Wielka Fatra rakietowo 22-27.01.2018

Na obejściu Rakitowa 

Krzyżna 1574 m npm, ważny szczyt Wielkiej Fatry. Przez ten szczyt przebiega najdłuższy szlak Słowacji i tu się kończy/zaczyna Wielkofatrzańska Magistrala



Dzień dobry,

Wielka Fatra w opcji rakietowej jest już pieśnią przeszłości. Śniegu w górach.. po szyję. Obejście Rakitowa, szczególnie do północnej przełęczy dało nam się dosyć dobrze we znaki. Jak Michun słusznie zauważył, Wielka Fatra to pasmo, które dosyć dobrze obnaża do czego służą rakiety śnieżne.
Podczas noclegów tu i ówdzie, miałem możliwość doświadczyć możliwości kuchenki benzynowej i niestety.. zostaję przy gazie, nawet tym dużo droższym zimowym. Z zakupem "benzynowego kopciucha" daję sobie spokój dopóty, dopóki mogę korzystać z gazu. Donovaly, wiata przystankowa, startujemy:


Jesteśmy z Michunem po imprezie rakietowej. Do pierwszego noclegu w wiacie na Przełęczy Hiadelskiej nie było pewności gdzie idziemy, zawsze coś chodzi po głowie, w mordę misia. Plan był na Niżne Tatry, bo:

- dojazd PB w strefę zrzutu, czyli Donowały mamy za 29 zyla z Krakowa
- z Przełęczy Hiadelskiej niby to szast, prast i możemy być na grzbiecie...



22.01.2018


Wrocław - Kraków - Donovaly - Hiadelske Sedlo 1099 m npm


Kropkę nad 'i' postawił przemo89, o czym później. Niczym nie wzruszeni, spotkanie na trzeźwo robimy w Krakowie na górnej płycie. Sprawnie wbijamy w PB do Donowałów i na miejsce docieramy z ok. godzinną obsuwą, nie ma to wielkiego znaczenia ponieważ na pierwszy nocleg i tak dojdziemy przy czołówkach blasku. Waruneczek w Donowałach budujący, śniegu od pyty a temperatura dobrze poniżej zera. Należy zaznaczyć, że niebo rozgwieżdżone, jednym słowem - wybornie. Idziemy bez rakiet. Jesteśmy w Górach Starogórskich/Starohorské vrchy, przed podejściem na szczyt Kečka 1225 m npm wskakujemy w skrzypce. Podejście daje popalić, na grzbiecie warstwa śniegu dobrze zmrożona, idzie się wyśmienicie. Nie idziemy przez najwyższy szczyt tego pasma Kozí chrbát 1330 m npm. lecz robimy obejście od północy żółtym szlakiem. Nieco zmęczeni docieramy do wiaty na Przełęczy Hiadelskiej 1099 m npm. Klecimy barłóg na stryszku, gorąca herbata + posiłek i spanie. Jest fajnie, mróz trzyma.. sen.



23.01.2018


Hiadelske Sedlo 1099 m npm - Korytnica - Stare Hory


Kozí chrbát 1330 m npm

To pospalyMy. Ranek mroźny. Buty skostniały kapkę, także rozgrzewka była jak znalazł. Jako, że na stryszku trochę się ciskamy, śniadanko robię na dole. Przemo89 oznajmia nam, że odpada z dalszej trasy - nie czuje się na siłach i wraca do domu. W trakcie posiłku odwiedza nas strażnik parkowy. Bardzo konkretna rozmowa, zapytał nas również o posiadany sprzęt, życząc powodzenia udał się w swoją stronę, a my klecimy naprędce plan B.


Wcześniej Michun wspominał mnie przez telefon abym zabrał mapę Wielkiej Fatry, bo może się okazać pomocna.. no, i masz! Korekta planu i decydujemy się na Wielką Fatrę. Do Korytnicy schodzimy szlakiem niebieskim.


Humory dopisują, śniegu moc.



Przechodzimy przez podupadłe uzdrowisko:



Po roku 1980 uzdrowisko zaczęło podupadać skutkiem czego w 2003 roku zostało zamknięte. 10 lat później uzdrowisko wykupuje pochodzący z Chorwacji francuski przedsiębiorca, który odnawia ujęcia wód mineralnych : Wojciech I, Wojciech II, Józef, Zofia. Naturalnie idziemy golnąć zdroju. Pada na źródło Józefa, bo to podbnież dobre dla tych co żółcią plują..chlipnęliśmy z Michunem po dwa garnuchy! Rzeczony przedsiębiorca otworzył również przyzwoitą restaurację z pensjonatem, co korzystnie wpływa na nasze morale. Idziemy coś op******ić na ciepło. Przy posiłku usiłujemy wpłynąć na zmianę decyzji Przema, niestety.. żegnamy się i kończymy pierwszy obiad już we dwójkę. Po posiłku schodzimy do drogi i w wiacie czekamy na autobus. Dajemy dyla do mieścinki Stare Hory. Tamże lądujemy w restauracji, głód i chłód zagląda nam w oczy. Nerw mnie bierze, bo odstawiamy amatorszczyznę najwyższych lotów. Dopiero jutro wkraczamy ponownie do gry.
Z noclegiem nie mamy problemu, lądujemy w hoteliku Donovaly za 12 EUR od twarzy. Kolorytu dodaje Michuna kuchenka benzynowa, pieszczotliwie nazwałem ją "kopciuchem". Bez poważniejszej afery lądujemy w puchach. Dobranoc.


24.01.2018


Stare Hory - Szałas pod Suchym Wierchem



Ranek obrzydliwy. Mgliście, temperatura ok. -2 stopnie. Śniadanko mamy wykupione, stać nas! Po posiłku zwijamy bajzel i ruszamy. Pierwszy punkt programu to Majerova skala 1283 m npm., co da nam ponad 800 m przewyższenia na dzień dobry. Waruneczek wręcz wstrętny, Michun wskakuje w rakiety przy podejściu na cmentarz. Ja się waham i łoję z lacza.


W drodze na Majerową Skałę


Na drugiej przecince robimy małe 5 na gorącą herbatę. Ja w rakiety wskoczę dopiero przed podejściem szczytowym, zaczynając zapadać się pod kolano. Docieramy na szczyt w mleku :



Widoki zapierają dech w piersi, czyli podziwiamy mgłę. Przed nami odrobina graniówki i w jeszcze większym mleku wychodzimy na grzbiet. Zbliżmy się do Liszki 1445 m npm. Pod Liszką dostrzegamy nieczynny wyciąg i szlak żółty. Tutaj chwilę marudzę, przebieram się w membranę i dwuwarstwowe, ocieplane rękawice. Wygwizdów jest bogaty i na dodatek zero widoków. Ręce mam tak zgrabiałe, że nie mogę zapiąć pasa biodrowego i z 10 minut się p******ę z plecakiem. Poznaniaka straciłem z pola widzenia. Dobrze, że tyczki w miarę były dostrzegalne. Przed Krzyżną idziemy już razem i o dziwo, spotykamy trzech Słowaków. Chwila rozmowy i idziemy dalej. Osiągamy Krzyżną 1574 m npm :


Obieramy teraz kierunek północny, Magistralą Wielkofatrzańską na Ostredok 1592 m npm, najwyższy w Wielkiej Fatrze. Jeden z wierzchołków był oznaczony wysokością 1596 m npm, mam nadzieję, że to nie omam ze zmęczenia. Jako, że idziemy w mleku i wietrze, odpoczynki robimy tylko na wyrównanie oddechu. Nagle! Dostępujemy zaszczytu, grzbiet się przeciera, otwiera się okno widokowe, mmmmmm..



Już prawie w domu, Suchy Wierch 1550 m npm :


Michun mnie pyta:

- chce nam się szukać Mandoliny?

Nie, nie.. nie będziemy kombinować skoro z góry widok mamy na szałas pod Suchym.. wbijamy! To jest cudowne uczucie, jesteśmy w domu!


Okaże się za chwilę, że dolę cierpimy wspólnie z Węgrem. Robił samotnie trasę jak nasza, tyle że z kierunku odwrotnego. Kolejne cudowne uczucie to moment przebrania się w suche ciuchy, czyli "pidżamka" z wełny i na dogrzanie kurtka puchowa. Na ten wyjazd nie żałowałem sobie rękawic. Miałem trzy pary + czwartą parę wełnianych łapawic, uznaję, że na tym wyjeździe to był dobry pomysł. Po wodę nie chciało nam się schodzić, czerpaliśmy z zaspy śniegu dając kroka za furtę. Oczywiście czaru dopełnił "kopciuch" Poznaniaka, zapach bajury wypełnił cały szałas.. to było przeżycie! Ustalamy, że jutro robimy dzień bardzo luźny, czyli idziemy do chaty pod Boryszowem. Zatem pławimy się w luksusie i na wszystko mamy wypanierowane. To był piękny a trudny dzień.



25.01.2018


Szałas pod Suchym Wierchem - chata pod Boryszowem



Mamy farta nieprawdopodobnego. Dzisiejszy dzień to opcja Dżilet. Serce Wielkiej Fatry to piękna rzecz! Dzisiaj to dopiero będziemy się pławić w luksusie. Obcięcie na Suchy Wierch:


Pakujemy się na pełnym spoksie, wcześniej żegnamy "Madziara" i kolędujemy dalej w szałasie. I w końcu na nas czas przychodzi. Ruszamy. Przed nami serce Wielkiej Fatry w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ploská 1532 m npm, uchodząca za najbardziej lawinową górę Słowacji :



Boryszów 1510 m npm na "wyciągnięcie ręki" :


Minąwszy nieznaczną kulminację Kyżki pozostaje już tylko "wjechać" na Płoskę. A tu panie widokowa miazga! Wjeżdża Michun:


Rakitów 1567 m npm i Tatry :


Grzbiet turczański z wyróżniającym się szczytem Łysiec 1381 m npm, Kl'ak 1394 m npm, najwyższym w tymże paśmie, ostatni plan Mała Fatra :


Idziemy odpoczywać, chata pod Boryszowem:


Pierwszy raz nocujemy w tej chacie. Nocleg 13 EUR, z posiłków smakowała mi jajecznica/prażenica 2,5 EUR i polievka kapustkova 3 EUR. Za 0,5 EUR można było zanabyć wodę sodową 0,5l. Oj, pochlałem! Należy zaznaczyć, że nocleg w chacie to opcja spartan. Siedzimy w sali głównej, obsługa nie żałuje na ogrzewaniu, do kominka regularnie wpada jakie "polanko". Rozwiesiliśmy mokre łachy.


Jeszcze mieliśmy ochotę na rozprostowanie kości przed chatą, i masz.. jasny szlak trafił:



Idziemy w kimę, jutro zaś łoimy.



26.01.2018


chata pod Boryszowem - utulnia Limba



Waruneczki klękły. Płoska tonie w mleku, do tego w pakiecie mamy silny wiatr. Siedzimy nad mapą i wykrawamy wariant optymalny. Nie widzimy sensu ponownie atakować szczyt w takim waruneczku. A co, jak nas zdmuchnie z grzbietu, hę? Decydujemy się na obejście Płoski szlakiem żółtym, szlak tenże nie jest zagrożony lawinami. Obsługa chaty odradzała nam ten wariant z powodu jak to określili : "nikt tamtędy nie chodzi". Aha, no to idziemy tym bardziej! Opuszczamy Chatę pod Boryszowem i ostatni akcent grzbietowy:


I wkraczamy w las. Wysokość tracimy systematycznie, rzekłbym, że nurkujemy w Dolinę Lubochniańską. Najdłuższa dolina Wielkiej Fatry ok. 25 km długości. Północną część tego pasma dzieli na dwie części: Liptowską i Turczańską, które wznoszą się po przeciwnych stronach doliny. Dolina Lubochniańska stanowi jedną z największych ostoi niedźwiedzia brunatnego w Wielkiej Fatrze.


Na szlaku żadnych śladów, wszystko pięknie przysypane śniegiem, na trasie mamy typowy przykład do czego służą rakiety śnieżne. Dochodzimy do szlaku czerwonego, Močidlo 861 m npm. Znajduje się tutaj wiata, w której robimy małe 5 :


Przed nami bardzo stromy odcinek, po którym zrozumieliśmy dlaczego w chacie pod Boryszowem serdecznie nam odradzali ten wariant. Podejście czerwonym szlakiem do Rozdroża pod Czarnym Kamieniem 1266 m npm zapamiętam na bardzo długo. Nawet rzekłem do Michuna:

- ależ ty mnie musisz nie lubić! ;-)

Końcówka, to gdyby nie drzewa o które się opieraliśmy aby nie zjechać, byłoby cieniutko z nami.


Najgorsze chyba za nami. Pod świerkiem zrzucamy klamoty i przy okazji robiąc przerwę na garnucha gorącej herbaty i słodycza, mamy jakiąś ochronę przed wiatrem:


Za chwilę dotrzemy do rozdroża. Chwilę błądzimy w mleku między świerkami. Trafiamy jednak na tyczki i ślady narciarzy, coś widać :



Zanim dotrzemy na Południową Rakitowską Przełęcz 1295 m npm to jeszcze tylko Minczol 1398 m npm i chwilka oddechu, bo z góreczki.


Trawersujemy Rakitów, waruneczki są wybitne :


śnieg pod rakiety jednak nie najlepszy. Jest niestabilny, co powodowało odjeżdżanie rakiety, szczególnie na trawersie do Północnej Rakitowskiej Przełeczy. Jeszcze jedno podejście i jesteśmy na przełęczy:


Z przełęczy schodzimy po śladzie skutera, co usypia naszą czujność. Schodzi nam się tak swobodnie, że przechodzimy odbicie żółtego szlaku do utulni. A zeszliśmy.. do lasu, gdzie ślad się skończył. No, jesteśmy w czarnej.. dziurze. Zmachani trudami trasy a ok. jednej godziny przed końcem imprezy jesteśmy... w dupie. Michun wyjął z sakiewki GPS-a, który uratował nasze marne tyłki. Do utulni doszliśmy zacnym skrótem.


Jest już ciemno. Przywitawszy się z chatarem Wojtkiem i dwoma słowackimi współbiesiadnikami, brakuje nam trzeciego z Polski, jest nim mhu1979. Wyszedł nam na spotkanie, jednakże skąd miał wiedzieć, że idziemy wariantem pozaszlakowym, bo daliśmy ciała. Wkrótce Michu dociera, witamy się i zasiadamy do stołu. Dwóch Słowaków opuszcza utulnię, udają się do domu. Zostajemy z chatarem. 2l kofoli wlałem w siebie, poprawiliśmy kapustkową polewką i czas na fotkę zbiorczą:


Wieczorem na nocleg dociera jeszcze sześcioro Słowaków, a bardzo późno w nocy dwoje rodaków, którzy uwalili się pod namiotem. Posiedzieliśmy przy wspólnym stole, przy kulturalnej integracji, a po godzinie 22.00 zapodaliśmy na stryszek celem uwalenia się, było tak ciepło, że kimaliśmy odkryci.



27.01.2018


Utulnia Limba - Liptovska Osada - Wrocław


Dzisiaj kończymy przygodę w Wielkiej Fatrze. Będziemy schodzić szlakiem żółtym, Ciepłą Doliną. Wcześniej oczywiście zamówiłem na śniadanie jajecznicę bo miałem smaki później pakowanko i żegnamy się z chatarem, parą rodaków i słowackimi znajomymi. Ostatnie spojrzenie na Niżne Tatry :


Opuszczamy utulnię, która działa tutaj od 5 lat. Dla mnie to pozycja obowiązkowa na przyszłość i kolejna nowość. Schodzimy do cywilizacji :


W wiacie przystankowej Liptowskiej Osady kończymy piszą wędrówkę przez Wielką Fatrę w opcji rakietowej. Zrobiliśmy z Michunem kawał nikomu niepotrzebnej roboty, ale tak sobie myślę.. dla paru rzeczy warto było. Szkoda, że Przemek nam odpadł, ale cóż, bywa i tak. Wyrazy szacunku dla mhu1979, wpadł dosłownie "na chwilę", korzystając z wolnego w robocie. Też ukłony dla Michuna, warto mieć takiego kompana. To nic, że na grzbiecie mleko i widoczność na 10 metrów, przecież się nie wrócimy.. Wielka Fatra w wariancie zimowym po raz kolejny pokazuje, że to wspaniałe pasmo i warte odrobiny poświęcenia.


Ja się tu rozpisuję w chwalebnym tonie, tymczasem dojeżdżamy do Rużomberka. Tutaj się żegnam z chłopakami. Zapodaliśmy na pożegnalny obiad i parę minut po 12-stej turlam się stałą trasą via Żilina do Zwardonia. Około 22.00 jestem w domu.


Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Niezła to była rakietowa imprezka, już dla samej Ploskiej warto było się przejechać, a jeszcze tyle innych atrakcji :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dalej mam niedosyt Niżnych Tatr, byliśmy o krok... i znowu klapa. ;-)

      Usuń

Prześlij komentarz