W Górach Kaczawskich...9-10.09.2017


Po latach posuchy ruszyłem w plener. Padło tym razem na zaniedbane, czy też traktowane przeze mnie nieco po macoszemu Góry Kaczawskie. Na dodatek mogę spokojnie oznajmić, było to kolejne Spotkanie na Szczycie z Satanem.
Na Musale nie dałem rady się spotkać, to teraz odbiłem sobie co nieco...


9.09.2017


Wrocław - Radomierz - wiata pod Leśniakiem


Ustawkie z Satanem miałem w planie od dłuższego czasu. Skoro orzekł, że odwiedzi Góry Kaczawskie, nie mogłem tego faktu zostawić samopas. Zbiórka na trzeźwo w Radomierzu przy kościółku, stawiam się w samo południe. Następuję witanko i idziemy do sklepu golnąć co nieco. Za moment atakujemy szlak niebieski, wcześniej jednak przegląd tego i owego.


Mapa Gór Kaczawskich wydawnictwa PLAN jak zawsze.. nieaktualna. Ja w posiadaniu wydania z 2014 roku jestem w stanie zrozumieć, Satan zaś posiada wydanie z 2016 roku i babole są te same, pytam się: Ki czort karty daje? Mapa prowadzi pagórami, szlak asfaltem, co robić, jak żyć? Ustalamy, że pierwsze odbicie w prawo atakujemy i do Barańca jakoś dotrzemy. Pławimy się w widokach, tu m.in. obcinka na Połom 667 m npm :


Pierwszy wyjazd od paru lat i taki warun! Ja pier...e! Nic to, droga do Barańca jeszcze daleka. Docieramy do szlaku niebieskiego i na rozstaju dróg Satan atakuje prawą stronę, ja idę na szagę do szczytu. Baraniec 720 m npm :


I dalej do wieży przekaźnika, tamże obcinam na Satana :


Są nowe oznaczenia szczytów i wysokości :


A my zawijamy do wiatuni na Przełęcz Komarnicką, hotel jak się patrzy. W międzyczasie mówię do Satana, że zima w odpowiednim waruneczku musi być wyjątkowa w Górach Kaczawskich.


Przed wiatą trzy osoby, następuje chwila rozmowy, po czym dajemy kroka pod dach i stać nas na "małe 5". W związku z tym, garnuch gorącej herbaty poparty kanapkami zdecydowanie zwiększa morale.


Po uczcie należy odwiedzić prawdopodobnie najwyższy szczyt Gór Kaczawskich, kwintesencja spotkania na szczycie. Folwarczna 722 m npm :


Działamy chwilę poza szlakiem, schodząc łapiemy szlak niebieski i z wypiekami na japach kręcimy na Przełęcz Widok zwaną Kapellą, 582 m npm. Po drodze sycimy się widokami, jest bajecznie. Maślak w całej okazałości :


Kawałek dalej zrzucamy klamoty, widoki mamy przepiękne. Podczas odpoczynku wstępnie rozmawiamy o noclegu, działamy w opcji dziad. Ustalamy również, że przy pierwszych zabudowaniach prosimy o wodę. Od Kapelli mamy odrobinę asfaltu, a że wodę pomocną uzupełniliśmy, nie lękamy się niczego. Przed nami wstęp na Okole, tutaj kolejny zonk w związku z tym, że mapa jest nieaktualna. Zapodam chyba istotną informację, że w drodze na Okole trzymamy się szlaku niebieskiego, a nie żółtego i niebieskiego jak jest na mapie. Tutaj nam pomogli napotkani turyści, którzy "słuchali" się mapy i nie dotarli. Okole wita nas jeszcze pięknymi widokami, ale warunek niestety klęka. Na szczycie turysta z dwoma psiakami, chwila rozmowy i lawirujemy między skałami. Zaczyna się ściemniać, warto rozglądać się już za noclegiem. Do Czarciej Ambony za "jasnego" raczej nie dojdziemy. Fart nas nie opuszcza, pod Leśniakiem trafiamy na wiatę Koła Łowieckiego "Muflon", której to nie darujemy. Następuje "logowanko".


Jest ciepło, Satan rozbija namiot, ja uwalam się na stole, po czym w "sektorze środkowym" zasiadamy jak normalni, biali ludzie do stołu na pogaduchy, ploty, itp. Pora udać się w objęcia Morfeusza.



10.09.2017


Wiata pod Leśniakiem - Chrośnica - Kapella - Złotoryja - Wrocław


Ranek ciepły ale szary, to nie wróży nieczego dobrego. Przed pakowankiem oczywiście fundamentalna foteczka.


No i nasze obozowisko:



Po posiłku się pakujemy, zaczyna siąpić. W drodze do Chrośnicy pogoda klęka po całości :


Po niedługim czasie jesteśmy nad Chrośnicą, kościół św. Jadwigi :


Pada na dobre, idziemy się osłonić przed deszczem :


Wieś Chrośnica, położona w dolinie Lipki pomiędzy grzbietem północnym a południowym w Górach Kaczawskich, znana z największej lokalizacji krzyży pokutnych, czy raczej pojednawczych. W rejonie kościoła znajduje się ich pięć. Datowane na XIV-XV wiek.


Tutaj też żegnam się z Satanem i wracam na Kapellę. W strugach deszczu idę przez wioskę barwych wątków.


Docieram na przystanek i parę minut pod 12-stej jadę do Złotoryi => Wrocławia.


Krótka ale treściwa imprezka, miło było spotkać się ponownie z Satanem w ramach naszych umownych spotkań na szczycie.


Dziękuję za uwagę.

Komentarze