Międzyleska pętla



Pachniało Górami Bystrzyckimi od jakiegoś czasu. Dodatkowym motywatorem była informacja od Krzysztofa, który prowadzi bloga Szlak niebieski , że zamierza zapodać zielony szlak graniczny z Niemojowa a mającego kończyć się w Bardzie.
Będąc z kolegą na łączach, udało się zrobić ustawkę i jadę na małe szlajanko do Międzylesia.

9.06.2020

Wrocław - Międzylesie - Nad Solną Jamą


Robotę kończę parę minut po godzinie 10-tej. Pociąg do Międzylesia mam o 13-tej, zatem na spokojnie sprawdzam szafę, czy wszystko mam spakowane i kulam na dworzec. Jadę dzień wcześniej, w związku z tym na spokojnie chcę zajrzeć tu i tam. Na miejscu jestem parę minut po godzinie 15-tej. Przede mną kilka godzin szwendania. Wytaczam się z dworca i schodzę do skrzyżowania. Uwagę moją zwraca zespół rzeźb figuralnych z 1719 roku, a raczej to co po niej zostało:


Przekraczam tory kolejowe i spokojnie drepczę trasą rowerową ER-2. W ramach rozruchu planuję odwiedzić pewien krzyż. Będąc pierwszy raz w kwietniu 2015 roku, krzyż ten zrobił na mnie ogromne wrażenie. Upamiętnia wydarzenie jakie miało miejsce 18.10.1628 roku. Inskrypcja na tym obiekcie w tłumaczeniu:
"Dnia 18 października 1628 r. został tu zabity Eliasz Lachnit, syn kuźnika z Riebeney, w wieku 19 lat". Pierwsza informacja o tym krzyżu pojawiła się w 1919 roku, "objawił" ją Max Hellmich wraz z treścią inskrypcji. Dotarcie do tego krzyża sprawiło mi trochę problemu, miałem w pamięci dziurawy asfalt, a tutaj Panie droga asfaltowa w dobrym stanie, do tego czerwcowy gąszcz trochę mnie wprawił w zakłopotanie. Koniec końców melduję się przy krzyżu:


Pierwszy punkt programu "tak jakby" zrealizowany. Spędziłem przy krzyżu dłuższą chwilę, po czym ruszam dalej. Szlak żółty do Lesicy mam ogarnięty, tym razem serwuję sobie obejście poza szlakiem, ot, coś nowego. Droga szutrowa prowadzi mnie do skrzyżowania na pagórku oznaczonym kotą 673 m npm i skręcam w lewo. Za chwilę robi się miło. Pierwsza sprawa to paśnik z "zapleczem":


Stryszek oferuje spanie na sianie, nie skorzystałem. Kawałek dalej robi się jeszcze milej:


Kolejnego smaczku dodaje przydrożna kapliczka/1677/, przez mieszkańców nazywana kapliczką w Lipach:


Jest ona "okraszona" datami 1677, 1770, 1936. Niestety, z całej kapliczki pozostał tylko trzon. Figurka Trójcy Świętej została skradziona w okolicach 13-15.09.2012r. Opuszczam to piękne miejsce:


Za chwilę docieram do żółtego szlaku i kolejna ruina kapliczki:


Południowa strona Gór Bystrzyckich rozbija mnie w pył:


Kontynuuję szlak żółty, schodzę do skrzyżowania z drogą prowadzącą do Różanki, po czym podejście do skrzyżowania ze szlakiem czarnym. Chciałem zajrzeć po drodze na skałki, z racji "okupacji" terenu dałem sobie spokój:


Przede mną ostatni odcinek trasy => Solna Jama. Na nocleg nie zostaję przy jaskini, świta mnie pewien temat, który kiedyś sobie obiecałem. Otóż nad jaskinią/szlak niebieski/ jest fantastyczna polanka, nawet powieka mnie nie pykła, wtaczam się na nocleg. Rozbijam namiot, szybkie logowanko, łapię kontakt z Krzyśkiem celem dopięcia sprawy, kolacja i odpadam...sen.

10.06.2020

Nad Solną Jamą - Wiata na żółtym szlaku


Nocleg wg mojego uznania wyborny. Dzisiaj się opier****m w oczekiwaniu na Krzysztofa, wyległem z namiotu obciąć, co w trawie piszczy?


Czas na śniadanie, "kawior" w ramach porannego posiłku obowiązkowy:


Powoli zwijam obozowisko. Na spokojnie pora zajrzeć do Solnej Jamy:


Zajmuję czas czym się da. A to tabliczką czekolady, tu się krzątam, tam zajrzę :


W końcu nadciąga Krzysiek. Ku mojemu zdziwieniu wtacza się od dołu. Następuje witanko i do Niemojowa kulamy wspólnie szlakiem czarnym. Na dzień dobry podejście. W zdrowiu docieramy do skrzyżowania szlaków czarnego i żółtego, chwila na wyrównanie oddechu i kontynuujemy wędrówkę. Wychodzimy z lasu na piękne łąki. Wspólnie oceniamy, że temat zbliżony do Beskidu Niskiego, podczas spaceru w trawie moje obuwie przemokło. Taaaaka Kania!*


Schodzimy do Niemojowa. Zanim zrobimy odpoczynek w wiacie przy zielonej kropie, w naszym przypadku początkowej, szlak wyprowadza nas tuż przy kościele pod wezwaniem NMP zbudowany w latach 1713-1716 na miejscu drewnianego z około 1597 roku :


Poniżej kościoła znajdują się na wspólnym cokole figury Marii i Józefa z 1731 roku:


W Niemojowie znajduje się również ruina dworu sołtysów, siedziba wolnego sołectwa, który został wzniesiony podobno na miejscu dawnego cesarskiego dworu myśliwskiego Worlitz w latach 1573-76. Na granicy żołnierze, chcieliśmy zrobić zdjęcie, niestety ze skutkiem odmownym. Trza to uszanować, jedynie wóz bojowy w ramach wspomnień:


Obowiązkowy rzut oka na Gościniec, zamknięty:


I wtaczamy się do wiaty na "duże 10":


Od tego miejsca zaczynamy szlak zielony, ja we fragmencie. Do wiaty przyszedł żołnierz i pogadaliśmy trochę przy ognisku. Po dłuższej przerwie ruszamy do Lesicy, przed nami dosyć ciekawy odcinek:


Natomiast lichość tego odcinka to asfalt:


Po drodze jeszcze mamy przyjemność z obcinką na Dziką Orlicę:


a także:


W zdrowiu docieramy do ruiny kaplicy, od której za chwilę odbijemy na bardzo ciekawy fragment trasy:


Wjeżdżamy do krainy, w której "obcy ginie" :)


Kościół pw św. Marcina będzie nam przez dłuższą chwilę towarzyszył. Krzysiek zajęty kręceniem filmiku:


Za chwilę wejdziemy na nową, na szczęście szutrem wysypaną drogę, ze smutkiem żegnamy rajd bardzo widokowym odcinkiem:


Po drodze uzupełniamy wodę i idziemy do wiaty, odbijając z zielonego szlaku do żółtego. Wbijamy z uśmiechami do ósemek:


Szczęście na nie opuszcza, bo przy wiacie jest sporo opału, pofatygowaliśmy się jednak do lasu po parę "pniaczków" celem uzupełnienia zapasów. Ognisko odpaliliśmy "od ręki" po czym zajmując stoły ogłaszamy koniec imprezy. Przygotowani do zajęć zasiadamy na wspólną "balangie". Nie spodziewałem się ogniska, z powodu wcześniejszych opadów deszczu. Na całe szczęście Krzysiek wziął "trochę" giętej ratując sytuację. Balujemy na całego :


Na dodatek zaczyna padać, ale moc ogniska jest taka, że bimbamy na opad. Późnym wieczorem idziemy "na pokoje".

11.06.2020

Wiata na żółtym szlaku - Międzylesie - Wrocław


Ja kimałem na stole, z kolei Krzysztof rozbił hamak. Gdyby nie to, że uwielbiam spać na brzuchu, wziąłbym ten sposób spania pod rozwagę. Muszę swój bałagan ogarnąć, bo śniadanko i takie tam...


Po posiłku ogarniamy się i ruszamy. Ponownie wracamy do szlaku zielonego i za chwilę wkraczamy do nieistniejącej wsi Czerwony Strumień. Kulminacja rozkwitu to połowa XIX wieku. W 1840 roku mieszkało w Czerwonym Strumieniu 130 osób. Przed nami kolejny fantastyczny odcinek szlaku zielonego. Oczywiście zaczynamy "zwiedzanie" od miejsca odpoczynku:


Przed nami pierwsze ruiny:


Mijamy również fragmenty barokowej figury przydrożnej i ścieżka zdrowia przed nami:


Po przyjęciu odpowiedniej ilości rosy przystanek robimy przy ruinach Domu Sudeckiego:


Za chwilę wychodzimy na łąki, jest bosko!


Tak nam się podoba, że przegapiamy odbicie szlaku. W skowronkach podziwiamy panoramę Gór Bystrzyckich z Jagodną i Czerńcem w roli głównej:


"Zgubiliśmy" gdzieś ruinę kaplicy, schodzimy:


Jesteśmy na krzyżówce ze szlakiem żółtym:


Odbijamy w prawo do drogi asfaltowej, trochę nas "zniosło". Mijamy ruinę, czyżby kaplicy?


Docieramy do asfaltu. Niestety, w tym miejscu żegnam się z Krzysztofem. Wracam do domu, jutro idę do roboty. Kompan musi podejść do granicy, a ja za chwilę odbiję do Kamieńczyka, z przyjemnością odwiedzę drewniany, barokowy kościół p.w. św. Michała Archanioła,wzniesiony w 1710 roku, jeden z czterech, a najstarszy w Kotlinie Kłodzkiej:


Pokręciłem się trochę po cmentarzu:


Przystanąłem na chwilę:


I opuszczam cmentarz:


Będąc na zewnątrz i zachwycając się okolicą, podbiegł do mnie "stary znajomy". Zdjęcie z 10.06.2011 roku:


W dobrym humorze opuszczam Kamieńczyk, łypiąc okiem tu i ówdzie:


Schodzę szlakiem żółtym, pewnym sprawom ciężko się oprzeć:


"Próbka" na Masyw Śnieżnika:


Zejście do Kamieńczyka cały czas coś oferuje, stary mostek:


W oko również wpada kapliczka:


Międzylesie, zaraz będę u celu:


Kończę imprezę. Zbliżam się do dworca kolejowego:


Mam farta, po około 5 minutach od wejścia do pociągu odjeżdżam do domu. Po raz kolejny Góry Bystrzyckie okazują się celem godnym uwagi, szczególnie południowa strona tego pasma oferuje bardzo dużo. W tej części pasma nie będzie wysokości, ale będą za to ciekawostki, piękne widoki, dużo historii, przepiękne zakamary. Krzysiek "walczy" na szlaku granicznym, ja się wiozę PolRegio do domu, obmyślając kolejny wjazd w Góry Bystrzyckie, bo już coś świta w mej biednej głowie.


Dziękuję za uwagę.

* podczas tej imprezy żadnemu grzybowi nie stała się krzywda :)

Komentarze

  1. Ta cześć Bystrzyckich to dla mnie zawsze magia. Łąka nad Lesicą z widokiem na kościół, Czerwony Strumień, Kamieńczyk czy kapliczka nad Lesicą na Dębowcu...długo by wymieniać, irytujące jedynie te szutry usypane przez leśnych. Ostatni raz byłem na "szybkim 24h strzale" pocovidowym w połowie maja - i byyyyyyyyło warto ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do szutrów, to się podpisuję. Marcin, bądźmy wdzięczni że nie wyasfaltowali, dopiero by było ;)

      Usuń
  2. Darek, fotki pięknie oddały uroki tej krainy, 'pewien' krzyż - cud miód. No i jak miło też wrócić do ognicha przy wiatce :).

    PS1. Parę słów o przedłużeniu zielonego szlaku granicznego do Barda dodałem we wpisie https://zszafanaplecach.blogspot.com/2020/05/szlak-graniczny-zoty-stok-niemojow-3004.html

    PS2. Właśnie wpadła mi w ręce mapka Masyw Śnieżnika z 1991 roku i jak widzę, szlak zielony miał wówczas początek w... Międzylesiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podczas naszej imprezy było poruszane Pogórze Przemyskie, to w ramach powrotu do ognicha :)

      Usuń
  3. @menel: "Czas na śniadanie, "kawior" w ramach porannego posiłku obowiązkowy"

    Taaa, menu utrzymane jak zawsze na stosownym poziomie, nie wypada się mnie czepiać, ale gdyby tak jeszcze podano... jajecznicę z 8 jaj z boczkiem, można by się poczuć jak w Perle Połednia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie Czerwony Strumień to bardzo klimatyczne miejsce.

    Teraz w Kaczawskich widziałem taką samą wielką kanię. Niestety, miałem jeszcze trochę kilometrów do ogarnięcia, więc została na miejscu.

    Ja rejon Kotliny Kłodzkiej tak trochę mniej do tej pory odwiedzałem niż okolice Wałbrzycha czy Jeleniej, ale mam plan, by w tym roku to trochę zmienić. Zobaczymy co z tego wyjdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kanię, którą spotkaliśmy również "oszczędziliśmy", brak składników do panierki był głównym powodem :))

      Usuń
  5. A Ty mnie Waść na Beskidy namawiasz, gdy w Sudecinach takie klimaty są! ;-)
    Krzyż kamienny przy kościele w Kamieńczyku i okoliczne wzgórza wokół miałem nawet ostatnio na tapecie w kompie w pracy ;-)
    Ten krzyż z pierwszych fotek - klimat niesamowity.
    Gięta z ognia, wieczór z dobrym kompanionem i spanie "na wolności" - kwintesencja łażenia tu i tam po pagórach... ;-)
    Ja G. Bystrzyckie znam głównie z części między Muflonem a Jagodną, szczęśćie, że jeszcze tyle tam do odkrycia ;-)

    Pozdro z Północy

    Satan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No namawiam, bo zapomniałem jak tam jest, I za Bieszczadem mnie tęskno :))

      Usuń
  6. Wspaniała relacja z pasma i krainy, o której Bóg chyba zapomniał już dawno temu. Góry Bystrzyckie odkrywam fragmentami, ale czym tego więcej, tym bardziej rośnie mój apatyt na ich piękno.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie. Góry Bystrzyckie, szczególnie południowa strona mocy mnie niszczy. Również pozdrawiam :))

      Usuń
  7. Również zapadłem się w tą część Bystrzyckich. A w planach miała być północna część...na całe szczęście, tydzień przed padła zmiana planów (jedyny minus, z dwu dni na jeden) i...w głowie masa planów by tam wrócić!

    OdpowiedzUsuń
  8. A tu filmowa wersja wydarzeń:
    https://youtu.be/u4CZaMNkY3c

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz