Góry Bystrzyckie w pocie czoła


Postawiłem jednak na Góry Bystrzyckie bo blisko, przyjemnie i nie szczypie w oczy.
Dodatkowym motywatorem złożenia wizyty w tym jakże zacnym pasmie Sudetów jest wieża widokowa na Jagodnej. Nie, nie. Nie ma na co czekać, pakuję szafę i daję dyla. W czwartek kończę robotę po godzinie 14-stej, mam jeszcze czas się ogarnąć. O 16.46 kulam KD-kiem do Gorzanowa.

6.08.2020

Wrocław - Gorzanów - Stara Łomnica


Około godziny 18.35 ląduję w Gorzanowie. Mam nieodpartą pokusę zajrzeć do pałacu, ale po kolei. Stojąc przy szlakowskazie przed stacją zastanawiam się, czy nie zadać szyku na Wapniarkę? Odganiam ten pomysł, stawiam na Góry Bystrzyckie. Idę do centrum wsi:


Po drodze mijam "starego znajomego", św. Jan Nepomucen:


Tej imprezy pot będzie się lał po dupie, zatem obowiązkowa wizyta w "Pandzie":


celem wyrównania oddechu i nawodnienia organizmu. Jako "lokalny patriota" zakup imperialistycznego chłamu odpuściłem na rzecz "zestawu wędrowca":


Żółtą oranżadę wlałem w siebie na raz, duży flakon "Cyranki" przyda się na drogę. Po drodze, wrażenie robi na mnie ten budynek:


Czas na wizytę w pałacu. Następuje twarde zderzenie z rzeczywistością, jest jakaś impreza:


Za to zegar na wieży "działa":


Łypię na kościół św. Marii Magdaleny i odbijam za chwilę w polną ścieżkę:


Wzrok mój przykuwa "miejsce odpoczynku" :


Kołuję do Starej Łomnicy, komary tną okrutnie, generalnie jest miło. O zmierzchu docieram do wiaty w rozmiarze XXL usytuowanej na terenie boiska. Szczerze zdziwiony, bo wcześniej tego nie widziałem, wbijam z myślą o noclegu. Sprawna ocena sytuacji i łącząc ze sobą dwie ławy, kończę dzień w wiacie.


Jak wiadomo, dobrymi miejscówkami się nie gardzi. Rozkładam bajzel, kolacja i sen.

7.08.2020

Stara Łomnica - Jagodna 977 m


Noc minęła spokojnie.


"Gościniec", w którym miałem przyjemność nocować znajduje się w pobliżu gospodarstwa po drugiej stronie ulicy. Siedząc przy śniadaniu rozkminiam mapę. Kontynuuję szlak zielony, sprawdzona pozycja. Na dzień dobry zamierzam zapodać na Barć 825 m n.p.m.


Na grzbiecie znajduje się jedna z najwyżej położonych wsi w Górach Bystrzyckich, Huta. Ruszam. Podczas podejścia mały przerywnik robię przy ruinach zabudowań:


Oczywiście mam również czas ogarnąć pot z czoła i nacieszyć się widokiem:


Wyżej panorama będzie pełniejsza. Robi się gorąco. Dobrze, że jestem w lesie, na spokojnie ogarniam podejście. Zbliżam się do grzbietu, robi się miło. Należy się "duże 10". I kadr z dosyć dobrze znanego miejsca, trza się nacieszyć widokami na Ziemię Kłodzką:


Po odpoczynku ruszam na znane raczej ciekawostki Gór Bystrzyckich. Odwiedziłem Strażnika Wieczności, "szara eminencja" na szlaku :


Kiedyś była wzmianka o wykopanej kapliczce na Ścieżce Wielkiego Strachu. Jest na swoim miejscu, z jednym małym drobiazgiem. "Zaginęło" malowidło:


"Stan" kapliczki z 06.2016 roku:


Kontynuując szlak zielony "parkuję" przy ruinach Fortu Wilhelma:


Aha! Dołączę jeszcze historyczne pamiątki mniej chlubnego okresu tych rejonów. Wspomnieć muszę, że w namierzeniu tych pamiątek pomógł Patryk z bloga Ścieżką w bok:


Skoro jestem na zielonym szlaku kulam do ruin kaplicy:


Ze spokojnym sumieniem schodzę do wsi Młoty na zasłużony pierwszy obiad. Po drodze jednak taki oto niuans. Kto go trącił, hę?


