Słowacka Trylogia 30.09 - 11.10.2009


Grzebiąc w swoim archiwum wyjazdowym, nie mogę przejść obojętnie koło tej imprezy. Będąc wówczas zachłyśnięty Słowacją, którą nadal uważam za fantastyczne tereny do wędrówek z szafą na plecach w różnych opcjach. Z wielką przyjemnością publikuję tę, tą, taką imprezę.
Postanowiłem trochę poszerzyć relację o Niżne Tatry, bo porównując do publikacji forumowej jest zbyt uboga. Po Bułgarii pozostał niedosyt gór. Jako, że nadarzyła się okazja na dłuższą wyrypę to zaatakowaliśmy z Malinowskim Słowację. Tradycyjnie trasę zaczęliśmy ze Zwardonia, skąd kwadrans z lacza żółtym szlakiem i już jesteśmy na przystanku kolejowym Skalite Serafinov, następnie do Strečna, a dalej już tylko perpedes. Mówiłem Łysemu, siedź w domu, to nie.

30.09.2009

Wrocław - Zwardoń - Skalite Serafinov - Starý hrad



W planie mieliśmy przejście trzech pasm: Mała Fatra, Wielka Fatra, Niżne Tatry, co dałoby dystans ok. 170 km. Wychodząc społeczeństwu naprzeciw przechodzę do rzeczy. Startujemy ze Strečna/do którego docieramy wieczorem/, północnego podnóża Małej Fatry Luczańskiej, zamek Strečno. Kierujemy się naturalnie na nocleg do ruin Starý hrad, tudzież na "kwaterę" do "Pana Wagu i Tatr", Matusza Czaka Trenczyńskiego. Późnym wieczorem zajęliśmy "gabinet owalny", mój barłóg:


Malinowski już uwalony:


Czujemy podróż, długo nie marudzimy. Odpadamy.

1.10.2009

MAŁA FATRA KRYWAŃSKA

 Starý hrad - Chata pod Chlebom

zdjęcie 09.2013

O świcie zbiórka, małe rozeznanie na czym stoimy i zbieramy się.


Miejsce na nocleg wyborne, kwatera jak się patrzy:

zdjęcie 09.2013

I w drogę. Na Suchym 1468m n.p.m. kiepawo raczej :


Kulamy przez Białe Skały, podziwiając widoki. W tym przypadku mamy co podziwiać:


Na Małym Fatrzańskim Krywaniu 1671 m n.p.m.również bajkowo i zapierające dech w piersiach widoki:


W związku z tak zacnymi warunkami, wejście na Wielki Fatrzański Krywań 1709 m n.p.m. darowałem sobie. Zdrowie mam nietęgie, chmury coraz niżej, wieje coraz mocniej. Nie,nie, co ja Chuck Norris jestem? Na grzbiecie:


Ze Snilovskégo sedla 1524 m n.p.m. kierunek Chata pod Chlebom. Zostajemy w niej na nocleg, tym bardziej, że mamy poddasze w atrakcyjnej cenie. Cena noclegu opiewa na 3€ od twarzy. Nie było sensu brnąć dalej w tak lichym warunku. Kolejny plus dodatni jest taki, że całe poddasze jest do naszej dyspozycji:


Kolejny dzień za nami.

2.10.2009

Chata pod Chlebom - sedlo Medzirozsutce 1200 m n.p.m.


Poranny ceremoniał i ruszamy w drogę. Żółtym szlakiem kierujemy się na sedlo za Hromovym:


W rejonie Południowego Gronia należało się duże 10, bo Stoh 1607 m n.p.m.


Bo Velky Rozsutec 1610 m n.p.m. :


W drodze na VR:


I na szczycie, Veľký Rozsutec 1610 m n.p.m. :


Jak dla mnie jest to jeden z piękniejszych słowackich szczytów :


Pora rozejrzeć się za noclegiem, parkujemy na Medzirozsutce 1200 m n.p.m. Na decyzję przez nas podjętą miało wpływ zadaszone miejsce na posiłek:


W namiocie zainstalowani, odrobina gejowizny nie zaszkodzi:


Łysy zabrał na imprezę namiot z dosyć obszernym przedsionkiem, co ułatwiało życie podczas przyrządzania kolacji. Po posiłku odpadamy...

3.10.2009

Sedlo Medzirozsutce 1200 m n.p.m. - Ľubochňa


Ranek mamy przedni. Z przyjemnością obcinam na Wielki Chocz:


Maly Rozsutec 1344 m n.p.m.


Po śniadaniu spakowani szykujemy się do dalszej drogi. Z żalem żegnamy to jakże szacowne miejsce. Z przełęczy schodzimy niebieskim szlakiem do przeł. Pod Rozsutcem:


Dalej zielonym Doliną Bystrička, jedną z większych w MFK i kierujemy się do Kraľovan:


Zmieniamy szlak na żółty, bo Szypska Fatra wita:


Małej Fatrze na "do widzewa":


Niniejszym wtaczamy się w kolejne pasmo: Szypska Fatra, która od 1978 roku przypisana zostaje do Wielkiej Fatry, wcześniej łączono ją z Górami Choczańskimi. Zimowit "mówi" dzień dobry:


I żarty się kończą, zaraz się zasapię:


Osiągamy Zadný Šíp 1143 m n.p.m.


Krzątamy się jeszcze tu i ówdzie:


Po czym schodzimy do Stankovan, skąd asfaltem kulamy do Lubochni. Tym razem żegnamy Szypską Fatrę:


Dzień następny to wędrówka przez Wielką Fatrę. Niebawem meldujemy się w Lubochni. Na nocleg wbijamy na Stadion, nie możemy sobie odmówić loży dla VIP-ów.

4.10.2009

WIELKA FATRA - Magistrala Wielkofatrzańska

Ľubochňa - polanka pod Javoriną


Noc zasadniczo minęła bez problemów, wyjątek był z rana. Otóż grupa imprezowiczów wracała po melanżu przez stadion i wkraczając na murawę zaczęli drzeć mordy, nam natomiast nie zależało na rozgłosie i dalej pławiliśmy się w puchu. O dalszym spaniu naturalnie nie było mowy. Zatem przeczekując aż "chłopaki" sobie pójdą, na spokojnie zaczęliśmy się pakować. Dalszą część wędrówki rozpoczęliśmy od przeł. Lubochniańskiej. Darowaliśmy sobie wejście na Kopę, gdzie tak naprawdę jedynym atrakcyjnym punktem jest skalna półka z drewnianym krzyżem na zboczu góry, a szlak i tak nie osiąga wierzchołka. Toteż rankiem wypoczęci kręcimy niebieskim szlakiem na przełęcz:


Uzupełniamy zapasy wody i kierujemy się na Klak 1394 m - najwyższy szczyt turczańskiego grzbietu i całego pasma Łyśca. Po drodze Vyšné Rudno:


Sedlo Prislop, miejsce biwaku podczas pierwszej mojej wizyty w Wielkiej Fatrze w maju 2006 roku:


Do celu już prawie:


Jesteśmy na miejscu, Klak 1394 m :


Schodzimy:


Dalsza część trasy to dla mnie stan przedzawałowy - lasy,lasy...i przewyższenia. Ukojenie przynosi Mały Łysiec 1297 m , z którego pięknie prezentuje się Rakytov 1567 m:


a także Ploska 1532 m:


Ten odcinek trasy był dla mnie najbardziej wyczerpujący, masakra. Zasadniczo do Javoriny szlak wiedzie borem lasem w opcji góra-dół, góra-dół i tak do bólu. Na polankę pod Javoriną docieram zajechany jak koń po westernie, a Malinowski nówka - on coś chyba "żre". Po rozbiciu namiotu pora na posiłek regeneracyjny. W nocy palimy ognisko, m.in. celem się ogrzania.


5.10.2009

Polanka pod Javoriną - szałas pod Suchým vrchom


Dzień kolejny to już nagroda za poniesione trudy, mijamy Javorine 1328 m n.p.m. i kulamy do Chaty pod Borišovem:


Stąd przez Ploskę kierujemy się do szałasu pod Suchym. Od lewej Śoproń 1370 m i Javorina 1328 m :


Zanim dotrzemy na Ploskę, łypnąłem na Borišov 1510 m :


Osiągamy jeden z najpiękniejszych w moim rankingu szczytów Wielkiej Fatry, Ploská 1532 m:


Rzeczony szczyt w pełnej krasie:


I docieramy do szałasu pod Suchym Wierchem, miejsce naszego noclegu.


Malinowski naciął "wór rydzów" to kolację mieliśmy mmmmm...


Po dobrej kolacji czas się ogrzać przed spaniem:


Do szałasu dotarła jeszcze para Czechów, zajęli stryszek. Z Malinowskim zasiedliśmy na herbatę:


Po czym, szykujemy się do snu. W nocy lunęło dosyć grubo.

6.10.2009

szałas pod Suchým vrchom - wiata, Hiadeľské sedlo 1099 m


O świcie krzątamy się po izbie. Poranny ceremoniał i czas się pakować. Mamy nadzieję, że się wypadało. Przed nami trasa grzbietowa, ranek wita nas mgłą.


Ruszamy, kierunek Donovaly. Osiągamy Ostredok 1592 m n.p.m., najwyższy szczyt Wielkiej Fatry :


Pomimo braku widoczności, nie lękamy się :) Kwadrans później robi się miło:


Ba, dzieją się cuda:


Grzbietowa przechadzka w jesiennej scenerii to nie lada gratka. Z okolic Krzyżnej  obcinka na Frčkov 1585 m i Ostredok 1592 m :


Docieramy na szczyt, na którym krzyżują się dwa ważne szlaki Słowacji: Cesta hrdinov SNP oraz Veľkofatranská Magistrála, czyli Krížna 1574 m n.p.m.


Obieramy kierunek na Rybovské sedlo 1317 m n.p.m. i doświadczamy jesiennego luksusu Wielkiej Fatry:


Za przełęczą mijamy przybytek, który lata swojej świetności ma już dawno zasobą, koliba pod Repišťom:


W jesiennym klimacie:


Minąwszy Repište 1239 m n.p.m., powtórka z rozrywki, las, góra-dół, góra-dół. Zvoleń 1403 m n.p.m., waruneczki w pyte, do krzyża nawet nie podchodze:


Jeszcze chwila i upragnione Donovaly, czas na dłuższą przerwę.


Niestety, Malinowski kończy tutaj swój bieg i wraca do domu. Dalej idę sam. Na nocleg pędzę do wiaty na Hiadelske sedlo. Jako, że jestem bez namiotu, dalszą trasę przemierzam w opcji od "utulni do utulni". Docieram do wiaty nieco styrany. Poszedłem jeszcze uzupełnić wodę, zarzuciłem co nieco i pora na odpoczynek. W nocy zaczęło lać. Jutro rozpoczynam kolejne pasmo Słowacji, Niżne Tatry.

7.10.2009

NIŻNE TATRY - grań niżnotatrzańska

wiata, Hiadeľské sedlo 1099 m - Útulňa Ďurková pod Chabencom


Na Hiadeľské sedlo dotarłem po ciemaczu, szedłem przez Kozi Chrbat 1330 m n.p.m., najwyższy szczyt Gór Starogórskich. W nocy zaczęło lać i tradycyjnie nad ranem przestawało, za dnia się wypogadzało, coś pięknego. Kolejny dzień wędrówki przede mną, opuszczam lokum. Łysy pewnie już w domu, przede mną podejście na honorny szczyt Niżnych Tatr, Veľká Chochuľa 1753 m n.p.m., najwyższy w Masywie Praszywej. Zasapany docieram na pierwszy szczyt masywu, Prašivá 1652 m n.p.m. :


"Widzę ciemność". Nie zrażam się, kulam dalej. Malá Chochuľa 1720 m n.p.m. okazuje się łaskawsza, morale zwyżkuje widokiem na ramię MCh:


Idę za ciosem, Veľká Chochuľa przede mną :


"Duże 10" się należy, Veľká Chochuľa 1753 m n.p.m.:


Jestem wzruszony, po co się oszukiwać :)


Na Košarisko 1695 m n.p.m. już z górki, nie ukrywam zmęczenie daje się we znaki. Otuchy dodaje widok ze zbocza Košariska na Skałkę 1549 m n.p.m. :


I jeszcze może panorama w nieco szerszym ujęciu:


Za szczytem odbicie do wody, nie korzystałem :


Trawersując szczyt Veľká hoľa 1640 m n.p.m., Latiborská hoľa 1643 m n.p.m. ma się zacnie:


Za chwilę czar pryśnie, podczas ataku na LH doświadczam zlewy, trudno się mówi. Na szczycie muszę odsapnąć:


Z czasem stałem przyzwoicie, a że hale niżnotatrzańskie obfitowały w borówki, chcąc nie chcąc częstowałem się na maksa. Docieram w końcu do utulni. Wieczorem w schronisku trwa libacja. Jestem zmęczony, odpadam.

8.10.2009

Útulňa Ďurková pod Chabencom - Chata M. R. Štefánika pod Ďumbierom


Podczas wieczornej imprezy, rankiem doszło do pewnego ekscesu, "bidny" Czech tak się schlał, że zarzygał swoje łoże. Z obrzydzeniem opuszczam lokal. Po około godzinnym marszu jestem na Chabencu 1955 m n.p.m., jest mglisto:


Niebawem robi się przyjemnie bardzo:


Widząc grzbiet Chabenca, to normalnie chce się chcieć:


Idę jak przeciąg w kierunku Polany:


Wiało jak diabli, dopiero pod Dereszami ucichło i masz...Chopok sie ukazał:


Przechodząc przez Dereśe 2004 m n.p.m., byłem świadkiem jak 76-letnia babcia schodziła z Deresza, oczywiście w asyście córki, ale dawała radę.


Kamienna Chata, wbiłem na menelski kwadrans:


Opuszczam schronisko, z racji dużego tłoku, wejście na Chopok daruję sobie i kręcę na najwyższy w NT, czyli Ďumbier 2043 m n.p.m.


Jeszcze odrobina wysiłku:


I docieram na szczyt, melduję się na najwyższym W Niżnych Tatrach, Dziumbir 2043 m.


Byłem, widziałem:


W 1927 roku też ktoś był..i widział :


Po chwilach zadumy na szczycie muszę rozważyć na czym stoję, bowiem nocleg planuję w "Stefaniku":


Groszem nie śmierdzę, a jeszcze mam kawałek do pokonania. Schodzę. W schronisku rozmawiam z najemcą o cenie za spanie. Schronisko w tym czasie honorowało zniżki Alpenverein. Pierwszy raz w życiu udało mnie się uzyskać zniżkę AV, nie mając karty. Zostało mnie 15 euro w kieszeni, dogadaliśmy się, że wypierdzę 10€, czyli jakby nocleg ze zniżką, w cenę którego mam wliczone śniadanie. Jako, że szef okazał się białym człowiekiem przystając na moją prośbę, miałem czym wrócić do domu. Do Telgartu mam "ciach" na wydatki. Zadawolony wbijam na "salony". Pora na sen.

9.10.2009

Chata M. R. Štefánika pod Ďumbierom - Útulňa Ramža


W ramach śniadania lokal serwuje jajecznicę, znakomitą wg mnie. Na dzień dobry jestem wzmocniony. Zbieram się, dziękując za gościnę opuszczam schronisko w dobrym humorze.



Idę przez Kraliczkę 1682 m. Panska Hola 1635 m n.p.m, czas mam dobry to śmiało mogę  poleżeć:


"Rzuciłem okiem" w kierunku Pasma Kralovoholskiego, nie zdając sobie sprawy, co mnie czeka:


Przed południem rozpoczyna się pogodowa klapa:


Około godziny 16-tej, a ja dalej w czarnej dupie. Bacusske sedlo 1319 m n.p.m:


W ub. roku podczas nocnego marszu zabłądziłem w tej okolicy. Docieram w końcu do wodopoju przed Ramżą:


W utulni spotkałem zioma, Zbynek Ltd, z innego forum, którego pozdrawiam. Gawędziliśmy przy ognisku do późnej nocy. A szałem była reklamówka kiełbasy, którą zostawili inni turyści...to zasiedliśmy. Jedzenia nie wolno marnotrawić :))


10.01.2009

Útulňa Ramža - Heľpa, poczekalnia stacji kolejowej


O świcie pożegnałem się ze Zbynkiem, on został - pogoda niestety klękła po całości. Całą drogę z utulni aż pod sedlo Priehyba szedłem w ścianie deszczu, a gdy zaczęło grzmieć postanowiłem zrobić wycof do Hel'py. W Helpie, przemoczony do suchej nitki zainstalowałem się na poczekalni dworca kolejowego. Pracownik, zamykając dworzec nie wyprosił mnie z poczekalni lecz poinformował, że musi zamknąć stację i mogę zostać na noc.

