Grudniowe ognisko 14-15.12.2013

Najbardziej lubię wyjazdy, gdy idąc na zbiórkę nie bardzo wiem gdzie jadę. Może inaczej,  jest jakiś zarys  imprezy. No i wiadomix, że należy gdzieś połazić. Pytanie tylko, co wybrać:

- Karkonosze?

 - Góry Izerskie? 

 - może  jakiś inny zacny pagór, kur zapiał.

"Jakby" dalszego lania wody dam spokój i skupię się na konkretach.

14.12.2013

 Wrocław - Wałbrzych - "Krzywucha Camp"

Do Strzegomia tkwiliśmy z Franciszkiem w rozdwojeniu jaźni. Na stacji paliw olśniło nas. Padło na Góry Wałbrzyskie i jak starczy czasu to zakręcimy w Góry Kamienne. "Karki" odpadły na dzień dobry, powodem była obecność kilku "forumowych zboczeńców", na kiego tam jeszcze my potrzebni?  Do Wałbrzycha dotarliśmy w "trymiga". Imprezę rozpoczęliśmy z parkingu osiedlowego w Dolinie Szwajcarskiej, uzupełniając wcześniej zapasy kartofli, giętej i maślanki. Jak wiadomo licho nie śpi, a wymienione wcześniej wiktuały to pakiet podstawowy do imprezy na świeżym powietrzu. Obieramy kierunek na Wołowiec 777 m. Będzie trochę sapów. Przewyższenia tego pasma mają to do siebie, ale my się nie boimy :). Mijamy Mały Kozioł lub jak kto woli Mały Wołowiec 720 m:
Wizyta na Wołowcu 777 m jest obowiązkiem. Już prawie na miejscu:
Docieramy na szczyt. Pasiemy się widokami na Karkonosze:
Uczestnik imprezy, Franek:
Jeszcze rzut oka na Chełmiec 851 m:
Żegnamy Wołowiec:
Aha! Byłbym zapomniał. Pozdrowienia od gościa w różowych rękawiczkach :))
I przemieszczamy się na Kozioł 774 m. W dawnych czasach była ławeczka, którą czas posunął:
Przed nami bogaty zjazd na Przełęcz Kozią 653 m. Franek, nie, nie, nawet o tym nie myśl, za wcześnie na nocleg:
Zresztą, na pierwsze chrapanie zamierzamy dotrzeć do bardzo porządnej wiaty. Mijamy Przełęcz Pod Borową. Chwilę później odbicie na Borową, wejście na szczyt odpuszczamy. Myślałem, że mam omamy ale nie. Niech mnie usieką, co ja widzę!
Problem noclegu w rejonie Borowej mam rozwiązany. Wiatopaśnik całkiem nieźle utrzymany. Jak to się mogło stać, że wcześniej nie widziałem tej miejscówki? Tymczasem wbijamy z Frankiem na Rybnicki Grzbiet. Bukowiec tonie:
Chwilę później czeka nas spektakularne zejście sprzed Jałowca 751 m. Kulamy na Rogowiec 870 m. Na szczycie długo nie bawimy. Pogoda klęka, ostatnie widoki:
Chwilę później w mgiełce:
Z racji lichych warunków do "Andrzejówki" idziemy "bokiem" szlakiem czerwonym i w lewo odbijamy na żółty. W schronisku zasiadamy na poważny posiłek, skoro dają dobrze zjeść, to grzechem by było nie skorzystać z tak zacnej oferty. Już dobrze "po ćmoku" schodzimy do wiatuni pod Krzywuchą na drugą część imprezy. Szczęście nam sprzyja, palenisko się tli. Wcześniej musiała być równie bogata impreza. Poza tym, zastaliśmy opału od groma! Należało jedynie dorzucić trochę drzewa do ogniska i pławimy się w luksusie:
Nie jest inaczej :), na dobry wieczór leci gięta + pieczywo. Na dobranoc sprawę oparliśmy o kartofle i maślankę. Posiedzieliśmy przy ogniska blasku:

Posileni i napojeni czas na sen, gdzie nam będzie lepiej. Dobranoc.

15.12.2013

 "Krzywucha Camp" - Wałbrzych - Wrocław

Ranek mamy milusi, ognisko płonie. Zanim zasiądziemy do stołu, chwilę marudzimy. Po śniadanku opuszczamy "Krzywucha Camp":
Wychodzimy dosyć późno, mamy czas. Miejscówka zapisana ku pamięci przyszłej wizyty. Wypoczęci, kroka zadajemy na Bukowiec 898 m:
Obcinka na równie zacny pensjonat Pod Stożkiem Małym:
Chwila skupienia na dawnym cmentarzu wiejskim. Założony został dopiero pod koniec 1926 roku, a który funkcjonował do pierwszych lat powojennych. Do połowy lat XX-tych zmarłych z Sokołowska chowano na cmentarzach w Unisławiu i Mieroszowie. Oficjalnie cmentarz został zamknięty w 1972 roku. Jeden z zachowanych nagrobków:
Ruina kaplicy cmentarnej:
I to co "kanalie" lubią najbardziej, wjazd na Bukowiec. Lans ubogiego na niższym wierzchołku Bukowca 886 m:
Spotkaliśmy chłopaków z SKPS-u, oczywiście ucięliśmy sobie skromną gawędę. Z Bukowca schodzimy szlakiem niebieskim do Wałbrzycha, na mój gust ta ściecha to pomada, zdecydowanie polecamy. Schodzimy do stokówki. Zasadniczo widok na Stożek Wlk. jest zawsze w pyte, nawet tu i teraz: mmmmmmm...
Schodzimy do Unisławia Śl.:
Chwilami jest "dramatycznie":
Do Wałbrzycha zapodajemy niebieską ściechą przez Wyżynę Unisławską. Na szlaku:
Mijamy też miejsce pamięci Henryka Boratyńskiego, zasłużonego działacza wałbrzyskiego oddziału PTTK z którym był związany od 1956 roku:
W Wałbrzychu kończymy imprezę. Góry Wałbrzyskie & Kamienne zaskakują mnie za każdym razem. Dziękując Franciszkowi za zacną imprezę i towarzystwo, już mnie korci, aby tam wjechać. Ostatni kadr z imprezy, czyli z widokiem na Chełmiec. Prawda, że pięknie?
Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Bardzo zacnie wyglądają te białe przymrożone góry, gdy wokół jesiennie. Świetny kontrast!
    No i to "bezplanie" na początku - niezły spontan. Nie uskuteczniam takich wyjazdów, a może byłoby warto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei jestem leniem, czasami planowanie łyk-endowego wyjazdu mnie po prostu "poci", więc idę "po bandzie". Większość tak "planowanych" wyjazdów mnie się sprawdza. Czasami jednak pozostaje niesmak :))

      Usuń
  2. Góry oprószone białym, cudne, a Chełmiec już w ogóle ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem się zdarzy, że okres przedzimia robi robotę ;)

      Usuń
  3. Fajny wypad. Dwa dni, dwa ciekawe pasma, dwa różne warianty pogodowe. Najpierw zachmurzenie fenowe pięknie przewalające się nad szczytami Wałbrzyskich, a później przyprószone śniegiem i szadzią wierzchołki Kamiennych. Miód malina. Trochę polatałem w tym i zeszłym roku po tamtejszych szlakach. Było super. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pasmo Gór Wałbrzyskich z przyległościami mają to coś, do czego chętnie wracam :)

      Usuń

Prześlij komentarz