A miałem pachnieć na kwadracie

O mały włos nigdzie bym nie pojechał.

W piąteczek warunek pogodowy był tak podły, że nie miałem nawet natchnienia aby wyjąć "szafę" z szafy :). Wstępnie miałem plan wybyć z domu w piątek, bowiem robotę skończyłem w samo południe. No i masz, w powietrzu wisiało coś bardzo ponurego niczym z horroru "Czarny Wygon" Stefana Dardy. Nie dałem rady, poddałem się.

15.04.2023 

Wrocław - Wałbrzych Miasto - Glinno

Zbudziłem się w środku nocy, leje. Nie mam żadnych złudzeń, nigdzie nie jadę. Będę pachniał na kwadracie cały łyk-end. Kolejne przebudzenie około szóstej rano. Nie pada, widzę nawet szansę na przejaśnienia. Wyskakuję z barłogu jak z procy. Jednak jadę, nie będę marnował łyk-endu. W trakcie pakowanka rozważam "miejsce lądowania". Po krótkim przemyśleniu wybieram Wałbrzych Miasto, "pyknę" się Górami Wałbrzyskimi w Góry Sowie. Kolejnym punktem na tak jest fakt, że przez Ptasią Kopę nie szedłem nigdy. Czas zatem to zmienić. Do Wałbrzycha kulam "Śnieżką". Na miejscu ląduję z małą obsuwą przed południem:
To, że załapię się na całkiem przywoitą pogodę, zaskoczyło mnie na maksa. Wychodząc z dworca szlakowskaz wita mnie bardzo serdecznie:
Mordor wita :))
Przez chwilę szwendam się ulicą Pocztową, dla mnie klasa. Niebawem docieram do odbicia niebieskiego szlaku, kamiennymi stopniami nabieram wysokości, po drodze mijam nienerwowo gościa, musiał być wczorajszy lub kilkudniowy, "waliło" od niego gorzałą jak z cygance z tobołka, podczas mijanki krótka gawęda i kulam dalej. W drodze do grzbietu:
Niebawem docieram do szczytu, melduję się na Ptasiej Kopie 590 m n.p.m.
Okolica PK oferuje kilka fajnych miejsc biwakowych z wariantem ogniskowym. Już na szczycie można się "upodlić" tym zestawem:
Miejscówka podszczytowa oferuje o tyle lepsze miejsce, że mamy drzewniane ławeczki i możliwość "cierpienia doli" w towarzystwie dzika na dziko. Inna sprawa, że w tym miejscu stało kiedyś schronisko turystyczne:
No ale komu to przeszkadza, chodzi o to, że jest wybór :). W XIV - XV wieku wydobywano ze zboczy Ptasiej Kopy rudy ołowiu z zawartością srebra, później wydobywano węgiel kamienny. Ptasia Kopa cieszyła się także poważaniem kuracjuszy ze Starego Zdroju jako dobry punkt widokowy i najbliższy szczyt nad uzdrowiskiem. Z końcem XIX wieku wzniesiono na szczycie wieżę widokową w postaci drewnianej cylindrycznej baszty z platformą na szczycie. Herbaty z termosu golnąwszy ruszam zacną grzbietówką. Po drodze mijam:
Nie ukrywam, ale jest mmmmmmmm...
Pot z czoła ogarniam ma Lisim Kamieniu 600 m n.p.m.:
Rządzę na obrzeżach Wałbrzycha. Schodzę do drogi 379. Jestem w dzielnicy Kozice, wbijam do sklepu spożywczego, niestety pani za ladą jest tak "nasrana", że wolę nie ryzykować zakupów w tej placówce. Żegnam "gwiazdę" ozięble i...przechodzę odbicie szlaku w prawo. Zatrzymuję się przy tablicy Nowy Julianów, obok znajdujący się głaz będzie dobrym miejscem odpoczynku, przy okazji trącę garść daktyli z własnycxh zapasów i popiję ten luksus garnuchem herbaty z termosu. Odżyłem kapkę :)), wracam do szlaku. Jestem na granicy Wałbrzycha i Dziećmorowic:
Za chwilę witam się w kolejnej dzielni Wałbrzycha - Rusinowa:
Od tego miejsca rozpoczyna się jedna z najpiękniejszych tras "tego wieku" :)), wtaczam się w Góry Czarne, krótkie podejście i w szczerym polu się melduję. Pisząc zupełnie poważnie, jeszcze o tym nie wiedząc, przede mną jedna z najpiękniejszych sudeckich tras, kulam na Przełęcz Niedźwiedzią 594 m n.p.m., towarzyszy mnie widok na Klasztorzysko 631 m i Szerzawę 628 m :
Docieram do rozwidlenia, gdzieś tam z między gałęzi majaczy Chełmiec:
Napięcie rośnie, mijam przydrożną kapliczkę, dalej kapkę jest miejsce na ognisko:
Jeszcze trochę wysiłku, zaczyna się dziać:
No i masz, temat dupę urywa. Tutaj zaznałem spokoju :)), obciąłem na Borową 853 m n.p.m., najwyższa w Górach Wałbrzyskich:
Adekwatnie łypię okiem na Wielką Sowę 1015 m n.p.m., najwyższą w Górach Sowich:
I oczywiście miejsce na biwak, rzecz niesłychana. Jak mogłem tutaj nie być? No k***a, jak?!
Po chwilach wrażeń ruszam dalej, na do widzewa obcinka na Szerzawę:
Za chwil parę jestem na Klasztorzysku 631 m n.p.m.:
Schodząc ze szczytu spotykam gościa z ogromnym psiskiem, wystraszyłem się, w pierwszej chwili myślałem że to wilk:). Przede mną widoki na Zamek Grodno:
W zdrowiu docieram do Zagórza Śląskiego. Zgłodniałem, zatem czas uwalić się na obiad. Wbiłem na pizzę:
Jako, że lokal był w remoncie, posiłki wydawane tylko na wynos. Posilony zbieram się do zamku. Po drodze mijam ruinkę:
Melduję się przy Zamku Grodno:
Jako, że szykuję się do przejścia Szlaku Zamków Piastowskich, planuję start z Zamku Grodno i nie wykluczam noclegu w zamku przed wymarszem:
Przestawiam się na szlak czerwony i kulam nad Jezioro Bystrzyckie i dalej ku Michałkowej szlakiem niebieskim. Jakby nie patrzeć rządzę w Górach Sowich. Ostatnio w tej okolicy byłem wspólnie z Michunem w czerwcu 2013 roku. Obecnie ten fragment niebiesku szlaku poprowadzono wręcz genialnie, czyli Działem Michałowskim. Skutkuje to tym, że jest to chyba jedna z najpiękniejszych ścieżek Gór Sowich. Ostatnie spojrzenie na Zamek Grodno:
Nieco dalej obcinam niczym komornik na szafę. Michałkowa z m.in. kościołem św. Anny z XVIII wieku:
Widoki dech w piersiach zapierają, nieco dalej Wielka Sowa 1015 m n.p.m.:
To nie koniec atrakcji, widoki nadal wbijają w ziemię. Czuję się jak w niebie :))
Nad Boreczną zaś odbiera mnie mowę, tym razem widokiem na Masyw Ślęży:
Miałem ogromną chrapę na biwak w tym miejscu. Niestety, nie uzupełniem zapasu wody. No nic, schodzę do Borecznej i atakuję Glinno. Karczma "Bełty" otwarta, nie zaszkodzi zamówić żurek w chlebku:
Posilony uzupełniam wodę do peta i już "po ćmoku" kołuję na nocleg. Uwalam się nad Glinnem:

Może nie jest tak spektakularnie jak nad Boreczną, ale przecież zawsze mogę tu wrócić w ramach akcji "zgodnie z naturą" :)). Wieczór o dziwo bardzo ciepły. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że akurat w tym dniu przebiegał przez przez Glinno bieg Kreta. Uwalony na widokowej polanie na skraju lasu obserwowałem światełka latarek czołowych uczestników biegu zmierzających w moim kierunku. Fantastyczny widok! Po tym spektaklu uwalony w puchu odjechałem.

16.04.2023

 Glinno - Rościszów - Wrocław

Bladym świtem zaczęło padać, nie był to może obfity opad, ale jednak. Śniadanko podzieliłem na dwa razy. Pod namiotem trąciłem dwa kromale herba do termosu, a na śniadanie właściwe zapodam do Kroackiej Studzianki. Po posiłku ostatnie wspomnienie biwaku:
Padać przestało. Zwijam biwak i dalszą trasę kontnuuję szlakiem żółtym. Trasa nadal miazga! Widok na Śleżę 718 m n.p.m dodaje otuchy:
Ostatnie akordy przejścia łąkami:
Docieram do łącznika ze szlakiem czerwonym i za chwilę melduję się w wiacie przy Kroackiej Studziance:
Pora zasiąść do stołu na "żużel z cebulką":
Po II śniadaniu ruszam pełen werwy. Do Rozdroża pod Kokotem trasa ma się średnio:
Od rozdroża rzeczonego kolejna zmiana szlaku, tym razem kulam zielonym do Rościszowa. Miło spojrzeć na Masyw Ślęży:
I schodzę do Rościszowa:
Oczywiście przez chwilę asfalcik dla zdrowia i docieram do pętli autobusowej Rościszów IV:

Jako, że za ok. 30 minut mam autobus do Dzierżoniowa podejmuję decyzję, że tutaj zakończę pieszą imprezę i z Dzierżoniowa "karnę" się KD-kiem przez Świdnicę Miasto do Wro. Jak dla mnie trasa z Wałbrzycha w Góry Sowie okazała się wybitna. Z pewnością wrócę w ten rejon w jakiś letni łyk-end. Nocleg nad Boreczną z ogniskiem w tle musi się odbyć...choćby skały srały.

Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. No trasa widokowa. To zdjęcie, widok, rzeczywiście urywa ;) widzę, że "w sumie" ;) niedaleko siebie byliśmy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przejeżdżając obok zawsze mnie korciło wyskoczyć w rejon, teraz trzeba będzie odhaczyć przed wakacjami. Jak zwykle dobra relacja :)

    Pozdrowienia
    mikel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.
      ps. Mikel, byłeś może na odorze?

      Usuń
    2. Byłem. Świat jest mały, ale internety chyba jeszcze mniejsze :)

      Swoją drogą, w ciągu ostatnich 2 lat padło niejedno forum górskie i okołogórskie...

      Usuń
    3. Fejsbuk wygrywa z forami wygodą dla ludzi. Nie wymaga aż takiego wysiłku jak forum. Szkoda, że przez to ginie wiele ciekawych i interesujących rzeczy, bo trudno cokolwiek znaleźć starszego na tych grupach.

      menel, świetna fotka na Ślęże ponad chmurami.
      Jak byś się na ten biwak wybierał, daj znać. Zresztą straszysz jakimś chatkowaniem na Raduni i nic ;) Ja mam tą wiatę nad Kroacką Studzienką na tapecie na nocleg już od dawna.

      Usuń
    4. Red, na pewno dam znać. Co do Raduni, sprawa cały czas aktualna i w swoim czasie dojdzie do skutku.

      Usuń
  3. "Obecnie ten fragment niebieskiego szlaku poprowadzono wręcz genialnie, czyli Działem Michałowskim."
    O, zdjęli ten kawałek z asfaltu? Dobre wieści. Dziękuję!
    Uczęszczałem tą trasą: przez Góry Złote i Czarne albo odwrotnie. I nigdy dosyć.
    pozdrawiam Trop

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. UPS, Góry Złote to gdzie indziej, nie te Sudety. O Złotym Lesie myślałem.

      Usuń
    2. Tak, przerzucenie szlaku z asfaltu na grzbiet to strzał w dyszkie.

      Usuń
  4. Witać Sz. Państwa i pozdrawiać z konferencji, z przeproszeniem 'szkoleniowo-technicznej'! Menel, w menu nie brakuje: tatara, meteczki, dziczyzny, carpaccio wołowego czy ot tam np. z jelenia, trudno, mus korzystać, firma płaci ;)

    ps.
    Tutejszy kucharz zaserwował 'żużel' z grzybami, przyznać trzeba w pytę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Noo ten niebieski szlak kawał klimatu serwuje, kameralnie i pusto, podobuje mnie się.

    Szlak Zamków Piastowskich też jest mną rozważany w tym roku, co prawda na Sudetach znam się w ogóle, ale na moje oko oferuje mocno satysfakcjonującą dawkę zadupia, a to zawsze plus.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdybyś wybierał się w nieokreślonej przyszłości na jakiś melanż w Sudety, daj znać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie omieszkam:) na razie na majówkowy tapet wjeżdża pewien dawno przekładany temat karpacki, oby mnie nie zmyło :))

      Usuń
    2. Spox i polwodzenia 😎

      Usuń

Prześlij komentarz