11.10.2009

Heľpa, poczekalnia stacji kolejowej - Wrocław

Bladym świtem przyszedł pracownik stacji. Do Telgartu nie dotarłem, trudno się mówi. Mając w pamięci różowe niebo po "strzale pioruna", od razu podjąłem decyzję. Jest niedosyt. Do pełni szczęścia, czyli do Telgartu zabrakło ok. 8 godzin. Będzie jeszcze okazja na powtórkę z rozrywki. Rozmyślając nad banknotem o nominale 5€, uśmiech jednak maluje na mojej japie. Zaoszczędzone nie kradzione. Jak to miło jest mieć za co wrócić do domu, reszta to detale.

Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Menel ty egoistyczny samolubie -takie perełki trzymać w archiwum ? Pogrzeb tam jeszcze i powyciągaj na światło dzienne inne wyprawy. Zżera mnie zazdrość czytając Twoje relacje , ale lubię ten stan. Pozdrawiam Dynidor . Aha polecam Hrad Zborov i Bardejowskie Kupele

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko było na zamkniętym już forum NPM i tak przerzucam powoli stare rzeczy. Dzięki, że się podoba. "Ze trzy" relacje jeszcze mam w zanadrzu :)) Również pozdrawiam ... menelskim telemarkiem.

      Usuń
  2. Z przyjemnością czytałem tą relację. Większość tych miejsc znam z jednodniówek - ale po lekturze tego wpisu coraz poważniej myślę o jakiejś 10-14 dniowej wyprawie po Słowacji, żeby przejść na raz dwa, trzy pasma. Z drugiej strony tak samo ciągnie mnie do sudeckich szlaków granicznych. Popełniłem ten z Tłumaczowa do Słonecznika teraz myślę o Niemojów-Bardo z gościnnymi występami w Czechach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam szlak Niemojów - Bardo. Robiłem tren szlak w relacji ówcześnie wytyczonej, czyli Złoty Stok - Niemojów. Niedawno towarzyszyłem koledze na łyk-end-owym melanżu, który zapodał nowym wariantem Niemojów - Bardo. Ponoć w Bardzie nie ma kropki końcowej. Szlak jest super. Jeżeli jesteś zainteresowany, na blogu jest relacja.

      Usuń
    2. Czytałem u Ciebie o obu zielonych szlakach. Stąd pomysł na wyprawy. Lubię takie dzikie i odludne miejsca. Może wreszcie się skuszę na wyprawę z namiotem. Daje to wolność i niezależność. Z drugiej strony cenię sobie wygodę spania w schroniskach i na kwaterach.

      Usuń
    3. Słusznie, warto spróbować. Namiot ma ten minus, że trza to dźwigać.

      Usuń
  3. Te mgły razem z późnojesiennymi kolorami dały w Niżnych Tatrach obłędny efekt. To co widziałem tam ostatnio w sierpniu jakby trochę się przewartościowało :).

    Ale w Durkovej i tak trafiłeś nie najgorzej. Ja ulotniłem się o czwartej rano, w obawie, że w przypadku co poniektórych może to zakończyć się nie tyle rzyganiem, co narobieniem pod siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka razy byłem w tej utulni i za każdym razem trafiałem na suto zakrapiane alkoholem libacje. Jak widzę, trend utrzymany :))

      Usuń
  4. Ładnie było na tym jesiennym grzbiecie Małej Fatry. A to muśnięcie zimy na trawach kolejnego dnia... To najlepsze jesienią :)

    Nocleg na stadionie, oryginalnie :) Chata pod Borišovem, chciałbym kiedyś się tam przenocować, bo jak byłem, to klimat mnie urzekł.

    Może po prostu to miejsce ma na Słowacji taką renomę jak nasza tatrzańska Piątka? W końcu najlepsze imprezy, to właśnie tam można trafić ;)

    Fajny wypad. Jak wiadomo, wielodniowe wypady mają dużo lepszy klimat niż krótkie wyjazdy :) Szkoda tylko, że czasu na nie tak mało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Może po prostu to miejsce ma na Słowacji taką renomę jak nasza tatrzańska Piątka?"
      Rozumiem, że do utulni pod Chabencem nawiązujesz. W pewnym momencie przestałem tam zaglądać, alko balangi mnie nie bawią :). Nocleg na stadionie do dzisiaj wspominam. Nic lepszego nie udało nam się wyklepać :)

      Usuń
    2. Tak, właśnie o tej pod Chabencem mówiłem. Też wolę spokojniejsze miejsca.

      Usuń

Prześlij komentarz