Doczekałem czasów, że padło w końcu na Rychory.
Zapodaliśmy z Frankiem w położone najdalej na wschód pasmo Karkonoszy. Mamy połączenie kolejowe do Kralovca via Sędzisław, więc nie ma się nad czym zastanawiać, tylko pakować szafę i dać dyla na łono natury, dopóki jeszcze czuć letni klimat.7.10.2023
Wrocław - Královec - Útulna Oko
Z Frankiem jestem umówiony na Dworcu Głównym. Przed wyjazdem odwiedzamy McD i w drogę. Kulamy Kd-kiem Sprinter Szklarka, droga przebiega bez problemów i w zdrowiu docieramy do Sędzisławia: Sprawna przesiadka do szynobusa i przed godziną 11-stą stawiamy się w Kralovcu, czeskiej wiosce karkonoskiego pogranicza: Chwilę potrzebujemy na określenie się i w drogę. Już na właściwych torach, czyli w drodze do szlaku niebieskiego: Opuszczamy stację kolejową, zatrzymamy się przy cmentarzu. Warunek mamy znakomity: Do Zaclerza idziemy asfaltem. Przed nami osada Czarna Woda. Uwagę naszą zwraca kolejny cmentarz: Oczywiście zaglądamy. Na terenie cmentarza jakiś budynek w ruinie: Nagrobki porośnięte mchem, cmentarz jednak zadbany, trawa koszona: Jest też pomnik poświęcony poległym podczas I wojny światowej: Czarną Wodę żegnamy: I dalej łoimy asfalcikiem - w ramach operacji "zdrowie jest darem" - do Zaclerza. Ogarniamy pot z czoła: I niebawem Zaclerz wita: Jest już pora mocno obiadowa. Czas zatem odwiedzić Žacléřský Medvěd i posilić się. Na obiad dałem se spaghetti: Było smacznie i przyjemnie. Franek zrobił mnie takiego smaka hamburgerem, że musiałem domówić deser, normalnie musiałem! Po posiłku zbieramy się. Opuszczamy lokal i niebawem meldujemy się na Porcelance 625 m : Odbijamy na szlak zielony. Odwiedzimy Twierdzę Stachelberg 634 m n.p.m., a konkretniej wieżę widokową Eliska. Zatem w drogę. Po drodze mijamy kościół p.w. Trójcy Świętej: Kamienny portal robi na nas wrażenie: Kulamy dalej. Za chwilę będziemy przechodzić przez dzielnicę Zaclerza, czyli Prkenný Důl: Chwila odpoczynku przy kaplicy św. Anny wybudowana w 1843 roku: Tuż obok znajduje się pensjonat. Przed nami podejście do twierdzy artyleryjskiej Stachelberg, która miała zatrzymać agresora z zachodu, czyli Niemcy hitlerowskie. Budowlę umocnień budowano w latach 1935 - 1938, których zresztą nie dokończono. Docieramy na miejsce, z przyjemnością oddajemy się podziwianiu widoków: W tej jakże pięknej scenerii znajduje się wieża widokowa Eliška, którą również odwiedzamy: Obcinamy na Góry Krucze oraz Góry Jastrzębie z Jańskim Wierchem: Chwilę spędzamy na wieży i ostatni rzut oka na naszą dalszą trasę: Po drodze: I docieramy na urokliwy grzbiet Vrchy 700 m n.p.m. Taki odpoczynek ma sens: Za chwilę wtoczymy się w Dvorský les 1033 m n.p.m. Pogoda zaczyna się psuć. Docieramy do Rychorskiej boudy. W związku z tym, że pada wbijamy do środka: Jesteśmy trochę zmarźnięci. Uprzejma barmanka mimo godziny zamknięcia obsługuje nas normalnie. Dajemy sobie zupinkę ziemniaczaną, pycha! Chwilę posiedzieliśmy, spotkaliśmy się z towarzystwem z pociągu, którym razem jechaliśmy. Chwila nam zeszła na pogaduchach. Ale na nas czas, zbieramy się. Warunek z nas szydzi: Nie ma się co rozczulać, kulamy na nocleg. Utulnia "Oko" na Rychorskim Krzyżu 956 m n.p.m. będzie wytwornym miejscem wypoczynku :)Na miejsce docieramy po "ćmoku". Szybko logujemy się na pięterku i uwaleni w puchach chwilę rozmawiamy... klisza cyk, film się potargał. Dobranoc.
8.10.2023
Útulna Oko - Lubawka - Wrocław
Pobudka bladym świtem: Spanko było wytworne :). Lokal pierwsza klasa. Nazwa utulni "oko" ma sens. Lokal jest trochę nietypowy, czym nas bardzo mile zaskoczył. Zanim wylegniemy na śniadanko należy się obcinka na Rychorską boudę z Rychorskiego Krzyża: W pobliżu naszego lokalu znajdują się piękne chaty, oto jedna z nich i oczywiście zamieszkana: Należy się foteczka poglądowa utulni z elementem ją zamieszkującym :) Sypialnia znajduje się na pięterku. W pełnym komforcie dla dwóch osób. Trzecią się upchnie, ale już nie będzie miło. Jest do dyspozycji dół, ale to ryzyko :)). Pora zabrać się za śniadanie: Utulnia usytuowana jest w miejscu bardzo widokowym. Niestety, chwilowy niefart: Po posiłku pakujemy się i ruszamy na dalszą wędrówkę grzbietem. Tym razem udajemy się do miejsca Roh hranic 944 m n.p.m.: Żegnamy w tym miejscu szlak czerwony i przerzucamy się na zielony graniczny. Na Przełęcz Lubawską mamy 10,5 km wg szlakowskazu. Zatem w drogę. Osiągamy przejście graniczne Niedamirów - Zaclerz/Bobr. Na chwilę odpoczniemy w wiacie i kulamy do Różowej Polanki/Růžový palouček 626 m n.p.m.: Miejsce jest przeurocze, poświęcone J.A. Komeńskiemu, który opuścił Czechy na skutek prześladowań religijnych w 1628 roku i udał się do Leszna, w którym mieszkał do 1656 roku. Poza pięknymi widokami znajduje się również huśtawka, więc czemu nie? Opuszczamy ten zacny zakątek, opuszczamy również szlak zielony. Do szlaku niebieskiego idziemy skrótem. Przez chwilę idziemy szlakiem niebieskim, schodzimy do drogi nr 369 przed Szczepanowem. Zostawiamy szlak niebieski, bo do Bukówki pykniemy się pozaszlakowo przez Szczepanowski Grzbiet, bardzo przyjemny wariant. Lądujemy w Bukówce. Pot z czoła ogarniemy w miejscu odpoczynku zwanym Zielona Przystań: Przed nami jeszcze odrobina asfaltu dla zdrowtności, do Lubawki mamy może ze 2 km: Meldujemy się w Lubawce: Jako, że mamy trochę czasu do pociągu, decydujemy się na niedzielny rosół w restauracji hotelowej. Po posiłku Franek jeszcze w cukierni domawia kawiankę na wynos i kulamy na stację. W Lubawce kończymy pieszą imprezę, obiecując sobie "solennie", że najwyższe wzniesienie Bramy Lubawskiej, czyli Zadzierną 724 m n.p.m. zapodamy następną razą układając pod nią jakiś "szkic" imprezy. Za chwil parę mamy pociąg, ale foteczka na "do widzewa" znaleźć się powinna :) W planie mieliśmy ognisko pod utulnią, ale "oszukali" nas z pogodą. Mimo wszystko impreza okazała się udana i na dodatek zobaczyliśmy coś nowego. Dvorský les, tym tematem byliśmy porobieni, a podobnież jest to naturalny las i do tego nietknięty przez człowieka, zatem kolejna wizyta w Rychorach to kwestia nie czy, tylko kiedy. Z podziękowaniem dla Franka za trudy wędrówki i kapitalną miejscówkę na nocleg. Do następnego! Dziękuję za uwagę.
Fajna wiata, piękne chaty. I rejony dla mnie będące białą plamą na mapie...
OdpowiedzUsuńGdybyś się odważył na Rychory, pamiętaj o Dworskim Lesie :), bardzo warto!
UsuńTa wiata to musi być odwiedzona przy jakiejś okazji przeze mnie. Rzeczywiście bardzo oryginalna. Miejscówka raczej z tych mniej popularnych, więc i o wolne miejsce bym się za bardzo nie martwił.
OdpowiedzUsuńWidzę, że tortille śniadaniowe to serwujesz na bogato.
Z tortillą to przez Franka :)). Wiata faktycznie oryginalna. Redy, stryszek mieści dwie osoby, za to oko w dachu robi robotę. Dobrze by było kiedyś tam odpocząć, miejsce naprawdę kameralne. Jest miejsce na ognisko są zacne widoki.
Usuń