Zakała w Narożniku, czyli impreza do źródeł Sanu* 17-20.09.2014


Bieszczady to Bieszczady, są w pytę i cześć. Trzymam się zasady ambitnie. Wyznaję nadal i wciąż zasadę, że w Bieszczady raz w roku wyjechać wypada, pora jest nieistotna, trza być i już. Drugą część urlopu przeznaczyłem na fragment tego jakże cudnego zakątka Polski, tym razem padło na Bieszczadzki Worek, a co, stać mnie. Stać mnie tym bardziej, że przejazd tam czyli Wrocław => Rzeszów => Ustrzyki Górne mam za darmo, o czym później. Póki co, bilecik do Rzeszowa Polskim Busem zakupiony, wbijam z szafą na plecach na D.A. we Wrocławiu i o godz. 17.00 udaję się w plener.

17.09.2014

Wrocław - Rzeszów - Ustrzyki Górne



Koszt przejazdu trasy Wrocław - Rzeszów - Ustrzyki Górne 52 złote w rozbiciu:
Wro - Rzeszów Polski Bus 20 zł
Rzeszów - Ustrzyki Górne IR Bus/Inter Regio Bus/ 32 złote. Autobus kursuje do 28.09. 2014r.

W Rzeszowie melduję się chwilkę przed czasem i ok. 23.20 ląduję na Dworcu Podmiejskim. "Parę metrów" muszę podklepać do ul. Grotgera na D.A. w Rzeszowie gdzie obok znajduje się również dworzec kolejowy Rzeszów Główny sprzed którego o 2.00 wyruszę do Ustrzyk Górnych. Mam ponad dwie godziny luzu i wilczy apetyt na zapiekankę za 4,90 pln w rozmiarze XXL. Dwie godzinki zleciały jak z bata strzelił i zgodnie z planem wyruszam do Ustrzyk Górnych. W autobusie, o dziwo, jest trochę ludzi. Podróż mija bez sensacji i o 6.40 "orzeł wylądował". Na spanie nie było czasu, chociaż ze dwa razy głowa poleciała. Ranek rześki, zimno jak diabli. Wygląda na to, że dzisiaj będzie ocet. Nie, mnie to nie martwi. Wtaczam się do wiaty przystankowej, wyciągam z worka i przyodziewam waciak celem się zagrzania. Zasiadam na ławeczce a pod moimi nogami leży... 50 pln-ów. Przetarłem oczy, myślałem, że to może fatamorgana, ale nie. Na biletach jestem 2 zyle do tyłu. Lekko podbudowany materialnie ruszam szlakiem czerwonym na Tarnicę. Zachodzę do wiatuni z myślą o śniadaniu. Odpuszczam posiłek, nie jestem głodny, idę na Tarnicę. Dam se na czczo najwyższy w polskich Bieszczadach.

18.09.2014

Ustrzyki Górne - Tarnica 1346 m npm - Bukowe Berdo - Muczne - Bukowiec


Mijam punkt kasowy, który jest jeszcze nieczynny, szafa trochę w ziemię wbija, ja przemieszczam się spokojnie w stronę szczytu z myślą aby jak najszybciej opuścić las. Chwilę przerwy robię w wiacie, w której spotykam współpasażerkę, do Szerokiego Wierchu idziemy razem. Na Szerokim Wierchu, rozległym grzbiecie na zachód od Tarnicy żartów nie ma, widok na Rawki, Połoniny i Ustrzyki Grn. I jeszcze zbliżonko z kulminacji 1268 m npm :


Kontynuuję przejście grzbietem, z Tarniczki zejście na przełączkę Sidło następnie podejście żółtym łącznikiem i melduję się na szczycie.


Zbieram się. Na śniadanko schodzę na Przełęcz Goprowską 1160 m npm.


Ustawiona tutaj wiata, chroniąca jedynie przed słońcem, zachodzę jednak do niej na posiłek. Chwila relaksu z przyjemnym widokiem na Halicz i Rozsypaniec :


Szeroki Wierch z okolic Krzemienia :


A na deser mam podejście na moje ulubione Bukowe Berdo :


Na kulminacji którego /1312 m npm/ zasiadam na chwil parę. Rzut okiem na Kopę Bukowską 1320 m npm, Wołowy Garb 1248 m npm, Halicz 1333 m npm, Rozsypaniec 1280 m npm, Kińczyk Bukowski 1251 m npm i na ostatnim planie majaczy Pikuj 1408 m npm:


Kolejny widok, który mnie zachwyca to Bukowe Berdo, Krzemień 1335 m npm, Tarnica 1346 m npm z Szerokim Wierchem :


Tymczasem odbijam do Mucznego :


W 1975 roku lasy Bieszczadzkiego Worka przejął URM i w mieścince tejże powstał ośrodek myśliwski dla członków rządu i "grubasów" dewizowych. Ten biały budynek widoczny na zdjęciu to pozostałość hotelu,teren był oczywiście zamknięty dla turystów. Ośrodkiem zarządzał płk. Kazimierz Doskoczyński. Zasiadam przy sklepiku na małe co nieco. Golnąwszy czerwoną "Celestynkę" ruszyłem do Tarnawy Niżnej. Po drodze mijam piękny krzyż:


Dalej przekraczając potok Roztoki piękna pamiątka po kolejce wąskotorowej :


Wkraczam do Tarnawy Niżnej, ostatnie zamieszkane osiedle w dolinie Sanu :


Nie wiem co będzie dalej, w związku z tym zachodzę na pyszny żurek i pierogownię z kaszą gryczaną i boczusiem. Zasiadam przy jednym stole ze starszym małżeństwem z Jasła, gawędzimy w miłej atmosferze. Na koniec gość proponuje mnie podwózkę do końca asfaltu. Jestem wniebowzięty, mam darowane jakie 7 km. Dalej to pryszcz, te 4 km to fraszka. Do Bukowca zachodzę "za widnego"! Bukowiec, nieistniejąca wieś w Worku Bieszczadzkim. W 1921 roku Bukowiec liczył 60 domów i 364 mieszkańców. Po II wojnie światowej mieszkańców wysiedlono, a wieś uległa zniszczeniu. W latach 80-tych XX w. tereny Bukowca "zrekultywowano" materiałami wybuchowymi, niszcząc wówczas ostatnie ślady zabudowań.
Kawałek przed parkingiem jest odbicie/Błękitna Aleja/ na cmentarz z I wojny światowej z 12 mogiłami zbiorowymi. Natomiast parking jest dosyć duży, znajduje się miejsce odpoczynku, zestaw ław, punkt kasowy. Na parkingu stał dostawczy VW/ogórek/, w którym kimała wrocławska ekipa. Ja natomiast uwaliłem się w wiatuni. Fenomenalny apartament, uwaga na myszy a raczej na paszę. Wiatunia usytuowana w miejscu nierzucającym się w oczy.


Zanim się rozgoszczę, sprawdzam teren, co, gdzie i jak.. Klimat nieziemski. Rozkładając bajzel przy świetle czołówki, widzę jak jakieś ślipia na mnie patrzą, nachy zaczęły mnie falować, okazuje się, że w odwiedziny wpadł lis. Myślę se, wściekły?? Za chwileczkę włazi drugi!! Brakuje mnie tu jeszcze niedźwiedzia, szepczącego do ucha: "prawdziwych przyjaciół poznaje się.. w biedzie." Nieco ochłonąwszy, wbijam w śpiwór, sen mnie łamie.

19.09.2014

Bukowiec - Beniowa - Grób Hrabiny - Studnik, umowne źródło Sanu - Bukowiec - Stuposiany - Ustrzyki Grn - Rzeszów - Wrocław


Po piątej rano ze snu wybija mnie chrobotanie myszy, szału idzie dostać, prasnąłem kawałkiem drewna w miejsce "żerowania". Przysnąłem jeszcze na chwilę. O świcie wyległem i Bieszczady witają mnie jesiennie raczej. Chłonę teren pełną piersią, za pare godzin zostaną tylko jakże miłe wspomnienia. W ... Bukowcu :


Słoneczko zaczyna operować/ranek chłodny jak diabli/, na śniadanie idę na stoły. Nagle wjeżdża strażnik parkowy. Zachodzi do ziomów i wyjaśnia im, że nie wolno tu parkować na noc i zaraz będzie Straż Graniczna, wobec powyższego chłopaki się uwinęli w trzy minuty i tyle ich widziano. Strażnik pojechał na obchód, a ja zasiadłem jak normalny biały człowiek do porannego posiłku.


Kończąc śniadanko, widzę, że nadjeżdża strażnik BPN. Zachodzi do mnie i standardowo kilka pytań. Widzę, że gość rzeczowy więc nie będę go raczył bredniami. Przynałem, że kimałem w wiacie i takie tam bla..bla.. Oświadczyłem, że jestem tu tylko i wyłącznie w celach turystycznych i dalsza rozmowa już przebiegała w nieco lżejszej atmosferze, a na do widzenia uprzedził mnie, że faktycznie zaraz tu będzie Straż Graniczna. Nie minął kwadrans, wjeżdżają pogranicznicy na swoich motorach i kontrola dokumentów, następnie druga część programu czyli pytania i odpowiedzi. Okazuje się, że to także normalni ludzie, którzy rozumieją człowieka śpiącego w wiacie. Trąciliśmy jeszcze po "ścieżce" gorzkiej czekolady. Chłopaki ze Straży Granicznej życząc mi udanej imprezy, udali się do swojej roboty, a ja wziąłem się za pakowanie bajzlu.
Teraz słów parę odnośnie wieczornych odwiedzin lisów. Okazuje się, że to oswojone lisice, mama z młodą. To taka atrakcja parkingu w Bukowcu. Prawda, że piękne :



Na parking podjeżdża furmanka, czerwony "Mietek", wysiada dwóch ziomów z Czarnej, uskuteczniamy gawędę. Jeden z nich ruszył bolący mnie temat, Kińczyk Bukowski. Pogadalymy odrobinę a koniec końców był taki, że mam podwózkę do Stuposian z Bukowca, farta mam nieprawdopodobnego. Do źródeł Sanu idziemy "we trech". Pan Józef, człowiek dobrze obeznany z terenem Worka Bieszczadzkiego, a jak wiadomo, mądrego warto posłuchać. To ruszamy, na Beniową!
Bardzo przyjemny odcineczek, bardzo szybko trasa okazuje swoje oblicze, widoczek na Kińczyk Bukowski, Opołonek :


Następnie Rozyspaniec, Halicz, Wołowy Garb, Kopa Bukowska :


Nie może zabraknąć takiego elemntu, cudo!


Ja w to nie wierzę :


Beniowa wita, kilkusetletnia lipa drobnolistna/tak będzie chyba bezpieczniej pisać, jedne źródła mówią, że owa lipa ma ponad 200 lat, inne , że 300 lat/:


Zachodzimy również na cmentarz :


Nie może zabraknąć wizytówki rzeczonego cmentarza, kamienna płyta z rytem ryby, prawdopodbnie podstawa chrzcielnicy :


nie można pominąć tego elementu, bróg w całej okazałości :


Kolejny temat przed nami, ruiny folwarku Stroińskich. Zanim tam dotrzemy, mijamy schron BdPN pod Negrylowem. Po drodze spotykamy wygrzewającą się żmiję zygzakowatą, ależ ona piękna :


Docieramy do ruin folwarku :


Kawałek dalej tylko San i za rzeką Ukraina:



No to pora na "Grób Hrabiny", czyli grobowiec Klary i Franciszka Stroińskich, przedwojennych właścicieli tych dóbr:


W Siankach Szanowni Państwo, wróżnych okresach wybudowano aż pięć cerkwi, z których trzy przetrwały do dziś. Najstarsza /1645 rok/, którą można podziwiać po dziś dzień, mieście się w Kostrynie na ukraińskim Zakarpaciu, przeniesiona w 1703 r. Druga, również na Zakarpaciu w Soli przeniesiona w I połowie XIX w., ostatnia, wybudowana w 1990 roku ma się dobrze w Siankach/UA/ na wzgórku, w zamieszkanej części miasteczka, którą można dojrzeć z Wierszka 871 m npm.
Cerkiew przy Grobie Hrabiny z 1831 r. nie przetrwała do naszych czasów, była też cerkiew zbudowana w 1908 roku, która była podobna do istniejącej w Bystrem, po wojnie rozebrali ją radzieccy pogranicznicy. Kolejna część imprezy to wzgórze Wierszek 871 m npm, z bardzo ładnym widokiem na Sianki :


Beskid Wielki 1013 m npm i droga na Przeł. Użocką 872 m npm :


No i jestem u celu imprezy. Umowne źródło Sanu, Studnik, golnąłem na chęć życia :


Podana tutaj wysokość 950 m npm, jest podonież błęnie podana i ma wynosić 880 m npm. Tu jeszcze taka refleksja, opity jak bąk "Sanem", znalazłem na szczęście 2 zyle. Znalazłem, nie ukradłem, żeby nie było. Także, podróż Wro => Ustrzyki Górne miałem w promocji czyli darmoszka.
Szkoda, byłem kilkaset metrów od Przełęczy Użockiej, temat ukraińskiej strony zostawiam na czas przyszły. Powrót do Bukowca tą samą drogą niestety, to jest jedyny mankament. Za Negrylowem poszliśmy prosto drogą bitą, jednakże łąkami do Beniowej w opcji powrót, jak najbardziej TAK, odpoczynek pod lipą, bezcenny:


W Bukowcu byliśmy przed godz. 16-stą. Do Stuposian mam okazję, z której korzystam. 17.15 PęKaeS do Ustrzyk Grn i mając jeden dzień w zapasie, podejmuję decyzję powrotu do domu. Parę minut po godz. 18-stej wyjeżdżam do Sanoka => Rzeszowa. We Wro byłem koło południa. Worek Bieszczadzki chodził mnie po głowie od dłuższego czasu, kropkę na "i" postawiłem po lekturze Stanisław Krycińskiego "Bieszczady, tam gdzie Diabły, Hucuły, Ukraińce". Tak jak uwielbiam jeździć z Nyką w Pieniny, tak w rejon Bieszczadzkiego Worka nie wyobrażam sobie nie zabrać ze sobą Krycińskiego.


Hmmm, czyżby w tej żeliwnej kadzi Upowcy warzyli zupę???


Wytrwałym dziękuję za uwagę.

*Rzeczone źródło to jedne z kilku wycieków, nie jest ani najobfitsze ani najwyżej położone. Jako, że główne źródło nie jest jednoznacznie określone, niektóre polskie publikacje podają, że główne źródło znajduje się po stronie ukraińskiej na stoku Piniaszkowego na wysokości 923 m npm., to tam też muszę kiedyś zawitać.


Komentarze