Beskid Niski ... wertykalnie 25-29.07.2013


Pierwszy raz miałem przyjemność z Beskidem Niskim na tegoroczny łyk-end majowy, kiedy to wracając z Franciszkiem z jakże zacnego Wyhorlatu, postanowiliśmy wstąpić na moment w to fantastyczne miejsce, które jest wg mnie ostatnim miejscem w polskich górach, które serwuje taki klimat, mowa oczywiście o Beskidzie Niskim.
Dobrą robotę w ramach reklamy tego zakątka zrobili m.in. cthulhu, Satan, których relacje odcisnęły piętno na moich planach złożenia wizyty w Beskidzie Niskim. Mimo, że to najniższe pasmo Beskidów, jest jeden szczyt w Beskidzie Niskim, który przekracza 1000 m npm., to Busov 1002 m npm,leżący po słowackiej stronie. Niech wysokości szczytów nie usypiają czujności, te niewysokie szczyty potrafią dać dobrze.. w nogi. Inną sprawą jest klimat, jakie to szacowne pasmo oddaje miłośnikom wędrówki z plecakiem i spania pod namiotem, kolibach, stodole, w ramach operacji "spanie na sianie". Można ten temat wyrazić jednym zdaniem: Miazga! Wspomnieć należy o gościnności mieszkańców Beskidu Niskiego, którzy sami zapraszają na szklankę zimnej wody, napoju, gorącej herbaty. Ot,zapraszają na chwilę rozmowy, która sprawia, że czas jest na wszystko.
Że aż pozwolę sobie zacytować jakże trafne zdanie z przewodnika Beskid Niski Oficyny Wydawniczej "Rewasz" :
"życie tutejszych wiosek nie jest podporządkowane potrzebom dochodowego biznesu turystycznego." Niechaj ten stan trwa jak najdłużej. Jest to moja druga wizyta i odkrywam kolejny skrawek tego przepięknego zakątka...
Na imprezę zapodaliśmy wspólnie z rajlim. Wcześniej mieliśmy okazję wspólnego szwendania się w Gorcach. Ustalamy, że zbióreczka na trzeźwo będzie w Oświęcimiu, skąd mnie przechwyci.

25.07.2013

Wrocław - Oświęcim => Krynica Zdrój => biwak pod Huzarami.


Lądujemy w Krynicy Zdroju ok. 22.00. Tam też rajli zostawia wóz bojowy na dwa dni. Ruszamy szlakiem zielonym a celem będą Huzary 865 m npm. Po drodze foteczka pamiątkowa przy pomniku Epifaniusza Drowniaka, znany również jako Nikifor Krynicki.


Uzupełniam wodę i w drogę. Sprawnie osiągamy szczyt Huzarów na którym węzeł szlaków, m.in. "szlak kurierski" prowadzący na Przeł. Tylicką. Rozbijamy się pod szczytem przy szlaku, wyklepawszy miejsca kapkę pod namiot. Nie wydziwialiśmy z miejscem na biwak, późna pora, zmęczenie podróżą, itd. Instalujemy się w namiotach,czas na sen...

26.07.2013

Pod Huzarami - Cigeľka.


Wyspani, wypoczęci wytaczamy się z namiotów. Piękny a słoneczny poranek powoduje, że gęby nam się cieszą. Stwierdzamy z rajlim, że plan na dzisiejszy dzień to wszystko co najgorsze, czyli klasyczny wyciskacz potu. Póki co zwijamy majdan i "śniadanie mistrzów" serwujemy sobie nad wodą . Potok Mochnaczka zdecydowanie to jest to. Ten klimat, mmmmm... Beskid Niski wita:


Po śniadaniu kąpiel w potoku dla ochłody, takich rzeczy nie przepuszczę, smali już na bogato. Kontynuujemy trasę szlakiem zielonym:


Za Dzielcem 792 m npm, ostatnim tematem z widokami wkraczamy w las, szlak zielony też się kończy, przestawiamy się na czerwony graniczny. Małe motanko mamy, dochodzimy do rozstaju drogi, która odbija do Izb, niestety obieramy gorszy wariant. W kręgu naszego zainteresowania Zachodnia Ściana Płaczu - idziemy na Lackową 997 m npm. Wkraczamy w godną stromiznę Beskidu Niskiego. Na podejściu na Lackową:


Co się upociliśmy to nasze, na szczycie obowiązkowa chwila na wyrównanie oddechu. Lackowa 997 m npm, najwyższy szczyt polskiej części Beskidu Niskiego:


Mamy czas, pośpiech nie jest wskazany.


Schodzimy ciesząc się chwilą ulgi, przed nami podejście na "kolejną Lackową".... Ostry Wierch 938 m npm, drugi co do wysokości szczyt polskiej części Beskidu Niskiego.


Szlak czerwony omija ten szczyt, odbija żółty. Przed nami jeszcze szczyt Cigelka 805 m npm i schodzimy na przełęcz o tej samej nazwie, wcześniej funkcjonowało tu turystyczne przejście graniczne. W znajdującej się nieopodal wiacie syf straszny.


Podczas gdy się szykujemy do drogi, od Wysowej przychodzi starsze małżeństwo. Podczas rozmowy słyszymy opowieści o ich wędrówkach tutaj w latach 70-tych, coś pięknego. Zbieramy się z rajlim do pięknie położonej wioseczki uzdrowiskowej Cigelka.


Znajduje się tutaj murowana cerkiew pw. św. Kosmy i Damiana z 1816 r. Żar z nieba bogaty, zachodzimy do baru na napoje chłodzące. Spotykamy rodaków, którzy przestrzegają nas przed nachalnością cygańskich dzieci. Kierujemy się do szlaku niebieskiego. Idziemy do zaznaczonego na mapie źródła mineralnego, aleśmy pochlali!! Skorzystaliśmy z występującej tu szczawy wodorwęglanowo-chlorkowo-sodowej. Nieopodal źródła jakże kameralne miejsce odpoczynku, woda znajduje się poniżej wiatki. Skoro tak, gorącym posiłkiem nie pogardziliśmy. W takim skwarze taki luksus:


Przed nami kolejna część imprezy, Busov 1002 m npm, czyli najwyższy szczyt Beskidu Niskiego:


Po drodze mijamy sklep spożywczy, wrócimy tutaj. Wkraczamy w osiedle cygańskie. Chmara dzieciaków podbiega do nas z myślą, że coś im damy. Pot po dupie się leje, kroku nie zwalniamy, żałuję trochę, że nie wyjąłem aparatu. Jak dla mnie, wstrząsające przeżycie. Raptem szlak odbija w lewo zaraz ponownie w lewo, drugie odbicie przegapiliśmy, trza było się wrócić. Wracamy na właściwe "tory" czyli odrobina chaszczy. Wkraczamy w piękny bukowy las i pniemy się na szczyt. Przy źródle robimy odpoczynek korzystając, że jest woda. Przed nami długie i monotonne podejście. Po drodze daliśmy ciała, nie zauważyliśmy pensjonatu o którym pisali dano i cthulhu. Tymczasem wtaczamy się na szczyt, Busov 1002 m npm :


Najwyższy w Beskidzie Niskim i zarazem jedyny szczyt w tym paśmie przekraczający 1000 m npm. Wpis do książki obowiązkowy. Na nocleg schodzimy ponownie do Cigelki. Jako, że zeszliśmy poza szlakiem wtaczamy się w sam środek cygańskiego osiedla, moc wrażeń. Wzbudzamy ciekawość, dzieciarnia klasycznie liczy na cukierka, ktoś ze starszyzny reaguje na to. W getcie wesoło, imprezowo. Schodzimy
ponownie do miasteczka atakując sklep spożywczy. Niestety, brak Kofoli wyzwala w nas negatywne emocje i postanawiamy się upodlić imperialistycznym chłamem. Czujemy dobrze dzisiejszy dzień. Na nocleg idziemy dosłownie w pole. Tam się rozbijamy po ciemaczu i lądujemy w namiotach....


27.07.2013

Cigeľka - baza namiotowa w Radocynie.


Aura sprzyja, kolejny dzień upałów. Bladym świtem się pakujemy. Na śniadanie cofamy się pod sklep, tam jest cień, stół, można usiąść. Wzmocnieni ruszamy:


Żegnamy Cigeľke, wczorajszy przemarsz centralnie przez osiedle cygańskie pozostanie w mojej pamięci. My tymczasem wbijamy na szlak graniczny, skrótem wskazanym przez Cyganów. Mamy się z pyszna, idziemy lasem więc upał "jakby" znośny. Sedlo Vysny Tvarożec, piękna polana:


Poza klimatem serwuje znakomite miejsce na nocleg, zachodzimy z rajlim na łyk wody:


W drodze na Przełęcz Wysowską na uwagę zasługuje szczyt Staviska 825 m npm, to taka "kolejna Lackowa". Na Przełęczy Wysowskiej:


Znajduje się tutaj również wiata, zachodzimy do niej.


Nasza wspólna impreza dobiega końca, radzimy, że kąpiel w Ropie dobrze nam zrobi. Następnie idziemy bokiem na cmentarz wojenny nr 49 w Blechnarce:


Jest tak cicho, spokojnie, że ucinamy sobie drzemkę. Niestety, trzeba się zbierać. Dochodzimy do szlaku niebieskiego. Wspólna impreza z rajlim dobiega końca. Nasze drogi się rozchodzą, on do Wysowej Zdroju, ja dalej na Przełęcz Regetowską.


Na przełęczy robię kolejny postój na posiłek i uzupełniam wodę.


Przede mną zacne podejście na Jaworzynę Konieczniańską 881 m npm:


Kiedyś musiało to być fenomenalne miejsce widokowe, obecnie zarastające świerki zasłaniają panoramę. Przede mną Przełęcz Beskidek, nad którą znajduje się cmentarz wojenny nr 46, projekt Duszana Jurkowicza:


Na Beskidku postraszyło, spadły ze "trzy krople" deszczu i to by było. Przede mną piękny odcinek, idę na wschód. Na mapie jest oznaczone źródło mineralne, którego nie odnalazłem. Chwila niepewności, szlaku brak. Przed kolejnym wejściem w las widzę szlak, jest dobrze. A zaczerpnę se klimatu Beskidu Niskiego, a co mi tam...


Pora jest dosyć późna, do Radocyny kawałek, a nie powiem, przebytą drogę czuję, do tego upał życia nie ułatwia. Widząc ostatni słupek I/206 przed Przełęczą pod Zajęczym Wierchem, to tak zdecydowanie lżej na duszy:


Jeszcze 4 km do bazy i szlus.. Nie ugiąłem się:


Znalazła się nawet kameralna wiatunia:


Żegnam przecudne łąki, do Radocyny czeka mnie piękna szutrowa droga .Nie krępowałem się umoczyć dzioba w Wisłoce. Z racji pory, osuwiskowe jeziorka zostają do następnej razy.
Łapię się jeszcze na okazje. Do bazy namiotowej docieram zaprzęgiem konnym, leśnicy mnie zgarnęli i dzięki im za dobre serce. W bazie namiotowej jestem wieczorem, jest trochę ludzi. Obok w Hotelu Woryń pełne obłożenie! Rozbijam namiot i zalegam. Na zewnątrz ognisko, wesoło. Zachodzi do mnie "chatowy" z napojem i garnuchem, widząc pewnie moje zmęczenie. Bardzo dobrze się poczułem takim wsparciem, zaszedłem do ogniska. Długo nie siedziałem, oczy mnie się zamykały..

28.07.2013

Baza namiotowa w Radocynie - Bacówka PTTK Bartne.


Oszaleję z tego upału - kolejny dzień smażalni. Dzisiaj robię sobie luz. Idę do Bartnego i wysprzęglam temat. Siedzę w bazie niewzruszony. Namiocik se wysuszyłem, wykąpałem się w potoku jak normalny biały człowiek, pogadałem z ekipą bazową.


Idę do "konkurencji" - hotel Woryń - na pyszne pierogi z "kawiorem". Porcja zawiera 11 pierogów "posypane" zasmażką oraz koperkiem, w cenie 9 zyla. Posilony kulam dalej.


Takich świadectw historii tego miejsca tego miejsca jest zdecydowanie więcej:


Tak poza tym, Radocyna przestaje być zapomnianą wioską,"świeżo postawione budynki" trochę martwią. Nic to, cieszę się tym co jest. Drewniany krzyż wzniesiony w 1936 roku ku pamięci zniesienia pańszczyzny, tabliczka żeliwna pochodzi z 1899 roku:


Przed wyjściem chwilę stoję przed pomnikiem gajowego Michała Kobaka, którego oddział UPA uprowadził i zamordował w Czarnem 1.04.1947 roku. Do Radocyny wrócę z pewnością, atrakcji tutaj moc. Tymczasem kontynuuję przechadzkę gruntową drogą wzdłuż Wisłoki do Nieznajowej. Na szlaku:


Nielichą atrakcją jest parokrotne przeprawianie Wisłoki w bród. Teraz miałem lampę przeokrutną, z racji braku opadów w ostatnim czasie wody zaledwie po kostki ale ciekawe jak się sprawa ma np. wiosną?


