Nieoczekiwana zmiana planu


Wszystko miało się zacząć w Srebrnej Górze, a wyszło jak zwykle... odwrotnie. Już łypiąc w smartfona popełniłem mylny błąd. W Ząbkowicach Śląskich dotarło do mnie, że do Srebrnej Góry busem nie dotrę i przez chwilę się zastanawiam, co teraz?
Pierwsza myśl to Góry Stołowe, a może do Kłodzka? W bani mi chlupie. Na szczęście kiosk był otwarty i zakupiwszy puszeczkę imperialistycznego chłamu, sącząc zawartość tejże zacząłem rozważać na co mnie stać.


20.07.2019

Wrocław - Ząbkowice Śl. - Nad Żdanowem


O 10.00 ruszam z Wro "Beskidem" do Ząbkowic Śląskich z zamiarem dostania się do Srebrnej Góry, skąd miałem zacząć przechadzkę. Okazało się, że do SG kursują busy od poniedziałku do piątku.
Nie pierwszy raz zdarza mnie się taka wtopa, zatem będąc dla siebie wyrozumiały rozkminiam naprędce plan B. W ramach imprezy opartej o jeden marny nocleg muszę wykroić coś w pobliżu i sprawę opieram o Masyw Brzeźnicy, a dalej Góry Bardzkie. Ruszam z dworca kolejowego szlakiem zielonym, nic sensowniejszego nie wymyślę. Kulam przez miasto, uwagę moją zwraca zapuszczony cmentarz i pewna budowla. Chodzi naturalnie o barokową kaplicę cmentarną św. Mikołaja z 1728 roku, obecnie Kościół Polskokatolicki,która popada w ruinę :


Postanawiam zajrzeć na jedną z najstarszych nekropolii Dolnego Śląska. Cmentarz ten powstał w 1552r. Takie miejsce w centrum miasta z własną historią, która wpisuje się w dzieje Ząbkowic Śląskich a dawniejszego Frankenstein. Wbijam do "innego świata".


Odwiedzam zbiorową mogiłę 24 ofiar wielkiego pożaru z 24.04.1858 roku, który pochłonął 2/3 miasta:


Znajduje się tutaj również zbiorowa mogiła 53 austriackich i 30 pruskich żołnierzy poległych w wojnie prusko-austriackiej 1866 roku :


Nagrobek Erdmanna Tschirscha, skarbnika miejskiego, który zmarł w 1843 roku i zapisał w testamencie środki na budowę szpitala i klasztoru bonifratrów, obiekty znajdują się naprzeciwko cmentarza:


Kilka kadrów z cmentarza:



Uwagę zwraca również "najmłodszy" pomnik ufundowany z okazji 725-lecia Ząbkowic Śląskich a ufundowany przez byłych niemieckich mieszkańców tego miasta chcący się pojednać w ten sposób z obecnymi mieszkańcami:


To tylko oczywiście niektóre miejsca, które zobaczyłem na cmentarzu. Nekropolia, która sprawia wrażenie miejsca zapomnianego zrobiła na mnie ogromne wrażenie, tym bardziej, że znajduje się niemal w centrum Ząbkowic Śl.


Należy zyrknąć na Krzywą Wieżę, czyli dawną czworoboczną dzwonnicę z końca XIII wieku, wysokość obiektu 34 m, odchylenie od pionu ok. 2m :


Pozycją obowiązkową jest oczywiście zamek, czyli trwała ruina renesansowego zamku z 1592 r., który wybudowany został na miejscu wcześniejszego zamku książąt świdnicko-jaworskich z XIV w.


W ruinach festyn zaprawiany muzą i furmanki po tuningu. Jest tłoczno, co nie wpływa dobrze na moją aspołeczną postawę, daję nogę. Za chwilę opuszczam miasto i wbijam w pola. Wcześniej kameralny mostek:


I łypię na Ząbkowice Śląskie z oddali:


Do Tarnowa idę polami, następnie asfalt i docieram pod kościół św. Marii Magdaleny:


W wiosce rozpoczyna się festyn pt. "Magdalenki". Babka mnie tłumaczyła, ale ja nie kumam bazy, chyba chodzi "o coś" od patronki kościoła, ale mogę się mylić. Zaopatrzyłem się w dwie butelki wody i polazłem dalej. Dochodząc do skrzyżowania moje biedne oczy widzą... Dawida, zioma z forum NPM. Zawsze mówię, że spontaniczne spotkania są najlepsze. Krótka nawijka i dalsze szlajanko robimy wspólnie. Przed nami podejście na Grochowiec 425 m npm. Spod pagóra widoki ujmujące:


Mimo upału, nie boimy się. Za chwilę docieramy do miejsca, które dodaje otuchy. Z widokiem na Góry Bardzkie :


Atakujemy podejście na Brzeźnicę 492 m npm. Jeżeli kogoś interesują wszelakiej maści "korony" to rzeczone wzniesienie należy do Korony Sudetów Polskich. Wchodzimy ponownie w las, docieramy do krzyżówki ze szlakiem żółtym. Nieopodal znajduje się odnowiona kapliczka z ławeczką, koncentruję się jednak na tym sympatycznym "akcencie":


Podejście robi na nas wrażenie. Upoceni docieramy na grzbiet. Szczytowa skalna grzęda Brzeźnicy, robimy "małe 5". Zapamiętam to miejsce, dave częstuje ciasteczkami domowej produkcji, gdzieś tam filujemy jak mnie się zdaje, na Czeszkę w Górach Sowich:


A przed nami strome zejście. U podnóża Brzeźnicy chwila na zdjęcia:


Schodzimy do szosy. Góry Sowie przed nami, ostatnia góra mnie "niepokoi". Obstawiam, że to Czeszka 742 m npm :


Żegnamy Masyw Brzeźnicy :


Po drodze do Mikołajowa przybąkujemy coś o gorącym posiłku. Wioska wita pozytywnym akcentem. Prosząc gospodarza o wodę dostaliśmy także kilka ogórków. Małe gesty tworzą wielkie rzeczy.


Dobrze wyprowiantowani logujemy się w wiatuni celem posilenia gorącą strawą. Gospodarz zajrzał do nas na pogawędkę.


Powoli się zbieramy. Opuszczamy Mikołajów, na do widzewa zdjęcie kościoła filialnego pw św. Jana Nepomucena wzniesiony w 1853 roku jako kaplica mszalna i domu mieszkalnego :


Mijając ostatni dom na zielonym szlaku spotykamy właściciela, z którym chwilę rozmawiamy. Mówi nam, że kiedyś był to bardzo popularny szlak, dziennie mijało jego posesję nawet 200 turystów, a teraz... był bardzo zaskoczony naszym widokiem, pożegnawszy się wkraczamy w las. Trza bacznie obserwować szlak, dwukrotnie przegapiliśmy odbicie. Dalsza trasa to las, zboczem Żdanki schodzimy do drogi, na rozwidleniu pauza.


Wcześniej spotkaliśmy "plecaka", chwila rozmowy. Zbyt dosłownie potraktowaliśmy jego wersję okolicy Wiaduktu Żdanowskiego, skutkowało to tym, że straciliśmy trochę cennego czasu, odbiliśmy w innym kierunku. Kolejny raz przegapiliśmy szlak zielony. Mamy jasność dźwięku i umysłu, że do Srebrnej Góry nie dojdziemy. Instalujemy się "za karę" na pięknym wypłaszczeniu nad Żdanowem z zacnym widokiem na Żdankę 530 m npm:


Obóz rozbiwszy stwierdzamy z dave'm, że nie ma co żałować Srebrnej Góry, rzeczone miejsce jest równie atrakcyjne. W nocy się okaże, że fart nas nie opuszcza. Chwilę posiedzieliśmy i po przyzwoitej kolacji poszliśmy "na pokoje". Sen.

21.07.2019

Nad Żdanowem - Słupiec - Wrocław


Około 2.30 budzę się, jest "porno i duszno", zaczyna się błyskać. Budzę dave'a, ustalamy, że nie ruszamy się z miejsca. Godzinę później doświadczamy konkretnej zlewy i burzy. Burza przeszła, po ulewie trochę się ochłodziło, było czym oddychać, przysnęliśmy. Przed szóstą wyległem na zewnątrz celem zwiadu. Jest miło, zdecydowanie się ochłodziło. Za chwilę wynurza się z namiotu dave. Pamiątkowa fota z biwaku i czas na poranny ceremoniał. Przy śniadaniu komentujemy nasze położenie i wychodzi na to, że dobrze się stało zostając tutaj na biwak. Klamoty spakowane, ostatni rzut oka, czy wszystko zabrane i ruszamy. Pokazuję kompanowi znaczek zielonego szlaku przykryty gałęzią i polewamy z samych siebie. Za chwilę docieramy do miejsca, w którym szlak zielony i niebieski odbija w prawo robiąc swoim przebiegiem obejście Fortu Ostróg. My idziemy w lewo do Wiaduktu Srebrnogórskiego:


Poniżej znajduje się przyzwoite miejsce na biwak z wiatą, oddech wyrównując ruszamy na Małą Przełęcz Srebrną. Na przełęczy kolejna pomyłka, ruszamy szlakiem niebieskim:

- skąd tu szlak niebieski? Polewamy z dave'm.

W tył zwrot do przełęczy i schodzimy tym razem prawidłowo do Przełęczy Srebrnej odbijając na szlak czerwony /fragment GSS/. Wtaczamy się na Łysą Górę 598 m npm, jej polana widokowa np. na Fort Ostróg stanowi ważny punkt biwakowy, tu zakładaliśmy nasz nocleg :


Zrzucamy bagaż. Chwilę pławimy się w luksusie. Wracamy do szlaku czerwonego. Dla mnie impreza zbliża się ku końcowi, po drodze obcinamy na srebrnogórskie forty:


Docieramy do tabliczki Czeski Las 621 m npm na tym obszarze znajdowała się kiedyś kolonia leśna założona przez mieszkańców Wojborza w I połowie XVIII w. Kawałek dalej na skrzyżowaniu dróg znajduje się posąg Diany, fundatorem której jest koło łowieckie "Diana" z Nowej Rudy:


Rządzimy w Masywie Kortunału. Schodzimy do Czerwieńczyc. Mijamy leśniczówkę i za chwilę docieramy do drogi :


Odbijamy w lewo, po drodze ciekawy posąg :))


Przed nami bardzo atrakcyjny krajobrazowo teren, Góry Bardzkie po raz kolejny mnie zachwycają:


Zaczyna kropić. Do Słupca niedaleko, zagęszczamy ruchy.


Przed nami ostatnie podejście. Chwila wysiłku i widokiem na Słupiec zamykam tę imprezę. Warto zaznaczyć, że zejście do Słupca oferuje kapitalne widoki.


Obcinam łapczywie na Wzgórza Ścinawskie, na które impreza w jakiś jesienny łyk-end będzie dobrym pomysłem, schodzimy do "city" na jakiś skromny posiłek. Na początek atakujemy sklep monopolowy, gardło przepłukać imperialistycznym chłamem, tym razem z plastiku :


W ogródku integracja z lokalną społecznością, następnie kulamy do pizzerii na flaki z pieczywem czosnkowym i "szwajcara" w zestawie. Podczas posiłku opad przybiera na sile, mimo wszystko w dobrych nastrojach się żegnamy, o 13.00 mam busa do Wro, dave kontynuuje imprezę dalej w dosyć poważnym opadzie. Na krótkie wypady Góry Bardzkie to klasa sama w sobie, w to jakże poważane przeze mnie a zarazem najniższe pasmo Sudetów. Wzruszyło mnie nieoczekiwane spotkanie z dave'm, któremu dziękuję za towarzystwo i pozostaję z nadzieją na kolejny melanż, może z jakimś pieczeniem kartofli na szlaku?



Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Dobra to była impreza. Również dzięki za wspólne szlajanko, kolejne wypady na pewno dojdą do skutku. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezłe spotkanko na szlaku, wyszło z tego niezłe szlajanko pogórzowe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta impreza pokazała mnie, że małe rzeczy cieszą jak diabli...

      Usuń
  3. Jak już pisałem u Dave'a, takie spotkanie to coś niesamowitego. Aż trudno uwierzyć, że wybraliście się w tym samym czasie na taki "boczny" szlak.

    Tylko z tym fragmentem się nie zgodzę: "Na krótkie wypady Góry Bardzkie to klasa sama w sobie, w to jakże poważane przeze mnie a zarazem najniższe pasmo Sudetów. " - Fakt, jest niskie, ale najniższe to nie. Niższe najwyższe wierzchołki mają np. Jestřebí hory, Góry Kaczawskie, czy nawet Masyw Ślęży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Red, słusznie zauważasz. Poniosło mnie kapkę, zapominając o Górach Kaczawskich. :) Co do Masywu Ślęży, to Przedgórza Sudeckiego bym w to nie mieszkał.

      Usuń

Prześlij komentarz