Gdzieś tam byliśmy...


Ponad miesiąc mija od ostatniego wyjazdu. Krótkie listopadowe dni nie zachęcają zbytnio do ambitnych imprez tym bardziej, że do dyspozycji jest jedynie łyk-end i to niepełny!
Odwołuję wcześniej wyjazd z Dave'm, bo w piąteczek tyram do godziny 20-stej i zmuszony jestem wykroić coś "koło domu". Padło na Góry Sowie, do imprezy dołącza Red z Kasią. Rozważamy biwak z ogniskiem na Kalenicy, a dojście na szczyt "polami".

23.11.2019

Wrocław - Świerki Dolne - Kalenica 964 m npm



Umawiam się z Redem na Dworcu Głównym i o 7.16 wieziemy nasze szanowne tyłki KD do Świerków Dolnych. Na miejsce docieramy w zdrowiu a przesiadką w Wałbrzychu. Zaczynamy od Wzgórz Włodzickich i ich najwyższego szczytu, Włodzickiej Góry 757 m npm. Mam wyjątkowe smaki na wyremontowaną wieżę widokową na Włodzickiej Górze. Zanim dotrzemy na szczyt zatrzymujemy się przy nieczynnej infrastrukturze kamieniołomu. Z góry niczym labirynt:


Chwilę tam będąc ruszamy na szczyt. Moim oczom ukazuje się wyremontowana ruina wieży widokowej. Uważam, że wykonano kawał dobrej roboty:


Serce się krajało na wcześniejszy widok:

fot. 09.2012

Z wieży słuszne widoki na Góry Suche, Kamienne, Wałbrzyskie :


Jedlińska Kopa, Włodarz oraz Moszna w Górach Sowich również klasy dodają:


Przy okazji, środkowa część kadru to nasza trasa. Zaczyna robić się chłodno, schodzimy. Wcześniej mówię Redowi, że nie chcę iść przez Wielką Sowę, bardziej odpowiada mnie trasa "przez pola". Red nie tworzy problemów, zatem obieramy kierunek zachodni i czerwonym szlakiem schodzimy do Świerków. Po drodze wychodzi moje ignoranctwo, zapomniałem mapy zabrać z domu. Po trosze "wspólnik" imprezy ratuje sytuację ze swoim laminatem w skali 1:60 000. Chwilę kołujemy czarnym szlakiem:


I wkraczamy w nowe nieznane dla nas tereny. Trza przyznać, że Włodzicka Góra prezentuje się wybornie, "nowa" wieża smaczku dodaje:


Okazuje się, że tak do końca poza szlakiem nie idziemy. Otóż trafiamy na pamiątkę po GGV /Glatzer Gebirgsverein/, szlakowskaz.


Jeden z kierunków to Włodzicka Góra jak mniemam, drugi nie do odczytu, ponieważ został skuty:


Nie koniec to atrakcji. Jak się okazuje, schyłek listopada to pora dobra na prawdziwki:


Znaleźliśmy 4 dorodne sztuki. Za chwilę wchodzimy w las i bujamy się do szlaku żółtego. Łypiemy w mapę. Okazuje się, że wydanie chyba sprzed 10 lat więc zdecydowanie nieaktualna odnośnie szlaków. Jako "wielcy stratedzy" po "burzy mózgów" stwierdzamy, że jesteśmy "gdzieś tu" i jeżeli pójdziemy "gdzieś tam" to wyjdziemy tam gdzie chcemy. Tak też czynimy. Co się uśmialiśmy, to nasze. Operujemy w okolicach Gontowej. Przez chwilę toczymy się szlakiem zielonym, po czym odbijamy w kierunku Ośrodka Rekreacji "Harenda", w którym to widzieliśmy pasącego się żubra. Lądujemy w sklepie, pora gardło przepłukać imperialistycznym chłamem, leci puszeczka. Złapawszy drugi oddech, ruszamy. Kontynuujemy wariant "polem, lasem":


Docieramy do Jugowa Górnego:


Ponownie łypiemy w mapkie. Chcemy się dostać do szlaku żółtego, który wyprowadzi nas na Bielawską Polankę. Dalej ciągniemy wariant "bokami", zatem "gdzieś przed kościołem" musimy odbić w lewo, tak też czynimy. Pławimy się sielskim klimatem Gór Sowich:


Jesteśmy pod Kalenicą, stać nas na chwilę odpoczynku. Ja już czuję trudy dnia dzisiejszego, ruszamy "na ostatnią prostą":


Stamtąd idziemy:


Z przyjemnością filuję na Wzgórza Włodzickie:


Przed nami ostatni etap wędrówki, Bielawska Polanka => Kalenica 964 m npm. Na szczyt docieramy w szarówce. Wieje. Chwila oddechu i trza drwa na ognisko przynieść. Nadchodzi wiekopomna chwila, czyli rozpalenie ogniska. Na ten wyjazd tym razem nie zabrałem kory brzozy, a takie rzeczy się mszczą. O mały włos z ogniska byłaby klapa. Pomocny okazał się jeden z lokalnych turystów, który zajrzał z kolegą na szczyt. Widząc gościa z plecakiem wojskowym zadałem pytanie o jakieś paliwko turystyczne, no i masz! Strzał okazał się w dyszkie. Dostaliśmy do tego szturmówki i po kwadransie "walki o ogień" na Kalenicy zapłonęło ognisko. Miło było się ogrzać, giętą upiec. Niestety, zmęczenie i dosyć silny wiatr zmusił mnie do ewakuacji na pozycje z góry upatrzone, czyli do namiotu. W między czasie dzwonił Dave, że rządzą z Michunem w Izerach. Pośmialiśmy się bogato, w związku z foteczką jaką wysłał mnie z Bukovca. :) Na zewnątrz wietrznie, płonie ognisko i szumią drzewa, leżę opatulony w puchu i odpływam. Sen.


24.11.2019

Kalenica 964 m npm - Czeszka 742 m npm - Bielawa - Wrocław



Nie pamiętam jak dotarła Kasia na szczyt, odpadłem. Rankiem otworzyłem lewe oko i prowadzę nasłuch, wieje nadal i ani myśli przestać. Wschód słoneczka był zacny, ale na wieżę nie wchodziłem, "bałem" się, że zmarznę. Wytaczamy się w końcu na zewnątrz, należało zrobić "obdukcję" nowego zakupu Reda, mowa o namiocie. Następnie pora na śniadanko i pamiątka wspólnego biwaku na szczycie:


Pakujemy bajzel, przenikliwy wiatr nie daje za wygraną. Przed nami grzbietówka do Przełęczy Woliborskiej, wcześniej witamy Żmij-a 887 m npm :


To również ciekawa propozycja noclegowa. Kręcimy szlakiem czerwonym. Docieramy na Przełęcz Woliborską i zaskoczenie maluje się na mojej japie. Z przykrością stwierdzam, że lokal noclegowy na rzeczonej przełęczy padł! Została tylko podmurówka.


Żal lokalu, pamiętam czasy jak w nim w cztery sztuki kimaliśmy:

fot. 06.2013

fot.06.2013

Odbijamy na szlak niebieski do parkingu i czynimy atak na Czeszkę 742 m npm. Przed nami tabliczka z odbiciem na szczyt, my jednak jak zahipnotyzowani idziemy prosto, trudno bokiem wejdziemy. :) Na szczycie, Czeszka 742 m npm z widokiem na Ostroszowice:


Masyw Ślęży, Dzierżoniów, Bielawa :


Ten szczyt mnie mocno frapował podczas wspólnej imprezy z Dave'm w Masywie Brzeźnicy. Schodzimy na parking i pora wracać do domu.


W Bielawie kończymy imprezę i około godziny 15-stej meldujemy się Wro.

Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Nie ma już wiatuni na Woliborskiej? Żal...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie ma. Podmurówkie trza będzie zagospodarować. :)

      Usuń
    2. Wracałem dzisiaj do domu przez Przełęcz Woliborską, stoi nowa wiata na przełęczy. Widziałem przejazdem, jest większa !

      Usuń
  2. Noo, pamiętam jak rozprawialiśmy nad tą Czeszką. Całkiem niezłą widoczność mieliście w sobotę, co się chwali, bo te tereny są warte ładnej pogody. Gdybyś czasami wybierał się na Włodzicką Górę od strony Ludwikowic Kłodzkich, to daj cynk, bo nie znam tego wariantu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Gdybyś czasami wybierał się na Włodzicką Górę od strony Ludwikowic Kłodzkich, to daj cynk, bo nie znam tego wariantu. ;)"

      Z przyjemnością. W stosownym czasie wrócimy do tematu.

      Usuń

Prześlij komentarz