Przechadzka z Kudowy - Zdroju do Radkowa 13-14 .06.2015

Działając wspólnie i w porozumieniu z Franciszkiem, plan był na przechadzkę graniczną.

Niestety, z racji upału "osraliśmy" się. Ale i tak było miło :). 

13.06.2015 

Wrocław - Kudowa Zdrój - Machowski Krzyż

Kolejny upalny łyk-end zaowocował wspólną z Frankiem imprezą, postanowiliśmy "zyrknąć" co słychać na szlaku granicznym, toteż sobotnim porankiem toczymy się do Kudowy Zdroju. Przesiadka w Kłodzku Głównym i o 10.40 lądujemy na miejscu startu:
Wysiadamy z pociągu i buchające w nasze japy gorące powietrze zapowiada nam, że parę litrów wypocimy. Szybki sprawdzian czego nam potrzeba:
Zanim ruszymy, idziemy do "Biedy" uzupełnić wiktuały. Na dzień dobry gubimy niebieską ściechę, nad czym nie rozpaczamy, bowiem "lokalny" wskazuje nam malowniczy skrót, z którego skwapliwie korzystamy:
Ostatnie spojrzenie i kierujemy się do Źródła Marii, celem odpoczynku i nawodnienia organizmów. Docieramy do Żródła Marii. Wyrównanie oddechu przy kapliczce Matki Boskiej Bolesnej:
Z tego miejsca emanuje niesamowita cisza. Pięknie położone, a cudowne miejsce na odpoczynek:
W okresie zarazy w 1832 roku, miejscowa ludność chroniła się tutaj z okolicznych wsi. W związku z rosnącą sławą tego miejsca w 1870 roku wzniesiono pierwszą drewnianą kaplicę, w 1887 r. wybudowano nową, murowaną powyżej źródełka. Chroniąc się przed upałem, robimy sobie ze dwa kwadranse przerwy, korzystając z niepowtarzalnego klimatu tego uroczyego sanktuarium. Stwierdzamy z Frankiem, że to kolejna perełka Pogórza Orlickiego. Posileni ciepłą strawą, idziemy szalkiem niebieskim do ostatniej granicznej, wyludniającej się wioseczki Brzozowie:
Ludowy wariant pomnika św. Jana Nepomucena w Brzozowiu:
Idziemy do pięknego barokowego kościółka, w którym trwały przygotowania de ceremonii ślubu:
Żeby nie zakłócać, wycofujemy się i idziemy do granicy:
Od tego słupka kontynuujemy trasę do granicy Kudowa Słone - Nachod. Po drodze mijamy graniczne klimaty:
Bardzo atrakcyjny odcinek, odpoczynek robimy przy:
Idąc od strony Kudowy, turystę czeka sympatyczne podejście na Jaźwiec 503 m n.p.m. Tymczasem przed nami zejście do Nachodu. Nad graniczną rzeką Metuje:
2 metry od mostu znajduje się knajpunia, jednakże moje kutestwo podpowiada mi, że na kofolę powinniśmy się udać do "albercika" - tam kofola jest "zdarma":
Notabene, nad nami zaczyna wisieć warunek burzowy. Po zakupach uwalić się idziemy na drugą stronę, pod parasol "Napoleon-a":
Franek dokupuje flakonik rumu aby właściciel przybytku nie sapał, który i tak z fochem coś tam mamrotał pod nosem. Jako, że przybytek ów znajduje się koło komisraiatu policji, obserwujemy z Franciszkiem jak co rusz ktoś zjeżdża "po receptę". Dementuję jednak wszelakie plotki, że to na "naszych" Czesi się uwzięli. Z naszej obserwacji, wpadł jeden rodak i dwóch Czechów, z satysfakcją opuszczamy to miejsce i w drogę. Przez dłuższą chwilę idziemy ściechą rowerową, na krzyżówce odbijamy w prawo. Przemieszczamy się polską stroną mocy, mijamy Rancho "Montana", jakaś polna ściecha i wychodzimy na asfalt. Jesteśmy w Czechach:
Z racji zbliżającej się burzy ścinamy "worek Małej Czermnej" i kontynuujemy asfalcikiem przechadzkę do miasteczka Żdarki, tam wbijamy do gospody i klasycznie kofola się leje. Uprzejma kelnerka serwuje nam smażoną "martę i adelę" z pieczywem. Na zewnątrz pada i co rusz niebo przecinają błyski piorunów, siedzimy dobrą godzinę. Opad ustaje, zbieramy się:
Kierujemy do malowniczo położonej:
Wcześniej jednak odwiedzamy kolejną kapliczkę:
W osadzie Zavrchy znajduje się dzwonnica z 1901 roku:
Okolica jest wyjątkowa:
Ponownie wkraczamy w las, prowadzi nas ciekawy drogowskaz, idziemy do Machowa szlakiem czerwonym:
Za chwilę wychodzimy z lasu, gdzieś w oddali widzimy wycieczkę konną, a okolica jest naprawdę przepiękna, zaś się dusza raduje:
Schodzimy do Machowa:
W centrum uwagę zwraca kolumna maryjna z 1761 roku:
Niedaleko znajduje się kościół św. Wacława, nie idziemy tam. Żwawym krokiem zapodajemy do wiaty przy Machowskim Krzyżu. Po drodze mamy obawy aby nie padało. Mijamy kolejną, malowniczą osadę i w końcu docieramy do wiaty. Jest sucho i nie szczypie w oczy. Następuje szybkie logowanko, posiłek, odrobinę gawędy i idziemy w kimę.

 14.06.2015

 Wiata przy Machowskim Krzyżu - Radków - Wrocław

Ranek mglisty. Jest gorąco, dzisiaj kolejny dzień upału. Wyległem. Baza ludzi... i nasz high end-owy pensjonat:
Rozkminiamy plan na dzisiaj. Do Tłumaczowa słupkami nie dojdziemy. Usiłujemy co prawda, ostatni słupek ok. 30 minut od MK:
Wracamy do szlaku niebieskiego, z którego kierujemy się do Pasterki. W schronisku zasiedliśmy na parę minut i ustalamy, że powrót robimy przez Skalne Wrota do Radkowa. Ruszamy żółtym szlakiem następnie odbijamy na niebieski. Skalne Wrota, piękna sprawa, chociaż spodziewałem czegoś więcej, mimo wszystko temat godny uwagi:
Po drodze pozwalam sobie na chwilę dla siebie. Cisza, spokój, ukojenie na Pustej Ścieżce:
Niżej jest odbicie, jak mniemam prowadzi do Wodospadu Pośny, pewnego razu pofatyguję się. Tymczasem schodzę na parking, Franek czeka na mnie, dalsza trasa to asfalcik, tak dla urody. Po drodze efektowny widok na Korunę:
I ok. godziny 12.30 wkraczamy do Radkowa, mając chwilę do autobusu raczymy się rożkiem, na popitkę serwuję sobie "Cyraneczkę" i o 13.08 zjeżdżamy do Kłodzka, skąd przebieżka na stację kolejową i wracamy do domu:
Z podziękowaniem dla Franciszka za wspólne trudy i radości. I cóż, do następnej razy:
Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Ten pensjonat również kiedyś odwiedziłem, ale nocleg miałem w namiocie, a w wiatce tylko jadłem.

    Wędrówka w upale... Warun dla wytrwałych turystów i to takich zdesperowanych ;) Kiedyś wędrowałem przy chyba ponad 35°C po niższych rejonach Gór Stołowych i Gór Kamiennych... Mam nadzieję, że nie będę musiał tego powtarzać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również :)). Na dobrą sprawę imprezę powinniśmy zakończyć w cieniu kapliczki MBB. Był cień... i woda :)).

      Usuń

Prześlij komentarz