A w krajobrazie mam piękne łąki, które pokrywają dawne tereny wsi łemkowskich, kamienne krzyże, trochę lasu i zaś przeprawa...


Droga w miarę równa, wyskakuję z laczy i przyodziewam klapeczki, muszę ulżyć stopaczom bo tylko odparzeń mnie brakuje. Docieram do Nieznajowej, piękna wieś łemkowska wysiedlona w 1945 roku.Zachodzę do chatki:


Jestem ugoszczony po królewsku, flakon zimnej wody gazowanej, sympatyczna gawęda, chwila wytchnienia od ukropu, mmmmm. Dziękuję za gościnę i wychodzę, idę dalej.
W Nieznajowej, obecnie nieistniejącej łemkowskiej wioski u ujścia Zawoi do Wisłoki, w 1936 roku żyło tu ok. 250 osób, obecnie pozostały dwa domy, rzeczona wcześniej Chata/dawniej leśniczówka. Na drzwiach widniał napis:Lasy Zagórzany, Leśnictwo Nieznajowa. Były to lasy prywatne hrabiego Aleksandra Skrzyńskiego. W 1914 roku przez Nieznajową wycofywały się wojska węgierskie. Stacjonowały tu też przez kilka miesięcy wojska rosyjskie, które mieszkańcy dobrze wspominali. Naprzeciwko cerkwi unickiej wybudowano czasownię. Nabożeństwa odprawiał ksiądz przyjeżdżający z Wołowca. Pod koniec lat 20 XX w. niemal cała wioska przeszła na prawosławie. Za wyjątkiem jednej czarnej owcy, komunisty, nie przyznającego się do żadnej wiary. W 1930 w jedną z nocy wyniesiono wyposażenie cerkwi unickiej do kaplicy tejże. W Nieznajowej znajdował się posterunek policji, była szkoła, nauczycielem był Polak, latem odbywały się w niej zajęcia z Przysposobienia Wojskowego. Były dwa tartaki, jeden z nich prowadził Polak, Dobrzański. Z jego tartaku pociągnięty był prąd do leśniczówki. Nieznajowa byla także znana dzięki targom, handlowano wołami, krowami. Obecnie ostały się tylko dwa domy.
Kamienna kapliczka z 1925 roku:


Obok znajduje się pomnik Drzwi do Zaginionego Świata:


Symbol nieistniejących wsi łemkowskich i życia, które tu kiedyś tętniło. Owe pomniki znajdują się:
-Czarne
-Nieznajowa
-Radocyna
-Długie
-Lipna
Odwiedzam też cmentarz wsi łemkowskiej:


Wkraczam w las, mam odrobinę zbawiennego chłodu. Daję sobie chwilkę na odpoczynek. Pomoczyć nogi w Zawoi, bezcenne:


Zbieram się do Wołowca.


Kiedyś duża wioska, przed 1939 r. liczyła 180 około gospodarstw. Pierwsza sprawa, która mnie urzekła:


Kawałek dalej małżeństwo zaprasza mnie na kuban zimnej wody. Miła rozmowa, dowiaduję się, że powstaje tutaj pomnik ofiarom Akcji Wisła. Monument już stoi, jeszcze tylko tablica z napisem:


Pięknie dziękując za miłą gościnę udaję się do XVIII w. cerkwi pw. Opieki Matki Bożej:


Po wysiedleniu Łemków, bacowie z Podhala trzymali w cerkwii krowy, owce, na skutek czego zastali ją w opłakanym stanie. Obecnie bardzo piękna. Po wschodniej stronie cerkwii znajduje się stary cmentarz, również interesujący. Jedna z figur, Matka Boża z Dzieciątkiem 1903 roku :


Na czerwonym szlaku do Bartnego:


W Wołowcu spotykam dużo żeliwnych przydrożnych krzyży. Ten np. z 1878 roku:


W końcu docieram do Bartnego. Od razu kieruję się do bacówki. Zamawiam pierogi chłopskie i postanawiam, że kimam tutaj. Po posiłku wychodzę na zewnątrz, uwalam się na szerokiej ławce, pod głową mam plecak, przyda się godzinna drzemka. Przyznam, że zwiedzanie Bartnego odpuszczam sobie, mam ochotę leżeć i nic nie robić, temu się oddaję. Okazuje się, że będę miał przyjemność z dwoma turystkami spod Bielska Białej, które uskuteczniają GSB. Na nocleg wybieramy glebę w cenie 10 zyla, wchodzę w temat, stać mnie. Noc upalna, dziewczynom wyschły przez noc koszulki, które prały. Jako, że posiadam kuchenkę, wieczorem robimy sobie herbacinę po której uwalamy się na balkonie i...... odpadamy w przedbiegach. Upał dał się dziś we znaki jak nigdy.



29.07.2013

Bacówka PTTK Bartne - Folusz => Wrocław


Dzisiaj kończę imprezę. Nic nowego, kolejny dzień upału. Na szczęście ten dzionek to w większości lasy Magury Wątkowskiej. Po śniadaniu zbieram się i żegnam "towarzyszki" i na luzie zapodaję przez Przełęcz Majdan na Magurę Wątkowską 829 m npm.


Po drodze zaproszenie, z którego rezygnuję:



Na szczyt docieram mokrusieńki naturalnie.


Byłbym niepoważny gdybym nie doniósł Arielowi, że na szczycie w "krzynce" znajduje się pieczątka. Oczywiście wpis do księgi m.in. z podziękowaniem dla Oli i Ali za miłe towarzystwo itp.
Na szczycie naturalnie mamy darmowy pensjonat, kłopot jest taki, że podłoga to szczera gleba i podczas opadu może być średnio, poza tym nie ma się do czego przypieprzyć.


Na "do widzewa" serwuję sobie najstarszy rezerwat Beskidu Niskiego - Rezerwat Skalny "Kornuty". W skałach Kornutów znajduje się największa z jaskiń Beskidu Niskiego - Jaskinia Mroczna, łączna długość korytarzy wynosi 175 m a głębokość 17 m.


Kolejny pakiet atrakcji to Diabli Kamień :



Wodospad Magurski to ostatnia rzecz na którą mnie stać. Z Diablego Kamienia prowadzi tamże szlak dydaktyczny koloru czerwonego. Na mapie Compass-u jeszcze brak. Z racji lichego opadu deszczu w ostatnim czasie :


Schodzę do Folusza. Dochodzę do sklepu. Jako,że słoneczko pali, podsumowanie :



Racząc się Wysowianeczką, łypiąc na Dom Pomocy Społecznej, patrzyłem na miejsce w którym zmarł w 1968 roku słynny łemkowski malarz Epifaniusz Drowniak, znany również jako Nikifor Krynicki.
Czeka mnie jeszcze ok. 2 km oesik asfaltem do skrzyżowania. Po drodze ostatnie chwile z tą przepiękną krainą:


Na skrzyżowaniu czekam jeszcze na rozwiązanie sprawy transportu. Mam farta, zabieram się stopem do Kamienicy. Stamtąd do Krakowa => Wrocław. Na do widzenia łypnąwszy :


Nie mam co do tego żadnej wątpliwości, że w Beskid Niski wrócę. Klimatem tego miejsca jestem zachwycony.

Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Bry! Beskid Niski Panie to, no to sie wie, to jest to... Nie odkrywszy tu zresztą nic nowego dodam tylko: trasa i relacja w pytę, cieszą zapodane fotki, gdyż jak wiadomo na forumie ... zniknęli, a których zresztą zawsze nie widziałem :)
    Warto odgrzewać stare 'kotlety', szczególnie z kolejnych przechadzek po Beskidzie Niskim, tudzież Pogórzach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cze!! :))

      Parę "kotletów" jeszcze zostało. Warto je mieć w jednym miejscu. Po zimowym pobycie w BN, zrodził się w mojej biednej głowie jakiś plan na kolejne szlajanko. Lapetti, "pragnę" zwrócić uwagę, że Pogórze Przemyskie, czy takie "marne" Pogórze Dynowskie również czesze beret i to bez ujmy dla BN. ;)

      Usuń

Prześlij komentarz