Trzy króle...w Sudetach 4-6.01.2014

Tia, to pierwsza impreza w nowym 2014 roku. Na przechadzkę Wzgórzami Lewińskimi w Góry Bystrzyckie zdecydowaliśmy się w ostatniej chwili, rzekłbym nawet, że rzutem na taśmę. Udało mnie się przekonać Michuna, Franek natomiast zadzwonił z informacją, że widzimy się na dworcu. 

4.01.2014

 Wrocław - ruiny zamku Homole

Z Michunem robimy ustawkę w Kudowie - Zdroju, ten wybył wcześniej i napiera od strony Czech. Ja z Frankiem turlamy się "Strzałą Południa" via Kłodzko do Kudowy - Zdroju. Serdecznie polecam przejażdżkę na trasie Kłodzko => Kudowa Zdr.- przeżycie nieliche. Z Frankiem szczęśliwie docieramy do strefy zrzutu:

Łapiemy kontakt telefoniczny z Poznaniakiem, chwila gawędy i ustalamy miejsce zbiórki, padło na restaurację "Zodiak". Miałem trącić tylko jakąś skromną zupinę na chęć życia, bo rozumiecie, dieta. Oczekując na Michuna, zadałem szefowej pytanie: 

- mielone sami robicie czy serwujecie gotowy wyrób odgrzewany w "kuchni z kosmosu"? 

 Słyszę: 

 - wszystkie posiłki robimy sami. 

Srał pies z dietą, to i tak psu na budę, a ja charakteru nie mam do takich rzeczy. Zamówiliśmy z Frankiem "to i owo", gdy nagle wtacza się Poznaniak. Jakże miło było ujrzeć jego obrzydliwe dupsko. Chwilę później zasiedliśmy do posiłku regeneracyjnego, dając też odsapnąć Michunowi, on ci już dwa dni na szlaku. Ustalamy również "plan zajęć" na resztę tego jakże zacnego dnia. Najedzeni i opici jak bąki opuszczamy lokal w przednich humorach:

Zanim ruszymy na szlak to obowiązkowa wizyta w sklepie spożywczym, bo ognicho bez giętej, kartofli i maślany to nie ognicho. W końcu zaopatrzeni w wiktuały ruszamy w drogę. Z Kudowy trochę na szagę do szlaku czerwonego i przez Jerzykowice do Dańczowa :
W Dańczowie, małej wsi położonej nad Dańczówką na wys. 480 - 540 m znajduje się dzwonnica sygnalizacyjna z połowy XIX w. Jedna z kilku zachowanych, jest przykładem regionalnego budownictwa ludowego, który jest charakterystyczny dla tego regionu. Pozwolę sobie umieścić foteczkę z czasów, kiedy w zimie był śnieg :))
My tymczasem przemieszczamy w kierunku Gomoły na nocleg. W chwilach przerwy:
Nietaktem by było, gdybyśmy nie zajrzeli na Grodczyn 803 m, najwyższy szczyt Wzgórz Lewińskich:
Trzy króle na Grodczynie :
Schodzimy ze szczytu. Nie powiem, bogata stromizna. Mijamy ruiny wapiennika i zabudowań Zielonego. Wkraczamy w atrakcyjny widokowo odkryty Grzbiet, kierując się do jednego z dwóch gospodarstw, celem uzupełnienia wody. Uprzejma pani spełnia naszą prośbę dając nam dodatkowo butelczynę wody. Mając wszystko wbijamy na "Górę" na imprezę. Na szczyt docieramy przy blasku czołówek, zaczyna również wiać, co nas martwi. Rozbijamy namioty następnie uwijamy się z ogniskiem i co? I Panowie proszą Panie, tylko Pań nie ma, kufa :))

Domy stoją, ciepło mamy, bawimy się. Gięta z ognia wchodzi wyśmienicie. Nad nami wiatrzycho wygina korony drzew. Nas to nie rusza, nie,nie.. Na dobranoc mamy kartofle, które zapijamy maślaną. Nikt na głodnego spać nie poszedł. W nocy wiało bogato. Michunowi wiatr potargał namiot, Franek wychodząc do WC uprzejmie sprawdził stan namiotów, nie pamiętam kiedy zasnąłem. 

5.01.2014 

Ruiny zamku Homole - Kamienna Góra 704 m

Nad ranem waruneczki wyśmienite. Wiaterek ustał, udajemy się do "kuchni" na wspólne śniadanko:
fot.Michun

 Pakujemy bajzel, przed nami Duszniki - Zdrój. W drodze do uzdrowiska nie dzieje się nic ciekawego. Idąc przez centrum Dusznik - Zdroju, Michun zarzuca fraszkę, że kawę by golnął czy coś. Jakoś tak wyszło, że tu nikt nikomu prawa do posiłku regeneracyjnego nie odmawia, zatem wjechaliśmy. Przed nami będzie podejście do schroniska PTTK "Muflon", więc na głodnego byłoby nie ten teges. To nie może być! Nazwy knajpuni nie pamiętam, ale pamiętam za to tę szarlotkę, która wjechała na stół. Normalnie się wzruszyłem - co za smak - skutkiem czego domówiłem jeszcze naleśniki "Nemo", delicje!! To były chwile, które na wieki utkwią mnie w pamięci. Michunowi coś się stało, jak nigdy podkręcał temat paszy. Już zapowiedział nam, że w Muflonie lecą flaki na przystwkie. Ja tam posiłku nigdy nie odmawiam, mnie to pasuje. Ten lokal odwiedzę zawsze będąc tu przechodniem. Takie moje postanowienie noworoczne:)). Tymczasem robimy zbiórkę i zapodajemy do "Muflona" na dogrywkę. Ponownie trzy króle na platformie widokowejschroniska turystycznego "Pod Muflonem":

Kolejna narada wojenna. Franciszek oświadcza, że w Polanicy - Zdroju odbija na pociąg i niestety wraca do domu. Na odchodne:
Ja z Michunem mamy jeszcze odwagę pyknąć się do Bystrzycy Kłodzkiej przez Kamienną Górę 704 m, jako potencjalne miejsce noclegu. Na odcinku Muflon - Wolarz nie fociłem, bo byłem w tych rejonach na łyk-end 11.11.2013r. Napiszę tylko, że Rozdroże Pod Błażkową to wypasiona łączka na namiocik, przed leśniczówką jest awangardowy wiato-paśnik, Rudnik z kolei serwuje zacne miejsce widokowo-ogniskowo-namiotowe. My tymczasem schodząc z Wolarza 852 m odbiliśmy w prawo od szlaku celem sensownego dotarcia na Kamienną Górę 704 m. Tu Franciszek nas opuszcza, schodzi do Polanicy i wraca do domu:

Zaczyna kropić, więc szybko rozbijamy namioty i rozchodzimy się na pokoje. 

6.01.2014

 Kamienna Góra 704 m - Bystrzyca Kłodzka => Wrocław

Ranek w ramach wygłupów, gejowizna na całego!

Po śniadanku obcinka na Polanicę. Pakowanko i robimy wymarsz. Przed nami spacer Drogą Stanisława /niem. Wrede-Weg/, szlak żółty, uważana za najpiękniejszą w Górach Bystrzyckich:
Droga zbudowana w latach 1933-34 :
przez Friedricha Wredego celem ułatwienia komunikacji między letniskami po których dzisiaj nie ma śladu. Długość Drogi Stanisława 6,5 km przy różnicy wzniesień 240 m. Obecna nazwa funkcjonuje od lat 60-tych ub. wieku. Wcześniej mijamy grób Friedricha Wredego:
Na łąkach Huty robimy postój, coś wspaniałego. Z pewnością tutaj kiedyś zawitam:
Schodzimy do Zalesia, niewielkiej wsi położonej w dolinie potoku Drwina:
Znajduje się tutaj jedna z atrakcji Ziemi Kłodzkiej : drewniany kościół barokowy pw. św. Anny wzniesiony w 1717 roku. Dodam, że jest to jeden z czterech drewnianych kościołów, z których trzy znajdują się w Górach Bystrzyckich i czwarty w Międzygórzu w Masywie Śnieżnika. W Starej Bystrzycy wbijamy do sklepu na Cyrankę:
Następnie ze śpiewem na ustach wjeżdżamy do Bystrzycy Kłodzkiej. Okazuje się, że mamy chwilę. Poszliśmy do "Zielonego Drzewa" na pierogi. Szanowni Państwo, lokal jak najbardziej godny polecenia. Dają zjeść dobrze i niedrogo. Posiłkami byliśmy zachwyceni. Dodam, że lokal tenże był pierwszy na Dolnym Śląsku, który wziął udział w "operacji" pani Magdy Gessler. Dzięki temu lokal też wrócił do nazwy z 1910 roku. To by było na tyle. Nie wypada nie podziękować Michunowi i Frankowi za zacną imprezę, co też niniejszym czynię.

Dziękuję za uwagę. 

Komentarze

  1. Dzięki Twoim sudeckim relacją właśnie kupiłem mapę GSS i poważnie zastanawiam się nad tym kierunkiem . Dotychczas Sudety leżały odłogiem ( wstyd się przyznać , byłem chyba z 5 razy na 3-5 dni) , zdaje się że człowiek z wiekiem otwiera się na inne kierunki . Przy okazji zamówiłem mapy Pogórza Rożnowskiego i Ciężkowickiego - zawsze coś bliżej Beskidu Niskiego ( wyjście awaryjne). Nachodzi mnie ochota na jakieś dłuższe szlajanko w tym roku. Myślałem o GSB ale znam go w 70-80 procentach a GSS to coś nowego , świeżego dla mnie ( i odpadają sny z misiowym motywem przewodnim - chyba kiedyś o tym wspomniałeś haha ) Pozdrawiam Dynidor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sudecki kierunek jest bardzo dobrym kierunkiem. Gdybyś wybierał się w Sudety, daj znać. Nie pogardzę ogniskiem :)). Co do GSB, miałem podobne przemyślenia, że większość trasy znam i co to za frajda. Dynidor, to nie ma nic do rzeczy! Do przejścia szlaku potrzebowałem 18 dni, które były fantastyczne. Kojąco na moją psychikę wpływały zmiany pasm górskich, czego i Tobie życzę :).

      Usuń
    2. Dzięki za dobre słowo. Twoim GSB delektowałem się parę razy , fajnie się ogląda kojarząc miejsca . Trochę zabiłeś mi klina GSS czy może jednak GSB . Zobaczę w jakim terminie uda mi się wykroić więcej czasu ,nie lubię tłoku na szlaku i bicia rekordów przejść. Jak coś się wykluje dam znać. Dynidor

      rekordów

      Usuń
  2. Oglądając ten wpis, z nostalgią wspominałem jesień 2013 i 2018 roku. Wtedy to kręciłem się właśnie po tamtych okolicach. A dziś...cholera...znów mnie tam ciągnie. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, Wzgórza Lewińskie, Góry Bystrzyckie są urocze.

      Usuń
  3. Kiedyś to były prawdziwe zimy, nie to co w tym roku :P

    Wspomnienia z zamku Homole jeszcze bez platformy szczytowej. O ile to ładniej wyglądało.

    Kamienna Góra i Droga Stanisława dopisana do listy "do odwiedzenia". Myślę, że w tym roku nawiedzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co się ze śniegiem stało? Świetny wypad, nasza zeszłoroczna impreza mi się przypomniała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wziął.... i stopniał. A gdzie tam! Nawet nie napadał :))

      Usuń
  5. Bardzo sympatyczna to była impreza, dla mnie miała jeszcze czeski wstęp w Górach Jastrzębich. I spotkanie z wami przy bodajże kotlecie mielonym w nieistniejącym już barze...Teraz mamy za to prawdziwą zimę. Do tej pory przy każdym rozkładaniu Huskiego widzę te skrzywione pałąki ;-) chociaż były potem jako-tako prostowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam w planie nawiedzić ponownie Gomołę. Muszę doświadczyć "drzewnianych" kładek, a może i jaką budkie z goframi otworzą?

      Usuń

Prześlij komentarz