Środa była tak piękna, że musiałem wyskoczyć na chwilę, nie mogłem się powstrzymać. O 13.50 turlam się do Złotego Stoku z przesiadką w Kłodzku.
Na tapecie sprawa delikatna, czarny szlak relacji Złoty Stok - Bystrzyca Kłodzka im. Jana Szczypińskiego, polskiego działacza działacza turystycznego, aktywnego znakarza szlaków turystycznych, twórca rzeczonego szlaku, a także żółtego, Żelazno - Przełęcz Puchaczówka. Dla mnie to nowość, bowiem zawsze tam nie byłem.
28.10.2015
Wrocław - Złoty Stok/wiata przy drodze nr 390
O godzinie 16-stej ląduję w Złotym Stoku. Klasycznie wpadam na pyszny obiad do Baru Bistro. Z menu wybieram pomidorową z makaronem i schabowy w pakiecie, czyli ziemniaczki + bukiet.. surówek. "Przybytek dobrego smaku" opuszczam już po ciemaczu. Jeszcze wizyta w "Dino" celem dokupienia drobiazgów, spinam poliki i w drogę. Zapodaję nowym wariantem ze Złotego Stoku, przez Wąwóz Kłodzki, trasa wbrew opinii mapy, oznaczona wybornie. Dochodzę do drogi nr 390 i tu jestem zaskoczony, stoi wiata z "kominkiem"! Zajmuję pozycje z góry upatrzone. Rozkładam bajzel, wpadam do lasu po opał i robi się sympatycznie, drwa nie żałuję. Kolacja w jakże miłym klimacie :
Kładę się spać wsłuchany w ujadające kundle i ryczące krowy, odpadam, ileż można...
29.10.2015
Złoty Stok/wiata - kaplica na Krzyżowej
Noc w miarę ciepła, na parking przyjeżdża jakiś grzybiarz, parę minut później pracownicy leśni z grubym sprzętem. Nie niepokojony przez nikogo targam "kilka patyków" z lasu, celem napalenia w kominku do śniadanka, żeby miło było, poza tym, w domu tego nie mam. Opuszczam lokal parę minut po godzinie ósmej.
Mijam urocze pastwisko, z którego miałem całonocny koncert "krówkowy". Wkraczam do Chwalisławia, zwróciłem uwagę, że na trasie jest bogata oferta noclegowa dla kimających inaczej. I tak Chwalisław serwuje przyzwoitą wiatę przystankową, temat osłonięty dobry na 4-5 osób, obok znajduje się plac zabaw.
Św. Jan Nepomucen na ziemi kłodzkiej to standard:
W Chwalisławiu znajduje się także wpisany do rejestru zabytków filialny kościół pod wezwaniem św. Jakuba Apostoła z XVIII wieku. A na końcu wioski kolejny pensjonat :
W środku sensowna literatura:
Woda w pobliżu jest, ale niekoniecznie do picia nawet po przegotowaniu. Myślę, że pukając do drzwi jakiegokolwiek gospodarstwa, można rozwiązać ten problem. A ja krokiem równym, tempem miarowym zapodaję na Przełęcz Leszczynową 605 m :
Na przełęczy niespodzianka, tym razem dwuosobowa wiatuchna, z "drzewnianą" podłogą, z jednym mankamentem, wodę na herbatę należy wnieść ze sobą :
Daję dyla na Ptasznik 719 m n.p.m., najwyższy szczyt w tej części Gór Złotych, sympatyczne podejście po kamolach i już się siłuję na szczycie :
Schodzę na przełęcz i odbijam do Droszkowa. Po drodze mijam ruinę budynku:
I wkraczam w malownicze, jesienne klimaty :
Droszków wita mnie baaaarzdo serdecznie. Wiatunia przystankowa, urządzona z jajem bym powiedział, wbijam... na łyk herbaty z termosu i Prince Polo XXL:
Telefon jest, na żetony!
Przede mną odrobina horroru, czyli asfaltem na Wzgórza Rogówki! Na krzyżówce odbijam w prawą manieczkę do Rogówek, kontynuując cały czas podejście asfaltową drogą, z którego żegnam Góry Złote :
Tia, przede mną klimat czadowy, wkraczam w buczki, rządzę po całości w Kotlinie Kłodzkiej:
Schodzę, tym razem Ołdrzychowice Kłodzkie czekają! Tutaj mieszkał przy ul. Kłodzkiej 37 Jan Szczypiński twórca m. in. tego szlaku, jest również pochowany na tutejszym cmentarzu. W sklepie uzupełniam wodę, to już zakup zapobiegawczy przed noclegiem w lesie. W Ołdrzychowicach Kłodzkich brakuje baru, odczuwam głód i za wioską koło torów a z widokiem na Sędzisz 489 m n.p,m., muszę odsapnąć i trącić słodycza. Szczytu nie osiągam, widoczność średnia, pauzuję przy kapliczce :
Schodzę do Romanowa, a przede mną Góry Żelazne:
Zanim pójdę do kapliczki na Krzyżowej, obowiązkowo Studnia Oppersdorfów z której należy golnąć zdroju :
I cóż, przede mną ostatni kwadrans do celu. Melduję się na Krzyżowej 508 m n.p.m. Znajduje się tutaj droga krzyżowa oraz przepiękna kaplica św. Krzyża z XVIII w. i usytuowana na niższej , południowej kulminacji Krzyżowej. Poniżej "stawia" się wiata, w której serwuję sobie należny pierwszy obiad:
Nie pozostaje mnie nic innego jak uwalić się na nocleg, jak przystało na zwolennika alternatywnych noclegów. Nie, z pewnością nie pogardzę czerwonym dywanem :
Noc mija spokojnie, duchów nie ma, poważnie. Dobranoc!
30.10.2015
Kaplica na Krzyżowej - Bystrzyca Kłodzka - Wrocław
Ranek mglisty, wylegam na zewnątrz. No cóż, jest pięknie. Jeszcze końcówka jesiennych barw. Pakuję bajzel i na śniadanie zwijam się do wiaty. Pora wracać do domu:
W Starym Waliszowie pazernie obcinam na Góry Bystrzyckie :
I dosłownie przed Bystrzycą Kłodzką uwagę moją przykuwa ta oto kapliczka:
A także tabliczka z 1969 roku, jej stanem jestem zszokowany - nówka i orzełek bez korony!
Jestem w Bystrzycy Kłodzkiej, kończę bieg i o 11.40 zwijam się do domu:
Dziękuję za uwagę.
Jaki wysyp bezpłatnych pensjonatów a ten z kominkiem istne cudo . Pozdrawiam Dynidor
OdpowiedzUsuńW Sudetach Ci tego dostatek :))
UsuńPiękną jesień miałeś patrząc po kolorowych liściach.
OdpowiedzUsuńJa niestety w tym roku mocno się minąłem z takimi warunkami. Nie dane mi było oglądać złotych i czerwonych liści.
W tym roku kolory jesieni chyba zawiodły. Ja również nie doświadczyłem "orgii barw". Satan też mnie pisał "obrażony", że jesień z niego zakpiła :)
Usuń