Tia, miał być. Z planem na ten krótki wyjazd, pisząc skromnie, lekko przesadziłem.
Ale nic to, zdziwię się na miejscu. Zima tymczasem w odwrocie. Skoro są roztopy, postanowiłem zapodać w niższe partie naszego pięknego kraju, a że smaki na Przedgórze Sudeckie byli, zatem pakuję bałagan i w drogę, ku przygodzie.
1.03.2021
Wrocław - Ziębice - biwak w polu
Do Ziębic kulam KD-kiem. Z Wro wyjeżdżam z małym opóźnieniem. W planie mam zamiar uwalić się na Gromniku celem noclegu i ogniska. Naturalnie, że gięta z niego to pozycja obowiązkowa. Wcześniej jednak zamierzam zajrzeć na fragment granicy, mowa o Granicy Św. Jana. Aby nie uprzedzać faktów, docieram na miejsce: Plan jest prosty, wpadnę na "trzy kamienie" i "lecę" na Gromnik. Łypię w mapę i ruszam szlakiem żółtym. Ziębice robią na mnie bardzo dobre wrażenie. Jak nie kochać Ziębic, no jak? Chwila zadumy przy kościele św. Jerzego Męczennika i Sanktuarium Męki Pańskiej. Papież Benedykt XVI w maju 2008 roku nadał świątyni tytuł bazyliki mniejszej. Na północnej ścianie pomnik poległych 1914-1918: Wbijam jeszcze do sklepu po giętą i miętuski. Chciałem również zanabyć "kawior", bo ze sobą nie wziąłem. Niestety, wizytując trzeci sklep ze skutkiem marnym, dałem se spokój. Żegnam centrum Ziębic: Cały czas "łoję" szlakiem żółtym. Pora na kolejną ciekawostkę. Idę do Parku Miejskiego na wzgórze, któremu nazwę nadały władze Ziębic, czyli Wzgórze Stanisława Firleja. Znajduje się tam pomnik Orła Piastowskiego: Jest to największa ceramiczna rzeźba w Europie, upamiętnia 1000-lecie państwa polskiego i powrót ziem zachodnich do Polski. Uroczystego odsłonięcia pomnika dokonano 12.10.1971 roku. Rozpiętość skrzydeł wynosi 10 m, wykonana została w Zakładach Maszyn Ceramicznych i Kamionki w Ziębicach wg projektu architekta Tadeusza Tellera, którego prezydent Wrocławia 9 lipca 2019 roku odznaczył medalem Zasłużony dla Wrocławia: Spod skrzydeł orła obcinam na panoramę Ziębic: Pora się zbierać. Dalsza trasa prowadzi mnie przez pola, dosłownie. Schodzę do Osinki, wita mnie przepiękne psisko rasy husky, który przez chwilę mnie towarzyszył. Przy posesji ucinam pogawędkę z właścicielem, dzielę się z nim obserwacją, że dawno "na psim pysku" nie widziałem takiego zadowolenia. A psina podobno uwielbia towarzyszyć turystom. Kończąc sympatyczną rozmowę żegnam się i kulam dalej: Niebawem wkraczam w strefę asfaltu i chwilę na wyrównanie oddechu robię przy odbiciu szlaku żółtego do Lubnowa. Idę w przeciwnym kierunku, kieruję się do pierwszego kamiennego słupa granicznego dawnego księstwa biskupiego biskupów wrocławskich Ziemi nysko-otmuchowskiej powstałe w 1198 roku, kiedy to książę opolski Jarosław zostaje biskupem wrocławskim i przekazując w roku tymże ziemię nyską biskupom wrocławskim. Z kolei w latach 80-tych XIII wieku na skutek zatargu o podłożu majątkowym między biskupem wrocławskim Tomaszem II a księciem wrocławskim Henrykiem IV Probusem doszło do ugody w 1287 roku w Raciborzu. W 1290 roku książę Henryk IV Probus umiera i na łożu śmierci udziela przywileju biskupstwu wrocławskiemu co skutkuje tym, że uzyskują niezależność od władzy książęcej i mogą tytułować się książętami. Na przełomie XIII i XIV wieku wyznaczono granicę ówczesnego księstwa biskupiego, zwaną Granicą św. Jana Chrzciciela jako patrona diecezji wrocławskiej, które przetrwało do 1810 roku, kiedy to król Prus Fryderyk Wilhelm III wydał akt sekularyzacji dóbr kościelnych na Śląsku. Granitowe słupy graniczne w ilości sztuk sześć, które wyznaczały dawną granicę księstwa biskupiego powstały w latach 1290 - 1320. Na jednym z boków słupa wyryte są napisy: TMI/SCI/IOHIS - TERMINI SANCTI JOHANNIS, czyli Granica Św. Jana, drugi bok zawiera pastorał, atrybut władzy biskupiej, kolejny bok to wyryty ukośny krzyż, zapewne symbol oznaczenia granicy. Historię Granicy św. Jana zdecydowanie lepiej opisuje pan Henryk Sławiec, pochodzący z Ziębic pasjonat historii regionalnej i to zasadniczo wszystko "przez tego pana". Ja tymczasem robię przemarsz przez Osinę Wielką i docieram do skrzyżowania: Opuszczam Osinę Wielką i udaję się do pierwszego słupa granicznego: Gęba się cieszy. Jestem u celu. 700 lat historii wykutej w kamieniu: Korzystając z jakże pięknej chwili raczę się gorącą herbatą. Filując na czas, zastanawiam się jakim cudem mam zamiar dostać się dzisiaj w rejon Gromnika? Nie, nie. Nie nabijam sobie głowy bzdurami, teraz potrzebuję dostać się do drugiego "kamienia". Wracam do Osiny Wielkiej i łapię szlak do Starczówka: Do Starczówka przychodzę "od tyłu". I muszę przyznać, że zataczam tutaj "szerokie koło", nawet zacząłem iść w stronę Lubnowa, bez sensu. Mimo wszystko ma to swoje plusy dodatnie, o czym później. W "Lewiatanie" uzupełniam wodę, aby nie zostać z ręką w nocniku. Idę do kolejnego słupa/nr 1/, wg poglądowej mapki sporządzonej przez pana Sławca. Ten słup usytuowany jest przy drodze w kierunku Nysy: Uwaliłem się na betonowym murku przy drodze. Przede mną ostatni słup i chyba najtrudniejszy do odnalezienia, bo w szczerym polu. Wracam w kierunku Starczówka. Po drodze coś mnie nie gra. Dochodzę w końcu do sedna. Szlak odbija w pole przy zakręcie czterech lip. Pic polega na tym, że lipy wycięto, ot i cała filozofia :) Tracąc ponownie cenne minuty wtaczam się na zaorane pole. Tak jeszcze nie lazłem, zaczyna się ściemniać. Ścieżka się kończy i nie ma nic. Stojąc w szczerym polu widzę w oddali jakiś kikut, idę tam. Pudło, to strach na wróble :). Idę na szagę do szczytu wzgórza, z góry podobno lepiej widać :)) Jest chyba dobrze, w oddali dostrzegam kopczyk ze zdecydowanie większym kikutem. Jeżeli to miejsce okaże się nietrafionym, to muszę coś o noclegu pomyśleć. Docieram na miejsce, pękam z dumy :) Siedząc dłuższą chwilę naprawdę zaczyna się ściemniać :)) Na upartego dałoby się tutaj rozbić namiot, ale nie daję za wygraną. Otóż mój skorumpowany wzrok dostrzega samotnie rosnące drzewo w szczerym polu, ostatni plan to Osina Wielka:Rzeczone drzewo okaże się znakomitym punktem orientacyjnym. Powieka mnie nawet nie "pykła", wbijam tam. Czasami warto się pomęczyć. W moim przypadku z dwóch powodów:
a) fantastyczne miejsce na namiot
b) znalazł się opał na ognisko
Namiot rozbity. Pora zająć się ogniskiem. Dobrze, że zabrałem korę brzozy. "Posprzątałem" miejsce w promieniu 10 metrów. Niebawem płonie ognisko:
Było pieczone i konsumowane:Wieczorem się rozpogodziło, niebo gwiaździste, łysy świeci. Jestem padnięty, odpadam.
2.03.2021
Biwak w polu - Ziębice - Wrocław
W nocy temperatura spadła poniżej zera. Rankiem okolica oszadziała. Wychylając łeb z namiotu patrzę i nie wierzę, żyleta! Okiem rzuciłem na Góry Sowie: Przyjrzałem się ostatniej pozycji wczorajszego dnia: Korzystając z warunków zastanych ogarniam wczorajsze zejście do Starczówka: Skoro jest tak pięknie to czas na śniadanie i pakowanko: Gotowy do wymarszu obcinam jeszcze na Ślężę:Aby dostać się do Osiny Wielkiej muszę pokonać Chocieborski Potok, którego meandry są niemałą atrakcją:Szukając dogodnego/najwęższego miejsca do przekroczenia trafia się gratka, wiosna przyszła!Już po drugiej stronie napieram do polnej ścieżki, która robi na mnie fantastyczne wrażenie:Na szczycie wzgórza czeka mnie widokowa uczta. M.in. Góry Opawskie, Jeseniki. Miejsce mojego biwaku z Pradziadem w tle:Ponownie wracam do Osiny Wielkiej, korzystam z miejsca odpoczynkowego:Spocznę pod sklepem, "Cyranki" golnę:Ponownie wracam do skrzyżowania z kapliczką, tym razem odbijam na Dębowiec. Jest wariant dotarcia do Ziębic polami, jednak nie korzystam z tej opcji, bo mam zbyt mało czasu. Przed Dębowcem "małe 5" przy przydrożnej kapliczce:Dębowiec:W drodze do Ziębic znalazła się dobra dusza, która chciała mnie podwieźć. Zachowując "dystans społeczny" podziękowałem. Zaskoczyło mnie dojście na stację kolejową, przeuroczy zakamar. Już prawie na miejscu:Około 13.20 jestem na miejscu:Na przyjazd pociągu czekam 1o minut. Bardzo pozytywne wrażenie zrobiła na mnie Osina Wielka, wkraczając do niej od strony pn-zch zdawać by się mogło, że nic tu nie ma. Nic bardziej mylnego. Osina Wielka pokazuje swoje atrakcje od południowej strony, w mojej opinii pełen zachwyt. A to wszystko dzięki "kołowaniu", warto było. Rejon Wysoczyzny Ziębickiej zapisuję na przyszłość. Co do Granicy Św. Jana, słupów granicznych jest sześć. Ja odwiedziłem trzy, z racji posiadanego czasu. Mając ten teren przechodzony, na przyszłość będzie szybciej. Kolejne dwa słupy graniczne mam w planie, bo mam pewien plan na Przedgórze Sudeckie. Ostatni słup, który zlokalizowany jest w okolicy Chróściny Nyskiej, podklepię tam raczej furmanką, z czysto kolekcjonerskiego obowiązku :). Przedgórzem Sudeckim jestem bardzo miło zaskoczony. Będzie co robić.Dziękuję za uwagę.
Nie po raz pierwszy obserwuję, jak wykrajasz świetne imprezy z miejsc, o których słyszałem do tej pory niewiele lub nic. Strasznie lubię te kameralne przechadzki, wiele w nich dobra tkwi.
OdpowiedzUsuńDzięki za dobre słowo. "Najgorsze" jest to, że to wszystko "koło" domu :))
UsuńTego zazdraszczam przeokrutnie, ganianie z szafą po płaskim jak stół Mazowszu jest perwersją, na którą jestem średnio gotowy obecnie ;))
UsuńNo tak, też bym chyba nie był gotowy :))
UsuńPodpisuję się pod powyższym. Dlatego warto poruszać się szlakiem Menela , jedynie obawiam się żeby nie wprowadził jakiejś franczyzy . A swoją drogą Menel nie myślałeś o firmie ,, Doradztwo szlakowe i poza szlakowe dla wędrowców , łazików , turystów początkujących i zaawansowanych'' Pozdrawiam Dynidor
OdpowiedzUsuńDynidor, może się okazać, że będziesz pomysłodawca, a ja wykonawcą :))
UsuńGromnik widzę dalej do odwiedzenia ;) Ja tę granicę Św. Jana mam na oku. Zdobyłem nawet mapkę z punktu informacji turystycznej z zaznaczonymi słupkami i teraz czekam na cieplejszy dzień, by skoczyć i je zobaczyć.