Młoty, przerwa obiadowa:


Jest dobrze, bo miejsce odpoczynku zacienione. Mając trochę czasu, bagaż należy "wykiprować" na ławki celem, a to przewietrzenia śpiwora, łypnięcie do spiżarni na co mnie stać, itd. Jadąc do Gorzanowa rozmawiałem z Frankiem i ten mnie wspomniał, że w schronisku "Jagodna" serwują racuchy wielkości łapy górnika! Z mojej marszruty wynika, że mam po drodze oraz słysząc taką fraszkę nie darowałbym sobie, żeby tego nie sprawdzić. Tym bardziej, że pasza w tym schronisku uchodzi jako wzorowa. Nie, nie... muszę skosztować. Posilony i pierwszy głód zaspokoiwszy pakuję bałagan i ruszam do schroniska:


Trasa mimo że asfalt, podoba mnie się. W Górach Bystrzyckich wody tfu, tfu, nie brakuje. Korzystam z przyjemnością:


Po drodze kolejne zdziwienie, mija mnie kierowca w Chevy Corvette. A ja za chwilę będę na miejscu:


Podejście do szlakowskazu :


Do góry "wyciągiem" i zanim wkroczę do schroniska muszę oddech wyrównać. Po chwili odpoczynku wtaczam się na salony. Wejście do schroniska w maseczce. Na zewnątrz loguję się przy pustym stole i czekam na drugi obiad. Po około 30 minutowym czasie oczekiwania jestem proszony o odbiór zamówienia i faktycznie, racuchy jak łapa górnika. Polecam i smacznego:


Tracę formę, ostatniego racucha ledwo zmieściłem, ale należę do grona osób, które jedzenia nie marnują, zatem choćbym miał się... itd. Cały ten luksus zapiłem sokiem pomarańczowym i pozwoliłem sobie na chwilę nieróbstwa.


Pora się zbierać na "ostatnią prostą". Za diabła nie trawię tego odcinka. Szutrowa nuda szlakiem niebieskim.


Naprawdę ostatnia prosta :)


Jestem na miejscu:


Bardzo długo nie byłem na Jagodnej. Zdjęcie archiwalne z 06.2011 r. :


Wieża widokowa jest ok. Widoki z niej super, panorama dookolna. Zdążyłem załapać się na Góry Orlickie:


 Masyw Śnieżnika jakże kameralny:


Nocleg na wieży to sobie daruję, wieje. Schodzę do wiaty. Z miejscem na namiot też nie jest najlepiej, decyduję się na nocleg w wiacie, kto biednemu zabroni? Jak już się rozbiłem w wiacie, to przestało wiać. No i bądź tu mądry. Z wodą stoję dobrze, mam dwa flakony. Herbaty sobie nie żałuję, opity jak bąk uderzyłem w kimę.

8.08.2020

Jagodna 977 m - Domaszków - Wrocław


Noc była bardzo ciepła, około godz. trzeciej nad ranem zbudziłem się niczym nówka. Chwilę się przewracając na stole zdołałem usnąć, ale co z tego, skoro grupa turystek przyszła bladym świtem podziwiać wschód słońca i ich rozmowy mnie obudziły. Byłem oburzony :)) Dobrze, że zostałem w wiacie, na górze dostałbym szału.


Leżąc w worku ponownie przysnąłem, obudziłem się jak słoneczko już dobrze operowało. Ze wschodu wyszedł guzik. Wstałem, rozejrzałem się i pora przygotować śniadanie. Dzisiaj "szef kuchni" poleca wyjazdowy standard, mam na myśli "kawior" z cebulką na maśle i kanapki z żółtym serem + zielona herbata na gorąco. "Małosolniaczki" pękły dzień wcześniej, zatem z przystawki guzik:


Po posiłku ogarniam się. Podczas pakowanka na szczyt wjeżdża grupa Czechów na rowerach. Spakowany ruszam, żegnając się z rowerzystami. Schodzę do Przełęczy nad Porębą. Z przyjemnością uwalam się pod brzózkami odrobinę cienia dającymi:


Z odrazą patrzę na Jagodną:


I dla odmiany z dużym zainteresowaniem obcinam na Dębosz 772 m :


Będąc obecnie w objęciach szlaku niebieskiego ruszam przez Poniatów, jak dla mnie bardzo uroczy odcinek:


