Z przyjemnością przerzucam na bloga relację z wiosennej imprezy sprzed 7 lat, rzeczona pora pokazuje jak wiele miała do zaoferowania w Karkonoszach.
Tym bardziej że /10.04.2020r./ jest totalne embargo na wyjazdy z powodu epidemii koronawirusa, a na zewnątrz lato w pełni. Odbywając "areszt domowy" można powspominać co nieco i cóż, czekam na lepsze czasy. Jak wiadomo, Karkonosze wiosenną porą to niepowtarzalny czar i urok. Smaki byli ogromne. Ustawka na to pasmo zaplanowana była jeszcze przed zjazdem z izerskiego rakietowania i pomysł był, aby imprezę rozpocząć z Przełęczy Szklarskiej szlakiem zielonym w"nowym" wariancie, który omija niestety Owcze Skały. Ja tradycyjnie wyruszam z Wro "Strzałą Południa" czyli poczciwym "Choojnikem" ze stajni Przewozy Regionalne, na który o mały włos bym nie zdążył. W pociągu nahajcowane po zbóju, na nic prośby i groźby o "przykręcenie kaloryfera". Ale co tam, moje uczucie do rodzimego przewoźnika cały czas zwyżkuje. Zarzucając śniadanie, którego niestety nie zdążyłem skonsumować w domu, podziwiałem wiosnę z okna przedziału, która nadchodzi, nadchodzi i nadejść nie może...
W Jeleniej Górze ląduję planowo. Mam 1/2 godziny do przyjazdu Malinowskiego i Jacka. Jako, że ich "Torpeda" się spóźnia planowo, skutkuje to tym, że PęKaEs do Jakuszyc odjeżdża bez nas. Korzystamy z planu B i wtaczamy się do autobusu linii 15 i z uśmiechami do ósemki zapodajemy do Jagniątkowa.
Czarny szlak/Petrowka/ naszym wskazem, Czarny Kocioł Jagniątkowski odpuszczamy i zaczynamy. Jak to w pierwszej dekadzie kwietnia bywa w Karkonoszach:
Uszliśmy może z kilometr, zastane waruneczki wymuszają zastosowanie do dalszej drogi stosownych instrumentów:
W planie było nawet zwiedzanie czarnego Kotła Jagniątkowskiego. Niestety, życie jest brutalne. Po drodze mijamy apartament w wiosennej scenerii:
Nie boimy się, w drodze na grzbiet:
Chwila na wyrównanie oddechu:
W zdrowiu docieramy na miejsce:
Wcześniej jednak obowiązkowy motyw, czyli rakietowa gwiazda:
Pora się zbierać:
Śląskie Kamienie wiosennie:
Karkonosze wiosną dodają kolorytu, uczą pokory, wzbudzają podziw i szacunek:
Pomnik Kalmana, ten kamienny obelisk postawiony ku pamięci czeskiego dziennikarza, który 15.01.1929 roku zamarzł podczas śnieżnej zamieci:
A my docieramy do, tego no...jednego z bardziej znanych obiektów noclegowych w całych Karkonoszach. Wiatunia z szacownym stryszkiem na Czarnej Przełęczy:
Wiosnę witamy radośnie. Jacek zaproponował coś na rozgrzewkę, czyli nacieranko śniegiem. Notabene znakomity pomysł:
Malinowskiego patent na rozgrzanie zmarzniętych stóp:
W tej to wiatuni miałem przyjemność w lutym ub. roku nocować przy ok. -25 stopniowym mrozie. Poziom wieczornych rozmów nie nadaję się do publikacji w relacji tejże, wspomnę tylko, że pod rynsztok ciężko by to było podpiąć. Ranek wita nas "bryzą". Podobno trawersowaliśmy Wielki Szyszak, ale nie wiem, nic nie widziałem. Pauza na uzupełnienie elektrolitów w organizmie:
Przy budynku stacji nadawczej "Śnieżne Kotły" :
Oszwabili nas, bo widoczność miała być na 50m :
Poszliśmy na jajecznicę "Pod Łabski Szczyt":
W schronisku odtajaliśmy:
Na Mokrą Przełęcz poszliśmy szlakiem zielonym. Za Trzema Świnkami dostąpiliśmy łaski i nawet się wypogodziło. Od Hali Szrenickiej cudowny odcinek, szlak zielony do Jakuszyc.
Bez żadnej przesady powiem, że 2 metry śniegu w Karkonoszach mamy w standardzie, jak na wiosnę przystało :)
W Jakuszycach imprezę kończymy przejazdem "Marysią" do Szklarskiej Poręby.
Tam wizyta w pierogowni => Jelenia Góra i na dworcu autobusowym żegnam się z Malinowskim i Jackiem, oni kulają na stację kolejową, a ja za 30 minut autobus do Wro. Dziękując za uwagę dodam, że jest duża szansa żeby na Dzień Dziecka udać się w Karkonosze z rakietami pod pachą. Na koniec klimat kwietniowych Karkonoszy:
Dziękuję za uwagę.
Komentarze
Prześlij komentarz