Karkonoskie wiatowanko 16-18.09. 2011

Padło na szlak zielony. Działając wspólnie i w porozumieniu z Gryfem  ruszyliśmy do Karpacza - Biały Jar i stamtąd z "papcia" na Polanę na pierwszy nocleg.

16.09.2011 

Wrocław - Jelenia Góra - Karpacz - Polana, wiata

Ponad rok nie szedłem tą trasą, toteż nieco zdziwiony jej przebiegiem poszliśmy z Gryfem na szagę po staremu. Do wiaty na Polanie docieramy po godz. 21.00.  Pierwotnie zakładaliśmy, że uwalimy się na Pielgrzymach. Jednak dosyć mocny wiatr utwierdził nas w przekonaniu, że kimamy w wiatuni na zgliszczach schroniska im. Bronka Czecha.

17.09.2011 

Polana, wiata - Chatka pod Śmielcem 

Przeklepując tę relację we wrześniu 2021 roku, a będąc po niedawnym przejściu szlaku granicznego Słonecznik - Tłumaczów stwierdzam, że po tej wiacie nie ma nawet śladu, a rzeczony teren jest tak poukładany, że zęby bolą. Szkoda. Wracam jednak do września 2011 roku :)). O świcie:

Pogoda w pytę. Ruszamy na formację skalną Pielgrzymy:
Po drodze podziwiamy zacne widoki na Kocioł Wielkiego Stawu i najbardziej charakterystyczną grupę skalną w Karkonoszach - Słonecznik 1423 m:
Meldujemy się na Pielgrzymach:
Dalszy "pomysł na życie" to Ścieżka nad Reglami, czyli szlak zielony. Jest to jedna z dłuższych tras w Karkonoszach, liczy sobie ok. 28 km i przebiega z Pielgrzymów do Babińca => Przeł.Szklarska. Po drodze zaczęliśmy szukać wrażeń i na II śniadanie poszliśmy do Chatki Smogorniak. Odnalezienie drogi do niej też chwilkę potrwało. Piknik przy Smogorniaku:
W drodze do Odrodzenia trochę się zasapaliśmy, żenada :). Normalnie geriatria. Do schroniska "Odrodzenie" wtaczam się parę minut po 13.00 i cierpliwie czekam na Gryfa. Nie lubię tego schroniska, ale przyznaję szczerze, ono się chyba ODRADZA. Oby tak dalej. Przy okazji obcinam na ruiny Petrovej Boudy:
W "Odrodzeniu" również "biwaczymy" ponad godzinę i zapodaliśmy do drugiej sali na "prywatną kuchnię plecakową". Wychodzimy ze schroniska i asfaltem kręcimy na Przełęcz Karkonoską. Gryf już straszy hasłami: "Idziemy starą trasą zielonego szlaku". Zaś tracimy na jakże cennym czasie bo doszliśmy do czarnej dupy. Wracamy na aktualny przebieg trasy i pod ruiny Petrovki dymamy grzecznie asfaltem, następnie odbijamy w prawo szlakiem właściwym czyli czarny, zielony. Docieramy w końcu do przepięknego zakątka Karkonoszy, którym jest Czarny Kocioł Jagniątkowski:
Geriatrycy :)
Dochodzimy do wspólnych wniosków, że z racji naszych kombinacji, przebimbaliśmy kilka cennych godzin i teraz jedyne co nam został to zejście "III Drogą", czyli szlak czarny do wiaty na nocleg:
Zanim zdążyliśmy się rozpakować, na horyzoncie ukazał się naszym oczom jakiś turysta. Jak się później okazało członek Klubu Wysokogórskiego z Wrocławia, gdzie po krótkiej gawędzie zostaliśmy zaproszeni na nocleg do Chatki pod Śmielcem. Idąc po po ciemku dotarła do nas koleżanka z tego klubu i wyszło lekkie kino. Gryf naopowiadał jej historii o harcerstwie itp. rzeczy. Na szczęście wszystko się wyprostowało i wspólnie zasiedliśmy do stołu, załapując się na poważny kawałek tortu. Po imprezie czas na sen. Kimamy w Chatce pod Śmielcem:

18.09.2011 

Chatka pod Śmielcem - Jagniątków - Jelenia Góra - Wrocław

O świcie grzecznie się pakujemy. Dziękujemy za gościnę i żegnając się, opuszczamy ten wielce kameralny przybytek. To był mój jedyny nocleg w chatce. W okolicach skał Paciorki dopada nas zlewa, na szczęście przelotna. Mijamy naszą wiatę i po ok. 40 minutach jesteśmy w Jagniątkowie na przystanku komunikacji miejskiej nieopodal Domu G. Hauptmanna. PS. W drodze na dworzec PKS w Jeleniej Górze mijając po drodze budynek IT wlazłem tam bo miałem sprawę i wyszedłem z dwoma pieczątkami, to może taka informacja dla CAr-a.
Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Oj widzę, że muszę w końcu odwiedzić Karkonosze, ale inaczej niż dotychczas, tj poza rejon mega znanym. Ta relacja to wypas. Wypas po pachy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie :) Kiedyś częściej bywałem w Karkonoszach. Czarny Kocioł Jagniątkowski, Kocioł Łomniczki były ulubionymi miejscami. Obecnie w sezonie letnim unikam Karkonoszy ze względu na tłumy, co koliduje z moją aspołeczną naturą :)) Za to Karkonosze zimą, o taak. Potrafią dać popalić.

      Usuń
    2. Właśnie nie chciałem pisać o lecie...ale młodej będzie trzeba je pokazać...więc się do tych tłumów pewnie przyczynię. Choć jesienią...o to byłoby coś.

      Usuń
    3. Spoko, po prostu wolę się potykać o kamole lub korzenie drzew niż nogi innych grup turystów 🧐. Oczywiście jest zrozumiały dla mnie Twój wybór.

      Usuń
  2. Ja powoli zacząłem myśleć nad jakimś wypadem w niższy rejon Karkonoszy, na wiatowanko z ogniskiem. Oczywiście poza KPN, bo jesień do tego jest idealna. A ta relacja tylko utwierdziła mnie, że ten tok myślenia jest prawidłowy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam ten dylemat :)). Prawdą też jest, że mniej znam niższe strony Karkonoszy. Nie było czasu...

      Usuń

Prześlij komentarz