I w zdrowiu docieram do Autostrady Sudeckiej, czyli DW 389. W tym miejscu zmieniam szlak na żółty, bo mam życzenie zajrzeć na Gniewosza 850 m i rzecz jasna Czerniec 891 m, najwyższy szczyt południowej strony mocy Gór Bystrzyckich. Wcześniej jednak delektuję się "zacniochą" spod Gniewosza. Widok na Góry Złote, Krowiarki ze Skowronią Górą i Suchoniem w roli głównej. Ja w najlepsze raczę się suszoną wołowinką:


Przelatuję przez Gniewosz-a, zejście odbicie w lewo i kołuję na Czerniec 891 m. Od paru lat jest straszone wieżą widokową na szczycie. Obecnie stan budowy przedstawia się średnio:


Dużo do życzenia pozostawia oznaczenie najwyższego szczytu południowej części Gór Bystrzyckich:


To zapewne radosna twórczość jakiegoś przechodnia. Muszę przyznać, że się uśmiałem:


Za chwilę dotrę do miejsca, którym niedawno gościłem. Chodzi o skrzyżowanie szlaku żółtego z czarnym, idę w kierunku Solnej Jamy, którą ominę. Z ogromnym sentymentem przystanąłem na "mojej" polance, na której biwakowałem w oczekiwaniu na Krzyśka:


Na obiad zamierzam uwalić się w wiacie przy ruinach zamku Szczerba. Do wiaty czeka mnie kapitalny odcinek, który może wzruszyć największych malkontentów. Mówiąc w skrócie, idę odcinkiem, który obfituje w znakomite widokowo miejsca biwakowe. Na przykład polanka z widokiem na Masyw Śnieżnika:


W niewielkich odległościach są różne warianty, ten np. z widokiem na kościół św. Michała Archanioła w Gniewoszowie :


Nie chcąc sobie psuć wycieczki, nie skorzystałem z wariantu skróconego i polazłem dookoła polanki:


Ostatnie zdjęcie, robiłem centralnie pod słońce:


Z językiem przyklejonym do podniebienia docieram do upragnionej wiaty, upał jest okrutny:


Zastanawia mnie, czy rozpalili ognisko:))


Jem na zewnątrz, wiata jest nagrzana od słońca jak diabli. Po posiłku trochę się pokrzątałem, po czym szykuję się do wyjścia. Wbijam do ruin zamku Szczerba:


Wzniesiony na wzgórzu 520 m n.p.m. Zamek Szczerba strzegł drogi handlowej, która prowadziła przez Przełęcz Międzyleską. Nie jest znana data budowy zamku, ani kto był fundatorem. Zamek został zniszczony podczas wojen husyckich w 1428 roku i od tej pory pozostaje w ruinie. Zamek Szczerba obok takich zamków jak Homola i Karpień jest jedną z trzech warowni Ziemi Kłodzkiej, którą można oglądać w terenie, przy czym jest zamkiem jedynym jak i najlepiej zachowanym nie tylko w skali Ziemi Kłodzkiej, ale również w skali Dolnego Śląska. Wychodzę do asfaltu i udaję się na ostatni etap wędrówki. Jest nią Złodziejska Ścieżka, ścieżka o kapitalnych walorach widokowych, około 5 km długości prowadzi do Poręby. Nazwa może mieć związek z dawniej uprawianym procederem przemytniczym. Natomiast w XIX wieku ZŚ była popularnym traktem wycieczkowym dla Kuracjuszy z Długopola - Zdroju, którzy udawali się do zamku Szczerba i na Jedlnik. Na Złodziejskiej Ścieżce :


Trasa koi nerwy widokiem na Masyw Śnieżnika :))


Złodziejska Ścieżka, kapliczka Na Czekaju:


Tutaj kończę przygodę, powodem są zagrodzone tereny. Idąc dalej trafiłem na ogrodzenie z siatki. Mając zbyt mało czasu zrobiłem wycof. Będąc na ZŚ w 2018 roku nie było ogrodzeń, może inaczej, było ich trochę mniej. Ścieżka kończy się w Porębie, przy tej kapliczce:

Złodziejska Ścieżka, Poręba 07.2018

Dalej znajduje się krzyż przydrożny:

Złodziejska Ścieżka 07.2018

Należy wspomnieć o krzyżu pokutnym o krótkich ramionach, na skrzyżowaniu których wykuta jest okrągła wnęka, u góry nad wnęką wykuty jest krzyżyk, a poniżej wnęki miecz:

Złodziejska Ścieżka 07.2018

W 2008 roku powstał pomnik upamiętniający pamięć polskich i niemieckich ofiar wojen:

Złodziejska Ścieżka 07.2018

Na "do widzewa" łypię na Jagodną już w wariancie wieżowym:


Wracam do budynku ujęcia wody i schodzę przez Długopole Górne:


Już na zakończenie:


Jakie było moje zaskoczenie wchodząc na tory w ramach ostatniej prostej. Kulam na stację kolejową... w Domaszkowie:


Do pociągu mam ponad godzinę. Z przyjemnością zrzuciłem mokre od potu ciuchy. Upałem dzisiejszym jestem styrany. O 20.40 ruszam do Wro. Kończę imprezę w Górach Bystrzyckich i pewne jest, że za jakiś czas tu wrócę. Te góry mają to coś...


Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Jednak nie Żywiecki? Kurczę, te tereny są naprawdę doskonałe. Nie dość, że widokowo super, to jeszcze (poza okolicami schroniska) kompletnie pusto. Temperaturę tych łąk aż czuć na zdjęciach. ;) Niebieska szutrówka przez Jagodną i tak jest wg mnie ciekawsza, niż alternatywny żółty do Przełęczy nad Porębą, tam to idzie się na autopilocie.

    Pasza w Jagodnej to temat faktycznie wybitny. Na zlocie forumowym pozwoliłem sobie na kotlet chatara - schaboszczak z jajkami sadzonymi, opiekanymi ziemniakami i surówką. Danie przyrządzone przepysznie, na dodatek po wciągnięciu całej porcji nie odczuwałem głodu aż do wieczora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpuściłem BŻ, czas dotarcia mnie zniechęcił i za mało czasu na szlajanko. Co do paszy w Jagodnej, jadłem kiedyś u nich krupnik. Mógł naprawdę konkurować z domowym, takiej ilości mięsnej wkładki nie zaoferował mnie żaden lokal, był pyszny. Na noclegach na mnie nie zarobią raczej, ale na posiłkach... zzzawsze :)

      Usuń
  2. Oho, jednak wzięli się za Czerniec, kimałem tam w maju to był jeszcze nie rozdziewiczony budową, ale wywrotki z szutrem już śmigały. Szkoda trochę... tam widoczek na M.Śnieżnika był wystarczająco uroczy i bez wieży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Widok na Masyw Śnieżnika i bez wieży jest cacy. Nie wiem, co wniesie wieża na Czerńcu, zobaczymy. Kiedyś kimaliśmy pod Czerńcem zimą, było na co popatrzeć :)

      Usuń
  3. Hej.

    Piękna sprawa. Mnie też dawno już w G. Bystrzyckich nie było...o wieży na Jagodnej nawet pojęcia nie miałem. Myślę, że to pasmo ma wspaniałe warunki do biwakowania.
    Te wszystkie głazy "poniemieckie" po prostu muszę zobaczyć. Kiedyś, jak przyjdzie czas, zgłoszę się po namiary ;-)
    Ech...jeszcze ze 2 miechy i ja zawitam w Sudety!

    Satan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja za dwa miechy zawitam, ale tak ... po karpacku :)

      Usuń
  4. Taka spokojna wycieczka jak widać. Ale bufet to masz na bogato, na stole wołowina, francuskie sery, ogórki ;)

    Czekam z niecierpliwością na zakończenie budowy wieży na Czernicy, będzie co wybierać na nocleg w rejonie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Red, umówmy się :) Nie po to w góry się pakujemy, aby głodem przymierać :))

      Usuń
  5. Szkoda że nie udało się z pałacem w Gorzanowie. Słyszałem że kupiło go dwóch pasjonatów, którzy w pocie czoła już od jakiegoś czasu rewitalizują budowlę. To dobrze. Miejmy nadzieję, że wyjdzie to zabytkowi tylko na dobre.

    W Góry Bystrzyckie znowu mnie ciągnie, choć byłem dwa lata temu. Zawsze spotykam tam ten specyficzny rodzaj symbiozy sielskiego krajobrazu z tworami ludzkiej kultury, które spokojnie, częstokroć zapomniane, dokonują żywota na uboczu świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Góry Bystrzyckie uwielbiam. Przypominają krajobrazem Beskid Niski, może dlatego? Do tego bogata historia, ciekawostki. No cud :)

      Usuń
  6. Byłem w południowej części pasma...znakomite. Jeszcze trzeba tam wrócić, fajnie byłoby na kilka dni!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz