Pogórze Kaczawskie 3-6.03.2017


Temat Pogórza Kaczawskiego od dłuższego czasu chodził za mną. Chciałem też chwilę tam spędzić, ogarniając "ze dwa" interesujące mnie tematy. Na wyjazd dał się namówić Michun i w ostatniej chwili dołączył Marco.
Zbiórkę robimy we Wrocławiu, gdzie pakujemy się do furmanki Marco i lansu zadajemy do Złotoryi, miejsca zakładanego końca imprezy. Jeszcze tylko busem podklepać do Jawora i zaczynamy...

3.03.2017


Jawor - Czartowska Skała 463 m npm

Szlak Wygasłych Wulkanów to jeden z ciekawszych szlaków Pogórza Kaczawskiego. Trasa wyznakowana kolorem żółtym rozpoczyna się w mieścince Legnickie Pole a kończy w Złotoryi. Długość szlaku 85km, mapa turystyczna podaje 93 km, co jest mało istotne. Ważne jest to, że trasa jest piękna. Wytaczamy się w Jaworze niemal przy szlaku żółtym i lansu zadajemy w kierunku Myśliborza. Jawor za nami :


Zaraz odbijemy w lewo :


Asfalt zostawiamy i na Rataj 350 m npm, powulkaniczne wzniesienie, toczymy się w wiosennym waruneczku. Po drodze szlakowskaz Jacobsdorf/Jakuszowa?


Docieramy, wyrobisko dawnego kamieniołomu, które jest rezerwatem przyrody nieożywionej "Małe Organy Myśliborskie" oraz "mali organiści" :


Michun na szczycie Rataja 350 m npm :


Na Rataju w średniowieczu mieściła się warownia datowana na XIII wiek. Daliśmy sobie chwilę na szwendanko po czym ruszamy dalej, kierunek Myślibórz.


W Myśliborzu robimy kolejny odpoczynek, naprzeciwko budynku Zarządu Parku Krajobrazowego "Chełmy" na ławkach przy sklepiku "Klaudia" - jest pieczątka tu i tu, to info dla kolekcjonerów. Odpocząwszy i nawodniwszy organizmy, ruszamy. Kierunek Wąwóz Myśliborski, Florystyczny Rezerwat Przyrody utworzony w 1962 roku. Znajduje się tutaj jedyne na Dolnym Śląsku stanowisko paproci języcznika zwyczajnego. Idziemy w opcji dla "twardzieli" ponieważ Michun raczył nas wyprowadzić na manowce, co skutkuje tym, że musimy jakoś dojść do szlaku ;-) :


Mamy teraz bardzo kameralny odcinek wzdłuż potoku Jawornik. Przy tablicy informacyjnej Dąb Jahna, "małe pięć". To jeszcze Szwedzki Szaniec i kulamy polem na szagę :


Myślinów przed nami :


Zanim wkroczymy na zbocza Muchowskich Wzgórz, mamy kawałek asfaltem, następnie odbicie w lewo i dalej pławimy się w klimacie Pogórza Kaczawskiego. Trafiamy na miejsce odpoczynku, robimy "małe 10" na prośbę Michuna, który osłabiony jeszcze chorobą. Ustalamy wstępnie, że przy sprzyjających okolicznościach biwak robimy przy Czartowskiej Skale 463 m npm.


Jak się okaże chwilę później, miejscówka jest wręcz wyborna. Rozbijamy obóz, robimy wizję lokalną, jako, że opału ilość w pobliżu jest przyzwoita, ogarniamy temat na "Trzech Chłopa" i wieczorkiem przy dosyć wietrznej aurze raczymy się w luksusie:


Ku naszemu zdziwieniu wieczorem dołącza do nas pewna rodzina z Jawora i mamy odrobinę na wspólne pogaduchy. Po poważnej kolacji popartą m.in. giętą z ognia, żegnamy się ze współbiesiadnikami, a my lądujemy w namiotach.. dobranoc.


4.03.2017


Czartowska Skała 463 m npm - wiata pod Organami Wielisławskimi


Jako, że Czartowska Skała jest wybitnym punktem widokowym wyskoczyłem na górę, podczas gdy chłopaki jeszcze piłowali na "drugim boku". Rzuciłem okiem na Karkonosze:


i Góry Kaczawskie :


Dzisiaj zanosi się na piękny dzień, schodzę do obozu na jakieś śniadanie, z głodem nie wygram, nie mam szans:


Takich trzech, jak nas dwóch, nie ma ani jednego. Biwakowicze :


Dzisiejszy dzień to prawdopodobnie najpiękniejsza widokowo część szlaku. Uprzątnąwszy barłogi przed nami Pomocne :


Podchodzimy kawałek drogą na Stanisławów, po lewej stronie mijamy stary cmentarz, piękna panorama Karkonoszy nam towarzyszy:


a następnie Ostrzyca 501 m npm, najwyższa na Pogórzu Kaczawskim :


Po przeciwnej manieczce Trupień 481 m npm z kopalnią bazaltu :


Przed nami Kondratów, wiata przystankowa łypie na nas "okiem" :


Po drodze mijamy ruiny dworu, dumny przemarsz przez mieścinkę, a że nikt słodyczami nie wita to odbijamy w lewo w kierunku Jastrzębiej 466 m npm. Schodzimy na miejsce odpoczynku, stać nas na "małe 5" :


Tu nawet z "papci" wyskakujemy aby dać sobie dłuższą chwilę w promieniach wczesnowiosennego słoneczka. Ruszamy, przed nami Zawodna 442 m npm, którą godnie obejdziemy z prawej strony :


I od tego miejsca zaczyna się słabiej oznaczony odcinek, przespaliśmy odbicie w lewą stronę od niebieskiego szlaku. W pamięci utkwił mi widok na "Wilkołak-a" :


Będąc już na właściwych torach nadal trza być rozważnym ... i romantycznym. Przekraczając strumyk na żółtym szlaku popełniłem "mylny błąd" odbijając w lewo ściechą do góry, która wyprowadza na skraj lasu, Michun nie omieszkał "obrzucić mnie kamieniami".. bo trza było kawałek do góry podejść. Dalej skrajem lasu w pięknej i wiosennej scenerii a śpiewem na ustach wbijamy do kolejnego pomnika przyrody nieożywionej, czyli Organy Wielisławskie :


Okoliczności przyrody jakie są każdy widzi, w związku z wiatą nie ma mowy abyśmy dalej mieli iść.. no, chyba że do Młyna Wielisław na posiłek regeneracyjny:


W tym jakże zacnym lokalu chwila nam schodzi, tym bardziej, że obsługują nas przemiłe kelnerki. Przy schabowym i pierogach z gęsiną ustalamy plan bitewny i wychodzi na to, że kimamy w wiacie i robimy wieczorne ognisko, co dziwne nie jest..


Dzisiejszy wieczór jest w miarę ciepły, wobec czego kimam na stole, Marco zajął glebę, a Michun niczym hrabia de Nędza w namiocie... Sen.



5.03.2017


Wiata pod Organami Wielisławskimi - centrum Choińca




Dzisiaj z chłopakami się żegnam. Zwijamy bajzel, ostatnia prosta przed nami :


Jestem czujny, jak kobra:


W Sokołowcu nieopodal pałacu :


żegnam się z Marco i Michunem:


Chłopaki wracają do domu, ja kontynuuję szlajanko, a że czas mam, to czemu nie? Kręcę do Proboszczowa, widok na Ostrzycę dodaje otuchy. Filuję w przeciwną stronę i widzę kompanów idących asfaltem, jak mniemam via Nowy Kościół do Złotoryi.


Mknę polami!


Wyobrażam sobie jak pięknie tu musi być w maju, nie wyobrażam sobie tego nie sprawdzić. Docieram do Proboszczowa :


Dom nr 44 :


Stara kuźnia :


Nieopodal boiska znajduje się pomnik poległych w I wojnie światowej :


Na boisku zajmuję lożę dla gości :


"sułtanat", jakże ważny "budynek" jest oczywiście czynny:


Przede mną kolejna atrakcja, najwyższy szczyt Pogórza Kaczawskiego - Ostrzyca 501 m npm. Lansu zadaję aleją lipową, mijam pierwszy parking. Drugi parking z miejscem odpoczynku :


Krokiem równym i tempem miarowym dochodzę pod szczyt, jeszcze 445 bazaltowych schodów i jestem. Ostrzyca - Spitzberg 501 m npm., to bardzo charakterystyczny szczyt Pogórza Kaczawskiego, pozostałość po większym wulkanie, zwany nekiem wulkanicznym:


Widoki z Ostrzycy wymiatają. Dojrzałem Ślężę :


Poza tym widok na Góry Kaczawskie:


I ponownie charakterystyczna Wilcza Góra, czyli Wilkołak :


To "jakby" część górską mam za sobą. Drugim powodem mojej wizyty tutaj to szlak kamiennych krzyży. Otóż 7.11.2014 został otwarty szlak, utworzony z inicjatywy Towarzystwa Miłośników Ziemi Złotoryjskiej. Oficjalnie szlak nazywa się "Ścieżka historyczno-edukacyjno-przyrodnicza szlakiem kamiennych krzyży w Czaplach (Choińcu) w Krainie Wygasłych Wulkanów”. Na tym niewielkim terenie , który liczy ok. 1100 ha znajduje się siedem kamiennych krzyży, które warto zobaczyć a przez niniejszą relację zachęcam.

Schodząc z Ostrzycy szlakiem żółtym, zielonym, czerwonym, kieruję się do wsi Dłużec. W pewnym momencie odbiję na szlak zielony, który jest licho oznaczony. Docieram do pierwszego kamiennego krzyża, który nie jest ujęty SKK a znajduje się na prywatnej posesji :


Robię wycof do krzyżówki:


Zaczynam od końca, odbiję w lewo do ostatniego krzyża wg SKK/K7/ pod Górą Świątek 330 m npm w Rochowie, a przypisanego ewidencyjnie Czaplom. Nieczytelna inskrypcja w języku niemieckim :

"W roku 1775 dnia 24 grudnia stracił tutaj Gottlieb...z rodu Ottendorfów swoje życie przejechany wozem"


Należy wspomnieć, że prawe ramię krzyża dostawił w 2004 roku pan Jerzy Majdan.

Prowadzi mnie ten szlak :


Kolejny krzyż Choiniec I / K5, odkryty przez Jana Paraniaka i Jerzego Majdana w 2004 roku, cudeńko :


Napis z inskrypcji :

"Anno 1760 ist alhier auf dieser Stelle ein junger Pursche von 18 Jahren Abraham Britzler alhier von Har- persdorf von einem bösen Herrscher durch einem Schuß recht got- loser Weise umb sein Leben gebracht"


" W roku 1760 w tym miejscu młody osiemnastoletni chłopak Abraham Britzler z Twardocic przez złego dziedzica jednym strzałem bezbożnie został pozbawiony życia."


Następny krzyż Choiniec II / K6, odkryty 27.10.1979 przez Leona Majchrzaka z Wrocławia :


Między krzyżami doglądam do kamienia z początku XX w., z nieczytelną inskrypcją w języku niemieckim. Miał prawdopodobnie upamiętniać bliżej nieznany spór. Z rozszyfrowanych zdań : spór..., dąb..., adwokat..., dąb...


Zanim dotrę do kolejnego krzyża K4, wcześniej mam miejsce odpoczynku, zasiadam. Zarzuciwszy co nieco zbieram się w drogę. Przejście przez jezdnię i za chwil parę docieram do perełki w skali Europy. To "krzyż murarza" z widocznym rytem kielni i poziomicy, odkryty przez Jerzego Majdana w 2004 roku :


A przede mną droga do kolejnego krzyża K3, to świeżynka. "Krzyż wisielca", odkryty niedawno w 2013 roku przez Wojciecha Grzywę i Jarosława Rudnickiego :


"14 października 1808 r. został tutaj znaleziony powieszony mężczyzna".

I na tym krzyżu dzisiaj kończę moje zwiedzanie. Kolejne dwa zostawiam na jutro. Jako, że w lesie robi się ciemno, przy blasku Armyteka zawijam się do szlaku żółtego. Na nocleg zamierzam dojść do Choińca, przysiółka Czapli. Docieram na miejsce odpoczynku, możliwość grill-a. Rozbijam klamoty, jutro się okaże, że wylądowałem z tyłu sklepu. Pasza i kima, zmęczony jestem.


6.03.2017


Centrum Choińca - Parking, okolice Bielanki - Wrocław




W nocy padało. Ranek budzi mnie słonecznie. Ogarniam okolicę i wychodzi mnie, że uwaliłem się przy budynku OSP w Czaplach. w niewielkiej odległości znajduje się szlak kamiennych krzyży w miniaturze :


Poranny ceremoniał i robię wymarsz. Zawijam do sklepu gardło przepłukać coca-colą, smaki mam jak diabli. Się okazało, że oprócz sklepu jest też pub "Cho no tu", a ja się uwaliłem z tyłu sklepu. Dzisiejsza trasa krótka acz dramatyczna, zostają jeszcze dwa krzyże kamienne do kolekcji i odtrąbiam fajrant. Po drodze mijam wiatę przystankową :


Dochodzę do skrzyżowania i za wskazaniem lokalsa idę prosto wąską uliczką, która wyprowadza mnie na polną drogę w las, nie muszę zataczać koła. niebawem docieram do krzyża K1, pierwszy i największy zarazem :


W niedużej odległości znajduje się drugi krzyż K2 :


Mając odwiedzonych komplet krzyży kamiennych odtrąbić mogę koniec imprezy. Jeszcze rzut okiem na Grodziec 389 m npm :


i ewakuuję się szlakiem niebieskim do drogi nr 364. Wychodzę w okolicy Bielanki, ostatni kilometr daję sobie do parkingu w kierunku Złotoryi, gdzie znajduje się stary słup graniczny ustawiony przed 1945 r. na granicy powiatów złotoryjskiego-chojnowskiego i lwóweckiego:


Na parkingu widzę auto dostawcze, pytam "kierownika" czy zabierze mnie i za chwil parę wiozę swoje cztery litery do Lwówka, skąd przez Jelenią Górę wracam do domu.
Pogórze Kaczawskie to temat do którego będę chętnie wracał. Czekam teraz na żółć rzepaku. Oczywiście należą się podziękowania dla Marco i Michuna za spędzone chwile podczas szlajanka, co czynię menelskim telemarkiem. Relację kończę wiosennym akcentem :



I oczywiście,


dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Bardzo sympatyczna impreza, w której miałem przyjemność brać udział. Mimo bólów i jęków wspominam niezwykle miło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Menel, jak z oznakowaniem na szlaku? Dużo było błądzenia?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przypominam sobie "kabały". Pewien fragment zielonego szlaku /o którym wspominam w relacji/ jest licho oznaczony, ale nie stanowi to problemu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz