Mrozem muśnięci

Rzutem na taśmę decydujemy się na gościnny występ w Górach Bardzkich.

Powodem jest upragniona wolna sobota, a magowie od pogody straszą mrozem i na dodatek ładną pogodą. Zatem dlaczego nie? Działając wspólnie i w porozumieniu z Frankiem, kulamy do strefy zrzutu. Wiadomix, listopadowe dni są krótkie, więc stać nas na spokojny spacer z ogniskiem w tle, aby pogadać o sprawach różnych jak normalni biali ludzie.

19.11.2022 

Wrocław - Bardo Śl. - Szyndzielnia 430 m n.p.m. - Kłodzko - Wrocław

Na wspólny melanż zapodałem z Frankiem. Trochę czasu się nie widzieliśmy, zatem miło będzie pogadać podczas krótkiej przechadzki. Umówieni jesteśmy na dworcu. Kolęduję na czwartym peronie, pociąg się podstawia a Franka nie ma, za 10 minut "wehikuł czasu" odjeżdża. Dzwonię do wspólnika, gdy nagle widzę znajomą postać, która ze spokojem wtacza się na peron. Logujemy się. O dziwo, tłoku nie ma mimo sobotniego poranka. Podróż przebiega bez problemu, zatem rozwodzić się nie ma nad czym. Docieramy na miejsce, Bardo wita nas mrozem w opcji "dżilet":
Zanim ruszymy na szlak, obowiązkowa wizyta w "Biedzie" celem uzupełnienia wiktuałów, Franek ląduje w "Żabce" po kawiankę. Zaspokoiwszy swoje potrzeby ruszamy na szlak, kulamy niebieskim na Obryw Skalny i dalej na Kalwarię. Warunek mamy piękny, jest mroźno i słonecznie. Przedzimie w Górach Bardzkich:
Zanim dojdziemy do Żródła Marii, wcześniej odbijamy do ruin zamku:
Rzeczone ruiny odkryto w 1861 roku. W latach 1982 -86 przeprowadzono szczegółowe badania archeologiczne podczas których znaleziono sporą ilość grotów, co może wskazywać, że zamek zdobyto siłą, prawdopodobnie w I połowie XV wieku, podczas najazdu Husytów na Śląsk. W związku z tym, że szybko się wychładzamy zawijamy się do szlaku i kroka zadajemy do Źródła Marii i odbijamy na Obryw Skalny. Ten odcinek odnowiono, "instalując" stopnie...nieregularne. Już za chwilę:
Docieramy do największego osuwiska zbocza górskiego w Sudetach na płn. - zch. zboczu Kalwarii:
Widok na Przełom Bardzki, dla takich chwil warto żyć :)
Chwilę spędzamy na podziwianiu widoków. Długo nie siedzimy, bo się wychładzamy. Franek rusza pierwszy, ja jeszcze chwilę marudzę, po czym także się zawijam. Doganiam wspólnika i w drodze do kaplicy górskiej na Kalwarii pławimy się w takim luksusie:
Docieramy na miejsce, jest pięknie:
Jesteśmy sami. Chwilę się krzątamy po okolicy, po czym kulamy na Przełęcz Łaszczową 588 m n.p.m. Na odchodne:
Niestety, idąc w kierunku przełęczy klar się kończy. W zdrowiu docieramy na Przełęcz Łaszczową, która od połowy XIX wieku była miejscem uczęszczanym przez wędrowców:
W wiatuni zasiadamy na "duże 10", łyk gorącej herbaty i jakaś kanapka dobrze zrobi na chęć życia. W wiacie obok zainstalowani są chłopaki, którzy mają zamiar kimnąć się w hamakach na Przeł. Kłodzkiej. Podreperowani moralnie zbieramy się. Zostawiamy szlak niebieski i kulamy żółtym szlakiem rowerowym, mamy zamiar uwalić się na Szyndzielni. Poza tym, tego wariantu nie przerabialiśmy, dlatego Kłodzką Górę zostawiamy na czas przyszły. Dręczę się tworami wyobraźni, bo jeszcze nie byłem na wieży. Trudno się mówi, wizyta na wieży musi poczekać. Franek odpala mapy.cz i do przodu:
Niebawem las się kończy. Wchodzimy w teren "beret czeszący". Witam bardzo serdecznie grzbiet z którego zrezygnowaliśmy, czyli Ostra Góra, Gajnik i Kłodzka Góra:
Z "pół obrotu", czyli w stronę Gór Sowich i lokal noclegowy nieco wcześniej:
Jesteśmy na Wysokiej Drodze 474 m n.p.m.:
Pławimy się luksusem po całości. I masz, zadowolony z życia, czy mrozem muśnięty?
Nie poddajemy się, widoki aż po Góry Stołowe ze Szczelińcem Wielkim 919 m n.p.m. na ostatnim planie:
I w końcu cel wycieczki na wyciągnięcie łapy, Szyndzielnia 430 m n.p.m.:
Przydrożna kapliczka robi robotę, chwila zadumy:
No cóż, żegnamy się z Kłodzką Górą 757 m n.p.m.:
Schodzimy do Wojciechowic. Lądujemy w sklepie spożywczym celem się ogrzania. Zanabyliśmy do tego pakietu kefir i słodkie bułki i oczywiście oranżadę "Cyranka", która w naszym mniemaniu uchodzi za najlepszy "napój wyskokowy" na kontynecie :)). Po uczcie w sklepie i z zapasem nowych sił kulamy na Szyndzielnię, ognisko za nami chodzi od samego rana. Docieramy na miejsce. Ruina wieży widokowej ma się dobrze:
Biesiadujemy pełną gębą. Jesteśmy przygotowani na 100%. Nie ma mowy, aby nas cokolwiek zaskoczyło - w kuchni mamy wszystko co potrzebne na ogniskowe frykasy. Pozytywne wibracje:
Wiadomo po co przyjechaliśmy, nie ma się co oszukiwać. Op******ić giętą z ognia, bezcenne:
No i wszystko co dobre szybko się kończy. Posileni i zadowoleni z życia schodzimy do Kłodzka. Zanim pójdziemy na stację Kłodzko Miasto, obowiązkowa wizyta w barze "Małgosia" na pomidorową i pierogi, popchnęliśmy to pysznym kompotem. W temacie baru słowo się należy, otóż lokal jest wystawiony na sprzedaż, co niebawem grozi klęską. Placówka jest o tyle godna, że po imprezie zawsze tu wpadałem na posiłek tani a dobry. Mimo wszystko w dobrych humorach wracamy do domu. Góry Bardzkie zawsze mnie kręciły i zapewne nie jest to ostatnia wizyta w tym paśmie, bo te górki dobre na wszystko. Fajnie było spotkać się z Frankiem po dłuższym czasie. Było trochę gawędy, trochę śmichów, no i oczywiście...pieczyste! Na zakończenie nie może zabraknąć "mrozem muśniętych" :)
Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Pięknie to wygląda. Do tego kiełbasa...a ja jakoś te Bardzkie zostawiam na koniec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Góry Bardzkie warto odwiedzić, a ognisko (gięta z niego) na imprezie działa na mnie kojąco

      Usuń
  2. Bardzo przepadam za widoczkiem z Obrywu Skalnego. Piękny Dolny Śląsk! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tia, czasami zdarzy się trafić z pogodą na widoki z Obrywu Skalnego :))

      Usuń
  3. Warto było się wybrać w te dni w góry. Zima przyszła na chwilę, ale efektownie. Widok na Ostrą Górę, Gajnik i Kłodzką Górę pierwsza klasa!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wieża jest metalowa, to tak szybko nie przegnije, zdążysz na nią się wdrapać :) Ale żeby piec kiełbaski na "rybnym" ruszcie! toż to brewerie, Panie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lidka, darowanemu koniowi...itd. :))) Przyjąłem, co dali :))

      Usuń
  5. Widzę, że sezon grillowy rozpocząłeś ;)
    To ten bar na skrzyżowaniu zaraz obok dworca? Szkoda, bo to był mój stały punkt do odwiedzania podczas imprez w rejonie Kłodzka.

    Ładny kawałek zimy trafiłeś. Jednodniówka, jak rzadko u Ciebie. Szkoda, że jednak wieżę odpuściłeś, bo przy tej widoczności byłoby pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do baru, tak, ten sam. Ale spoko, jeszcze jest czynny. Red, wieża poczeka. Wybraliśmy z Frankiem wariant, w którym zawsze tam nie byliśmy :))

      Usuń
  6. Fajny zimowy warun. Trasa w sumie taka sama, jaką pokonywałem w kwietniu zeszłego roku, tyle że ja skrabałem się na Ostrą i Kłodzką Górę (w błocie niestety). Widzę że nic się nie zmieniło, oprócz twórczego graffiti na pozostałościach szyndzielniowej "wieży". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do ruiny na Szyndzielni ciekawi mnie, kiedy to runie. Ja się tak rozpędziłem z "wieżą widokową", a może to ruina wieży obserwacyjnej?

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Jakiś czas temu w internetach prowadzono dochodzenia, co do przeznaczenia wieży. Pomijając dziwne teorie a'la D.Kwiecień, to koncepcja przeznaczenia obserwacyjnego była dość popularna. Choć z drugiej strony, ciekawe są też te betonowe budynki w jej pobliżu. Tym bardziej, że część z nich wyraźnie znika we wnętrzu wzniesienia. Widziałem, jakiś czas temu filmik z tego miejsca. Jak znajdę to zapodam, bo ciekawe.

      Usuń
    4. Spoko. Czekam zatem na wieści.

      Usuń
    5. Wieża była widokową, kiedy las nie przeszkadzał - w hitori przedwojennych Wojciechowic opisane są wycieczki na nią. Pod szczytem znajdują się podziemne zbiorniki wodne zasilające niegdyś jednostkę wojskową

      Usuń

Prześlij komentarz