Grzbietem Kamienickim 3-5.06.2016


Są opinie, że Grzbiet Kamienicki to raczej nudny i mało atrakcyjny kawałek Gór Izerskich, ja się z tą opinią zgadzam... albo nie, nie zgadzam się.
Zapodaliśmy wspólnie i w porozumieniu z Marco na mniej popularny i przez niektórych uznawany za mało atrakcyjny teren Gór Izerskich, północna strona mocy tychże, czyli Grzbiet Kamienicki. Pierwsze miłe zaskoczenie to Sępia Góra 828 m npm., Obok skał postawiona niezła wiata, którą potraktowaliśmy jako aneks kuchenny.

3.06.2016

Wrocław - Świeradów Zdrój - Sępia Góra 828 m npm.



W zajawce zapodawszy, że impreza kroi mnie się z Marco. Jako, że działamy na Grzbiecie Kamienickim, imprezę zaczynamy z Płn-zch => wschód. Ze Świeradowa się wydostać to nie takie hop, a już raz musiałem kimać w *** hotelu, bo się spóźniłem 30 minut. Robotę kończę w Legnicy i daję dyla do Jeleniej Góry, będąc w kontakcie telefonicznym z Marco. W JG furmankę odstawiam na darmowy przytułek i o 16.40 becaluję PęKaeSem do Świeradowa Zdroju. W tym pięknym kurorcie stawiam się chwilkę przed 18-stą. Robię foteczkę przy początku/końcu GSS, na który się jednak zdecyduję. Staje się rzecz straszna! Bar "U Bożeny" zamknięty, właśnie panie wnoszą do środka stoły z parasolami, taaaaka pasza mi umyka  a ja bez obiadu, jasny szlag trafił! Wbijam z tych nerwów naprzeciwko do Pubu "Route 66", w międzyczasie zaczyna lać! - To na dobry początek- sobie myślę. Lokal i kuchnia na styl amerykański, zamawiam Bekonburgera i zanim dostanę posiłek odpalam telefon, a że jest zasięg zagłębiam się co piszą w internetach. Pada nadal i wciąż. Domawiam tortillę i skrzydełka w zestawie, mam czas. Mija godzina, może dłużej, oczytany, nażarty a opity jak bąk opuszczam przybytek i przede mną szlak niebieski => Sępia Góra 828 m npm, jako miejsce pierwszego biwaku. Tempem równym i krokiem miarowym nabieram wysokość. Nagle telefon, dzwoni Gruby! Płacze mnie w słuchawkie, że plecak, którym się tak jeszcze niedawno biczował jest jednak zły. Oczywiście należało koleżkę wyszydzić a następnie przejść do ciekawszych tematów jakim są Gorgany. Po zakończonej gawędzie, opuszczam asfalt, wchodzę do lasu, po drodze mijam kapliczkę dziękczynną i wkrótce docieram na szczyt. Sępia Góra wita mnie niezmiernie ciepło. Niebawem spodziewam się Marco, po około kwadransie jesteśmy w komplecie.


ZajrzelyMy co słychać na Stogu Izerskim 1 108 m npm :


Rozbiliśmy namioty, a na kolację poszliśmy do wiaty, po godzinie 22-giej jeszcze jest widno na tyle, że gazetę da się czytać. Mija 22.30, zaczyna nas łamać, idziemy na nasz "Helcamp".


4.06.2016


Sępia Góra 828 m npm - Bobrowe Skały



Noc mija spokojnie. Na śniadanie idziemy do wiaty, zaraz się zwijamy. Nie będziemy się trzymać kurczowo niebieskiego szlaku, nie, nie. Niebawem odbijemy w Kierunku Kotliny. Marco już spakowany :


Idziemy zobaczyć do ruin schroniska Kesselschlossbaude, usytuowane na północnym zboczu Góry Kocioł, zwaną także Góra Zamkowa 721 m npm, w górnej części wsi Kotlina. Jesteśmy w północnej odnodze Grzbietu Kamienickiego. Wieś Kotlina, która była kiedyś ośrodkiem wydobywczym i tkactwa, to w drugiej połowie XIX wieku przekształciła się w małe letnisko. Powstała wówczas gospoda, w budynkach której można było wynająć pokoje. Schronisko Kesselschlossbaude wybudowano w połowie lat 20-stych XX wieku. Ze strony polska. org zdjęcie schroniska z lat 1953-40 :

https://polska-org.pl/5649904,foto.html?idEntity=517306

Właściwe schronisko "Zameczek" położone było w najwyżej położonym miejscu całości założenia, do dyspozycji miało 30 miejsc noclegowych, salę jadalną w śląskim stylu a charakterystycznym elementem był tu taras widokowy od płn-zch elewacji. Po II wojnie światowej schronisko przestało działać, budynki przejął ZHP, które obecnie pozostają w ruinie. Oto co jeszcze zostało :


Wjazd do zameczku :


A przed nami kolejny cymesik Grzbietu Kamienickiego, Skałki Zakochanych, które serwują piękne widoki :


Lans-foto na Skałkach Zakochanych :)


Pikanterii tego miejsca dodają również inskrypcje na skale :


Z przykrością opuszczamy to przepiękne miejsce i aby nie wracać tą samą drogą, odpulamy na szagie, przez Kocioł 721 m npm. Na szczycie którego znajduje się ambona myśliwska, która notabene do spania się nie nadaje, więc można ją zutylizować. :)


Docieramy ponownie do niebieskiego szlaku. Idziemy zboczem Wysokiej 816 m npm , mijamy Rodroże Pięć Dróg i niebawem docieramy na Płókowy Mostek. Tu dzieje się rzecz dziwna, zanim odbijemy ponownie na odcinek pozaszlakowy do Rozdroża Cztery Drogi, Marco podobno witał turystę, którym był Rychu. Ja za diabła nie kojarzę tego motywu, mimo wszystko, Rychu wybacz moją postawę, ale zapewniam Cię, że to nie wynik olewactwa a raczej "dziur w mózgu", becalujemy do źródła Św. Wolfganga zwanym również Wolframowym.


Przy wodopoju robimy pauzę na coś gorącego:


Podreperowani nieco idziemy dalej, tym razem kierunek Tłoczyna 783 m npm, wcześniej pozostałości po Byczej Chacie: 

http://e-karkonosze.eu/wp-content/uploads/2013/09/Bycza-Chatka-na-T%C5%82oczynie-w-G%C3%B3rach-Izerskich_8233e.jpg


Przed nami podejście na Tłoczynę, to co najlepsze oferuje ten szczyt to gołoborze, położone po wschodniej stronie szczytu, serwuje przepiękne widoki, z którego widok m.in na Ostrzycę wyostrza mój apetyt na ten szczyt.


Operujemy cały czas w opcji pozaszlakowej, przed nami clue programu - Jelenie Skały. Łapy zacieram, idziemy grzbietem, na dzika! Z przejściem dajemy radę, jest chaszczowanko, w pewnym momencie pojawia się wyraźna ściecha, której się trzymamy i ona nas prawie wyprowadza do celu, na dawny punkt widokowy Jelenie Skały z widokiem na Wysoką 816 m npm :


Na jednej ze skał widnieje data : 1908?


Przez manewr dojścia grzbietem mamy zaoszczędzone parę kilometrów. Przed nami najbardziej nudne przejście z nudnych, wręcz wpieniający odcinek. Do niebieskiego szlaku schodzimy Wysoką Drogą, po drodze kamień z wyrytą datą :


Dochodzimy w końcu do Ronda, zasiadamy na ławce.. na kromkę chleba. Czujemy w nogach trasę, przed nami jeszcze podejście na Jastrzębiec 792 m npm, węzeł dróg leśnych Sarnia Nóżka i już jest miło. Zaczyna się asfalt, to chyba wkraczamy do Kopańca, wcześniej przyjemne miejsce odpoczynku :


W Pracowni Ceramiki "Kozia Szyja" otrzymujemy wodę i idziemy na ostatni etap. Mijamy Babią Przełęcz w pobliżu której w 2010 roku kimaliśmy ze Sparkusem.


Drwalówka jeszcze stoi :


Jeszcze trochę wysiłku i docieramy na miejsce - Bobrowe Skały 610 m npm :


Należy zajrzeć na punkt widokowy, panorama Karkonoszy czesze beret, chyba tylko Wysoki Kamień konkuruje z Bobrowymi Skałami.



Wieczór jest bardzo ciepły. Pławimy się w luksusie, jest miło... Bobrowe Skały przez dziurkę :


Krzątamy się chwilę i pora schodzić z "okrętu". Czując trudy i wrażenia dzisiejszej wędrówki oddajemy się w objęcia Morfeusza. Sen.

5.06.2016

Bobrowe Skały - Piechowice - Jelenia Góra - Wrocław

Przed piątą rano jestem nówka, Marco chrapie, zwlekam zwłoki i zapodaję na skały,na wschód słońca. Krzątam się po skałach, chłonę panoramę Karkonoszy, obcinam na Zamek Chojnik, w domu tego nie mam.



Schodzę do namiotu, gorąca herbata w ultralekkim kubanie, to jest to. Dożywam czasu, że Marco wynurza się z namiotu, robimy śniadanko, następnie pakowanko i uskuteczniamy spier*****ko. Schodzimy do Piechowic zielonym szlakiem, bardzo dobra opcja, bardzo kameralny łącznik, ostanie chwile :


I wtaczamy się do Piechowic :


Niecałą godzinkę mamy do autobusu. O 9.13 zjeżdżamy do Jeleniej Góry, w drodze powrotnej wstępujemy na skromne II śniadanie i w dobrych humorach rozjeżdżamy się do domu.

Na Grzbiet Kamienicki zapewne wrócę, jest tam jeszcze co nieco do zobaczenia. Ja bardzo się cieszę z przejścia odcinka Tłoczyna - Jelenie Skały grzbietem i ten odcinek był dla mnie ważnym elementem imprezy, który pokonaliśmy w zasadzie bezboleśnie, w sensie bez większego kluczenia. Wspomnieć należy, że bardzo pomocna była "aparatura" Marco, któremu niniejszym dziękuję za wspólne trudy w imprezie i co..? I do następnego, mam nadzieję.



Dziękować za uwagę.

Komentarze

  1. Drwalówka na Polanie Czarownic stoi dzielnie nadal, jeno leguśko przecieka.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz