Sudety Wschodnie zawsze na czasie


Lubię wracać w miejsca, które przemierzałem nie raz, nie dwa i różnych porach roku. Korzyścią dla mnie jest to, że można odbić ze znanej trasy tu i tam, celem odkrycia np. czegoś nowego.
Ślęcząc nad mapą Gór Złotych zastanawiam co by tu wykroić na dobrze zapowiadający się łyk-end. Tym razem na tapecie m.in. Góry Złote i Lądek Zdrój jako miejsce startu. Dorzucę jeszcze do ekwipunku mapę Gór Rychlebskich, bo może się okazać, że trza będzie odbić gdzieś w bok z ciekawości. Łyk-end ułożył się idealnie, zatem w domu nie ma co siedzieć...


5.07.2019

Wrocław - Lądek Zdrój - Borówkowa 900 m npm


O 12.15 zapodaję "Beskidem" do Lądka Zdroju. Droga mija spokojnie, rozprawiać nie ma nad czym. Około 14.30 jestem na miejscu. Przechodząc przez wiadukt obieram kurs na Borówkową, tym razem przez znakomity punkt widokowy Czarne Urwisko, Bazaltowe Słupy na wys. ok. 600 m npm. Mam mapę, która wskazuje wysokość 624 m npm. Bazaltowe Słupy, które tworzą Czarne Urwisko to również dawne wyrobisko kamieniołomu bazaltu. Na mapie Galileos Czarne Urwisko i Bazaltowe Słupy to dwa oddzielne byty, co prawdą nie jest. Po drodze walczę z zapieczonymi patykami/zapomniałem rozkręcić po poprzedniej imprezie/ i jeden kijek szlag trafił, zapieczony na amen. Docieram zasapany i "zagotowany" zarazem na miejsce. W nagrodę mam piękną panoramę na Lądek i Masyw Śnieżnika:


Czarne Urwisko to także sympatyczne miejsce biwakowe. W okolicy 2010 roku była tu jeszcze wiata, obecnie brak. Mimo wszystko, kwadrans się należy.


Ruszam dalej. Żółty szlak, jako trasa spacerowa nr 4 oferuje wyjątkowy klimat :


Przemieszczam się w kierunku Strzybnika 720 m npm.


Na skrzyżowaniu odbijam prawo w nieoznakowaną leśną dróżkę trawersując wzniesienie i docierając do kolejnego skrzyżowania skręcam w lewo w kierunku szczytu i łączę się z czerwonym szlakiem spacerowym nr 1, który wiedzie na Borówkową. Docieram do kolejnego skrzyżowania, jestem na rozstaju dróg pod Małą Borówkową 786 m npm i ponownie odbijam w lewo w nieoszlakowaną drogę, która wyprowadzi mnie do Wójtówki. Po drodze mijam gospodarstwo agroturystyczne "Kamiz". Melduję się w Wójtowce :


Mam tutaj pewien temat do sprawdzenie, niestety wyrzuciło mnie za daleko, a cofać mnie się nie chce. Przyjdę tutaj inną razą, przecież co ma wisieć, nie utonie. Notabene, znajduję się w przepięknym i rzadziej uczęszczanym kawałku Gór Złotych, klamota zrzucam przy gospodarstwie, widząc gospodarza prowadzącego krówkę do obory. Uzupełniam wodę i chwilę rozmawiam z gospodarzem. Ruszam dalej. Przez chwilę kręcę niebieskim szlakiem spacerowym, za chwilę łącząc się ponownie z czerwonym. Docieram do Białej Studni /Weisse Brunnen/.


Filuję w mapę Compass i mam kolejną zagwózdkę. Na mapie "stoi" źródło Nadleśniczego, ki diabeł, skąd ta nazwa?? Uzupełniam wodę do peta, w siebie wlewam również "odrobinę" wody pomocnej i do szczytu "łoję" żółtym kwadratem. Melduję się na Borówkowej 900 m npm.


Na szczycie kilkoro Czechów, którym zrobię foteczkę. Szybka ocena sytuacji i uwalam się w wiacie. Namiotu nie rozbijam, jest bardzo ciepło a świeże powietrze dobrze mi zrobi.


Czasu mam jak cygan gwoździ, zatem idę obciąć do drugiego źródełka, które na dzień 5.07.2019 jest suche. Zniesmaczony wracam do "obozu". Wbijam na wieżę, następnie kolacja i takie tam... sen mnie łamie, dobranoc.


6.07.2019

Borówkowa 900 m npm - Bielice


Ślipia otwieram po czwartej srana. Nie, nie... nikt normalny o tej porze nie robi zbiórki, pławię się w cieple puchowego worka. Przewrotka na drugi bok i po szóstej się budzę, pora wstawać. Postawiłem na herbatę i obcinam po okolicy, jestem sam, nikt nie dotarł nocą na nocleg. Słoneczko już dobrze operuje. Robiąc śniadanie stwierdzam, że od przyszłego wyjazdu zabieram piłkę do drzewa, czy też gałęzi, jak niektórzy śmiałkowie żartują. Posilony zwijam bałagan, dzisiaj czeka mnie poważna przechadzka. Obcinając w mapkie przy herbacie z lipy dochodzę do wniosku, że trza będzie odbić do Czech, inny wariant w dniu dzisiejszym w rachubę niestety nie wchodzi. Póki co, łoję szlakiem zielonym via Młyńską na Przełęcz Lądecką 665 m npm.


Waruneczki dopisują, instaluję się na świeżo postawionej ławeczce. Szkoda odpuścić tak pięknego widoku na Lądek, Lutynię i Masyw Śnieżnika.


Warto przypomnieć, że "parę metrów" od przejścia granicznego znajduje się ta oto ruina kapliczki. Zdjęcie z 1.05.2014 r. podczas przejścia szlaku granicznego Złoty Stok - Niemojów:


Na przełęczy chwilowo żegnam szlak zielony, dla odmiany pójdę słupkami granicznymi. Kto biednemu zabroni? Mijam szczyt Travna 723 m npm i ponownie stykam się ze szlakiem granicznym oraz czerwonym spacerowym. Tutaj popełniam dobry krok, odbijam do czeskiej wioski Zálesí, niem. Waldek :


Wcześniej jednak kręcę do kapliczki :


W środku znajduje się księga wpisów, pozwoliłem sobie na krótki wpis. Poza tym, odnoszę wrażenie graniczące niemal z pewnością, że jestem na czeskim końcu świata:


Bezwstydnie filuję na Borówkową :


Do tego "czeski koniec świata" oferuje takie miejsca odpoczynku, jestem rozmontowany:


Wkraczając do Zalesia wrażenie robi pierwszy spotkany biały dom. Po drodze uzupełniam wodę z przydomowego ujęcia, nie mając jeszcze bladego pojęcia, że najlepsze przede mną. Otóż docieram do leśnego baru, ale w wariancie skromny i klimatyczny, czyli bez tłumów i całego tego jarmarcznego zgiełku. Operuję pełną gębą w Górach Rychlebskich, żartów nie ma.


Uwaliłem się na dłuższą chwilę w drzewnianym fotelu, sącząc z garnucha wodę pomocną.


W "barze" chłodziły się m.in. puszeczki imperialistycznego chłamu, co w cenie 20kc nie "uwłaczało" mojej zasobności portfela, zatem kupiłem, wrzucając stosowną kwotę do puszki z napisem kasa. Mocno moralnie podbudowany ruszam dalej temat graniczny. Szczyt Koníček 850 m npm mijam. W okolicy tego pagóra "znalazłem" taki słupek :


Zaczynam głód odczuwać, a planeta żaru kopsa, psia mać! Docieram na Przełęcz Karpowską/Černý Kout. Poniżej przełęczy na niebieskim szlaku znajduje się przyjemny i dobrze utrzymany Domek Myśliwski, obiekt, który zachował się po tzw. domkach czarnogórskich, wbijam.


Zanim dotrę do skrzyżowania ze szlakiem żółtym, odbijam z traktu bo z głodem nie wygram. Pech chciał, że lokal mnie się objawił..


Pomimo, że kwadrat zamknięty na "cztery spusty", to jednak było coś, co zwróciło mocno moją uwagę. Lokalu z tak funkcjonalną werandą nie należy lekceważyć, oczywiście loguję się na dłuższą chwilę:


Na obiad leci makaron z sosem borowikowym od "knura", nie zapominam również o gorącej herbacie zielonej, bawię się w najlepsze uwalony w wygodnym fotelu. Sielanka dobiega końca i z nowymi siłami ruszam do wcześniej wspomnianej krzyżówki ze szlakiem żółtym/Buk 577 m npm/. Znajduje się tutaj charakterystyczny pień buka. Przestawiam się na szlak żółty i kulam na Roveň 778 m npm. Do szczytu nie doszedłem, bo... przegapiłem odbicie, ale po kolei. Po drodze w Raczym Potoku uzupełniłem wodę, przyda się. Dochodzę do miejsca gdzie las został przetrzebiony na bogato :


Widokami się zachłysnąwszy zapomniałem o odbiciu szlaku żółtego i lazłem jak zahipnotyzowany, bo było pięknie. Docieram do niebieskiego szlaku rowerowego i grupa czeskich rowerzystów przywołuje mnie do rzeczywistości. Cofać się nie zamierzam i z obsuwą czasową melduję się przy czerwonym szlaku, który prowadzi do Javornik-a. Nové Vilémovice horní, bo tutaj dotarłem i stąd podchodzę do miejsca gdzie powinienem zejść. Jak wiadomo kij ma dwa końce, dobrze się stało, że przegapiłem odbicie bo nie dotarłbym na piękny punkt widokowy pod Równią:


Czesi zaskakują pomysłami, na ścieżce są ustawione drewniane figury, są trzy i na najwyższym punkcie widokowym jest krzyż, który okupowała rodzina z Polski. Ja uwaliłem się przy Jezusie/tak domniemywam/ :


Obok figur są ławeczki, które idealnie się sprawdzają jako oparcie dla worka jak i drobny bufet podczas sesji widokowej. Po drugiej stronie Strážiště 813 m npm, aż się prosi aby tam się właśnie uwalić z namiotem :


A ja w najlepsze korzystam z dobroci czeskiej strony. Zbieram się i podchodzę do szlakowskazu Roveň, który jest w szczerym lesie. Jak to dobrze czasem coś przegapić, zapomnieć...
Z uśmiechem do ósemki, których notabene już nie posiadam atakuję kolejną atrakcję Gór Rychlebskich, nieistniejącą osadę Hraničky niem. Gränzdorf. Zaraz wyjdę z lasu i mowę mnie odbierze. Docieram do krzyża, miejsca gdzie kiedyś stał kościół, naprzeciwko znajduje się miejsce odpoczynku z kapitalną opcją na namiot. Zdjęcia nie robiłem, bo Czech się akurat relaksował i nie chciałem być namolem.


Nie odpuszczam, dalsza trasa to miód na moje zmęczone...nogi. Łypię na Czernicę :


Zaraz dostąpię zaszczytu trawersu Czartowca w przeuroczym klimacie, na tapecie szlak czerwony:


Docieram do przełęczy o tej samej nazwie, po drodze mijam ruiny dawnych zabudowań. Mijam też czeski obóz :


Nie mogę nie wspomnieć o jedynej chyba ocalałej i zarazem zamieszkanej chacie:


Przede mną kolejna porcja potu, szlak czerwony i trawers Czartowca 944 m npm. Po drodze spotykam dużą ilość kamiennych kopców. Docieram do szlaku granicznego zielonego i robię przerwę na wyrównanie oddechu. Będąc pierwszy raz w Rychlebach /2007?/ pamiętam, że mijaliśmy jakąś chatę w rejonie Czartowca i myślałem, że może pasma pomyliłem. Docieram do wodopoju, Pramen pod Stráží:


Opity wracam do szlaku. Przede mną kolejna niespodzianka:


To ta chata nie dawał mi spokoju przez niemalże 10 lat. Poza tym, uważam ten rejon za bardzo atrakcyjny temat i warto mieć wiedzę w sprawie  awaryjnych noclegów, wody, itp. Skoro jest tak pięknie to pozwolę sobie odbić na Špičák, piękny i rzekłbym unikalny słupek :


Zmęczenie daje o sobie znać. Postanawiam, że na Przełęczy Piekło odbiję do źródełka o tej samej nazwie celem sprawdzenia co w trawie piszczy jak i chwili odpoczynku. Docieram na przełęcz i co moje biedne oczy widzą? Ekipa Czechów na 6 namiotów, towarzystwo dojrzałe wiekowo, z dziećmi, muszę przyznać, że imponują mi takie rzeczy. Wędrówka z namiotem i całym bajzlem na plecach, tak, to jest to. Schodzę do źródełka, uzupełniam wodę do peta i pozwolę sobie jeszcze na danie chińskie oryginalne. :)) W między czasie przychodzi Czeszka po wodę, chwilę rozmawiamy. Pakując klamoty rozważam nocleg na Kowadle i póki co, tego wariantu się trzymam. Ruszam do przełęczy, gorący posiłek zawsze pomaga. Czując trasę w nogach idę spokojnie. Na przełęczy żegnam czeską brać, do Kowadła niedaleko. Melduję się na szczycie, Kowadło 989 m npm :


W "krzynce" widzę pięczątka była... taaa, była, tylko trzonek został. Chwilę rozważam nocleg na Kowadle, nie widzę sensownego placu i mam mieszane uczucia, odpuszczam. Schodzę do Bielic. Na parkingu pozwalam sobie na duże 10. W wiatuni partyjkę szachów rozgrywa małżeństwo, które się wczasuje. Planuję jutro powrót przez Czernicę wobec tego średnio mnie się uśmiecha nocleg w Rezerwacie. Nie kimałem jeszcze w dolinie Białej Lądeckiej, czas to zmienić. Uwalam się na pograniczu Przysiółka Nowa Biela i Bielic.

7.07.2019

Bielice - Czernica 1083 m npm - Stronie Śl. - Wrocław


Chmurzy się, nadchodzi zmiana pogody. Wylegam na zewnątrz i co się okazuje? Uwaliłem się kilkaset metrów od obozu harcerskiego :


Po oglądzie sytuacji czas na poranny ceremoniał i tzw. zerowanie spiżarni, bywało bardziej bogato:


Po skromnym śniadaniu pakuję dobytek i ruszam, przede mną jest jeszcze parę metrów do podejścia. Sprawnie docieram do odbicia szlaku żółtego na Czernicę przez Płoskę. Przyznaję, że podejście jest naprawdę godne. Płoska 1035 m npm, zaczyna delikatnie kropić :


Na szczycie się słaniam, muszę odspanąć. Zaraz będę na Czernicy, dawno tam nie byłem, ostatnio w czasach przedwieżowych. Ruszam i za chwil parę docieram na miejsce, Czernica 1083 m npm:


Kolejny wątek do kpin:


Na wieżę nie wchodziłem ze względu na kiepskie warunki atmosferyczne, szczyt przykryły chmury i z widoków guzik. Pora kończyć imprezę, do Stronia Śl. schodzę szlakiem żółtym. Do Przełęczy Dział zejście przypominało mi ostatnią imprezę w Masywie Śnieżnika i zejście Drogą Nad Lejami. W wiacie na przełęczy chwila na uzupełnienie płynów:


Schodząc do Stronia Śl. interesująco wyglądają pozostałości Popkowa, dawnej osady, której zabudowy ciągnęły się na wysokości ok. 620-690 m npm.


I chyba ostatni zamieszkany i użytkowany budynek Popkowa:


Dalej pozostaje już tylko asfalt, w Goszowie zaczyna padać, Stronie Śl. wita mnie obfitym opadem deszczu. Szybko docieram do wiaty przystanku autobusowego, skąd przed godziną 13-stą jadę "Beskidem" do Kłodzka a tam przesiadka do wozu bojowego i powrót do domu. Góry Złote są dla mnie fenomenalnym pasmem i zapewne wrócę tam za czas jakiś, natomiast Góry Rychlebskie rozbiły mnie w drzazgi. Nie spodziewałem się, że tereny przygraniczne oferują aż tyle atrakcji. Zdaje się, że Górom Rychlebskim poświęcę zdecydowanie więcej czasu, a zima w tym rejonie będzie brana mocno pod uwagę.

Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Bardzo ładnie! Zawsze mnie wpieniała sfora wojowniczych burków zamieszkująca obejście ostatniego domu w Popkowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie burek obszczekał jak już na asfalcie byłem :))

      Usuń
  2. To drugie źródło na Borówkowej jest suche już od dłuższego czasu. Bawiłem się tam w długi weekend sierpniowy 2017r. i też było wyschnięte.

    Nieźle połaziłeś, te tereny są bardzo atrakcyjne, a i ludzi mało. Źródło pod Stráží jest położone w strategicznym miejscu, już raz uratowało mi dupę. Może kiedyś uda się tam zabiwakować.

    Z tą wieżą na Czernicy to jakieś jaja są, nie wierzę w to co czytam. ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeważnie korzystałem z ujęcia Białej Studni. Uzupełnienie petów i na górę. Zdarzało się też, że idąc na Borówkową ze ZS przez Przeł. Różaniec korzystałem z drugiego źródła/tam jest przybita tabliczka "Źródło Łucji", ale skoro piszesz, że już w 2017 było suche nie jest dobrze, ze szczytu było bliżej po wodę. Co do wieży na Czernicy, przypomina mi się komedia z Trójmorskiego Wierchu.

      Usuń
  3. W tym roku wakacyjnie siedziałem w Lądku z rodziną. W ramach czasu wolnego przeglądałem zabrane mapy i faktycznie ten teren pogranicza, wiele oferuje. Muszę się tam wybrać i "posmakować" .
    Z pozdrowieniami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pożałujesz, po drugiej stronie granicy odmienny klimat. Pisząc w skrócie, "będzie Pan zadowolony". Odpozdrawiam...

      Usuń

Prześlij komentarz