Niespodziewane imprezy mają ten walor, że są niespodziewane. Ot, wymyśliłem w ramach wstępu :))
Pewnego lipcowego dnia siedząc wygodnie w fotelu jadłem czereśnie, nagle słyszę dzwonek telefonu. Dzwoni do mnie Dave z pytaniem o łyk-end. Od słowa do słowa i jesteśmy ustawieni na wspólną przechadzkę z jednym noclegiem. No cóż, kto biednemu zabroni?
4.07.2020
Wrocław - Duszniki-Zdrój - Batorówek
Dave rusza w piątek, miał pewne rzeczy do sprawdzenia. Punkt zborny ustalamy na schronisko PTTK "Pod Muflonem". Jako, że wychodzi mnie z roboczego grafiku "krótki łyk-end", "czuta" na wyjazd jednak jest, zatem pakowanko i w drogę. Gdyby nie Dagmara, zbierałbym liście z ulicy, ląduję w Dusznikach-Zdroju. Wstępuję do sklepu spożywczego uzupełnić wiktuały i ruszam:
Droga do celu bardzo fajna :
Klimat nie w kij dmuchał:
Po ok. godzinie melduję się przy schronisku, Dave już się "obija"
Schronisko "Pod Muflonem" ma się dobrze :
Nie jest poprawnie szlajać się na głodnego, idziemy do środka zobaczyć czym nas uraczą. Padło na "bee gees":
Po rundzie powitalnej, a głód zaspokoiwszy, należało łypnąć na panoramę Dusznik-Zdroju, Góry Stołowe z m.in. Skalniakiem, Narożnikiem, Szczelińcami:
Po posiłku zasiedliśmy do mapy ustalając gdzie idziemy. Przed nami szlak żółty przez Ceglaną Górę 611 m n.p.m. Jesteśmy ponownie w Dusznikach-Zdroju:
Idziemy na spokojnie. Będąc na obejściu CG "padamy w trawę" na "duże 10", nie mamy ciśnienia. Zanim do dojdziemy na Skałę Józefa, dwukrotnie będziemy "padać w trawę." Póki co, podziwiamy plenery nad Złotnem:
Oczywiście ze dwa razy musieliśmy "prostować" marszrutę, bo przegapialiśmy odbicia. Podczas zejścia do Złotna:
Drogę asfaltem umila nam ta oto spotkana po drodze kapliczka:
Złotno/Grzybki 508 m n.p.m:
Za chwilę odpalamy racę, tzn. kolejny czas dla drużyny. Odbijamy kapkę ze szlaku i uwaleni w trawie raczymy się na bogato. Dave na ten przykład jest zaczytany na maxa, za diabła nie idzie go oderwać "od lektury" :))
Wypoczęci ruszamy dalej. Zaczynamy powoli myśleć o noclegu, korzystając z warunków zastanych, idziemy uzupełnić wodę do właściciela posesji, który jest wyjątkowo pozytywnie nastawiony do "plecaków" i wręcza nam dwa flakony 1,5l "Staropolanki" na lekkim gazie. Chwilę jeszcze rozmawiamy i żegnamy się zadowoleni. Przed nami kolejne atrakcje szlaku żółtego :
Niebawem wkroczymy do Góry Anny, niewielkiej osady, koloni Łężyc, bardzo atrakcyjnie usytuowanej, z której możemy podziwiać Góry Bystrzyckie:
Na szlaku mijamy pustostan:
Zanim rozpoczniemy podejście do grzbietu => Skała Józefa, decydujemy się na kolejny odpoczynek. Stać nas! Ruszamy na ostatnią prostą i niebawem meldujemy się na punkcie widokowym w okolicy Skały Józefa:
Skała Józefa, zdjęcie marzec 2018:
Chwilę marudzimy w tak zacnym miejscu, zastanawiamy się nad noclegiem tutaj. Rozważając temat na spokojnie, dochodzimy do wniosku, że jest zbyt wcześnie i po namyśle decydujemy się na biwak w Batorówku. Zadajemy szyku. Po drodze mijamy "postawiony już do pionu" kamienny szlakowskaz na Skałę Józefa:
Jestem bardzo miło zaskoczony tym faktem, pamiętam ten kamienny słupek jako w chaszczach leżący. Natomiast gębę rozdziawiłem na widok drugiego kamiennego szlakowskazu, nawet zapytałem Dave'a, kto to zrobił?!
Tego "kamienia" nie kojarzę za diabła, pewnie bidula też swoje przeleżał w ściółce. Bardzo podoba mnie się hasło, że w lesie się nie pali...
Docieramy do kaplicy św. Anny:
I dla mnie kolejne odkrycie - tabliczka informacyjna, że to obiekt zabytkowy itd., jest z orzełkiem bez korony! Wcześniej będąc tutaj kilka razy nie dostrzegłem tego:
I wpada mnie w oko kolejny szczegół, "coś" jest wkomponowane w stopień:
Do Batorowa schodzimy drogą krzyżową, której na przejście nigdy nie było czasu, bo stromo, bo nie po drodze. Zawsze coś wypadało. Przechodząc przez Batorów wpadła nam w oko pewna atrakcja. Dawno nie widziałem tak dobrze utrzymanego Ziła:
Do Batorówka kręcimy szlakiem żółtym, który został nieco zmieniony. Kulamy przez Cygański Wąwóz:
Jesteśmy na miejscu. Parking, wiata, miejsce na biwak, tu jest wszystko:
W wiacie grilują dwie rodziny. Zapytałem, czy zostają na noc. Okazuje się, że niebawem będą się zwijać do domu i zostawią nam ognisko. Żeby nie marnować czasu, rozbiliśmy namioty i uzupełniliśmy wodę w leśniczówce:
Na kolację zapodaliśmy po kawałku giętej z ognia z dodatkami, mieliśmy w czym wybierać :))
Posiedzieliśmy jeszcze przy stole i nieco zmęczeni poszliśmy spać.
5.07.2020
Batorówek - Wambierzyce - Wrocław
Po śniadaniu zajrzeliśmy do mapy. Wstępnie ugadaliśmy przechadzkę do Wambierzyc. Trzymamy się szlaku żółtego, niebawem ujrzymy rzeczy niesłychane.
Otóż wiadomym jest, że w okolicy Rogacza, konkretnie przy skrzyżowaniu szlaków czerwonego i żółtego znajduje się wiata. Stara wersja, którą pamiętam ze wspólnych imprez m.in. z Frankiem w marcu 2015 roku:
Byłem również z Redem w maju 2016 roku :
Z tego starego układu został tylko szlakowskaz. Docierając na miejsce naszym oczom okazał się lokal lotów najwyższych. Śmiem twierdzić, że to absolutnie nowy wymiar wiatingu. W końcu postawiono wiatę z prawdziwego zdarzenia :
Szczeny nam opadły jak weszliśmy do środka i ujrzeliśmy leżankę/musiałem się uwalić z wrażenia/, dla mnie to majstersztyk. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem:
Szkoda tylko, że nie pomyślano o stryszku, ale i tak jest wypas! Po zachwytach nad wiatą zmieniamy szlak na czerwony/fragment GSS/ i idziemy do Studzienna. Po drodze mijamy kapliczkę pokutną:
Studzienno wita, kolejna kapliczka z datą 1831 rok:
Po przeciwnej stronie znajdują się ruiny jakiegoś obiektu. Poza tym w pewnej odległości od szlaku znalazłem :
Studzienno, krzyż przydrożny "Męka Pańska" i pomnik przyrody dwie topole białe Maria i Józef:
Przemieszczamy się bardzo kameralnym zakątkiem. Stać nas nawet na odbicie od szlaku, co wychodzi nam na dobre. Pławimy się widokiem na Wzgórza Włodzickie i Góry Sowie:
A skalny mur również dodaje trasie czaru i powabu :))
Docieramy do miejsca, w którym rządziłem w styczniu tego roku:
Z przyjemnością wtaczamy się na Wzgórze Synaj 429 m n.p.m. Ze wzruszeniem mijam miejsce styczniowego biwaku:
Lato na Wzgórzu Synaj:
Z pogodą trafiliśmy w dyszkie:
Przy jednej z kapliczek kalwaryjnych, padło na Mojżesza:
Widok na Wambierzyce z Górami Suchymi w tle:
Widok na Korunę w Broumowskich Ścianach również mnie wzruszył:
Przed słońcem schroniliśmy się w kaplicy Wszystkich Świętych:
Figura Matki Boskiej Wambierzyckiej wykonana przed 1817 r.
I schodzimy do Wambierzyc. Chcieliśmy zakończyć imprezę słusznym obiadem w miejscu, którym był kręcony "Wielki Szu" z fantastyczną rolą Jana Nowickiego:
Niestety, posiłki obiadowe miały być wydawane dopiero po godzinie 15-tej. Skorzystaliśmy z wariantu B i poszliśmy do "Karczmy u Kowala". Nie mogłem się oprzeć pierogom z mięsem wielkości pięści:
Kończymy imprezę. Do Wro wracamy wozem bojowym. To była krótka i bardzo lajtowa przechadzka. Myślę, że potrzebowaliśmy takiego resetu i uważam ten krótki wypad za bardzo owocny. Dawid, z podziękowaniem za wspólne "trudy" na szlaku i przede wszystkim za elastyczność w planie wycieczki.
![]() |
foto Dave |
Dziękuję za uwagę.
Menel, niby lajtowy wypad, ale sporo ciekawych miejsc odwiedziliśmy. Jak widać, nawet na znanych sobie szlakach zawsze da się zobaczyć coś nowego. Z podziękowaniem za towarzycho, bardzo fajna wycieczka to była. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i ja. Dave, czekam z niecierpliwością na Twoją relację, zacząłeś dzień wcześniej i bawiłeś w terenie równie zacnym.
UsuńW piękne miejsca trafiliście, a jeszcze widzę, że łąki i pola nabierają już żółtych odcieni co uwielbiam. Normalnie ręce już mi trzęsą na takie klimaty, jak ja wytrzymam do niedzieli :))
UsuńTrzymam kciuki za przejście, napisz czasem jakiegoś "esa" z trasy. Powodzenia!
UsuńI znów te sudeckie klimaty. Kurcze, dawno już w Sudecinkach nie byłem...tak se teraz rozmyślam. A w okolicach Muflona, to już w ogóle. Przy ogólnej posusze w górskich wypadach w moim wydaniu, to miło poczytać i popatrzeć, że chociaż inni mają lepiej... ;-)
OdpowiedzUsuńAle w piździerniku i ja się odkuję... ;-)
Pamiętam czasy na forum, jak "lobbowałeś" za zlotem w "Muflonie". To był bardzo dobry pomysł.
UsuńPS - Satan :-)
OdpowiedzUsuńWiata pierwsza klasa, zrobię wszystko co w mojej mocy, by się w niej pojawić w tym roku. Nie wiem, czy latem się uda, ale jak nie, to pod koniec roku na pewno tam zanocuję. Bo wygląda, że warto :)
OdpowiedzUsuńTen słupek z zakazem palenia też przykuł moja uwagę przy ostatniej wycieczce. Już Niemcy próbowali uczyć swoje społeczeństwo ;)
Red, odnośnie wiaty, jest to kolejny powód aby przejść GSS. Kiedyś się odgrażałem, że nie ruszę tego szlaku. Zdanie oczywiście zmieniłem :))
UsuńE tam, GSS nie jest taki zły. Wiadomo, dużą jego część już znasz z innych wycieczek, ma trochę bezsensownie poprowadzonych odcinków, ale ogólnie, wart uwagi jest. Też muszę się kiedyś zabrać za dokończenie swojego ;)
UsuńRelacje z tych okolic, to miód na moje oczy i serce. W Stołowe mógłbym jeździć niemalże ciągle, z krótkimi przerwami na Masyw Śnieżnika czy Sudety Zachodnie. :)
OdpowiedzUsuńStarą wiatkę przed Skalnymi Grzybami też pamiętam, ale nowa to faktycznie mistrzostwo , zaś wyprofilowanie tej leżanki, to pewne błogosławieństwo dla strudzonego wędrówką kręgosłupa. Chylę czoła przed pomysłodawcami.
Super wycieczka. :)
Dla tej leżanki jestem w stanie dużo z siebie dać, nawet przejście GSS :))
Usuń