaku: Jazda zaczyna się przed Rożkami. Przyodziany w rakiety zaczynam mozolny trawers Rożków, czasami trza omijać powalone drzewa:Śniegu zaczyna przybywać. Szlak nieprzetarty, brodzę w okolicach kolan, śnieg świeży jeszcze nie ubity. Temperatura również nie sprzyja i powoduje, że łapię co parę metrów cegłę śnieżną. Pierwszy nocleg pod Worwosoką, trafiła się fajna polanka osłonięta drzewami. Noc mija bardzo spokojnie, było w miarę ciepło musiałem rozpinać śpiwór. Przeróbką namiotu ograniczyłem dość znacznie problem kondensacji w nim, co mnie ucieszyło.
19.12.2011
Pod Worwosoką - Agro "U Niny", Strzebowiska
Wyspałem się za wszystkie czasy. Będąc od około godziny 16.00 w namiocie to można dostać szału. Poranne pakowanko i ok. 9.00 jestem na szlaku.Szybko przebieram się w suchą wełnę, następnie przygotowuję posiłek i zaczyna się ściemniać. Odpoczywam i odpływam.
20.12.2011
Agro "U Niny", Strzebowiska - Sanok - Wrocław
Ranek w pokoju wita mnie chłodem. Ciężko wyjść z puchowego worka, ale muszę się powoli ogarniać. Zapada decyzja, kończę imprezę. Głównym powodem jest brak sił na dalszą wędrówkę. Niestety, znam tę/tą/taką trasę sprzed 4 lat, dlatego odpuszczam. Przykre to dla mnie, ale niestety prawdziwe. Kulam na przystanek autobusowy. O 8.48 zapodaję z powrotem do Sanoka zniesmaczony: I z 30 minutowym opóźnieniem z Tarnowa:Około północy melduję się we Wrocławiu. Kilka uwag technicznych:
- z Wro w Bieszczady wozu bojowego nie będę brał
- moje nowe buty/Kayland Apex XT Winter/ poległy po 2 dniach akcji w śniegu, chlupało aż miło. Membrana event nie pomogła.
Dziękuję za uwagę.
*Relacja przeklepana na blog w grudniu 2020 roku.
Największy feler zimy to krótki dzień. Ale miło się oglądało siedząc przy ciepłym garnuchu . Spokojnych i zdrowych Świąt życzy Dynidor.
OdpowiedzUsuńDziękuję, odwzajemniam życzenia.
UsuńI tak czasami bywa. Event to się chyba generalnie nie przyjął jakoś.
OdpowiedzUsuńChyba tak.
UsuńEee...coś tam liznąłeś z klimatów ;-)
OdpowiedzUsuńPiękne zimowe kadry
Pozdro z Północy ;-)
Chciałbym takie w styczniu... AD 2021!
Usuńps. Satan, Wro również pozdrawia :)
Wrażenie mam, że dłużej jechałeś, niż w górach byłeś :P To były zimy...
OdpowiedzUsuńDobre odnoszę wrażenie, że temperatura była bliżej zera, niż jakiegoś konkretniejszego minusa?
Przypomniał mi się mój wypad na początku zeszłego roku w Masyw Śnieżnika po świeżych opadach śniegu. W planie miałem 3 dni, a po pierwszym noclegu zawróciłem, bo świeży, mokry śnieg nie dawał oparcia dla rakiet, a do tego wiatrołomy utrudniały wędrówkę. Tyle, że pewnie było mi mniej żal wypadu niż Tobie, bo odległość dużo mniejsza.
O konkretnym minusie nie było mowy, nocą w namiocie rozpinałem śpiwór. Nie posiadałem wówczas termometru, więc nie wskażę temperatury. Ból i niesmak pozostaje, pół dnia jedziesz, coś chcesz przejść i dupa blada. Mocy brak i trza wracać.
Usuń