OdpowiedzUsuńNa Gromnik czaję się ze trzy lata, nie jest łatwo tam zawitać :))
UsuńModus operandi Twojej wycieczki, to pewnie poszukiwanie satysfakcji ze stopniowego stawania się odkrywcą historii. Poszukiwania takich miejsc bardzo motywują, bo dają niesamowitą frajdę obcowania z czymś wyjątkowym, a na co dzień jednak niezbyt docenianym. Fajny wypadzik, który pewnie będzie mieć ciąg dalszy. A Przedgórze Sudeckie, to dla mnie obszar niezwykle interesujący, choć też prawie nieznany. Oprócz Masywu Ślęży i części Wzgórz Strzegomskich.
OdpowiedzUsuńDziałałem w terenie, który jest typowo rolniczy. Ogromną frajdę miałem widząc w oddali ostatni słup graniczny, a stojąc w szczerym polu. Przez chwilę nawet brałem pod uwagę, że nie znajdę ostatniego słupa. Dodatkowego smaczku dodało samotnie rosnące drzewo pod które udałem się na biwak, dla mnie cudo.
UsuńHej.
OdpowiedzUsuńJak zwykle - "wszystko z niczego" ;-)
Dla mnie tereny kompletnie nieznane, ale te słupy granicznego w polu - coś niesamowitego. Uwielbiam takie atrakcje i sam, będąc w Sudetach, zawsze szukam tego typu odprysków historii, np: ostatnio tzw Kamień Hitlera ;-)
Dla mnie zawsze irytujące są te "zasieki" wokół takich miejsc i jebitne tablice z informacją - strasznie to afotogeniczne... :-(
Pozdro,
Satan
Fakt, "zasieki" ograniczają piękno obiektu. Z drugiej strony - jak czytałem - jeden ze słupów został przewrócony i czekał na wywózkę, podobno na czyjeś zlecenie. Zawsze to jakieś utrudnienie dla hieny.
Usuń
OdpowiedzUsuńGratuluję udanej dwudniówki. Nie odpuszczaj Gromnika.
Mapka pana Henryka Sławca jest do odszukania także na ziębickiej stronie urzędu miasta w dziale "turystyka".
Zmniejszoną kopię - także ceramiczną - rzeźby Tadeusza Tellera postawiono we Wrocławiu dwa lata po odsłonięciu ziębickiego oryginału.
Zlokalizowana jest przed budynkiem niegdysiejszego sztabu. Przed wojną stał tam Landwehrdenkmal, po wojnie - haubica. Orzeł został zdewastowany w 2012 roku przez kibiców lokalnej drużyny piłki kopanej, która w godle też ma orła.
Od kilku lat odnowiony i odczyszczony orzeł stoi za nowopostawionym ogrodzeniem.
Mam nadzieję, że link zadziała. Foto z 20.05.2012.
https://photos.app.goo.gl/oHBkACP1zGCDKPeo9
Link działa, dzięki.
UsuńAleż miejsce na nocleg, paaanie!
OdpowiedzUsuńCudo!
Miejsce i mnie rozbiło.
UsuńPrzyznam, że przy pierwszym podejściu do relacji przeleciałem akapit z historią słupów dość pobieżnie, ale gdy niewiele niżej ujrzałem już to cudo na fotce, natychmiast do niej wróciłem i przeczytałem z należną uwagą :)
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się do zachwytów nad miejscem biwakowym, szczególnie działa na wyobraźnię, ta fotka 'za siebie', z Pradziadem w tle.
Moim kolejnym celem będzie biwak na Wzgórzu Gagarina :))
UsuńKurcze, granice św Jana mam w swoich planach od lat i ciągle odwlekam, może dlatego, że ta stara granica jest po prostu znana :) Mam w posiadaniu niesamowite zdjęcia tych słupów z czasów, kiedy tą granicą nikt się nie interesował. Nie mam ciągle motywacji, żeby ją w końcu odwiedzić. Ale takimi wpisami dajesz mi do myślenia aby w końcu ruszyć cztery litery w te strony. A miejsce noclegu z widokiem na tę granicę... no cóż Menel po prostu rozbroiłeś mnie dokumentnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPatryk, przełam się, warto. Spodziewam się, że czymś zaskoczysz po ewentualnym wypadzie. Miałem być dzisiaj ponownie w tych rejonach. Plenery na biwak i nie tylko, "garść" historii, czyli istota wędrówek "z namiotem pod pachą". I to wszystko "pod nosem". Również pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń